ďťż

Droga do Boga



Wiesiek z Łomży - 6 lip 2009, o 19:50
Wiele lat szukałem i wciąż poszukuję swojej drogi. 20 lat temu poznałem Jezusa po lekturze książki o zmartwychwstaniu Josha McDowella-to było nowe narodzenie i odtąd szukałem w pewnym określonym kierunku. Poznałem wiele różnych kościołów i ruchów chrześcijańskich. Wszędzie jednak jakby nie pasowałem. Formalnie jestem ewangelikiem, ale nieaktywnym:) Poza tym mogę dziś powiedzieć,że uważam się za unitarianina biblijnego, chociaż lubię środowisko baptystów-tych bardziej otwartych na moje przekonania-mam przyjaciół wśród baptystów. Ciekawią mnie Wolni Badacze oraz Adwentyści i Sobotnicy. W swoich poszukiwaniach dążyłem do zrozumienia ludzi inaczej myślących i pomimo swojej antytrynitarności szanuję braci w panu postrzegających Boga odmiennie niż ja. Oczywiście jestem gotowy zdać sprawę ze swoich przekonań, ale nie dążę do konfrontacji. Głoszę swoją prawdę spokojnie wiedząc,że każdy wierzący uważa iż w to w co wierzy i jak wierzy jest dla niego najlepsze. Poznałem także niechrześcijańskie sposoby postrzegania świata,ale może poza buddyzmem zen i taoizmem niezbyt mi zaimponowały. Wierzę,że dobry Bóg daje każdemu szansę poznania Jego osoby i Jego Syna,ale recepcja tej prawdy zależy od otwartości każdego z nas. W moich poszukiwaniach duchowych ważnym wątkiem była i jest jest abstynencja alkoholowa i dieta jarska, uważam że alkohol niszczy szeroko rozumiana duchowość, ale nie narzucam swoich zasad żywieniowych ,są one wynikiem moich poszukiwań i wyborem. Jestem w pewnym sensie hedonistą-lubię przyjemności i wygody,ale dbam o to by te moje zamiłowania nie zniszczyły tego co najcenniejsze, a więc relacji z Najwyższym i Jego Synem:) Lubię czytać Starą Księgę i doświadczać Boga poprzez Biblię.Lubie poznawać ludzi i ich sposoby postrzegania świata. Uważam,że dzięki psychologii możemy lepiej poznać siebie i zrozumieć swoje zachowania. Chciałbym wiedzieć co Was uformowało i jaka była Wasza Droga do Boga:)




Kefas - 24 lip 2009, o 20:52
Myślę, że Wiesław ciekawie zapoczątkował ten wątek. Warto podzielic się tym jak kształtowała się nasza droga do Boga. Doświadczenia innych czasem inspirują czytajacych do własnych poszukiwań , a także czasem znajdujemy w takich zwierzeniach przestrogi , wskazówki jak walczyc z grzechem ,żeby nasza droga była tą właściwą.
Zawsze cieszy mnie kiedy czytam takie zwierzenia , kiedy ktos ma pewnośc ,że chodzi z Bogiem, a jednoczesnie smuci mnie , bo ja takiej pewnosci nie mam . Niemniej jednak w moim dośc długim życiu wiele się działo dobrego i złego. Były momenty zupełnego odwrócenia się od Boga, były powroty i upadki, i powroty, i upadki .... , tak , wiem , ktoś może pomyślec ,że przyzwyczaiłem się do takiej "huśtawki" , ale mi nigdy z tym nie było dobrze i nie jest mi dobrze. Zawsze kiedy udaje mi się wrócic na właściwe scieżki czuję się spokojny i pewny tego ,że Bóg jest miłosierny, ale jak długo ?
Byłem najmłodszym dzieckiem w ortodoksyjnej rodzinie katolickiej i jak sie okazało najbardziej chorowitym. Mimo tego faktu ,że byłem chorowity,że szybko utraciłem rodziców to mam za co dziękowc Bogu. Mój tato zmarł w wieku 48 lat gdy ja miełem 8 lat , a mam zmarła w wieku 53 lat gdy ja miełem niespełna 15 lat, tak wiec wiekiem przeżyłem swoich rodziców. Nie powiem,że było mi lekko ,ale też i nie narzekam. Dopóki żyli moi rodzice to mimo tamtych odległych czasów "komuny" żyło się nam dostatnio , a ja jako najmłodszy czułem się bezpieczny. Po smierci ojca zmienił się mój status w hierarchii rodzinnej. Byłem bezbronny i pozostawiony samemu sobie. Mama niebawem ciężko zachorowała i nie miałem w niej obrońcy, a starsi bracia wykorzystywali tę sytuacje i nie raz obrywałem od nich ostre cięgi , za co? za nic . Później jakoś sobie wywalczyłem swoja pozycje , ponieważ urosłem i zmężniałem, jestem najwyższy w rodzinie . Jeszcze za życia mojej mamy , gdy miałem 14 lat postanowiłem wstąpic do klasztoru ojców kapucynów w Warszawie. Jednak mój zamiar pozostał zamiarem , a w miarę uływu czasu z bardzo wierzącego stałem się ateistą. Ślub ,który brałem w kościele w wieku 23 lat był dla mnie czystą formalnością , byłem wówczas niewierzącym człowiekiem. W międzyczasie mój starszy o 3 lata brat Władysław wyemigrował do Kanady (był świadomym ateistą), ale to on kiedy jeszcze był w domu bronił przed atakami innych z rodzeństwa. Najlepsze kontakty mielismy ze soba zawsze i tak jest do dziś. Ku mem wielkiemu zdziwieniu mój brat ateista pisze kolejny list , ale ten list jest zupełnie inny w swoim charakterze. Od pierwszego wiersza jest przesycony Duchem Bożym, pisze jak to on ateista tam na obczyźnie znalazł Boga. Nie mógł uwierzyc ,że to sie stało, uciekał za miasto i modlił się , i płakał, tarzał się po ziemi , klękał i pytał ze łzami w oczach czy Bóg istnieje, wreszcie odczuł ,że On go znalazł, Bóg znalazł mego brata. Mój brat zaczął mnie przekonywac ,że Bóg istnieje, przytaczał w każdym liście (nieraz po 30 stron) wiele cytatów z Biblii, aż mnie to w końcu rozeźliło. Napisałem mu ,że nasluchał się jakichś bredni od Świadków i depcze wiarę swych ojców. Brat tym sie nie zraził , a nawet przez posłańca dostarczył mi Biblię. Zacząłem czytac z ciekawości, zaczęło to mnie wciągac , zauważyłem wiel sprzeczności z tym co tak dobrze znałem z KRK ,że zacząłem wraca do pewnych watków , studiowac ponownie i ponownie, zacząłem dostrzegac ,że rodzi się we mnie pewnośc ,że to jest Słowo Boże,że zaczynam mocno wierzyc ,że jest inaczej niż dotad myślałem, że Bog istnieje! Zmieniło się moje myslenie na tyle,że wreszcie zapisalem się na kurs biblijny w KCHDS w Bielsku Białej. Kurs ukończyłem i postanowiłem zawrzec przymierze z Bogiem w 1978 roku. Kiedy moja żona dowiedziała się (wcześniej wiedziała ,że studiuję Biblię,bywałem na zjazdach KCHDS, przyjażdżali Bracia ) ,że mam zamiar jechac do Skoczowa by ochrzcic się zaczęła awantury i krzykiem chciałe mnie odwieśc od tego zamiaru. Jednak postanowiłem że pojadę , przeprosiłem żonę za wszystko i odjechałem. Wróciłem innym człowiekiem , innym dla żony , dla dzieci . Dzieci zaczęły garnąc sie do wspolnego czytania Biblii, do śpiewania pieśni. Żonę to drażniło i mimo propozycji , aby przyłaczyła się pozostała w swoim i robiła mi coraz częstsze wymówki, różne kąsliwe uwagi. W końcu w moim domu powstał mały Zbór (ok 20 osób). Nie w sposób opisac wszystko , ale przezyliśmy piękne chwile (było ich zdecydowanie wiecej ) , ale też i koszmarne momenty niczym z czasów inkwizycji, kiedy to miejscowe dewotki chciały spalic budynek gdzie zgromadzaliśmy się. W tym czasie w budynku nocowała jedna z mlodych sióstr, którą rodzice wyrzucili z domu i nie miało to znaczenia ,że w tym budynku jest człowiek, chcieli spalic. Nocą zabraliśmy tę siostrę do naszego mieszkania, by ja uchronic jednoczesnie zawiadomiliśmy policję o zamiarach spalenia. Niebawem wydarzyło się kolejne zdarzenie. W jednym z dużych miast w dużym Zborze nastapił rozłam. Przeżyłem szok ! Byłem przeswiadczony ,że to są ludzie uduchowieni, szczerzy , niezawodni w wierze, nie mogłem się z tym pogodzic ! To zaowocowało moją pierwszą depresją, którą leczyłem chyba ponad dwa lata, w tym czasie też złożyłem rezygnację z członkostwa w KCHDS. Szukałem innej społeczności, po drodze sptkałem się z pastorem ewangelickim , ale potraktował mnie raczej niechetnie. Potem sptkałem Baptystów i chciaż przeszkadzała mi trójca, to chodziłem do nich. Mogę powiedzic ,że w najgorszych momentach znalazłem w nich szczerych przyjaciól i chociaż nie zostałem baptystą nasza przyjaź trwa do dziś. Myślę,że tamte momenty zaważyły na tym ,że dziś jestem zdecydowanie badziej tolerancyjny dla innych wyznan chociaż sam na dziś jestem zdecydowanie zwiazany z myslą Budnego z Braci Polskich. Po drodze do dzisiejszych czasów zaliczyłem jeszcze dwie depresja, które miały podłoże w moich upadkach ,ale Bóg mnie podźwignął. W tym momencie jestem sam w tych mazurskich, pięknych stronach (może jednym z 7 cudów natury ?) i tęsknie za społecznością , a w każdy Szabat tym bardziej !
Mam apel do Forumowiczów, każdą osobę , którą znacie w moich stronach kierujcie do mnie, podajcie mój adres, może stworzymy cos wspólnie. Chcę jeszcze służyc Bogu , naśladując naszego Pana i Zbawiciela Jeszuę !
Szalom !



Andrzej Wołyński - 25 lip 2009, o 18:00
Dzieki!

może stworzymy cos wspólnie
Juz tworzymy.



ewrys - 26 lip 2009, o 13:41
Ja też uważam, że już tworzymy.
Jest kilka osób, które stale się spotykają na necie. Mało bo mało nas, lecz nie chodzi o tłumy ale o osoby podobnie myślące.
Ostatnio trochę zaniedbaliśmy forum. Mało wpisów. Przerwa wakacyjna dała o sobie znać. Na pewno po wakacjach będzie więcej tematów i więcej piszących.
Właśnie pakuję się i jadę w góry z rodzinka po przyjeździe wrzucę fotki.
pzdr-ka




Kefas - 26 lip 2009, o 14:09
Błogosławionego wypoczynku i niech Najwyższy ma pieczę nad Wami !
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ilemaszlat.htw.pl
  • 0000_menu