By ktoś potrzymał za rękę...
Porcelanka - 3 lut 2010, o 00:35
Może ja rzeczywiście za wiele od życia wymagam...? Może moje marzenia są jakieś wygórowane i całkowicie abstrakcyjne...? Tylko czy chęć ukończenia studiów jest czymś "kosmicznym"? Czy pragnienie posiadania własnej rodziny jest skrajnym pragnieniem...?
Nie rozumiem. Nie rozumiem życia, otoczenia i samej siebie. Tak trudno jest mi zaufać drugiej osobie. Może dlatego, że tak wiele razy się "przejechałam". Teraz też - myślałam, że to prawdziwa przyjaźń. Ona była dla mnie jak anioł - zjawiła sie wtedy, kiedy cały mój świat legł w gruzach, właściwie dzięki niej jeszcze żyję. Ona była tą, która opatrywała mi nadgarstki, która każdego dnia na zajęciach kontrolowała, czy nie przybyła kolejna rana. Dzięki niej wyszłam na prostą, zaczęłam odkrywać, że życie nie jest takie złe. I ... było, mineło. Zdecydowała, że znudziła jej się nasza przyjaźń. To, co było tajemnicą, o czym wiedziała tylko ona, nagle stało się znane wszystkim. O moim kryzysie dowiedziały się osoby postronne. To boli.
Codzinnie się widzimy. Wiem, że w pewien sposób ona też żałuję, bo jestem jedyną osobą, która ją tak rozumiała i znała; jestem też jedyną osoba, która ona tak znała.
To tak bardzo boli. Chciałabym móc wtulić się w przyjazne ramię, wypłakać. Powiedzieć, co czuję lub po prostu pomilczeć. Móc być sobą, nie udawać. Nie słuchać "weź się ogarnij", bo to nie jest takie proste. By ktoś stanął przy mnie, chwycil za rękę i powiedział, że jest przy mnie, bez względu na wszystko. Że moja obecnośc jest dla niego ważna. Ale nie... Jestem jak rozbitek na bezludnej wyspie... "Gdzie pójdziesz tam / Pośród tłumów będziesz sam..."
Nikt - 7 lut 2010, o 09:28
Witaj.
Tu zawsze mozesz pisac co czujesz.Dlugo mnie nie bylo na forum bo mialem juz tak dosc tego wszystkiego wokol ze nawet pisanie na tym forum sprawialo mi bol.Tu zawsze znajdziesz kogos kto Cie wyslucha tu mozesz poplakac i wyplakac bol.Kazdy ma tu inne problemy i kazdego inaczej boli ale laczy nas cos co chcielibysmy zastosowac w efekcie koncowym tej nedznej egzystencji.Smierc bo przeciez tego wszyscy chcemy tylko ze nie jest to tak proste jak nam sie zawsze wydawalo.Jesli ktokolwiek ma potrzebe napisania i pogadania zapraszam spartakusss102@wp.pl.
Anonim - 7 lut 2010, o 10:46
Cześć.
Też czuje się samotny i bezradny, ciągle myślę o śmierci i o tym, aby z tym skończyć. Mam dosyć. Wyznaczam sobie małe głupie cele do których dążę, aby później wyznaczyć sobie nowe. Jeśli chcesz pogadać to pisz, może kepski ze mnie pocieszyciel w naszej sytuacji, ale potrafię słuchać.
Nikt - 7 lut 2010, o 17:19
Ja juz sobie takich celow nie wyznaczam.Nie krzycze nie pcham sie przed szereg aby zostac zauwazonym.To juz nie ma sensu.To jak stary niemy film.Krzyczysz ale nikt Cie nie slyszy.To jakbym usiadl w radiu bez mikrofonu-nikt nawet nie wie ze istnieje.Choc zawsze wszystkim powtarzam dasz rade glowa do gory nie jestes sam tak naprawde w stosunku do siebie juz w to nie wierze ale nie chce tez aby inni sie tak czuli bo to straszna swiadomosc ze dla swiata nie istniejesz.Bylem?Jestem?Ktos tu klamie bo przeciez nigdy nie istnialem !!! Wy sie nie poddawajcie !!! Walczcie krzyczcie gryzcie drapcie ja juz nie mam na to sily
Porcelanka - 28 lut 2010, o 22:23
'Nie chcę stać z boku,
Chce się śmiać i nie zwalniać kroku
Ty też możesz być w szoku
Gdy się dowiesz ile siły, ile siedzi w Tobie!'
Jak to wszystko łatwo wygląda w słowach piosenki... Żałuję, że nie jest tak w realu. Tak, też chce się śmiać. Czasem nawet mi się to udaje. Ale to nigdyy nie jest śmiech sam z siebie - zazwyczaj to ironiczny, cyniczny chichot. Wyjątkiem jest ten śmiech, który rozbrzmiewa, gdy czuje się potrzebna... Taki rzadki okaz :/
Ech, byle do wiosny, co się humor poprawi...^^
ayahuasca - 2 mar 2010, o 10:24
Porcelanka, potrzebujesz rzeczywiście cudzego ramienia czy zozumienia? Piszesz,że od lat jest Ci ciężko. Czy ktoś Ci w tym wszystkim pomógł? Założę się, iż bywały osoby, które poprawiały samopoczucie doraźnie. Ale ja uważam, że potrzebujesz zrozumienia od samej siebie, skoro osoba byłej koleżanki nie wniosła za wiele do Twojego samopoczucia.
Teraz napiszę również i do wszystkich, bo zapewne wszyscy jesteśmy w trudnej sytuacji. Jednak wiemy, że nikt nie uniesie naszego ciężaru za Nas. Powtórzę : Nikt nie udźwignie naszego ciężaru za Nas. Fakt, nie powinniśmy być ogólnie sami, ale uczucie osamotnienia i tak będzie w nas tkwiło do chwili, w której poradzimy sobie. Tak, to flustrujące... Im szybciej się z tym pogodzimy, tym prędzej "zabierzemy się do roboty".
Bynajmniej nie chcę umniejszać znaczenia naszych dolegliwości ani by moje słowa były rozumiane jako "masz poradzić sobie sam/sama", bo wspacie innych, ich pomoc jest kluczowa. Zanim jednak się nie dowiemy czego konkretnie oczekujemy, co chcemy zmienić, nie będziemy w stanie prosić o pomoc. A podkreślę, że pomoc, to nie wzięcie odpowiedzialności. Odpowiedzialność należy do Nas.
Forumowicze już wiedzą, że mogą liczyć na wzajemne wsparcie To bardzo dobrze. Nie pozwólmy sobie jednak na to, by forum stało się tzw. "jęczarnią" a konstruktywnym wsparciem,czymś, co będziemy mogli wykorzystać w życiu, zmotywować się do działania. Jeszcze nie mamy konkretnych kroków i zasad, ale moim zdaniem główną zasadą powinno się stać ( podobnie jak u anonimowych depresantów) chęć rezygnacji z zamartwiania i autoagresji.
Celem sotkań zaś nauka nowych nawyków, schematów myślowych, które pomogą nam w codziennym życiu i, oczywiście, decyzja. Decyzja czy chcemy wziąć odpowiedzialność za samych siebie czy dalej tułać się po świecie wśród myśli samobójczych.
Oczywiście nadchodząca wiosna będzie lepszym okresem, ale myślę, że każdy z Nas może sobie radzić także i w zimę
hanamiyaka - 3 mar 2010, o 11:19
ayahuasca - zgadzam sie z toba. Wiadomo, ze jest nam wszystkim trudno i ze walczymy w rozne sposoby z zyciem i problemami, ale to forum powinno byc miejscem wsparcia i konstruktywnej pomocy, a nie tak jak moj przedmowca stwierdzil, ''jeczarnia''. Pomozmy sobie, a nie ze bedziemy sie pchac na wzajem do przepasci (nie zeby ktos tak robil..)
Porcelanka - oj, jak ja to znam. Kiedys przez to przechodzilam, i wiem, ze ten bol jest nie do zniesienia. Spotykasz kogos, ta osoba staje ci sie bliska, mowisz jej o twoich problemach, majac nadzieje, ze ona cie zrozumie.. Kontrolowala twoje nadgarstki? Been there, done that. Wtedy ma sie uczucie, ze naprawde kogos obchodzi to, ze sobie robisz krzywde.
Wiec naprawde rozumiem, jak sie teraz czuje i choc na bank mi nie uwierzysz, to powiem ci, ze ta ''tesknota'' po kolezance minie. Moze nie jutro, moze nawet nie za pol roku.. Ale kiedys minie. Szkoda troche, ze sie tak zachowala, bo to niegrzeczne i przykre, ze tak wykorzystala twoje zaufanie do jej osoby. I szkoda, ze musicie sie widywac codziennie, i pewnie Ci to sprawia bol.
Mam nadzieje, ze pozostaniesz z nami i dolaczam sie do kolegow i kolezanek forumowiczow, z zapewniami, ze jesli bedziesz potrzebowala z kims porozmawiac, jestem do uslug
Porcelanka - 3 mar 2010, o 17:49
ayahuasca - chyba skłonna jestem się z Tobą zgodzić.
hanamyaka - dziękuję...
Wiecie co, żałuję, że na początku życia nie dostajemy jego instrukcji obsługi, tylko wszystkie funkcje musimy odkrywać "na czuja". Eh..
Ale chcę się z Wami czymś podzielić, chyba nawet pozytywnym ^^ Wczoraj okazało się, czy raczej uświadomiono mi, że moja skromna osoba jest cholernie ważna w życiu innych osób. Pewna osoba podeszla do mnie, dziękując za to, ze bylam. Rozmawiałyśmy dwa razy, a okazało się, że dla niej te dwa razy były czyms, czego najbardziej potrzebowała. Zdziwilam się ogromnie. Az w końcu ludzie, z któymi na co dzień przebywam i się trzymam stwierdzili, ze nie mam poowodu, by się dziiwić. Każdy z osobna przypominał mi sytuacje, kiedy byłam dla niego lub dla niej "dobrym aniołem", kimś, kto uratował wszytsko. Wiecie, to było chyba to, czego mi trzeba. Nie wymagać pomocy. Samemu ja nieść, codziennie. bez wielkich akcji i misji ratunkowych, działać w drobiazgach. A i oni będą blisko, bo nie jestem tak beznadziejna:) Zaskakujące
Nie będę teraz pisać. Za jakiś czas dam Wam być może znać, jak się miewa ta 'nowa' ja - póki co jest mi fantastycznie! Trzymam kciuki tez za Was wszystkich. ODWAGI!
ayahuasca - 3 mar 2010, o 18:21
Ha, aż mi się humor poprawił, dwie osoby stwierdziły, że mam rację Jakaś miła odmiana po ledwie zdanym egzaminie ^^"
Porcelanka, no widzisz, nawet nie zdawałaś sobie sprawy, że masz te siłę sprawczą. Każdy ją ma. Dlatego zagadujmy innych ludzi, pomagajmy, a za wszelką uzyskaną pomoc dziękujmy. W ogóle róbmy co w naszej mocy, by każdy dzień był wyjątkowy na swój sposób.
hanamiyaka - 3 mar 2010, o 21:22
W ogóle róbmy co w naszej mocy, by każdy dzień był wyjątkowy na swój sposób.
Poprawilas mi humor tym. Dlaczego nie moze byc normalnie? O, wiem. Spytam sie was cos. Czesto sie nad tym zastanawiam.
Wszyscy ludzie maja problemy. Niektorzy maja straszne problemy, inni maja lzejsze no ale wszyscy je mamy. Tylko dlatego niektorzy potrafia to zaakceptowac i zyc normalnie, a niektorzy - tak jak my - nie potrafimy sobie w ogole radzic z problemami? Ja przynajmniej tak mam i jest to baaaardzo frustrujace, bo wydaje mi sie, ze nie zostalam wyposazona w odpowiednie narzedzia, zeby pracowac nad problemami na porzadku dziennym.
Zastanawiacie sie czasami nad tym?
ayahuasca - 25 mar 2010, o 02:24
Nie potrafimy radzić sobie z problemami...
A nie sądzisz, że w życiu każdego człowieka zdarzają się sytuacje, w których życie go przerasta? To naturalna kolej rzeczy w zasadzie. Moim zdaniem to nie kwestia " w ogóle nie radzenia sobie z poblemami". Nie rodzimy się idealni, z odpowiedzią na wszystkie pytania. Uczymy się. Spotykają Nas nowe sytuacje. Sądzę, że jesteś zbyt ostra w swoich słowach.
W dodatku - odpowiednie narzędzia masz, ponieważ masz głowę na swoim miejscu
Wszystko to po prostu wymaga czasu i "przepacowania" na poziomie emocjonalnym, później na etapie integracji emocjonalno-umysłowej...
Porcelanka - 17 maja 2010, o 21:12
Hej:)
Obiecywałam, że za jakiś czas napiszę, więc piszę Jak się miewa nowa ja? Hm, właściwie to nijak.
Dobrze, bądźmy szczerzy - jest ciężko, czasem bardzo. Nie lubię nocy, zwłaszcza okolic godziny 2-5. Niektórym ludziom nie umiem patrzeć prosto w twarz, unikam ich lub ich spojrzenia. Mało jem, mało śpię. Ale z drugiej strony - utrzymuję kontakty z rożnymi ludźmi, niektórym z nich jestem naprawdę potrzebna. Potrafię spojrzeć w lustro i uśmiechnac się (czasem z przymusem) to tego, co w nim widzę - potrafię spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie "mała, nie jest źle, ja ciebie lubię". I wiecie, tak sobie myślę... To jest mój sukces. I jak na moje możliwości, to chyba jestem teraz szczęśliwa - nie radosna jak świnka w deszcz, tylko tak po prostu szczęśliwa.
Jestem gotowa na to, że stan ten może się zmienić w obliczu nadchodzącej sesji, gdzie nerwy mnie zjedzą. Ale teraz, w tej chwili, mówię Wam otwarcie - jest nieźle
Sporo z tego, co czuje czy myślę opisuje na swoim blogu lub - zależnie od intensywności odczuć - w moim kajeciku. To pomaga zebrać myśli. No a poza tym odwieczna prawda, że problemy musisz nieść sam, ale powinieneś powiadomić otoczenie, że możesz potrzebować jego wsparcia...
NA razie to tyle... Pozdrawiam Was serdecznie.zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ilemaszlat.htw.pl
Porcelanka - 3 lut 2010, o 00:35
Może ja rzeczywiście za wiele od życia wymagam...? Może moje marzenia są jakieś wygórowane i całkowicie abstrakcyjne...? Tylko czy chęć ukończenia studiów jest czymś "kosmicznym"? Czy pragnienie posiadania własnej rodziny jest skrajnym pragnieniem...?
Nie rozumiem. Nie rozumiem życia, otoczenia i samej siebie. Tak trudno jest mi zaufać drugiej osobie. Może dlatego, że tak wiele razy się "przejechałam". Teraz też - myślałam, że to prawdziwa przyjaźń. Ona była dla mnie jak anioł - zjawiła sie wtedy, kiedy cały mój świat legł w gruzach, właściwie dzięki niej jeszcze żyję. Ona była tą, która opatrywała mi nadgarstki, która każdego dnia na zajęciach kontrolowała, czy nie przybyła kolejna rana. Dzięki niej wyszłam na prostą, zaczęłam odkrywać, że życie nie jest takie złe. I ... było, mineło. Zdecydowała, że znudziła jej się nasza przyjaźń. To, co było tajemnicą, o czym wiedziała tylko ona, nagle stało się znane wszystkim. O moim kryzysie dowiedziały się osoby postronne. To boli.
Codzinnie się widzimy. Wiem, że w pewien sposób ona też żałuję, bo jestem jedyną osobą, która ją tak rozumiała i znała; jestem też jedyną osoba, która ona tak znała.
To tak bardzo boli. Chciałabym móc wtulić się w przyjazne ramię, wypłakać. Powiedzieć, co czuję lub po prostu pomilczeć. Móc być sobą, nie udawać. Nie słuchać "weź się ogarnij", bo to nie jest takie proste. By ktoś stanął przy mnie, chwycil za rękę i powiedział, że jest przy mnie, bez względu na wszystko. Że moja obecnośc jest dla niego ważna. Ale nie... Jestem jak rozbitek na bezludnej wyspie... "Gdzie pójdziesz tam / Pośród tłumów będziesz sam..."
Nikt - 7 lut 2010, o 09:28
Witaj.
Tu zawsze mozesz pisac co czujesz.Dlugo mnie nie bylo na forum bo mialem juz tak dosc tego wszystkiego wokol ze nawet pisanie na tym forum sprawialo mi bol.Tu zawsze znajdziesz kogos kto Cie wyslucha tu mozesz poplakac i wyplakac bol.Kazdy ma tu inne problemy i kazdego inaczej boli ale laczy nas cos co chcielibysmy zastosowac w efekcie koncowym tej nedznej egzystencji.Smierc bo przeciez tego wszyscy chcemy tylko ze nie jest to tak proste jak nam sie zawsze wydawalo.Jesli ktokolwiek ma potrzebe napisania i pogadania zapraszam spartakusss102@wp.pl.
Anonim - 7 lut 2010, o 10:46
Cześć.
Też czuje się samotny i bezradny, ciągle myślę o śmierci i o tym, aby z tym skończyć. Mam dosyć. Wyznaczam sobie małe głupie cele do których dążę, aby później wyznaczyć sobie nowe. Jeśli chcesz pogadać to pisz, może kepski ze mnie pocieszyciel w naszej sytuacji, ale potrafię słuchać.
Nikt - 7 lut 2010, o 17:19
Ja juz sobie takich celow nie wyznaczam.Nie krzycze nie pcham sie przed szereg aby zostac zauwazonym.To juz nie ma sensu.To jak stary niemy film.Krzyczysz ale nikt Cie nie slyszy.To jakbym usiadl w radiu bez mikrofonu-nikt nawet nie wie ze istnieje.Choc zawsze wszystkim powtarzam dasz rade glowa do gory nie jestes sam tak naprawde w stosunku do siebie juz w to nie wierze ale nie chce tez aby inni sie tak czuli bo to straszna swiadomosc ze dla swiata nie istniejesz.Bylem?Jestem?Ktos tu klamie bo przeciez nigdy nie istnialem !!! Wy sie nie poddawajcie !!! Walczcie krzyczcie gryzcie drapcie ja juz nie mam na to sily
Porcelanka - 28 lut 2010, o 22:23
'Nie chcę stać z boku,
Chce się śmiać i nie zwalniać kroku
Ty też możesz być w szoku
Gdy się dowiesz ile siły, ile siedzi w Tobie!'
Jak to wszystko łatwo wygląda w słowach piosenki... Żałuję, że nie jest tak w realu. Tak, też chce się śmiać. Czasem nawet mi się to udaje. Ale to nigdyy nie jest śmiech sam z siebie - zazwyczaj to ironiczny, cyniczny chichot. Wyjątkiem jest ten śmiech, który rozbrzmiewa, gdy czuje się potrzebna... Taki rzadki okaz :/
Ech, byle do wiosny, co się humor poprawi...^^
ayahuasca - 2 mar 2010, o 10:24
Porcelanka, potrzebujesz rzeczywiście cudzego ramienia czy zozumienia? Piszesz,że od lat jest Ci ciężko. Czy ktoś Ci w tym wszystkim pomógł? Założę się, iż bywały osoby, które poprawiały samopoczucie doraźnie. Ale ja uważam, że potrzebujesz zrozumienia od samej siebie, skoro osoba byłej koleżanki nie wniosła za wiele do Twojego samopoczucia.
Teraz napiszę również i do wszystkich, bo zapewne wszyscy jesteśmy w trudnej sytuacji. Jednak wiemy, że nikt nie uniesie naszego ciężaru za Nas. Powtórzę : Nikt nie udźwignie naszego ciężaru za Nas. Fakt, nie powinniśmy być ogólnie sami, ale uczucie osamotnienia i tak będzie w nas tkwiło do chwili, w której poradzimy sobie. Tak, to flustrujące... Im szybciej się z tym pogodzimy, tym prędzej "zabierzemy się do roboty".
Bynajmniej nie chcę umniejszać znaczenia naszych dolegliwości ani by moje słowa były rozumiane jako "masz poradzić sobie sam/sama", bo wspacie innych, ich pomoc jest kluczowa. Zanim jednak się nie dowiemy czego konkretnie oczekujemy, co chcemy zmienić, nie będziemy w stanie prosić o pomoc. A podkreślę, że pomoc, to nie wzięcie odpowiedzialności. Odpowiedzialność należy do Nas.
Forumowicze już wiedzą, że mogą liczyć na wzajemne wsparcie To bardzo dobrze. Nie pozwólmy sobie jednak na to, by forum stało się tzw. "jęczarnią" a konstruktywnym wsparciem,czymś, co będziemy mogli wykorzystać w życiu, zmotywować się do działania. Jeszcze nie mamy konkretnych kroków i zasad, ale moim zdaniem główną zasadą powinno się stać ( podobnie jak u anonimowych depresantów) chęć rezygnacji z zamartwiania i autoagresji.
Celem sotkań zaś nauka nowych nawyków, schematów myślowych, które pomogą nam w codziennym życiu i, oczywiście, decyzja. Decyzja czy chcemy wziąć odpowiedzialność za samych siebie czy dalej tułać się po świecie wśród myśli samobójczych.
Oczywiście nadchodząca wiosna będzie lepszym okresem, ale myślę, że każdy z Nas może sobie radzić także i w zimę
hanamiyaka - 3 mar 2010, o 11:19
ayahuasca - zgadzam sie z toba. Wiadomo, ze jest nam wszystkim trudno i ze walczymy w rozne sposoby z zyciem i problemami, ale to forum powinno byc miejscem wsparcia i konstruktywnej pomocy, a nie tak jak moj przedmowca stwierdzil, ''jeczarnia''. Pomozmy sobie, a nie ze bedziemy sie pchac na wzajem do przepasci (nie zeby ktos tak robil..)
Porcelanka - oj, jak ja to znam. Kiedys przez to przechodzilam, i wiem, ze ten bol jest nie do zniesienia. Spotykasz kogos, ta osoba staje ci sie bliska, mowisz jej o twoich problemach, majac nadzieje, ze ona cie zrozumie.. Kontrolowala twoje nadgarstki? Been there, done that. Wtedy ma sie uczucie, ze naprawde kogos obchodzi to, ze sobie robisz krzywde.
Wiec naprawde rozumiem, jak sie teraz czuje i choc na bank mi nie uwierzysz, to powiem ci, ze ta ''tesknota'' po kolezance minie. Moze nie jutro, moze nawet nie za pol roku.. Ale kiedys minie. Szkoda troche, ze sie tak zachowala, bo to niegrzeczne i przykre, ze tak wykorzystala twoje zaufanie do jej osoby. I szkoda, ze musicie sie widywac codziennie, i pewnie Ci to sprawia bol.
Mam nadzieje, ze pozostaniesz z nami i dolaczam sie do kolegow i kolezanek forumowiczow, z zapewniami, ze jesli bedziesz potrzebowala z kims porozmawiac, jestem do uslug
Porcelanka - 3 mar 2010, o 17:49
ayahuasca - chyba skłonna jestem się z Tobą zgodzić.
hanamyaka - dziękuję...
Wiecie co, żałuję, że na początku życia nie dostajemy jego instrukcji obsługi, tylko wszystkie funkcje musimy odkrywać "na czuja". Eh..
Ale chcę się z Wami czymś podzielić, chyba nawet pozytywnym ^^ Wczoraj okazało się, czy raczej uświadomiono mi, że moja skromna osoba jest cholernie ważna w życiu innych osób. Pewna osoba podeszla do mnie, dziękując za to, ze bylam. Rozmawiałyśmy dwa razy, a okazało się, że dla niej te dwa razy były czyms, czego najbardziej potrzebowała. Zdziwilam się ogromnie. Az w końcu ludzie, z któymi na co dzień przebywam i się trzymam stwierdzili, ze nie mam poowodu, by się dziiwić. Każdy z osobna przypominał mi sytuacje, kiedy byłam dla niego lub dla niej "dobrym aniołem", kimś, kto uratował wszytsko. Wiecie, to było chyba to, czego mi trzeba. Nie wymagać pomocy. Samemu ja nieść, codziennie. bez wielkich akcji i misji ratunkowych, działać w drobiazgach. A i oni będą blisko, bo nie jestem tak beznadziejna:) Zaskakujące
Nie będę teraz pisać. Za jakiś czas dam Wam być może znać, jak się miewa ta 'nowa' ja - póki co jest mi fantastycznie! Trzymam kciuki tez za Was wszystkich. ODWAGI!
ayahuasca - 3 mar 2010, o 18:21
Ha, aż mi się humor poprawił, dwie osoby stwierdziły, że mam rację Jakaś miła odmiana po ledwie zdanym egzaminie ^^"
Porcelanka, no widzisz, nawet nie zdawałaś sobie sprawy, że masz te siłę sprawczą. Każdy ją ma. Dlatego zagadujmy innych ludzi, pomagajmy, a za wszelką uzyskaną pomoc dziękujmy. W ogóle róbmy co w naszej mocy, by każdy dzień był wyjątkowy na swój sposób.
hanamiyaka - 3 mar 2010, o 21:22
W ogóle róbmy co w naszej mocy, by każdy dzień był wyjątkowy na swój sposób.
Poprawilas mi humor tym. Dlaczego nie moze byc normalnie? O, wiem. Spytam sie was cos. Czesto sie nad tym zastanawiam.
Wszyscy ludzie maja problemy. Niektorzy maja straszne problemy, inni maja lzejsze no ale wszyscy je mamy. Tylko dlatego niektorzy potrafia to zaakceptowac i zyc normalnie, a niektorzy - tak jak my - nie potrafimy sobie w ogole radzic z problemami? Ja przynajmniej tak mam i jest to baaaardzo frustrujace, bo wydaje mi sie, ze nie zostalam wyposazona w odpowiednie narzedzia, zeby pracowac nad problemami na porzadku dziennym.
Zastanawiacie sie czasami nad tym?
ayahuasca - 25 mar 2010, o 02:24
Nie potrafimy radzić sobie z problemami...
A nie sądzisz, że w życiu każdego człowieka zdarzają się sytuacje, w których życie go przerasta? To naturalna kolej rzeczy w zasadzie. Moim zdaniem to nie kwestia " w ogóle nie radzenia sobie z poblemami". Nie rodzimy się idealni, z odpowiedzią na wszystkie pytania. Uczymy się. Spotykają Nas nowe sytuacje. Sądzę, że jesteś zbyt ostra w swoich słowach.
W dodatku - odpowiednie narzędzia masz, ponieważ masz głowę na swoim miejscu
Wszystko to po prostu wymaga czasu i "przepacowania" na poziomie emocjonalnym, później na etapie integracji emocjonalno-umysłowej...
Porcelanka - 17 maja 2010, o 21:12
Hej:)
Obiecywałam, że za jakiś czas napiszę, więc piszę Jak się miewa nowa ja? Hm, właściwie to nijak.
Dobrze, bądźmy szczerzy - jest ciężko, czasem bardzo. Nie lubię nocy, zwłaszcza okolic godziny 2-5. Niektórym ludziom nie umiem patrzeć prosto w twarz, unikam ich lub ich spojrzenia. Mało jem, mało śpię. Ale z drugiej strony - utrzymuję kontakty z rożnymi ludźmi, niektórym z nich jestem naprawdę potrzebna. Potrafię spojrzeć w lustro i uśmiechnac się (czasem z przymusem) to tego, co w nim widzę - potrafię spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie "mała, nie jest źle, ja ciebie lubię". I wiecie, tak sobie myślę... To jest mój sukces. I jak na moje możliwości, to chyba jestem teraz szczęśliwa - nie radosna jak świnka w deszcz, tylko tak po prostu szczęśliwa.
Jestem gotowa na to, że stan ten może się zmienić w obliczu nadchodzącej sesji, gdzie nerwy mnie zjedzą. Ale teraz, w tej chwili, mówię Wam otwarcie - jest nieźle
Sporo z tego, co czuje czy myślę opisuje na swoim blogu lub - zależnie od intensywności odczuć - w moim kajeciku. To pomaga zebrać myśli. No a poza tym odwieczna prawda, że problemy musisz nieść sam, ale powinieneś powiadomić otoczenie, że możesz potrzebować jego wsparcia...
NA razie to tyle... Pozdrawiam Was serdecznie.