Meragrin wynalazca!
Merlos - 27 Lis 2008 10:33
" />Niezwykłym ja i nie lada piórem opatrzony!Postanawiam się tajnikami mej wiedzy z młodzieżą szanowną na tych sympozjach dywagacji o sztuce podzielić!
Jak to by cioteczka Hortensja rzekła! Gdyby nie rzepa życia na kyrtari by nie było... oj nie nie...
Prawda to faktycznie, autentycznie, oczywista - wszem i wobec, także powtarzać chyba nie muszę?! he?
Cóż, budując mój pomnik jeszcze za życia zdradzę wam wnet sposób na wspaniały biznes!Jak to mała Peruta, no wiecie, bratanica moja... śpiewała... no zaśpiewała mi nie raz piosenkę kiedy chodziliśmy sprzedawać te wszystkie moje przewspaniale wynalazki!
Gdzie jest ta ulica... gdzie jest ten dom... gdzie ten gospodzień co kupi ten złom!"Ach malutka Peruta! No, ale cóż Bilans moi drodzy! Powtarzam Bilans! To takie zestawienie zysków i start! phy straty!
Dzień 27, miesiąca już bez listnego roku bodaj tego.
Ach, ale ile to się jeszcze wczoraj działo poza tymi licznymi zainteresowanymi kupowaniem moich produktów!
Ach tak tak wiele się działo! Właściwie to nie pamiętam już dokładnie, co... Ale wiem jedno olej rzepakowy daje długo wieczność chyba, że spotkasz gryfa.
Maragrin
Merlos - 27 Lis 2008 11:22
" />Cóż, jeśli napiszą o nas książkę, to mam nadzieję, że będą pamiętać o tym, kim byli "prawdziwi" bohaterowie. Naprawdę nie chciałbym zostać przedstawiony jako jakiś podnóżek, którego zabijają w pierwszym starciu, wiesz...
Ale czy ja o tym to miłem? Ach historia dla młodziezy tak tak!
Tam skąd pochodzę, rzepa to poważna sprawa. Powinniście widzieć jak ciotka Hortensja wparowuje do środka, uzbrojona po zęby, tocząc wojnę z ciotką Binny o prawa do jej ciasta rzepowego. Cała wioska prawie się o to pobiła ... najgorszy kryzys od czasu głodu gryfów. Ach, nostalgia..Przynajmniej miałem wiele czasu na opatentowanie nowych technik!Oto własno ręcznie wykonane kościo-krusze!Zwane również potocznie wsród rzepy nie jedzących kusze!
Jak widać zrobiłem to zmyślnie i dokładnie choć nie koniecnie sibko!Zwrócie tylko uwagę na tę precyzje, tę dokładność i integralność! Ze też dopiero teraz na to wpadłem...
Merlos - 27 Lis 2008 12:00
" />Cóż alem zawitał na te wspaniałe włosci Elidią zwane, rzepakiem obrastane!
Coż ja mogę, pewnie troche informacji o zacnym grodzie usłyszeć chcecie?! Ach dobrze zatem!
Wsród jej szlachetnych mieszkańców można wyróżnić!
- młódki! Ach dziewki jak się patrzy
- młodziaki! Z reguły tępaki.
- No i cala rzesza tych szlachciców mieszkających za budą dla psa.Ale coś iscie mnie zaciekawiło panie i panowie! Zjawili się jak gryf z nieba! Z wyrazem twarzy i spojrzeniem... rzekłbym takim samym...Tak, ich tu wykwintnie namalowałem! Inkwizytory jedne! Parszywe i zbereżne ! Heretyki kultujace gryfa...Bo jakże by inaczej? Gdyby Gryfa sojusznikiem nie byli to czemu by za biednym Maragrimem ganiali?Podłe to! Podłe powiadam! I na rzępę zaklinam! Iż nigdy więcej w ich obecności głowy nie będę zginął!
Merlos - 29 Lis 2008 11:07
" />Wśród całej tej hołoty, zwraca naszą uwagę wspaniała architektura... widać odrazu że nie Gnomia bo wiele niedociągnięć jeszcze ma...
Ale i tak warta uwieńczenia swego w mym o to kajeciku!
W klasyfikacji rzepy, oceniam to miasto na zgniło-zielone, a jak wiecię rzepa jest zielona! Czyli całkiem niezła ocena jak na miasteczko gdzie rzepa rośnie jedynie na obrzeżach.... No, ale teraz dla potomnych tutaj prawie, patrzcie!
Prezentująca się okazale! Zwodzona brama przeciw gryfom!
A o to i swoim majestacie rozegnany! Widok na karczme "Spasionego Nizoła" - zacne miejsce powiadam, niebawem sprzedam im recepture na rzepowe piwo -którym żaden krasnolud nawet nie wzgardzi!
Oraz na nalewkę na kwiatach rzepy... gdyby nie była tak mocna stala by się naszym narodowym trunkiem, dzieciaczki moje kochane! No ale wracająć, widok na Tłustego Niziołka!
Hee? Myślicie że cioteczka Hortensja była by dumna, ach napewno napewno, zaczęła by piec swoje ciasto rzepakowe... a kto wie.. kto wie... może by jeszczę opowieść z zamierzchłych czasów opowiedziała...
Kiedy to Smoki i Gnomy światem rządziły... tak tak... było tak...Gdyby nie potężny wałek, kto wie jakby się losy świata potoczyły! Ale trochę tych wspaniałych opowiastek może na później pozostawię, co hę!?
Merlos - 01 Gru 2008 11:11
" />No no... nie lada jak pięci gnomich dni temu! W Karczmie się jakiś zacny gbur rycerzem tytujący pojawił! Ale że interes się kręcił nie miałem okazji go aż nad to obserwować! Ach działo się pili jedli! Ach jednym słowem biesiadowali! Tak tak... pamiętam to łupanie w krzyżu ale jak rzekłem! Pieniądz to dobry sługa, a jeszcze lepszy pan!
No zaraz... ale o czym to ja miałem! Ach to tym gburowatym rycerzyku co się Fredem zowie... głupkowato... ale tak się przedstawił... no ale cóż... szepnę wam co nieco o tym spotkaniu... no bo co by tu! Niezle go załatwiłem ha!Zatem ten rycerz,zwany zacnym - przysiadł mi się z razu do baru. Rzeklem w jego stronę to co zwykle, obdarzając go usmiechem "Uszanowanko! Czego dusza pragnie?!" - a ten mi wywód prawi... że psychiczny jakowy jestem, że rzepa mi do głowy uderzyła! I że gryfa to ja na oczy nie widziałem! Ach słyszeliscie ja gryfa bym nie widział!? Aż mi się w żyłach krew zagotowała, ale jak to cioteczka Hortensja mawiała wstrzemięźliwość matką cnot! No to żem się wstrzymał chwilkę, ale nie długo - bo taki błsykotliwy umysł jak ja zaraz ma kolejny pomysł... i wten sposób to się zaczęło!
Meragrin -Czy kiedykolwiek opowiadałem ci o orku z lobotomią, mój drogi rycerzu Fredzie?
Carlos(Fredko) -Nie, i nie mam ochoty tego słuchać.
Meragrin Cóż, tak czy inaczej, jak byłem mały, mama dawała mi miskę żwiru, bo tylko na to było nas stać, i opowiadała nam tę przypowieść. Tak więc słuchaj, rycerzu, chyba, że chcesz jeść żwir.
Meragrin - Żył raz ork o bardzo zniszczonym umyśle, nazywany Fredko. Pewnego dnia Fredko truchtał przez las, szukając byczych odchodów, którymi mógłby wypchać swój materac, kiedy natknął się na wyjątkowo interesującą sytuację. Dzielny i szlachetny rycerz o imieniu Meragrin Błyskotliwy walczył ze złym olbrzymem. Fredko był świadkiem, jak Meragrin zabił swego przeciwnika.
Meragrin - Rycerz odjechałby uratować kilka małych dzieci od złej wiedźmy, znanej też jako szlachcianka, która starała się otruć biedactwa. Tak czy inaczej, Fredko odciął głowę upadłego olbrzyma i ruszył do swego domu w wiosce Orcze Łajno i ogłosił, iż to on zabił potwora.
Carlos(Fredko) - Ostrzegam cię, gnomie. Natychmiast zaprzestań mleć ozorem!
Meragrin - Czy wspominałem o tym, że Fredko miał nieznośny nawyk przerywania innym? Tak czy inaczej, brat olbrzyma dowiedział się o śmierci swego krewnego i o tym, że jego głowa pojawiła się w Łajnie. Dopadł on Fredka, który jak głupi napychał swój materac byczymi odchodami i wrócił do jaskini z orkiem wepchniętym za pas.
Meragrin - Za karę za zabicie swego brata, przywiązał on do głowy orka jeżozwierza i zaczął czyścić przy pomocy tak skonstruowanej szczotki swoją latrynę. Ku wielkiemu rozczarowaniu olbrzyma, Fredkowi się to spodobało.
Meragrin - Ekscytująca opowieść! Kocham ją opowiadać!
Carlos(Fredko) - Już dłużej nie ścierpię twoich obelg, skarlaku!
Meragrin - Uspokój się, Fredku. Nie chciałem ci obrazić. To tylko przypowieść opowiedziana mi przez moją najdroższą zmarłą matulę.
Carlos (Fredko) - Nie zapomnę ci tego, gnomie! Od twej krwi ubrudzi się mój miecz!
Meragrin - Gdy tylko chcesz spróbować,Fredko
No to teraz przynajmniej wiecie dzieciaczki moje! Że się z gnomem nie zadziera, ekhm zwłaszcza jeśli mowa jest o gryfach!
Merlos - 08 Gru 2008 15:05
" />Nie pamiętam to ja... czy opowiadałem wam już jakem podłe inkwizytory ślepą dziewkę spalić w kopalni chciały? No łotry jedne! Ach to chyba moja ulubiona historia! Chociaż - lubię ją tak bardzo jak wszystkie które wam opowiadam!
Zatem do rzeczy! Bo widzę po waszych oczach że już nie możecie się doczekać!
Wszystko działo sie 5 dnia tygodnia około 20 gnomiego czasu, kiedy to błedny rycerz -zwany również jako Meragrin Błyskotliwy, wraz ze swą świtą Andeseinem Deveraską oraz jakimś pucybutem, ach Delurielem! ruszaliśmy zaplować na gryfa!
Nie zdązyliśmy minąć bram miasta kiedy to ujrzałem tę zjawiskową damę, wyczulona bardziej na piękno niż inne... gdyż ślepa! Pod ramie była z Tavierem... tak tak, to ten co ciągle sok wiśniowy pije!
Mineliśmy most, kiedy to jakiś osobnik na horyzoncie się pojawił! Hola hola wędrowcze! Zasypałem go swymi wynalazkami i ofertami tegoż dnia... kiedy to z oczu znikła mi moja kompania do polowania! Stwierdziłem że to znak, że zamiast gryfa na ruszcie, powiększę swoją sakiewke o pare monet. Zatem rozpocząłem dywagacje na temat, wspaniałości moich zegarków z dwoma wachadłami oraz obieraczek do marchwi!Jednakoż... ogarnęło mnie dziwne uczucie... ów wędrowiec nie był zainteresowany tymi wspanialościami! I nagle co ja widzę! Oddalają mi się z tą ślepą damą, gdzieś w szczere pole! Iii ! A ona do domu chciała! A ja wiem że to nie w tę stronę!
Zatem jakiem dzielny i odważny, ruszylem! Pomimo ulewnego deszczu i błota które pod mym stopami niczym ruchome piaski pochłaniało buty! Napierałem do przodu za porywaczami! Kiedy to nagle poślizgnąłem się na jabłku i upadłem na ziemie! Ni stąd ni zowąd nadleciał Rudy! Cholernik jeden! Nie dość że spodnie mi poszarpał to i twarz całą wylizał! A kamizelke to miałem teraz we wzroki psich łap! Na szczęscie i nieszczęscie moje! Wystraszyłem go wystrzeliwując z mej różdzki zaklętej pocisk który rozbłysł się na niebie... parłem dalej po śladach które rozmywały sie pod wpływem ulewnego deszczu.... ąż dotarłem do jej wejścia....do groty... tak ciemnej jak najciemniejsza noc w roku...
Nie zlękniony... prawie... Parłem do jej wnętrze, ratować z opresji dzielną damę... i tuż naglę za winklem zerkam! A tu te łotry jedne i łona! Bez drżenia rąk skierowałem mą rózdzkę w głowę jednego z nich!
Łachudry jednak się nie bały i oręż w dłonie chwyciły! Zatem rzekłem odstąpic od dziewki albo pożałujecie jak gryf spotkania ze mną!
I się okazało... wiecie czy nie wiecie? Nie wiecie!?
No tak trudno żebyście wiedzieli... ach dzieciaczki!
Ale wracająć! No więc okazało się że to są inkwizytory! A ślepa dama, jakową wiedzmą- szlachcianką, która dzieci zjada!
No ten... kazali mi odejść w pokoju, żeby to oni się wiedzmą zajeli... zatem wróciłem do mej kompani! Andeka i Deluriela siedzących na brzegiem rzeki!
Się pytają gdzie byłem... taka pogoda a ja się włocze... to im rzekłem, że podązałem za dziewką co ją inkwizytory chcą na stosie spalić! I jak nigdy poderwali się... a jak mówie że gryfa widziałem... to się zwijają...
No ale skoro w histori dziewka udział bierze to Andek się odrazu zerwał i no rusz do jaskini pobierzył!
Nie chcąć spłonąć jak wiedzma na stosie po kryjomu... hi hi! Skorzystałem z mojej wspaniałej iluzji stająć się bezbarwny jak powietrze! Ha! Zakradłem się za nimi... i o to... nagle kiedy przekroczyliśmy próg jaskini... na Deluriela rzucił się jeden inkwizytor! Powalił na ziemie i ogluszył! Ach zasloniłem usta żeby nie krzyknąc... nie to że ze strachu tylko jakimś zaklęciem w nich nie posłać!
I patrze... coś tam z dziewką gada o zdradzie... ale jak dziewka i inkwizytor? Hę? Ten inkwizytor to ten co mu zegarki sprzedawałem!
No i nagle wychodzą z tej jaskini... ja ciągle za nimi... ale czuje że jakiś tu mi się chłopaczyna czai się skrada miedzy drzewami! Myśle sobie acha! Towarzystwo... ale nic! Idziemy... i dotarliśmy do karczmy na obrzeżach miasta! Ta ślepa z inkwizytorem do pokoju weszli! I ja nasłichuje! A ten drze morde, że go zdradziła że dziewka z niej nie wierna, że on jej luksusy a ona mu takie rzeczy! Aż mi się wąsy zjerzyly. No i nagle wychodza... ups... a tu moje zaklęcie pryska! Zatem rzucam się w inkwizytora strone z ofertą mych produktow i usmiechem na ustach!
Powiedział że coś kupi jak tylko się przebierze!
Na ten czas, ze ślepą damą zwaną również wiedzmą - która włascicielką karczmy się okazała i pewną inna elfią damą zasiedliśmy przy stole co by troche porozmawiać!
No i wyszło wiele rzeczy! Ta slepa dama to nie może zaciązyć z inkwizytorem, bo ich nie stać na utrzymanie dziecka! I że on się tak ten inkwizycji całej poswieca, że czasu nie ma na rodzine! Do tego w kodeksie tego swego inkwizjonowania, giermka swego w sypialni poduczać muszą! No widzialem na wlasne oczy... ach cholibka...
No ale długo już się ten jegomość inkwizytor przebiera... a interes nie może czekać!
No to lece do tych pokoi, wpadam! A tam on lezy na ziemi troche krwawi nieprzytomny! Dzięki mnie normalnie chłopaczyna przeżył... ale czuje... różdzka mi drży... to był ktoś... sam się tak nie urządził... nagle patrze... a tu na policzek rozcieny w litere "M"!
No no... pociągnąłem nosem... coś tu się stało... i ja się dowiem co!
Merlos - 13 Gru 2008 11:54
" />-Opowiadałem wam dzieciaczki drogie, jak poszedłem zbierać szyszków dla ylfów?!
-Tak, Meragrinie, już słyszeliśmy tę opowieść pare razy!!!!
-Nie możliwe!, tak czy inaczej... kiedy szedłem sobie przez las!
Ah, cały ja! Ale o czym to ja miałem wam kochani opowiedzieć!
Ostatnimi czasy nękają mnie różne dziwne historyje... Rozwiązałem zagadkę tego inkwizytora i jego żony Sorhy.
Jak się okazało! To nie był wcale jakiś inkwizytoryj! Tylko bandyta jeden! No to go wiesniaki ubiły, bo miasto wyznaczyło nagrodę! Hę i ja też się wzbogaciłem! Ha o jego sakiewkę! Ale cichutko! Zrobiłem to zmyślnie dokładnie i niezauważalnie!
Jakby dobrej passy początek to dopiero był! Szedłem sobie przez las... nazbierać owych szyszków dla moich wąskodupych przyjaciół ylfów! Nie mogę pozwolić żęby dalej tak głodowali! Takie to wychudzone! A szyszków wcale nie trudno nazbierać!, no inna sprawa że mnie w kręgosłupie troche... ekhm rypie... no no... ale jak mawiała cioteczka "posmaruj sobie rzepakowym olejem i ból minie!" No i wiecie co? Cholibka... znowu miała racje....
Ale nie dla szyszaków dzieciaczki moje się tu zebraliśmy... Widzicie... Opowiadałem wam o moim przyjacielu konstrukcie, zwanym również Astrutem?
Właśnie akurat szedłem zapolować na gryfa, kiedy obległo mnie stado podłych lorklinów z lobotomią oczywiście!
Uniosłem tylko moją różdżkę rzucając potężne iluzje, które zmylą ich wzrok i umysły!
Nie zdążyłem nawet posłać w ich strony jakiejś burzy z piorunami, kiedy to prosto z lasu wyszedł Astruteń! A spotkania z Astrutniem kończą się dla nich tak samo - śmiercią.
Nie czekałem długo zapytałem! Jak się miewa ma Krasucha?! Mówiłem wam już o tej krówce zacnej? Nie mówiłem !? No już już... widzicie krasucha jest specyficzną krową, gdyż mleka z jej cycków nie będzie! No i na 2 nogach chodzi tylko! Poza tym jest cala z metalu i nazywa się konstrukt! Własnie z Astrutniem nad taką pracujemy!
- Gnom przyjaciel, Krasucha nie chcieć działać?!
- Ale, ale jak to! Musi działać ja jej potrzebuje!
- No nie chce⌠nie wiem, czemu?!
Kiedyśmy sobie tak gaworzyli o konstrukcie moim, zleciało się kolejne stado tych łorklinów!
I uciekliśmy do magicznego miejca! Bo Astruten potrafi teleportować!
No iśmy się teleportowali przez mrok i pustynie! Aż! Wylądowaliśmy tu? Gdzieś tu!
Było to doprawdy niesamowite uczucie jak cząstka materi obiegłem w sekundę cały ten świat⌠było to ułamek sekund⌠a kiedy to wszystko oglądałem⌠czułem jakby trwało to nawet wieki!
Hih! Ale nie cała opowieść moi drodzy za jednym razem! Pewnie już nie możecie się doczekać, zatem⌠do jutra poczekać musicie i znowu kochani wujaszek wam przy kominku coś opowie! Bo zapomniałem kapciuchów i mi palce dzisiaj odmarzają! Hi ha hi!
Merlos - 22 Gru 2008 14:24
" />Poczułem twardą posadzkę i cichy huk gdzieś w oddali...Powoli otwierajac oczy ujrzałem ogromną komnate wypełnioną po brzegi księgami...Astrut prowadził mnie dalej w głab tej budowli... kiedy me oczy głodne wiedzy przenosiły się z ksiegi na ksiegę.Dotarliśmy do jakiejś wieży, Astrut oznajmił iż te woluminy mogę czytać i wyporzyczać - tym samym oznajmił że jego mistrz zaraz przybędzie...Po chwili z wyrwy czasoprzestrzennej, wyłonił się lisz-mag Masterionius... przerażenie ogarnęło całe me ciało, może niepotrzebnie... gdyż mimo swego srogiego wyglądu był on całkiem przyjemny... Cóż w ten sposób zostałem oficjalnie członkiem Akademii Magii w Mystyri!* * *Uzgodniłem z Astrutem, że przejdziemy do sali invokacji, i przećwiczymy zaklęcia, a może nawet nauczę się jakiejś nowej iluzji!Kiedyś słyszałem o takim zaklęciu... iście mnie ono zainteresowało! Podobno obraz jaki tworzy ofiarze, jest jej najgorszym koszmarem! Mówią że jeśli ofiara w porę się nie otrzośnie, to jej umysł tego nie wytrzyma i zginie na miejscu - nie zostawiająć ani jednej kropli krwi....Tak tak wiem! Straszę was! Hi hi!Co by w nostalgię nie popaść z Astrutem postanowliśmy zagrać w zgadywanki!Zapytal czy nam istote... która potrafi czytać w myślach!W pierwszej chwili prócz zmarłej cioteczki Hortensji nie brałem nikogo pod uwagę... aż w koncu doszło do mnie! Ilithid!Wykrzyknąłem Ilithid! I wnet w kręgu przywołań, dziwna chmura w kolorze purpury zawirowała! Z jej wnętrza wyłonił się łupierzca umysłów!Naszczęscie krąg otoczony był barierą która nas od niego odzielała... jednak... wyraznie zaskoczony i rozdradzniony Ilithid... posłał w naszą stronę wioskę promieni... W mym umyśle zawirowało... zaś Astrut padł na ziemie, jakby jego obwody przestały dzialać!Nie wiedziałem co robić! A co jeśli się wydostanie?! Byłem tylko ja i on... oraz otwarta księga z zaklęciem które z Astrutem ćwiczyliśmy!Zgodnie z inwokacją zaklęcia, uniosłem mą ródzke ponad głowę zataczająć koło, następnie rzuciłem w jego stronę szklaną kulkę, szybkim obrotem skierowałem ródzkę w jego stronę i wykrzyknąłem! "Abripere Zenonis!"Z mej rózdzki wydobyła się szara chmura przypominająca jakąś dusze i wystrzeliła w jego stronę!Ilithid przez chwilę szarpał się trzymająć obie dlonie na głowie... po chwili jednak padł z hukiem na kamienną... posadzkę... a ja odetchnąłem z nieukrywaną ulgą...Po pewnym czasie i obdowy Astruta zaczęły ponownie działać i konstrukt podniósł się wyraznie zdziwiony tym co tu zaszło...A ja nie byłbym sobą jakbym nie przeprowadził już na martwym łupierzcy jakiś eksperymentow! Zatem pokroiłem go równiutko cieniutko! i tak oto po przeprowadzonej sekcji wygląda on znacznie przyjemniej!zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ilemaszlat.htw.pl
Merlos - 27 Lis 2008 10:33
" />Niezwykłym ja i nie lada piórem opatrzony!Postanawiam się tajnikami mej wiedzy z młodzieżą szanowną na tych sympozjach dywagacji o sztuce podzielić!
Jak to by cioteczka Hortensja rzekła! Gdyby nie rzepa życia na kyrtari by nie było... oj nie nie...
Prawda to faktycznie, autentycznie, oczywista - wszem i wobec, także powtarzać chyba nie muszę?! he?
Cóż, budując mój pomnik jeszcze za życia zdradzę wam wnet sposób na wspaniały biznes!Jak to mała Peruta, no wiecie, bratanica moja... śpiewała... no zaśpiewała mi nie raz piosenkę kiedy chodziliśmy sprzedawać te wszystkie moje przewspaniale wynalazki!
Gdzie jest ta ulica... gdzie jest ten dom... gdzie ten gospodzień co kupi ten złom!"Ach malutka Peruta! No, ale cóż Bilans moi drodzy! Powtarzam Bilans! To takie zestawienie zysków i start! phy straty!
Dzień 27, miesiąca już bez listnego roku bodaj tego.
Ach, ale ile to się jeszcze wczoraj działo poza tymi licznymi zainteresowanymi kupowaniem moich produktów!
Ach tak tak wiele się działo! Właściwie to nie pamiętam już dokładnie, co... Ale wiem jedno olej rzepakowy daje długo wieczność chyba, że spotkasz gryfa.
Maragrin
Merlos - 27 Lis 2008 11:22
" />Cóż, jeśli napiszą o nas książkę, to mam nadzieję, że będą pamiętać o tym, kim byli "prawdziwi" bohaterowie. Naprawdę nie chciałbym zostać przedstawiony jako jakiś podnóżek, którego zabijają w pierwszym starciu, wiesz...
Ale czy ja o tym to miłem? Ach historia dla młodziezy tak tak!
Tam skąd pochodzę, rzepa to poważna sprawa. Powinniście widzieć jak ciotka Hortensja wparowuje do środka, uzbrojona po zęby, tocząc wojnę z ciotką Binny o prawa do jej ciasta rzepowego. Cała wioska prawie się o to pobiła ... najgorszy kryzys od czasu głodu gryfów. Ach, nostalgia..Przynajmniej miałem wiele czasu na opatentowanie nowych technik!Oto własno ręcznie wykonane kościo-krusze!Zwane również potocznie wsród rzepy nie jedzących kusze!
Jak widać zrobiłem to zmyślnie i dokładnie choć nie koniecnie sibko!Zwrócie tylko uwagę na tę precyzje, tę dokładność i integralność! Ze też dopiero teraz na to wpadłem...
Merlos - 27 Lis 2008 12:00
" />Cóż alem zawitał na te wspaniałe włosci Elidią zwane, rzepakiem obrastane!
Coż ja mogę, pewnie troche informacji o zacnym grodzie usłyszeć chcecie?! Ach dobrze zatem!
Wsród jej szlachetnych mieszkańców można wyróżnić!
- młódki! Ach dziewki jak się patrzy
- młodziaki! Z reguły tępaki.
- No i cala rzesza tych szlachciców mieszkających za budą dla psa.Ale coś iscie mnie zaciekawiło panie i panowie! Zjawili się jak gryf z nieba! Z wyrazem twarzy i spojrzeniem... rzekłbym takim samym...Tak, ich tu wykwintnie namalowałem! Inkwizytory jedne! Parszywe i zbereżne ! Heretyki kultujace gryfa...Bo jakże by inaczej? Gdyby Gryfa sojusznikiem nie byli to czemu by za biednym Maragrimem ganiali?Podłe to! Podłe powiadam! I na rzępę zaklinam! Iż nigdy więcej w ich obecności głowy nie będę zginął!
Merlos - 29 Lis 2008 11:07
" />Wśród całej tej hołoty, zwraca naszą uwagę wspaniała architektura... widać odrazu że nie Gnomia bo wiele niedociągnięć jeszcze ma...
Ale i tak warta uwieńczenia swego w mym o to kajeciku!
W klasyfikacji rzepy, oceniam to miasto na zgniło-zielone, a jak wiecię rzepa jest zielona! Czyli całkiem niezła ocena jak na miasteczko gdzie rzepa rośnie jedynie na obrzeżach.... No, ale teraz dla potomnych tutaj prawie, patrzcie!
Prezentująca się okazale! Zwodzona brama przeciw gryfom!
A o to i swoim majestacie rozegnany! Widok na karczme "Spasionego Nizoła" - zacne miejsce powiadam, niebawem sprzedam im recepture na rzepowe piwo -którym żaden krasnolud nawet nie wzgardzi!
Oraz na nalewkę na kwiatach rzepy... gdyby nie była tak mocna stala by się naszym narodowym trunkiem, dzieciaczki moje kochane! No ale wracająć, widok na Tłustego Niziołka!
Hee? Myślicie że cioteczka Hortensja była by dumna, ach napewno napewno, zaczęła by piec swoje ciasto rzepakowe... a kto wie.. kto wie... może by jeszczę opowieść z zamierzchłych czasów opowiedziała...
Kiedy to Smoki i Gnomy światem rządziły... tak tak... było tak...Gdyby nie potężny wałek, kto wie jakby się losy świata potoczyły! Ale trochę tych wspaniałych opowiastek może na później pozostawię, co hę!?
Merlos - 01 Gru 2008 11:11
" />No no... nie lada jak pięci gnomich dni temu! W Karczmie się jakiś zacny gbur rycerzem tytujący pojawił! Ale że interes się kręcił nie miałem okazji go aż nad to obserwować! Ach działo się pili jedli! Ach jednym słowem biesiadowali! Tak tak... pamiętam to łupanie w krzyżu ale jak rzekłem! Pieniądz to dobry sługa, a jeszcze lepszy pan!
No zaraz... ale o czym to ja miałem! Ach to tym gburowatym rycerzyku co się Fredem zowie... głupkowato... ale tak się przedstawił... no ale cóż... szepnę wam co nieco o tym spotkaniu... no bo co by tu! Niezle go załatwiłem ha!Zatem ten rycerz,zwany zacnym - przysiadł mi się z razu do baru. Rzeklem w jego stronę to co zwykle, obdarzając go usmiechem "Uszanowanko! Czego dusza pragnie?!" - a ten mi wywód prawi... że psychiczny jakowy jestem, że rzepa mi do głowy uderzyła! I że gryfa to ja na oczy nie widziałem! Ach słyszeliscie ja gryfa bym nie widział!? Aż mi się w żyłach krew zagotowała, ale jak to cioteczka Hortensja mawiała wstrzemięźliwość matką cnot! No to żem się wstrzymał chwilkę, ale nie długo - bo taki błsykotliwy umysł jak ja zaraz ma kolejny pomysł... i wten sposób to się zaczęło!
Meragrin -Czy kiedykolwiek opowiadałem ci o orku z lobotomią, mój drogi rycerzu Fredzie?
Carlos(Fredko) -Nie, i nie mam ochoty tego słuchać.
Meragrin Cóż, tak czy inaczej, jak byłem mały, mama dawała mi miskę żwiru, bo tylko na to było nas stać, i opowiadała nam tę przypowieść. Tak więc słuchaj, rycerzu, chyba, że chcesz jeść żwir.
Meragrin - Żył raz ork o bardzo zniszczonym umyśle, nazywany Fredko. Pewnego dnia Fredko truchtał przez las, szukając byczych odchodów, którymi mógłby wypchać swój materac, kiedy natknął się na wyjątkowo interesującą sytuację. Dzielny i szlachetny rycerz o imieniu Meragrin Błyskotliwy walczył ze złym olbrzymem. Fredko był świadkiem, jak Meragrin zabił swego przeciwnika.
Meragrin - Rycerz odjechałby uratować kilka małych dzieci od złej wiedźmy, znanej też jako szlachcianka, która starała się otruć biedactwa. Tak czy inaczej, Fredko odciął głowę upadłego olbrzyma i ruszył do swego domu w wiosce Orcze Łajno i ogłosił, iż to on zabił potwora.
Carlos(Fredko) - Ostrzegam cię, gnomie. Natychmiast zaprzestań mleć ozorem!
Meragrin - Czy wspominałem o tym, że Fredko miał nieznośny nawyk przerywania innym? Tak czy inaczej, brat olbrzyma dowiedział się o śmierci swego krewnego i o tym, że jego głowa pojawiła się w Łajnie. Dopadł on Fredka, który jak głupi napychał swój materac byczymi odchodami i wrócił do jaskini z orkiem wepchniętym za pas.
Meragrin - Za karę za zabicie swego brata, przywiązał on do głowy orka jeżozwierza i zaczął czyścić przy pomocy tak skonstruowanej szczotki swoją latrynę. Ku wielkiemu rozczarowaniu olbrzyma, Fredkowi się to spodobało.
Meragrin - Ekscytująca opowieść! Kocham ją opowiadać!
Carlos(Fredko) - Już dłużej nie ścierpię twoich obelg, skarlaku!
Meragrin - Uspokój się, Fredku. Nie chciałem ci obrazić. To tylko przypowieść opowiedziana mi przez moją najdroższą zmarłą matulę.
Carlos (Fredko) - Nie zapomnę ci tego, gnomie! Od twej krwi ubrudzi się mój miecz!
Meragrin - Gdy tylko chcesz spróbować,Fredko
No to teraz przynajmniej wiecie dzieciaczki moje! Że się z gnomem nie zadziera, ekhm zwłaszcza jeśli mowa jest o gryfach!
Merlos - 08 Gru 2008 15:05
" />Nie pamiętam to ja... czy opowiadałem wam już jakem podłe inkwizytory ślepą dziewkę spalić w kopalni chciały? No łotry jedne! Ach to chyba moja ulubiona historia! Chociaż - lubię ją tak bardzo jak wszystkie które wam opowiadam!
Zatem do rzeczy! Bo widzę po waszych oczach że już nie możecie się doczekać!
Wszystko działo sie 5 dnia tygodnia około 20 gnomiego czasu, kiedy to błedny rycerz -zwany również jako Meragrin Błyskotliwy, wraz ze swą świtą Andeseinem Deveraską oraz jakimś pucybutem, ach Delurielem! ruszaliśmy zaplować na gryfa!
Nie zdązyliśmy minąć bram miasta kiedy to ujrzałem tę zjawiskową damę, wyczulona bardziej na piękno niż inne... gdyż ślepa! Pod ramie była z Tavierem... tak tak, to ten co ciągle sok wiśniowy pije!
Mineliśmy most, kiedy to jakiś osobnik na horyzoncie się pojawił! Hola hola wędrowcze! Zasypałem go swymi wynalazkami i ofertami tegoż dnia... kiedy to z oczu znikła mi moja kompania do polowania! Stwierdziłem że to znak, że zamiast gryfa na ruszcie, powiększę swoją sakiewke o pare monet. Zatem rozpocząłem dywagacje na temat, wspaniałości moich zegarków z dwoma wachadłami oraz obieraczek do marchwi!Jednakoż... ogarnęło mnie dziwne uczucie... ów wędrowiec nie był zainteresowany tymi wspanialościami! I nagle co ja widzę! Oddalają mi się z tą ślepą damą, gdzieś w szczere pole! Iii ! A ona do domu chciała! A ja wiem że to nie w tę stronę!
Zatem jakiem dzielny i odważny, ruszylem! Pomimo ulewnego deszczu i błota które pod mym stopami niczym ruchome piaski pochłaniało buty! Napierałem do przodu za porywaczami! Kiedy to nagle poślizgnąłem się na jabłku i upadłem na ziemie! Ni stąd ni zowąd nadleciał Rudy! Cholernik jeden! Nie dość że spodnie mi poszarpał to i twarz całą wylizał! A kamizelke to miałem teraz we wzroki psich łap! Na szczęscie i nieszczęscie moje! Wystraszyłem go wystrzeliwując z mej różdzki zaklętej pocisk który rozbłysł się na niebie... parłem dalej po śladach które rozmywały sie pod wpływem ulewnego deszczu.... ąż dotarłem do jej wejścia....do groty... tak ciemnej jak najciemniejsza noc w roku...
Nie zlękniony... prawie... Parłem do jej wnętrze, ratować z opresji dzielną damę... i tuż naglę za winklem zerkam! A tu te łotry jedne i łona! Bez drżenia rąk skierowałem mą rózdzkę w głowę jednego z nich!
Łachudry jednak się nie bały i oręż w dłonie chwyciły! Zatem rzekłem odstąpic od dziewki albo pożałujecie jak gryf spotkania ze mną!
I się okazało... wiecie czy nie wiecie? Nie wiecie!?
No tak trudno żebyście wiedzieli... ach dzieciaczki!
Ale wracająć! No więc okazało się że to są inkwizytory! A ślepa dama, jakową wiedzmą- szlachcianką, która dzieci zjada!
No ten... kazali mi odejść w pokoju, żeby to oni się wiedzmą zajeli... zatem wróciłem do mej kompani! Andeka i Deluriela siedzących na brzegiem rzeki!
Się pytają gdzie byłem... taka pogoda a ja się włocze... to im rzekłem, że podązałem za dziewką co ją inkwizytory chcą na stosie spalić! I jak nigdy poderwali się... a jak mówie że gryfa widziałem... to się zwijają...
No ale skoro w histori dziewka udział bierze to Andek się odrazu zerwał i no rusz do jaskini pobierzył!
Nie chcąć spłonąć jak wiedzma na stosie po kryjomu... hi hi! Skorzystałem z mojej wspaniałej iluzji stająć się bezbarwny jak powietrze! Ha! Zakradłem się za nimi... i o to... nagle kiedy przekroczyliśmy próg jaskini... na Deluriela rzucił się jeden inkwizytor! Powalił na ziemie i ogluszył! Ach zasloniłem usta żeby nie krzyknąc... nie to że ze strachu tylko jakimś zaklęciem w nich nie posłać!
I patrze... coś tam z dziewką gada o zdradzie... ale jak dziewka i inkwizytor? Hę? Ten inkwizytor to ten co mu zegarki sprzedawałem!
No i nagle wychodzą z tej jaskini... ja ciągle za nimi... ale czuje że jakiś tu mi się chłopaczyna czai się skrada miedzy drzewami! Myśle sobie acha! Towarzystwo... ale nic! Idziemy... i dotarliśmy do karczmy na obrzeżach miasta! Ta ślepa z inkwizytorem do pokoju weszli! I ja nasłichuje! A ten drze morde, że go zdradziła że dziewka z niej nie wierna, że on jej luksusy a ona mu takie rzeczy! Aż mi się wąsy zjerzyly. No i nagle wychodza... ups... a tu moje zaklęcie pryska! Zatem rzucam się w inkwizytora strone z ofertą mych produktow i usmiechem na ustach!
Powiedział że coś kupi jak tylko się przebierze!
Na ten czas, ze ślepą damą zwaną również wiedzmą - która włascicielką karczmy się okazała i pewną inna elfią damą zasiedliśmy przy stole co by troche porozmawiać!
No i wyszło wiele rzeczy! Ta slepa dama to nie może zaciązyć z inkwizytorem, bo ich nie stać na utrzymanie dziecka! I że on się tak ten inkwizycji całej poswieca, że czasu nie ma na rodzine! Do tego w kodeksie tego swego inkwizjonowania, giermka swego w sypialni poduczać muszą! No widzialem na wlasne oczy... ach cholibka...
No ale długo już się ten jegomość inkwizytor przebiera... a interes nie może czekać!
No to lece do tych pokoi, wpadam! A tam on lezy na ziemi troche krwawi nieprzytomny! Dzięki mnie normalnie chłopaczyna przeżył... ale czuje... różdzka mi drży... to był ktoś... sam się tak nie urządził... nagle patrze... a tu na policzek rozcieny w litere "M"!
No no... pociągnąłem nosem... coś tu się stało... i ja się dowiem co!
Merlos - 13 Gru 2008 11:54
" />-Opowiadałem wam dzieciaczki drogie, jak poszedłem zbierać szyszków dla ylfów?!
-Tak, Meragrinie, już słyszeliśmy tę opowieść pare razy!!!!
-Nie możliwe!, tak czy inaczej... kiedy szedłem sobie przez las!
Ah, cały ja! Ale o czym to ja miałem wam kochani opowiedzieć!
Ostatnimi czasy nękają mnie różne dziwne historyje... Rozwiązałem zagadkę tego inkwizytora i jego żony Sorhy.
Jak się okazało! To nie był wcale jakiś inkwizytoryj! Tylko bandyta jeden! No to go wiesniaki ubiły, bo miasto wyznaczyło nagrodę! Hę i ja też się wzbogaciłem! Ha o jego sakiewkę! Ale cichutko! Zrobiłem to zmyślnie dokładnie i niezauważalnie!
Jakby dobrej passy początek to dopiero był! Szedłem sobie przez las... nazbierać owych szyszków dla moich wąskodupych przyjaciół ylfów! Nie mogę pozwolić żęby dalej tak głodowali! Takie to wychudzone! A szyszków wcale nie trudno nazbierać!, no inna sprawa że mnie w kręgosłupie troche... ekhm rypie... no no... ale jak mawiała cioteczka "posmaruj sobie rzepakowym olejem i ból minie!" No i wiecie co? Cholibka... znowu miała racje....
Ale nie dla szyszaków dzieciaczki moje się tu zebraliśmy... Widzicie... Opowiadałem wam o moim przyjacielu konstrukcie, zwanym również Astrutem?
Właśnie akurat szedłem zapolować na gryfa, kiedy obległo mnie stado podłych lorklinów z lobotomią oczywiście!
Uniosłem tylko moją różdżkę rzucając potężne iluzje, które zmylą ich wzrok i umysły!
Nie zdążyłem nawet posłać w ich strony jakiejś burzy z piorunami, kiedy to prosto z lasu wyszedł Astruteń! A spotkania z Astrutniem kończą się dla nich tak samo - śmiercią.
Nie czekałem długo zapytałem! Jak się miewa ma Krasucha?! Mówiłem wam już o tej krówce zacnej? Nie mówiłem !? No już już... widzicie krasucha jest specyficzną krową, gdyż mleka z jej cycków nie będzie! No i na 2 nogach chodzi tylko! Poza tym jest cala z metalu i nazywa się konstrukt! Własnie z Astrutniem nad taką pracujemy!
- Gnom przyjaciel, Krasucha nie chcieć działać?!
- Ale, ale jak to! Musi działać ja jej potrzebuje!
- No nie chce⌠nie wiem, czemu?!
Kiedyśmy sobie tak gaworzyli o konstrukcie moim, zleciało się kolejne stado tych łorklinów!
I uciekliśmy do magicznego miejca! Bo Astruten potrafi teleportować!
No iśmy się teleportowali przez mrok i pustynie! Aż! Wylądowaliśmy tu? Gdzieś tu!
Było to doprawdy niesamowite uczucie jak cząstka materi obiegłem w sekundę cały ten świat⌠było to ułamek sekund⌠a kiedy to wszystko oglądałem⌠czułem jakby trwało to nawet wieki!
Hih! Ale nie cała opowieść moi drodzy za jednym razem! Pewnie już nie możecie się doczekać, zatem⌠do jutra poczekać musicie i znowu kochani wujaszek wam przy kominku coś opowie! Bo zapomniałem kapciuchów i mi palce dzisiaj odmarzają! Hi ha hi!
Merlos - 22 Gru 2008 14:24
" />Poczułem twardą posadzkę i cichy huk gdzieś w oddali...Powoli otwierajac oczy ujrzałem ogromną komnate wypełnioną po brzegi księgami...Astrut prowadził mnie dalej w głab tej budowli... kiedy me oczy głodne wiedzy przenosiły się z ksiegi na ksiegę.Dotarliśmy do jakiejś wieży, Astrut oznajmił iż te woluminy mogę czytać i wyporzyczać - tym samym oznajmił że jego mistrz zaraz przybędzie...Po chwili z wyrwy czasoprzestrzennej, wyłonił się lisz-mag Masterionius... przerażenie ogarnęło całe me ciało, może niepotrzebnie... gdyż mimo swego srogiego wyglądu był on całkiem przyjemny... Cóż w ten sposób zostałem oficjalnie członkiem Akademii Magii w Mystyri!* * *Uzgodniłem z Astrutem, że przejdziemy do sali invokacji, i przećwiczymy zaklęcia, a może nawet nauczę się jakiejś nowej iluzji!Kiedyś słyszałem o takim zaklęciu... iście mnie ono zainteresowało! Podobno obraz jaki tworzy ofiarze, jest jej najgorszym koszmarem! Mówią że jeśli ofiara w porę się nie otrzośnie, to jej umysł tego nie wytrzyma i zginie na miejscu - nie zostawiająć ani jednej kropli krwi....Tak tak wiem! Straszę was! Hi hi!Co by w nostalgię nie popaść z Astrutem postanowliśmy zagrać w zgadywanki!Zapytal czy nam istote... która potrafi czytać w myślach!W pierwszej chwili prócz zmarłej cioteczki Hortensji nie brałem nikogo pod uwagę... aż w koncu doszło do mnie! Ilithid!Wykrzyknąłem Ilithid! I wnet w kręgu przywołań, dziwna chmura w kolorze purpury zawirowała! Z jej wnętrza wyłonił się łupierzca umysłów!Naszczęscie krąg otoczony był barierą która nas od niego odzielała... jednak... wyraznie zaskoczony i rozdradzniony Ilithid... posłał w naszą stronę wioskę promieni... W mym umyśle zawirowało... zaś Astrut padł na ziemie, jakby jego obwody przestały dzialać!Nie wiedziałem co robić! A co jeśli się wydostanie?! Byłem tylko ja i on... oraz otwarta księga z zaklęciem które z Astrutem ćwiczyliśmy!Zgodnie z inwokacją zaklęcia, uniosłem mą ródzke ponad głowę zataczająć koło, następnie rzuciłem w jego stronę szklaną kulkę, szybkim obrotem skierowałem ródzkę w jego stronę i wykrzyknąłem! "Abripere Zenonis!"Z mej rózdzki wydobyła się szara chmura przypominająca jakąś dusze i wystrzeliła w jego stronę!Ilithid przez chwilę szarpał się trzymająć obie dlonie na głowie... po chwili jednak padł z hukiem na kamienną... posadzkę... a ja odetchnąłem z nieukrywaną ulgą...Po pewnym czasie i obdowy Astruta zaczęły ponownie działać i konstrukt podniósł się wyraznie zdziwiony tym co tu zaszło...A ja nie byłbym sobą jakbym nie przeprowadził już na martwym łupierzcy jakiś eksperymentow! Zatem pokroiłem go równiutko cieniutko! i tak oto po przeprowadzonej sekcji wygląda on znacznie przyjemniej!