ďťż

Moja twórczość :)



Sylyndrill - 11 Paź 2009 18:54
" />Witam. Chciałbym zaprezentować moje dwa opowiadania. Są to moje pierwsze opowiadanka, zatem proszę o solidną krytykę . Miłej lektury życzę:

Zorrin i Elvine:

W porządku - Krasnolud odburknął po długim namyśle, po czym pokiwał głową twierdząco.
- Wspaniale! Dziękujemy Khazadzie. Jeżeli naprawdę uda Ci się ubić tego strasznego potwora to oddamy Ci naszą rodzinną pamiątkę. Wspaniale wykonany Złoty pierścień z wysadzonym Rubinem. - Otworzyła szkatułkę, po czym ukazała pierścień złoty, wspaniale wykonany.
- Nu... Zgoda. W takim razie, gdzież znajdę tą bestię? - Khazad uśmiechnął się widząc element biżuterii.
- Leże tego Stwora znajduje się tam! - Wskazała na górę daleko od wioski gdzie się znajdowali. - Musisz Khazadzie przejść tym lasem, po czym przez ciemną grotę aż na górę. Tam znajdziesz leże Bestii.
- To cholernie daleko... Ale czego si ni robi dla biżut... znaczy dla dobra chłopów i w ogóle. - chrząknął głośno przerywając zdanie, po czym zmienił je na inne dalej co chwila pochrząkując. - Dobra.. jakoś se poradzę. Wrócę przed świtem zapewne. - Buławę swą na plecach zawiesił, i podążył w stronę lasu. Tarcze okrągłą zarzucił na plecy. Khazad uśmiechnął się się i zza pazuchy wyciągnął butlę wina, odkorkował ją. Pijąc ów wino z uśmiechem dalej maszerował w stronę lasu. Krasnolud zakrztusił się Trunkiem, po czym odstawił je od ust spoglądając w Niebo.
- Cholera... SMOK! Ale się obłowię! - Spojrzał na smoka latającego tuż nad jego głową. - Proszę wyląduj tu... tutaj... właśnie... A nich Cie cholera!! Tak! Uciekaj ode mnie! Bój się! - Khazad podniósł kamień z ziemi, po czym nieudolnie rzucił w górę za smokiem, lecz skała nie doleciała nawet do czubka pobliskiego drzewa. - Nosz kruca no... Tak blisko było. - Khazad pokiwał głową na boki, po czym wszedł na dróżkę prowadzącą do bujnego lasu.
- Stać! - Zza drzewa wyłoniły się dwie zakapturzone postaci.
- Czego chcesz wymoczku? - Khazad zapytał gburowatym głosem postać, wyciągając zza pazuchy wino. - Nie mam czasu na bzdury.
- Opłata za przejście! Oddawaj cały dorobek! - Krzyknęła głośno jedna z zakapturzonych postaci.
- Taa jasne... - Odburknął niedbale Khazad, po czym podszedł na dwa kroki od postaci. - A może napijecie się ze mną dobrego winka?. - Uniósł lekko butlę do góry, po czym z całej siły zdzielił w łeb postać w kapturze. Odwrócił się szybko, a gdy zauważył szarżującego na niego Bandytę, uśmiechnął się zadziornie. Zakapturzona postać zaatakowała Khazada cięciem z góry, które Zorrin przyjął na swój płytowy Karwasz.
- Kiepsko mój drogi. - Uśmiechnął się wesoło, po czym wyrwał miecz z ręki postaci i szybkim ruchem przyłożył go do jego gardła. - I co teraz? - Zaśmiał się gromko spoglądając na spanikowaną postać. - Co mam teraz z Tobą zrobić?
- Nie... Nie.. Nie zabijaj mnie szanowny Khazadzie.. Oddam... Oddam Ci wszystko co wymusiliśmy... Tylko mnie nie zabijaj. - Spanikowanym głosem postać mówiła do Khazada rękami gestykulując to i owo.
- Hmmm... - Khazad zamyślił się przez chwile, drugą ręką drapiąc się po brodzie. - Pasuje.. Dawaj wszystko co mosz! Nu... Prócz ubrań oczywiście. - Khazad uśmiechnął się wesoło odchodząc na krok od postaci.
Zakapturzony mężczyzna szybko podszedł za drzewo i wyciągnął dwie sakiewki wypchane po brzegi złotymi monetami i niskiej jakości kosztownościami.
- Nuuu... To ja rozumiem! - Krzyknął Krasnolud, po czym wziął do ręki obydwie sakwy. Mieczem klepnął Postać dwa razy w plecy i uśmiechnął się wesoło. - Zwiewaj.. I więcej mi się tu nie pokazuj!
- Oczywiście drogi Krasnoludzie... Już... Już mnie tu nie ma! - Krzyknął zadowolony i szybko zaczął przebierać nogami w stronę pobliskiej wioski.
Zorrin schował do plecaka dwie pełne złota i innych drogich rzeczy sakwy, i gdy już miał odejść zatrzymał się i spojrzał na leżącego, ogłuszonego bandytę.
- No.. Nie mogę go tu zostawić.. Jeszcze ktoś pomyśli że naprowdę była bójka... - Usadził nieprzytomnego pod drzewem, zarzucił mu kaptur na głowę, poczym wsadził do ręki pusta butlę po winie. - Nu.. tyroz jakoś wyglondo! - Krzyknął triumfalnie i skierował się w głąb lasu.
Khazad wędrował jeszcze przez długi czas, po czym znalazł pewną kotlinkę, którą opisywała Zleceniodawczyni. Ściągnął buławę z pleców, po czym pochwycił do lewej reki tarczę i podążył w głąb buszu. W miejscu tym panowała niezręczna cisza, jakby coś nagle miało się wydarzyć. Khazad skradał się z wolna rozglądając uważnie. Spoglądał to w prawo, to w lewo, i co chwila za siebie dość zadziwiony ciszą. W końcu jednak zdarzyło się to co wisiało w powietrzu. Zza krzaków wyskoczyła grupka ciemno-zielonych stworków. Khazad spojrzał na nie dość pogardliwie, lecz po chwili zaczął je poważnie obserwować. Zauważył iż owe stworki są strasznie szybkie, i zręcznie posługują się starym, zardzewiałym orężem. Zorrin pokręcił głową na boki i po chwili ruszył na jednego z grupki Goblinów. Jednym ciosem zmiażdżył czaszkę Stworka, po czym odmachnął buławą w lewo starając się trafić drugiego Goblina. Niestety Stworek zręcznie uniknął ciosu i począł szybciutko biegać wokół postać bijąc ją po zbroi mieczykiem. Khazad kręcił się wkoło nie mogąc złapać stworka, i po chwili zdenerwował się. Zaczął na ślepo uderzać buławą. Nagle poczuł iż uderzył w coś, co zmiażdżyło się pod wpływem jego ataku. Trafił Goblina prosto w klatkę. Jeden z pozostałych Stworków spojrzał na niego dość zdziwiony, po czym odwrócił się i zwiał przez krzaki do ciemnej Groty. Drugi Stworek podążył za nim przebierając co sił nogami. Khazad uniósł brew widząc Grotę porośniętą roślinami.
- To Tu! - Krzyknął triumfalnie spoglądając na Jaskinie, po czym zawiesił buławę na plecach i podszedł do drzewa. Urwał dość grubą gałąź i owinął ją kawałkiem materiału, nałożył tam trochę suchych roślin i związał wszystko sznurem. Położył patyk na kamieniach i dwoma innymi próbował zapalić prowizoryczną pochodnię. W końcu po wielu nieudanych próbach zapalił pochodnię i uśmiechnięty ruszył w głąb jaskini.
- Łosz cholera jak tu ciemno! - Krzyknął potykając się co chwila o jakiś większy kamień. - Nawet ta pochodnia nic nie daje... - Westchnął ciężko idąc dalej złapał się ściany lewą ręką. Tak szedł wodząc dłonią po ścianie, po czym poczuł nagle dziwne kształty pod palcami. To czego dotykał nie było już twarde, raczej miękkie jak skóra.
- Osz Kruca! - Krzyknął wystraszony Khazad zdając sobie sprawę z obecności Stworków, które spotkał wcześniej na zewnątrz. Szybkim ruchem wyciągnął buławę, Pochodnie przerzucił do lewej dłoni kręcąc się wkoło. Khazad atakował na ślepo, jednak bez skutku. W pewnej chwili zdał sobie sprawę, iż małe Gobliny go nie atakują, opuścił więc buławę i ruszył w głąb jaskini dalej jednak czujny. W końcu dotarł do ogromnej sali, w której były zapalone pochodnie. Komnata nie była aż tak ciemna jak inne, więc dało się w niej już coś zauważyć. Pomieszczenie było wielkie, a na środku pod ścianą na przeciwko wejścia stał Ogromny Tron.
- Chulira.. Gdzie ja jestem? - Khazad podrapał się po głowie lekko zdezorientowany, po czym podszedł bliżej Tronu.
Nagle odezwał się chrypki głos, bełkoczący coś w języku Ludzi.
- Ty być w Sala Tronowa Gobliny! - Wielki Goblinoid klasnął dwa razy, po czym podszedł mały stworek i zaczął zapalać więcej pochodni znajdujących się w komnacie.
- To Ty jystyś tą odrażającą istotą gnymbiącą pobliskie wioski? - Khazad spytał pewny siebie, widząc już dość w sali Tronowej.
- Może moja gnębi wioski ale na pewno nie jest odrażający! - Goblinoid krzyknął zdenerwowany niemal wstając z tronu.
- Wybacz Potworze jednak byda zmuszony skrócić Cię o głowę! - Zorrin powiedział pewnie do Stwora ściągając tarczę zawieszoną na plecach.
- Ha Ha Ha! - Roześmiał się goblinoid, po czym klasnął dwa razy. Zza tronu wyszły dwie ogromne postaci, dzierżące w rękach ogromne toporzyska.
- Łosz kruca... - Wyszeptał Khazad sam do siebie widząc stwory niemal dwa razy większe od niego.
- To być moja przyboczna Gwardia. Ty chcieć zabić mnie, Ty musieć wpierw zabić ich! - Goblinoid uśmiechnął się wesoło, dwa zęby dolnej szczęki wyszły mu na wierzch.
- Nic prostszego - Odburknął Khazad wesoło i podrapał się buławą po głowie.
- W takowym razie. Niech się zacznie rzeź! - Krzyknął Goblinoid do dwóch potężnych Stworów, a te ruszyły szarżą na Khazada.
Krasnolud stanął w gotowości, po czym ponownie zmierzył wzrokiem Stwory, szukając ich słabego miejsca, luki w pancerzu, bądź czegoś takiego. By zyskać na czasie zaczął biec w stronę jednego z Goblinoidów, i omijając go schylił się przed atakiem Topora, po czym przychędorzył mu z całych sił w kolano.Goblinoid upadł na ziemie zwijając się z bólu.
Dobra.. Jeden padł.. Przynajmniej na razie. - Wyszeptał krasnolud, po czym podbiegł do leżącego Goblinoida, uniósł buławę i z całych sił walnął go w głowę. Zmiażdżył czaszkę Stwora, a jego krew siknęła Khazadowi na zbroje.
- Cholera.. dopiero co ją myłem! - Krzyknął zdenerwowany, po czym odwrócił się szukając kolejnego stwora.
Nagle Khazad poczuł silne pchnięcie na plecach. Otóż drugi przeciwnik Zorrina pchnął go, by później wyprowadzić cios toporem i zarżnąć Przeciwnika. Niestety nie udało mu się, gdyż Kranolud zręcznie przystawił solidną tarcze na wysokość klatki piersiowej, i sparował uderzenie Stwora.
- Oj To był błąd mój drogi... - Khazad uśmiechnął się zbierając się z ziemi. - Mogłeś walnąć Toporem.. teraz zdechniesz jak pies! - Krzyknął głośno, na dodatek echo spotęgowało jego wrzask. Głos Khazada było słychać chyba w całej Grocie. Krasnolud ruszył na Goblinoida machając Buławą to w lewo to w prawo. W końcu goblinoid nie wytrzymał naporu ciosów i upadł spoglądając gniewnymi oczyma na Khazada.
- Nu... I kto jest teraz Wielki? - Khazad zaśmiał się triumfalnie, po czym uniósł buławę i z całych sił walnął Stwora w Klatkę piersiową. Goblinoid nie pożył długo. Khazad zmiażdżył mu płuca.
- Haha jakoś twoja Gwardija Przyboczna się ni sprawdziła Odrażający Stworze! - Khazad odwrócił się spoglądając na spanikowanego Króla Goblinoidów, siedzącego na Tronie.
- No cóż... Ja nie przewidzieć taki przebieg wydarzeń... W takim razie ja musieć walczyć. No cóż... Niech będzie! - Goblinoid wstał, i podniósł dziwny Miecz oparty o tył Tronu. Oręż ten miał dwa ostrza, po obu stronach, a po środku znajdowała się rękojeść. Stwór podszedł do Khazada i stanął w gotowości do walki.
- Być gotowy? Atakować kiedy być. - Potwór odburknął, po czym odszedł na kilka kroków od Krasnoluda.
- Nie ma sprowy... Zaczynojmy - Khazad powiedział gburowatym głosem, po czym walnął buławą dwa razy w tarczę i zakręcił nią młynek. Goblinoid zaatakował pierwszy. Wyprowadził kilka cięć z góry, kilka z boku i pchnięcie. Ataki było dość szybkie, lecz słabo wymierzone i Khazad z łatwością je sparował.
- Teraz moja kolej... - Khazad uśmiechnął się wesoło, po czym zaczął napierać na Stwora zadając tak silne ataki, że Goblinoid próbując je sparować niemal wypuszczał broń z rąk. Walka ta trwała dość chwile, lecz Goblinoid pierwszy popełnił błąd. Zaatakował z góry odsłaniając brzuch, a Khazad sparował atak tarczą. Zaatakował więc silnym pchnięciem w odsłonięty brzuch Stwora, po czym pociągnął buławę w górę i przyłożył Stworowi w pochylony ku ziemi pysk. Dwa przednie zęby stwora wychodzące mu z dolnej szczęki spadły na ziemie, Goblinoid podniósł zakrwawioną gębę, po czym uniósł oręż stojąc gotowy do walki.
- Nuu... 1:0 Do mnie! - Khazad zaśmiał się triumfalnie, po czym przyjął pozycję bojową.
Gooblinoid zaszarżował na Khazada zadając kilka pchnięć oraz potężne cięcie z boku. Khazad bez problemu sparował pchnięcia, lecz cięcia już nie zdążył. Ostrze przecięło Kolczugę i otarło dość mocno o skórę Krasnoluda. Goblinoid stanął w pozycji bojowej i z uśmiechem spojrzał na cieknącą z jego ostrza krew.
- Nuu... no to teraz se przesrołeś mój drogi. - Khazad powiedział stanowczo do Goblinoida, po czym podbiegł do niego i machnął buławą w bok Stwora. Goblinoid bez problemu sparował atak Khazada, lecz nie zauważył lecącej w stronę jego pyska tarczy Khazada. Oberwał potężnie i upadł na ziemie. Oręż wyleciał mu z rąk, po czym ze spanikowaną miną spojrzał na Krasnoluda.
- 2:1 do Mnie. Gra skończona! - Khazad krzyknął, po czym machnął buławą z góry w pysk Goblinoida miażdżąc mu łeb. Nagle z głębi jaskini zaczęły dobiegać różne dźwięki, jakby ktoś biegł w stronę Komnaty.
- Łoo chulira... Te małe diobły do mnie biegną! - Khazad rozglądał się zdenerwowany nie wiedząc co począć. - Wim! - Krzyknął triumfalnie, po czym wziął zwłoki Goblina i usiadł na Tronie. Stwora usadził na swoich kolanach tak, żeby zakrywał jego całego. W końcu Gobliny dotarły do Komnaty rozglądając się. Khazad spojrzał na nie, po czym szybko skrył się za zwłokami większego przedstawiciela Rasy.
- Idźci...ekhm... Wy iść stąd i zaprowadzić Khazad na górę! To być Rozkaz! Ja ubić z Khazad interes! Zaprowadzić go tam! Już! - Khazad krzyknął gburowatym głosem zza zwłok Goblinoida, po czym wysunął łeb zza nich. Gobliny wyszły z komnaty na jego rozkaz, po czym ustawiły się szeregami wzdłuż korytarza. Khazad usadził zwłoki na Tronie i powiedział.
- Siedź tu grzycznie i ani mi sie woż spadać z Tronu! - Usmiechnął się wesoło, po czym Buławę zawiesił na plecy, do lewej ręki przełożył Tarczę i podążył wzdłuż korytarza za jednym z Goblinow.
- Nuu... - Khazad wymamrotał wychodząc z jaskini na górę. - Jystym na miejscu... Dubrze że se spomniałem o tym, że babka godoła o Górze a nie o jaskini. Ale bym mioł wtopa jakbym przyniósł łeb nie tego stwora. - Khazad zaśmiał się wesoło, po czym podążył w stronę groty znajdującej się na górze. - To musi być to leże... Wspaniale. - Wymamrotał pod nosem, po czym wyciągnął buławę i pochwycił ja do prawej dłoni. Stanął naprzeciwko wielkiego, zarośniętego leża, po czym spojrzał w głąb.
- Cholera... Tu nic nie ma... - Podrapał się buławą po głowie lekko zamyślony. - Co do cholery?. - Wszedł w głąb, po czym znalazł Tron, taki jak znajdował się w poprzedniej jaskini, gdzie stoczył długą walkę.
- Ktoś ty? - z tyłu rozległ się miękki głos. - To Ty gnębisz pobliskie wioski karle?
- Kogo nazywasz karłem Ty... - Odwrócił się po czym zauważył stojącego nieopodal wysokiego mężczyznę o blond, krótko ściętych włosach. Postać była uzbrojona w przepiękną złoto - platynową zbroję. Lewa ręka Postaci była opancerzona jedynie skórzanym karwaszem, lecz reszta zbroi była dość masywna. Dziwna postać pochwyciła za miecz jednak nadal stała w miejscu.
- Pytam się! To Ty gnębisz wioski? - Mężczyzna spytał stanowczo Khazada, mierząc go wzrokiem.
- Cuu? Jaa? Niii! - Krzyknął gburowatym głosem do Postaci, po czym dodał. - Ja tu przybyłem na zlycynie pewnej Baby, żeby zabić tego stwora.
- Taa jasne! Wy wszyscy tak mówicie! - Postać krzyknęła głośno, po czym zaczęła szarżę na Khazada. Krasnolud pokręcił głową na boki, po czym stanął w pozycji gotowej do walki.
- Nu.. skoro tygo chcesz... - Uśmiechnął się wesoło, i także ruszył w stronę tajemniczej postaci. Mężczyzna zaatakował Khazada cięciem z góry. Khazad z łatwością sparował cios tarczą, lecz nie zauważył iż w drugiej ręce, mężczyzna trzyma kulę ognia. Tajemnicza Postać przystawiła dłoń do zbroi Krasnoluda, po czym wypuściła kulę. Zorrin odleciał na kilka metrów w tył i upadł na ziemie.
- Łoo chulira! Co to było? - Krzyknął zdezorientowany zbierając się z ziemi. Zbroje miał całą osmaloną, lecz zbytnio się tym nie przejął.
- To była Kula Ognia mój drogi. I druga taka zakończy twój żywot! Nie będziesz więcej gnębił ludzi! - Krzyknał ostro i zaczął biec w stronę Krasnoluda.
- Ile razy mom powtarzać, że jesteśmy tu z tygo samygo powodu? - Khazad powiedział zrezygnowany, po czym zaszarżował na Mężczyznę. Tym razem jednak Khazad był górą. Zaatakował mężczyznę machnięciami z boku, oraz pchnięciami, co spowodowało, że Mężczyzna został wybity z rytmu. Widząc odsłoniętą rękę postaci zaatakował uderzeniem z prawej strony, po czym Tarczą szybkim ruchem przejechał po odkrytej ręce postaci i odskoczył w tył.
- Niech to szlag! - Mężczyzna krzyknął głośno widząc spływającą krew ze swej lewej ręki. - Zapłacisz mi za to! - Krzyknął gniewnie i uniósł lewą dłoń i wypuścił kilka Kul Ognia. Khazad przed jedną uskoczył, lecz przed drugą nie zdążył się już nawet pozbierać z ziemi. Na szczęście zasłonił się tarczą, i tak sparował kilka kolejnych Kul.
- Cuś Ci nie wyszło - Zaśmiał się triumfalnie zbierając z ziemi, po czym spojrzał na już zdrową lewą rękę Mężczyzny. - Co do diobła?
- Głupcze! Myślałeś że chce Cie zranić tymi Kulami? Próbowałem dać sobie czasu, by wyleczyć rękę! - Uśmiechnął się zadziornie, po czym stanął gotowy do walki. Khazad zamyślił się na chwilę i jedynie odburknął ruszając na postać. Mężczyzna przeskoczył nad Khazadem i wykonał cięcie, skierowane na kolczugę Khazada. Ostrze przeszło przez nią i otarło się o skórę Khazada. Lecz krasnolud nie zważając na ból uśmiechnął się, po czym szybko odwrócił i przyłożył z buławy w prawą opancerzoną rękę Mężczyzny.
- Osz Kruca... Ostry mosz tyn Nożyk... - Westchnął ciężko nie zważając na ranę, po czym przyjął pozycje bojową.
- Niech Cie szlag! - Krzyknął głośno spoglądając na pęknięty naramiennik. - Ta zbroja kosztowała mnie... W sumie nic mnie nie kosztowała, ale i tak za to zapłacisz! - Wrzasnął głośno, po czym miecz do pochwy schował i Łuk z pleców zdjął.
- Nieciekawie... - Wyszeptał Khazad, po czym tarczę na przód wysunął spoglądając jednym okiem zza niej. Mężczyzna wymierzył i wystrzelił kilka strzał prosto w tarczę Khazada.
- Haha coś Ci ni wysz... - Khazad przerwał nagle zdanie widząc atakującego już mieczem Mężczyznę. - Auć... - Wyszeptał cicho i poczuł ostrze na napierśniku. Miecz przebił się przez płytową zbroję, na szczęście zatrzymał się na kolczudze. Khazad skorzystał z sytuacji i walnął postać w łeb Tarczą. Mężczyzna upadł na ziemie oszołomiony, lecz po chwili już się pozbierał. Potrząsnął głową, po czym westchnął ciężko i zaszarżował ponownie. Jednak bez skutku. Walka była bardzo wyrównana. Ani Khazad ani Przeciwnik nie zadali śmiercionośnego ciosu, chociaż każdy z nich był już kilka razy o krok od wykończenia przeciwnika. Walka ta trwała jeszcze przez wiele godzin. W końcu Khazad opuścił broń, wyszedł z groty, ściągnął strasznie sponiewieraną płytową zbroję, po czym usiadł na ziemię. Mężczyzna spojrzał na Khazada zdziwiony i zapytał.
- Co robisz?
- Zmęczyłym si tym bojem. Klapnę sobie. - Powiedział głośno do postaci stojącej daleko za nim. Zza pazuchy wyciągnął butelkę wina, po czym odkorkował ją i zaczął sączyć delikatnie.
- W sumie racja... - Powiedział zdyszany i podszedł do Khazada. Usiadł obok niego i westchnął ciężko.
- Powidz mi... - Zwrócił się Khazad nie odwracając łba w stronę Mężczyzny. - Po kiego my w ogóle walczymy?
- A wiesz co? Sam już nawet nie pamiętam. - Zaśmiał się cicho i odwrócił łeb w stronę Khazada. - Tak w ogóle to wspaniale walczysz.
- Wim! - Uśmiechnął się zadziornie, po czym zza pazuchy wyciągnął drugą butlę wina i podał ją Postaci. - Napij si... Od razu lepiej.
- Ano nie odmówię! - Postać uśmiechnęła się wesoło i odkorkowała butelkę wina. Przyłożył butelkę do ust i zaczął pić. Po kilku łykach zakrztusił się, po czym połowę wypluł na ziemie..
- Mocne ni? - Zaśmiał się wesoło spoglądając na postać. - Sam pyndze w piwnicy.
- Ano dobre... - Uśmiechnął się wesoło, po czym po chwili zaczął już normalnie pić trunek. - Elvine jestem. Elvine Vilo. - Podał dłoń Khazadowi z uśmiechem.
- Zorrin... Zorrin z Potężnego Klanu Wojennego Młota! Syn Zamordowanego Króla niegdyś największej siedziby Krasnoludów: Ereboru, Znajdującego się w Żelaznych Szczytach! - Khazad dumnie powiedział, po czym wypił butelkę wina.
- Widzę, że walczę z kimś na poziomie! - Elvine uśmiechnął się wesoło - Dlaczego grabisz wioski?
- Cholera ile rozy mom powtarzać, że dostałem zlycynie na zabicie tego, kto właśnie to robi? - Khazad krzyknął zdenerwowany odwracając łeb ku Postaci.
- Czyli Ty nie grabisz wiosek? - Elvine uniósł brew lekko zdziwiony, po czym spojrzał na Khazada.
- Od kilku godzin Ci to tłumacze... - Khazad pokręcił głową na boki i westchnął ciężko. - Zabiłem jednego z Goblinoidów, ale Zleceniodawczyni powiedziała, że leże tego stwora ma być Tutaj! - Wskazał na grotę za sobą i westchnął ciężko. - A nie gdzieś wewnątrz Jaskini.
- Wewnątrz jaskini? - Elvine uniósł brew spoglądając na Khazda - Wewnątrz tych jaskiń, gdzieś ma komnatę Król Goblinów, który niegdyś wyprowadził atak na wioskę, gdzie żył mój przyjaciel. Nikt nie przeżył. - Elvine spuścił głowę ściszając głos.
- No to mamy pewność, że już na nic więcej nie napadnie. - Khazad zaśmiał się triumfalnie, po czym kolejne dwie butle wina wyciągnął zza pazuchy, i podał jedną z nich Elvinowi.
- Jak to? Co się z nim stało? Zmarł? - Elvine zapytał zdziwiony Khazada, przyjmując kolejną butlę wina.
- Zmarł to mało powiedzione. - Khazad zaśmiał się wesoło. - Zarżnąłem go jak Psa! - Krzyknął triumfalnie i wypił pół butelki wina na raz.
- Zabiłeś go? Jak się tam dostałeś? Ja kiedy go szukałem przeszedłem całą jaskinie i nic nie znalazłem.
- Widocznie mioł żech farta. - Khazad uśmiechnął się wesoło, po czym wstał, i założył swą podziurawioną zbroję płytową. Do prawej ręki pochwycił buławę, do lewej tarcze, po czym odszedł na kilka kroków. - No.. Wstawaj.
- Chcesz walczyć? - Elvine zapytał zdziwionym głosem.
- Nie zapominaj, że chciałeś mnie zabić. Poza tym zniszczyłeś mi zbroje. W sumie ja Tobie też, ale moja była lepsza! - Krzyknął, po czym jednak opadł na ziemie.
- Nie chce mi się już walczyć. - Powiedział zmęczonym głosem, po czym wstał z ziemi i odwrócił się do Khazada. Nagle coś zamurowało Elvine'a, a po chwili wystrzelił kulę ognia w Khazada. Krasnolud odleciał kawałek dalej, a na miejsce gdzie siedział zleciała włócznia, która wbiła się w skałę.
- Łoo Kruca.. Dzięki Ci! - Krzyknął Krasnolud i pozbierał się szybko tarczę unosząc.
- Cisza... To chyba ten, którego szukamy. - Elvine wyszeptał, po czym wytężył zmysły i po chwili odskoczył, a kolejna włócznia wbiła się w miejsce gdzie stał przed chwilą. - Szybko! Do groty! - Krzyknął do Khazada i wbiegł do Jaskini razem z Krasnoludem.
- Wy nie uciekniecie przed mój gniew! Wy zabić mój brat! Ja się zemścić! - Rozległ się niski, potężny głos, po czym naprzeciwko groty, i dwóch naszych Przyjaciół pojawił się wielki, pomarańczowo - skóry Stwór. W rękach trzymał dwa, większe od Zorrina topory. Zbroja stwora była strasznie masywna, i co gorsza, nie miała ani jednej luki. Stwór jedynie nie posiadał hełmu.
- Łoo Kruca! - Krzyknął Khazad widząc monstrum o kilkanaście kroków przed sobą. - Cóż to?
- Chyba starszy braciszek tego, którego zabiłeś. Może tamten to był jakiś Książę Goblinów, bo ten mi wygląda na wyższego stopniem.
- No wiesz dla mnie to on jest wielki stopniem... i nie tylko nim. - Khazad powiedział spoglądając w górę na stwora. Potwór mierzył jakieś 3 metry wysokości, a Khazad ledwo 160 cm.
- Nuu dubra... No to już wiadomo, kto grabi wioski! - Khazad powiedział głośno, po czym podszedł bliżej Goblinoida. - Musze Cie poinformować Stworku, że zaraz bydziesz gryźć glebę. - Khazad powiedział pewny siebie i uniósł tarczę na wysokość głowy.
- Ty mnie nie rozśmieszać. Jak takie mikrusy jak wy mogą zrobić coś takiemu wielkoludowi jak ja? - Goblinoid zaśmiał się wesoło spoglądając na Krasnoluda.
- A właśnie to! - Khazad krzyknął głośno, po czym wziął rozbieg i przyłożył Stworowi w zbroje na wysokości krocza. Pod wpływem uderzenia, zbroja wgniotła się, a Goblinoid skulił się z bólu.
- I to! - Krzyknął Elvine wystrzeliwując serię ognistych kul w stronę Potwora. Stwór machnął na ślepo wielgachnym toporem, i przez przypadek zahaczył drążkiem Khazada, który pofrunął idealnie na ramie stwora.
- Ha Ha tyroz Cie mom! - Khazad krzyknął głośno, po czym wziął zamach i przyłożył stworowi buławą w zęby,a po chwili w głowę. Stwór upadł na ziemie, i już się nie ruszał.
- Nie mogę uwierzyć, że tak łatwo poszło. - Elvine powiedział w stronę Khazada lekko zdziwiony.
- Tyż byś tok szybko padł, gdybym Ci buławą przez łeb przestrzelił. - Khazad uśmiechnął się wesoło, westchnął ciężko.
Stwór jednak podniósł głowę i złapał Khazada w dłonie. Zaczął gnieść go, a odgłos pękającej zbroi słyszał nawet Elvine stojący kilka kroków dalej.
- Wiedziałem! - Krzyknął Mężczyzna, po czym podbiegł do Stwora i wybiwszy się w górę, idealnie wymierzył atak mieczem, który przeciął tętnicę stwora. Czarna krew siknęła na Khazada, który przez przypadek połknął jej trochę.
- Łoo Chulira! - Krzyknął Khazad, który został wypuszczony z dłoni Stwora. Runął na ziemię i ledwo co zdążył umknąć, przed lecącymi na niego zwłokami Potwora. - Nu... Zabiliśmy. - Khazad uśmiechnął się triumfalnie, po czym spojrzał na Elvine'a - Dzinki Ci... Gdyby nie ty było by ze mną... Krucho - Khazad zaśmiał się, i podrapał się ręką po brodzie. - Chulira... Co ja mam mu oderwać, żeby dotachać jakoś do tej Wioski.
- Weź utnij mu łeb... Może i wielki, ale na pewno nie jest ciężki.
- No zoboczymy... - Wyrwał miecz z ręki Elvine'a, i uciął łeb zwłokom Goblinoida. Złapał ją za kudły, po czym zaczął taszczyć w stronę drugiej jaskini.
- Gdzie Ty leziesz? - Elvine spojrzał zdziwiony na Khazada.
- Nu do zyjścia ni? - Khazad odburknął, po czym spojrzał na Elvine'a, który kierował się w drugą stronę.
- Tędy proszę. - Elvine uśmiechnął się iwskazał skałki, poustawiane niczym schody. Skałki te prowadziły w dół do buszu w którym Khazada zaatakowały dwa Gobliny.
- Łoo Kruca... to po co jo sie mynczył w tyj joskini to jo ni wim... - Krasnolud westchnął ciężko spoglądając na Elvine'a, po czym podążył za nim po skałkach.
Obydwoje już wychodzili z lasu, kiedy usłyszeli odgłosy walki, dobiegające z pobliskiej wioski. Podbiegli szybko, Khazad dalej taszczył za sobą głowę ubitego stwora. Zauważyli, iż na wioskę napadła zgraja bandytów. Zorrin i Elvine spojrzeli tylko na siebie, po czym pochwycili oręż i ruszyli do boju.

Wywernę czas ubić:

Pewnego słonecznego poranka Zorrin- krasnolud o blond długich włosach spiętych w warkocze, które leżały mu swobodnie na ramionach, oraz o długiej gęstej brodzie w takim samym kolorze- spacerował po wspaniałym mieście Rotherdame. Nogi zawiodły go w ten dzień na "Uliczkę sklepową". Zorrin zatrzymał się na chwile po czym spojrzał w lewo.
- Płatnerz Fragusius. Najlepszy towar, najniższe ceny. Tylko u mnie. - Przeczytał szyld nad wejściem, po czym parsknął cicho i spojrzał w prawo.
- Alchemik. Drugis. Mikstury najwyższej jakości . - Przeczytał kolejny szyld i uśmiechnął się szyderczo- Taa jasne... - powiedział swym zachrypniętym, przepitym głosem - Najlepszą miksturą jest Wino własnej roboty. - Uśmiechnął się ponownie, a następnie ruszył dalej, po schodach, w górę. Na ich szczycie wzrok jego przykuła Karczma ' Pod Zdechłym Żurawiem '. Krasnolud uśmiechnął się wesoło po czym ruszył w jej stronę, po chwili zatrzymał się gwałtownie i wyciągnął zza pazuchy sakiewkę.
- Cholera. - Zaklął cicho pod nosem - Pusta... Niech to szlag... - Nagle ze strony brzucha zaczęło wydobywać się głośne burczenie. - Hmm... zdałoby się coś zjeść... - Pomyślał krasnolud. Odwrócił się na pięcie. Jego oczom ukazało się małe targowisko na końcu ulicy. Szybkim krokiem ruszył w jego stronę. Już w połowie ulicy, dało się słyszeć zgiełk targowiska. Zorrin uśmiechnął się szeroko gdy w jego nozdrza wdarł się zapach pieczonego udka, jak zaklęty zaczął podążać za nim. Doszedł do stoiska z jedzeniem, jednak jego uwaga zamiast na smakołyki została skierowana na dwójkę krzyczących do siebie ludzi. Jedna z postaci w końcu zdenerwowała się i rzuciła z pięściami na drugą. Krasnolud westchnął ciężko po czym ruszył w ich stronę, przeciskając się przez tłum. Spojrzał na dwóch wieśniaków tarzających się po ziemi. Podszedł do nich i złapał ich za karki.
- No dobra... - powiedział swoim zachrypniętym głosem - Uspokoiliście się?
Jednak ludzie dalej próbowały bić się między sobą. Krasnolud nie wytrzymał i silnie walnął ich głowami o siebie.
- Teraz już spokojni? - Ponownie zapytał, spoglądając po bojówkarzach groźnie.
- T..tak Mości Khazadzie. - Odpowiedział jeden z nich jąkając się lekko.
- A więc o co poszło? - spytał już nieco spokojniej Zorrin.
- Bo to moja kura. Ja ją pierwszy zobaczyłem więc jest moja! - Krzyknął jeden z wieśniaków, wskazując na kurę leżącą na pobliskim stoisku.
- Nieprawda! - Krzyknął drugi - To moja Kura! Ja ją pierwszy zobaczyłem!
- Rozstrzygnę ten problem raz na zawsze! - oznajmił krasnolud, po czym puścił postaci - Kura jest moja! - Uśmiechnął się szeroko i złapał drób, zadowolony z siebie. Dwoje wieśniaków bojówkarzy pozbierało się i uciekło z targowiska, a Zorrin z kurą przewieszoną przez ramię podążył w stronę swej chaty.
W domku Khazad starannie obrał drób z upierzenia i nabił go na żelazny szpikulec. Zawiesił go nad ogniem w kominku, po czym zatarł ręce oblizując wargi. Wstał z krzesła i podszedł do starych spróchniałych drzwi wyciągając klucz zawieszony na rzemyku na szyi. Wsadził klucz do dziurki po czym przekręcił silnie ciągnąc drzwi. Drzwi nie wytrzymały siły krasnoluda. Trzasnęły głośno i wypadły z zawiasów.
- Ups... - wymamrotał krasnolud po czym łapiąc drzwi w obie ręce. Następnie oparł je o ścianę. - Potem to naprawie. - Uśmiechnął się wchodząc do pomieszczenia i po chwili wyszedł obładowany butelkami wina, piwa, a nawet gorzałki. Postawił butle na stole, a następnie podszedł do kominka oglądając uważnie swą kurę. Z ust Khazada popłynęła ślinka. Krasnolud wyciągnął metalowy szpikulec z nadzianą nie niego kurą po czym oderwał tłuste udko. Drugą ręką szybko złapał za butlę piwa, szybko otwierając ją zębami. Uśmiechnął się i zaczął konsumować zdobyty prowiant, zapijając go piwem. Tłuszcz i alkohol ściekał po brodzie Khazada, który niczym się nie przejmując dalej konsumował kurę. Gdy zjadł już całą zdobycz, uśmiechnął się i tłustą dłonią pochwycił za butlę wina. Niestety wyślizgnęła mu się z ręki i roztrzaskała się o ziemię.
- Niech to szlag! - Khazad uderzył pięścią w krzesło - Potem to posprzątam... - wymamrotał pod nosem. Wstał i skierował się ku wyjściu. Najedzony i zadowolony powoli przechadzał się po ulicach miasta mijając ludzi, to kłócących się, to śmiejących się z błazna. Tak minął jego dzień. W końcu słońce zaczęło zachodzić a na niebo wstępować biały księżyc. Khazad już miał zbierać się do domu gdy nagle usłyszał cichy szept:
- Psst.. - Dobiegł głos z ciemnego zaułka - Chodź tu Khazadzie.
Krasnolud spojrzał w tę stronę, wzruszył ramionami po czym podążył ku nieznajomemu:
- Czego chcesz? - zapytał zachrypniętym, przepitym głosem.
- Słyszałem o Twoich czynach... I mam do Ciebie sprawę. - Właścicielem głosu okazała się tajemnicza, wysoka i zakapturzona postać. Wyciągnęła ona kilka sakiewek pełnych złota i co dziwne, kamieni szlachetnych. Zorrin spojrzał na sakiewki, chrząknął cicho i przeniósł wzrok na rozmówcę.
- Chcę żebyś zabił Wiwerne.
Krasnolud spojrzał na postać jak na idiotę pytając:
- Kim jesteś?
- To Cie nie powinno interesować. Płacę-wymagam. Połowa teraz, połowa po robocie... Masz mi przynieść jej głowę. - powiedziała postać, spoglądając na Khazada spod kaptura.
- Dobra. Zrobię to. Ale jak Cie znaj... - Khazad nie dokończył zdania.
- To ja znajdę Ciebie. Ty tylko masz ją ubić.
Krasnolud przytaknął, po czym odwrócił się i ruszył w stronę chaty.
Gdy był już w domu podszedł do szafki i wyciągnął z niej kawałek papirusu. Napisał na nim jakąś wiadomość pismem runicznym po czym zwinął go i zapieczętował. Podszedł do kominka. Ściągnął z niego sakiewkę z proszkiem i posypał nim list. Następnie wrzucił go do kominka, szybko odwracając się do niego się plecami. Na twarzy Khazada zarysował się zdziwienie. Powoli spojrzał w stronę kominka, po czym kucnął kilka kroków od niego. Nagle z kominka wydobył się mały wybuch, któremu towarzyszyła gęsta chmura sadzy. Krasnolud wstał cały osmalony:
- Cholera jasna... Nienawidze tych magicznych form przesyłania wiadomości. - Wymamrotał po chwili, po czym pochwycił butlę gorzałki leżącą na stole i wypił ją duszkiem. Następnie otrzepał się z sadzy, walnął na łoże i zasnął.
Kiedy nastał poranek Zorrin wstał z wolna z łoża, po czym otworzył okno i wziął głęboki oddech świeżego powietrza. Otworzył szafkę pełną dziwnych szarych butelek. Wziął ich tuzin i włożył do Skórzanej Torby. Wyszedł z domu i podążył w stronę Targowiska. Ustawił swe butelki na Stoisku, po czym zawiesił szyld, na którym było wypisane " Bomby Dymne - Najwyższej Jakości ". Khazad usiadł na krześle za stoiskiem cały czas rozglądając się wokół za klientami. W końcu podeszła pewna osoba i zaczęła oglądać jedną butelkę.
- Z czego to się robi? - Postać spytała nie spuszczając wzroku z butli.
- Z tego co zwykle... z Saletry. - Odburknął Khazad zachrypniętym głosem mierząc postać wzrokiem.
- A więc nie są lepsze od innych? - Klient uśmiechnął się szyderczo teraz już spoglądając na Khazada.
- Oczywiście, że są... Używam jednego... Tajnego składnika. - Khazad uśmiechnął się tajemniczo po czym spojrzał na zawieszony na szyi zegarek.
- Cóż to za tajny składnik? - Klient spojrzał na Khazada odkładając butlę.
- Gdybym Ci powiedział nie byłby już taki tajny. - Khazad uśmiechnął się, co jednak było trudno zauważyć z powodu bujnej brody.
Postać uśmiechnęła się po czym rzuciła sakiewkę ze złotem w stronę Khazada.
- Tyle wystarczy? - Mężczyzna spojrzał pytająco na Khazada sięgając już po szarą butlę.
- Pewnie taa - Khazad odburknął biorąc sakiewkę, po czym ponownie na zegarek na szyi zawieszony spojrzał. - No... Na mnie już czas.- Wymamrotał pod nosem i szyld ściągnął, bomby pozostałe przymocował do pazuchy. W końcu ruszył w stronę znanej w mieście karczmy " Pod Zdechłym Żurawiem ". Już na dworze było słychać zgiełk karczmy i zabawy toczące się w niej. Krasnolud z hukiem wszedł do niej spoglądając po stolikach. Usiadł do wolnego, po czym przywołał gestem Karczmarza i powiedział wesoło.
- No Szlachetny Panie... Dla mnie Dwa Kufle Piwa i tłuściutkie Udko! - Zachrypniętym głosem krzyknął do Karczmarza gestem przywołując innych ludzi. No panowie. Chcecie usłyszeć Historie, której jeszcze nie słyszeliście? - Wśród tłumu była ledwo widoczna, dziwna, zakapturzona postać, która odpowiedziała na słowa Khazada:
- Oczywiście, że chcemy!
Krasnolud przytaknął z uśmiechem po czym ugryzł Udko i zaczął opowiadać.
- A więc, kiedyś opowiadałem Wam jak szedłem do jamy smoka, lecz nie mogłem dokończyć gdyż czas był na mnie. Teraz mam chwile więc słuchajcie mnie! W końcu znalazłem tą jamę, i wszedłem doń w swej lśniącej zbroi, ze swym pawężem, oraz mą wierną buławą, no... Był tam jeszcze pewien Pół - Elf, ale on tam w sumie nic nie robił. A więc.. weszliśmy do jamy Smoka, a tu nagle ni stąd ni zowąd wielki ogon leci w mą stronę. - Khazad uśmiechnął się po czym napił się piwa. - Oczywiście dzięki mojemu wspaniałemu refleksowi zdążyłem uniknąć tego ciosu. Ostro się wtedy wkurzyłem. Złapałem za buławę i ruszyłem szarżą na Gada. Ciosy mej buławy były równie szybkie, jak śmiercionośne. Prawie złamałem Smokowi wszystkie nogi. Zakapturzona postać zaczęła się cicho śmiać spoglądając na Krasnoluda.
- No więc jak połamałem mu wszystkie kończyny, to niestety nie zdążyłem uciec Gadowi, a ten przygniótł mnie swym wielkim ciężarem. Na szczęście znalazłem w pobliżu mą buławę, i tak mocno przywaliłem mu w czaszkę, że krew prysła nawet na stojącego kilka metrów dalej Pół - Elfa.
Postać w Kapturze nie wytrzymała po czym wybuchła śmiechem spoglądając na Khazada.
- Co Cie tak śmieszy? - Krasnolud spytał zdenerwowany mierząc wzrokiem postać.
- Nic nic - odpowiedział mężczyzna po czym ściągnął kaptur, a z pod niego wyłoniła się osoba o Krótkich Blond włosach. Postać miała szpiczaste uszy co świadczyło, iż to Elf, aczkolwiek miała też lekki zarost na twarzy co odwodzi nas od tej myśli. Postać spojrzała Zielonymi oczyma na Khazada po czym powiedziała z zadziornym uśmieszkiem. - A nie było to przypadkiem tak, że kiedy leżałeś pod smokiem, a właściwie pod jego TYLNĄ częścią - dało się słyszeć wyraźny nacisk na słowo wypowiadane przez postać. - i nieudolnie szukałeś tej swojej buławy, kiedy ja właśnie wypowiadałem zaklęcie, by zdjąć giganta z Ciebie? - Postać uśmiechnęła się wesoło wyczekując reakcji Khazada.
- A tam wnikasz w szczegóły - Khazad uśmiechnął się wesoło po czym klepnął postać w klatkę piersiową. - Witaj Elvine - Khazad kontynuował z uśmiechem, średnio widocznym spod bujnej brody. - Widać przybyłeś na wezwanie.
- Ano przybyłem. Cóż to za tajemnicza sprawa Drogi Zorrinie? Czyżbyś znów wychlał całe zapasy alkoholu ze spiżarni? - Elvine uśmiechnął się zadziornie do postaci wyczekując odpowiedzi.
- No.. To też... - Khazad odpowiedział przepitym głosem - Jednak nie po to Cie wezwałem.
- A więc? O co chodzi? - Elvine spojrzał pytająco na Khazada, cierpliwie wyczekując odpowiedzi.
- Więc słuchaj. Spotkałem wczoraj pewnego mężczyznę.
- No... naprawdę rzadkość. - Elvine uśmiechnął się zadziornie spoglądając na Khazada.
- Daj mi skończyć!! - Krasnolud krzyknął niemal opluwając Postać po czym walnął w stół pięścią i kontynuował. - Mężczyznę, który... - Głos ściszył do szeptu, po czym przybliżył się w stronę Postaci, niemal kładąc się na stole. - Zlecił mi zabicie Wiwerny, ale... zaoferował taką zapłatę, za którą mógłby kupić i wyposażyć całą armię, by zabiła tego Gada.
- Faktycznie dziwne. Widocznie chce, by odbyło się to po cichu. Cóż. Zabijemy zobaczymy. - Elvine uśmiechnął się wesoło po czym spoglądnął na Khazada dzierżącego Kufel piwska. - Gdzie jest leże?
- Cholera... - Krasnolud zaklął cicho pod nosem. - Wiedziałem, że o czymś zapomniałem.
- No tak. Czyli rozumiem, iż będę musiał ją wytropić. - Elvine westchnął ciężko i przeniósł wzrok na Drzwi wyjściowe.
- No wiesz.. weź tego swojego Chroma i przelećcie się ze dwa razy nad lasem. Na pewno nie przeoczysz takiej jamy.
Elvine spojrzał poddenerwowany na postać po czym stanowczo powiedział:
- On się nie nazywa CHROM, tylko GROM - dało się usłyszeć w słowach Postaci nacisk na obydwa słowa. - A poza tym ile razy mam Ci powtarzać, że on nie służy do tego typu zadań?
- Chrom, Grom, Brom, jedno i to samo. - Khazad machnął niedbale ręką po czym pochwycił za drugi kufel i wypił go za pierwszym razem, lecz połowa tego alkoholu ściekła mu po brodzie.
- Dobra. W takim razie ja idę się przygotować. - Powiedział w stronę Pół - Elfa odstawiając kufel na stół.
- To spotkajmy się pod brama za jakieś Trzydzieści minut. - Elvine odparł w stronę Khazada z uśmiechem po czym wyszedł z karczmy.
Khazad jeno przytaknął spoglądając na plecy Pół - Elfa i także ruszył w stronę wyjścia. Z karczmy wyszedł i zaczął kierować się szybko w stronę domu.
Kiedy dotarł już do swego domku podszedł do drewnianej tablicy, na której były zawieszone klucze. Wziął mały miedziany kluczyk po czym podszedł do starych, spróchniałych drzwi i wsadził do go do dziurki..
- Teraz delikatnie... - Khazad powiedział sam do siebie, po czym pociągnął za drzwi. Niestety po raz kolejny za mocno. - Cholera! - Krzyknął zdenerwowany odstawiając drzwi. - Później to naprawie. - Wymamrotał pod nosem i wszedł do pomieszczenia schodząc po schodach na dół. Zapalił pobliską pochodnię po czym dalej zaczął schodzić ciemnym korytarzem w dół. W końcu znalazł w zimnej, ciemnej, gdzie ledwo dochodziło światło dnia przez malutkie okna piwnicy. Zapalił kolejne pochodnie wiszące na ścianach po czym podszedł do Okutej skrzyni. Klęknął przy niej ściągając rzemyk z szyi i kluczyk złoty włożył doń. Przekręcił i otworzył Wieko z uśmiechem. W kufrze znajdowała się piękna, lśniąca, biała niczym śnieg zbroja, a obok niej leżała twardsza niż najtwardszy metal buława. Khazad szybko wyciągnął zbroję i zarzucił na siebie kolczugę oraz włożył spodnie. Chrząknął cicho po czym nałożył nań napierśnik lśniący wykonany z Mithrillu. Jednego z najtwardszych metali, Zbroja miała piękne znaki runiczne na torsie, w niektórych miejscach powysadzane złotem. Puknął pięścią dwa razy w napierśnik z uśmiechem wesołym na ustach. Podniósł prawą dłonią Lewy naramiennik po czym przyłożył do ramienia i przypiął mocno twardym skórzanym pasem. To samo zrobił z Prawym naramiennikiem, a ze skrzyni wyciągnął płytowe nagolennice. Złapał pierwszy nagolennik po czym próbując go zapiąć runął na ziemie.
- Ałć... - Wyszeptał pod nosem i szybko zapiąwszy nagolennik wziął się za drugi. Buty wyciągnął ze skrzyni i szybko się pozbierał mimo ciążącej mu zbroi. Buty płytowe włożył, po czym wreszcie wyciągnął rękawice płytowe także lśniące. Na każdym palcu rękawicy znajdował się inny znak runiczny, a na środku dłoni był wyryty Mithrillowy Znak. Khazad Schylił się, po czym ze skrzyni wyciągnął biały, lśniący, o drobinkę mniejszy od niego Pawęż. Na brzegu tarczy zrobiony był mithrillowy pasek, na którym znajdowały się złote znaki runiczne. Środek tarczy wykonany był z białego materiału, aczkolwiek na środku tarczy widniał Mithrillowy Deltoid na którym na złoto Wyryta była potężna Buława na tle tarczy. Khazad uśmiechnął się ponownie łapiąc za piękną tarczę i schylił się wyciągając ze skrzyni szkarłatną Buławę. Orężem zamknął skrzynię po czym uzbrojony odwrócił się i zaczął podążać po schodach na górę. Wychodząc z piwnic zasłonił wejście wyrwanymi wcześniej drzwiami, po czym zasunął szafą. Szybko zawiesił malutki, miedziany kluczyk na Drewnianej tablicy i wyszedł z domu zamykając go. Buławę na plecach zawiesił, oraz Tarczę nań zarzucił i ruszył w stronę Głównej Bramy miasta, gdzie czekał już jego przyjaciel Elvine. Stał opierając się o ścianę. Na sobie miał białą, lśniącą zbroję, aczkolwiek nie tak masywną jak u Khazada. Do pasa miał przymocowane sakwy z ziołami oraz różne mikstury. W pochwie wspaniały widniał miecz, lecz widać było tylko jego rękojeść powysadzaną na zmianę Szafirem, jak i Rubinem. Prawa ręka postaci była dobrze opancerzona. Kolcza zbroja oraz lekki płytowy naramiennik. Na dłoni płytowa, Lśniąca rękawica. Lewa ręka zaś nie miała żadnego opancerzenia. Jedynie karwasz przy nadgarstku skórzany wysadzany białymi ćwiekami. Zbroja zbudowana była tak, by postać Prawą ręką mogła walczyć mieczem, a lewą swobodnie poszczać zaklęcia.
- Gotowy? - Elvine zapytał opancerzonego Khazada biegnącego w jego stronę.
- No pewnie. - Zdyszany Khazad pochylił się stojąc obok postaci, próbując złapać oddech.
- Nie męcz się tak bo w końcu wyda się, że to tłuszcz, a nie mięśnie - Elvine uśmiechnął się zadziornie, po czym ruszył w głąb lasu.
- Taa jasne. - Khazad parsknął cicho i ruszył za Pół Elfem.
- Cisza! - Elvine szepnął najgłośniej jak się dało w stronę Khazada dając palec na usta. Powoli zaczął ruszać w stronę najbliższych krzaków. Z wolna wyciągnął miecz z pochwy skradając się bezszelestnie.
- GIŃ MASZKARO!! - Khazad krzyknął głośno po czym zdało się słyszeć Głuche uderzenie tępego przedmiotu.
Elvine szybko odwrócił się spoglądając za siebie i przeniósł wzrok na buławę Khazada wbitą w ziemie. Khazad z wolna uniósł buławę i spojrzał pod nią. Ku zdziwieniu obu postaci oczom ich ukazała się rozgnieciona wiewiórka.
- Ups... - Krasnolud wymamrotał pod nosem, a na jego twarzy pojawiło się zmieszanie. - Umiesz to naprawić? - Lekko zmieszanym głosem zapytał Pół - Elfa.
Elvine zacisnął pięści, lecz po chwili uspokoił się i zwrócił się do Khazada:
- Zorrinie. Ile razy mam Ci powtarzać, że masz najpierw pytać, potem walić? - Elvine spojrzał na postać zdenerwowany i zwrócił się do niego - Czemu ją zgniotłeś?
- No wiesz. Myślałem, że to jakiś Żmijoszpon czy coś.
- Żmijoszpon? Tutaj? Przecież one żyją daleko na północy, a nie w środku lasu!! - Elvine gniewnie spoglądał na postać słysząc idiotyczną wymówkę.
- A tam wnikasz w szczegóły. - Machnął niedbale ręką po czym spytał wysoką postać. - Umiesz to naprawić czy nie?
- Odsuń się... A buławę zawieś na plecy.
- Khazad przytaknął mamrocząc coś pod nosem i założył buławę na plecy, aczkolwiek tarczę dalej dzierżył w lewej dłoni.
Elvine podszedł do martwej wiewiórki i uklęknął nad nią. Wysypał na jej roztrzaskane szczątki trochę dziwnego proszku z sakwy, po czym zamknął oczy i wymówił kilka słów dotykając dłonią wiewiórki. Nagle wiewiórka ożyła. Szybko pozbierała się i uciekła w głąb lasu. Elvine wstał i spojrzał na Khazada kręcąc głową na boki. Krasnolud jedynie wymamrotał coś pod nosem i podążył za Pół - Elfem.
Szli tak jeszcze przez kilka godzin, aż w końcu znaleźli jamę, której tak długo szukali.
- No wreszcie. - Khazad westchnął ciężko z uśmiechem po czym buławę ściągnął z pleców i ruszył w głąb jamy.
- Nie pędź tak bo Cie zje. - Elvine uśmiechnął się wesoło do pędzącego do jamy Krasnoluda .
- Obym jej stanął w gardle - Khazad zarechotał po czym zapali urwał gruby patyk z drzewa, i owinął go materiałem. Wystawił go Elvinowi przed twarz po czym zamknął oczy i odwrócił się od niego, dalej dzierżąc patyk koło Elvine'a. Elvine wypowiedział kilka słów, po czym z jego ręki wydobyła się kula ognia zapalająca materiał owinięty na patyku. Khazad uśmiechnął się, po czym zawiesił buławę na plecach i wszedł do jamy w Lewej ręce dzierżąc tarczę, a w prawej pochodnię. Obydwoje szli naprzód w ciszy po czym jednak Elvine nie wytrzymał i spojrzał na Khazada pytając się go.
- Zorrin. Tu śmierdzi tak jak twoje bomby dymne. - Elvine zasłonił nos kawałkiem materiału wyciągniętego z torby przywieszonej do pazuchy i począł wytężać wzrok za źródłem dziwnego smrodu. Krasnolud na słowa Pół - Elfa chrząknął jedynie i szedł dalej.
- Co Ty do nich dodajesz? - Spojrzał pytająco na Khazada mówiąc z uśmiechem
- Tajny Składnik... - Khazad odparł szybko po czym poświecił trochę przed siebie i znalazł cztery razy większą od niego kupę odchodów Wiwerny.
- To to tak śmierdzi. - Elvine westchnął ciężko i ruszył dalej. - Czyżby to był ten Tajny Składnik?
Khazad chrząknął tylko cicho po czym wskazał przed siebie.
- Mamy Gada! - Krzyknął i już miał zbierać się do szarży, gdy Elvine złapał go za ramie i kazał mu siedzieć cicho. Pół - Elf wskazał mu półkę skalną wiszącą nad głową Wiwerny, oraz drogę prowadzącą na ową półkę. Khazad od razu wiedział co Elvine chce zrobić i przytaknął prędko. Sam wyciągnął swą Buławę, po czym ruszył w stronę Gada. Krasnolud klupnął stwora dwa razy w nochal stojąc pewnie przed nim. Wiwerna otworzyła oczy, widząc Khazada otworzyła pysk i ryknęła głośno na niego. Krasnolud odskoczył w tył stojąc gotowy do walki. Rozglądał się to w lewo, to w prawo w górę wyczekując ataku Smoko - podobnego stworzenia. Wiwerna otworzyła pysk chcąc zjeść Khazada, lecz widząc jego buławę zrezygnowała. Wpatrywała się cały czas w Zorrina nie wiedząc, iż tuż nad jej głową czai się Elvin z ostrym, platynowym mieczem. Pół - Elf skoczył na Głowę gada po czym wbił jej miecz w czaszkę. Khazad wykorzystał sytuację i podbiegł do Wiwerny, z całych sił okładając jej łapy Buławą. Wiwerna nie wytrzymała bólu, po czym padła na ziemię. Krasnolud zaczął okładać jej pysk swym orężem, a Elvine w końcu wyciągnął miecz z czaszki Stwora i przyłożył do niej lewą dłoń szeptając zaklęcie Kuli Ognia. Gad zaczął się wyrywać i szamotać. Zakręcił spiralę ogonem, po czym niespodziewanie trzasnął Khazada tak, że ten poleciał wprost do jego odchodów. W końcu Elvine wypuścił kulę ognia wprost do czaszki Wiwerny, a ta padła już trupem. Pół - Elf zeskoczył z czaszki Gada po czym podszedł do leżącego w odchodach Khazada.
- No... To teraz jesteś po uszy w gównie. - Wybuchł śmiechem spoglądając na przyjaciela.
- No nie! - Khazad krzyknął zdenerwowany swym przepitym, zachrypniętym głosem. - Teraz będe musiał się wykąpać!
Elvine nadal się śmiał z Khazada niemal leżąc już na ziemi.
- No i z czego rżysz Szyszko - jadzie? - Khazad uśmiechnął się wesoło poczym także zaczął się gromko śmiać.
Pół - Elf w końcu przestał się śmiać i wyciągnął Khazada z Niezręcznej Sytuacji. W końcu obydwoje wyszli z jamy i usiedli na kamieniach.
- Cholera... - Wymamrotał pod nosem Khazad. - Za stary już jestem. Kości mnie bolą. Ale tak dla zabawy stłukł bym dupę jakiejś grupce Orków.
- Moim zdaniem od razu by od Ciebie uciekli gdybyś się zbliżał. - Odparł Elvine z uśmiechem zadziornym na ustach.
- Tak wiem. Nadal jestem straszny i budzę grozę. - Dumnie odparł Krasnolud ocierając twarz z resztek odchodów Gada.
- Nie.. Po prostu tak śmierdzisz. - Elvine wybuchł śmiechem spoglądając na Khazada.
Khazad zaczął się śmiać, po czym w chwili przestał spoglądając na Pół - Elfa.
- Nie chce mi się wracać. - Powiedział w stronę Elvine'a
- Przewidziałem taki przebieg wydarzeń i dlatego wszedłem dziś do Spiżarni Świątyni Sprawiedliwych, i wziąłem to! - Zza pazuchy wyciągnął butlę wina. Podobno leżało tam całe tysiąc pięćset lat.
- Dawaj musi mieć niezłego kopa!! - Krzyknął podekscytowany Khazad próbując sięgnąć butelkę.
- Ale ostrożnie z tym winem. - Elvine niepewnie podał butlę Zorrinowi.
Krasnolud łapczywie wyrwał butlę wina z reki Elvina, odkorkował ją i wypił połowę jej zawartości, po czym siarczyście beknął oddając butlę Pół - Elfu.
- Zorrin coś Ty narobił ! - Krzyknął gniewnie na Khazada łapiąc butlę. - To Wino stało tam Całe Tysiąc Pięćset lat, a ty od tak wypiłeś połowę?!?
- No co? Dobre było. - Krasnolud wstał po czym wyciągnął miecz z pochwy Elvina mówiąc do niego - Zaraz wracam pożycz mi ten nożyk.
Khazad nie wracał przez jakiś czas. a gdy Elvine już miał się zbierać, by iść za nim do jamy zauważył małą postać ciągnącą za sobą łeb Gada.
- No.. teraz to możemy wracać.
- No tak. W takim razie w Drogę!

Mam nadzieję, że się podobało .




tuldor1 - 11 Paź 2009 19:15
" />Ładne... Teraz zapraszam do opublikowania ich na stronce wiki serwera, jak to zrobić dowiesz się tutaj:
http://chult.nwns.pl/wiki/index.php?tit ... ie_Postaci
W razie kłopotów daj znać czy to na forum czy tam w dyskusji...



Sylyndrill - 12 Paź 2009 18:29
" />I tak żadnych krytycznych uwag nie masz? Z chęcią wysłucham.



Sztrasny 2.0 - 12 Paź 2009 18:35
" />Inicjatywa, wiadomo, chwali się, ale musisz popracować nad gramatyką I nie pisz rzeczowników dużą literą, o ile nie są to nazwy własne. Nie chcę się czepiać, ale takie "szczegóły" mocno rzucają się oczy podczas czytania.




RavookJFK - 26 Sty 2010 20:05
" />A ja nie chcę się czepiać, ale Elvine jest moją autorską postacią:P ale tego tekstu nie dałeś mi do przeczytania... całkiem fajny, fabularnie oczywiście. W porównaniu do tego co pisałeś kiedyś, poprawił się Twój styl pisania i gramatyka:) Oby tak dalej:)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ilemaszlat.htw.pl
  • 0000_menu