ďťż

Na każdym kroku cios



paciej - 7 lut 2010, o 21:17
Nie widze większego sensu pisania tego i wogole gadania o tym ale gdy przeszukiwałem internet znalazłem tą strone i forum wiec ...

To jest b. długa i skomplikowana historia, nie wiem nawet od czego zacząć , ale wydaje mi się że pierwszym ciosem było nie zdanie egzaminu komisyjnego z Matematyki po całych wakacjach nauki , potem już poleciało ... rodzice się kłócili od zawsze, pod koniec 2 klasy technikum nauczycielka zagroziła mi że jeśli podejdę do komisa z niemieckiego to i tak nie zdam więc zmieniłem szkole, potem rozstałem się z kobietą która wiem dopiero teraz że była kobietą mojego życia. Następnie były wakacje w które sporo pracowałem z własnej woli 330h/miesiąc , porostu uciekłem w prace , potem ojciec się wyprowadził z domu od matki a miesiąc później ja. Po wakacjach nie umiałem się odnaleźć wiec dorabiałem i poznałem dziewczynę z która potem udało mi się zamieszkać. Cały czas chodziłem do pracy, to dawało mi jakąś radość. Jednocześnie godziłem to ze szkołą. Pamiętam dokładnie jak w pewną środę dziewczyna z którą mieszkałem weszła do mojego pokoju o 6.45 rano podała mi kubek z kawa a ja usiadłem spojrzałem przed siebie i potrzebowałem 10 minut żeby cokolwiek "zatrybić". Nie wiedziałem jaki jest dzień i co ja mam robić, było to po około 1,5 tygodnia pracy i szkoły gdzie wstawałem o 7 a kładłem się o 2,3 w nocy. Byłem wtedy zadowolony bo wyremontowałem mieszkanie, odkładałem na inne auto i utrzymywałem się bez pomocy rodziców. Wszyscy byli zdziwieni że otrzymałem promocje do klasy maturalnej nie ucząc się wcale. Potem udało mi się wkręcić do pracy w której kiedyś dorabiał mój ojciec jako kierowca ale na dłuższe trasy busem. To było to. Wtedy już nabrałem do wszystkiego dystansu, jakoś się nie przejmowałem. A co dla mnie najważniejsze robiłem to co kocham lubię i umiem czyli jeździłem , czasami po 16 - 20 h na dobę często poznawałem nowych ludzi z którymi rozmawiałem godzinami. Byłem szczęśliwy. Pewnego dnia miałem jechać z dzieciakami i musiałem mieć opiekę a jako opieka jeździła siostrzenica szefa. Poznałem ją rok wcześniej jak przeprowadzaliśmy go na nowe mieszkanie ale nie rozmawialiśmy wcale. Tej nocy , bo zaczynałem o 3:45 rano gdy wsiadła nawiązało się coś miedzy nami. Gadaliśmy cały czas aż do 15 albo 16 jak odwiozłem ja na pociąg do domu. Potem poleciało. Gdy byłem z kobietą mego życia kupiłem pierścionek za kasę zarobiona w wakacje i chciałem jej go dać na naszą 2 rocznice jednak nie doczekaliśmy tego. A gdy poznawałem ta dziewczynę z opieki coś popchnęło mnie do tego żeby wyciągnąć ten pierścionek i dać jej. Tak też zrobiłem. Potem było świetne do końca wakacji potem widywaliśmy się tylko kilka h w tygodniu. 2 bardzo ważnych ludzi w moim życiu na zmianę mówili mi ze mam do niej podchodzić dojrzale i rozsądnie. W końcu po takim praniu mózgu uwierzyłem. Ale po czasie ona zachowała się jak gówniara w efekcie dostałem list i pierścionek ... nieco wcześniej zostałem oskarżony o kradzież dokumentów która nigdy nie miała miejsca oraz dostałem wyrok sadowy z nakazem płatniczym i komornika i wierzyciel już kierował 2 sprawę do sadu ale doszliśmy do porozumienia. W efekcie płace długi mojej matki mimo że ja nic nie wiedziałem i nic z tym wspólnego nie miałem a ona podrobiła i ukradła z Urzędu Skarbowego mój zwrot.- na wódkę wszystko. Wiem że to jest bardzo chaotycznie napisane ale dowodzi że na każdym kroku dostaje w głowę . Jak nie z lewej to z prawej. A teraz zostałem już sam. Ojciec ma depresje i nie da się z nim gadać, Matka ... nie widziałem jaj już dawno trzeźwej. Babcia-ma 82 lata , ciotka- pochowała w święta bożego narodzenia syna który był całe życie niepełnosprawny , co tez nie było dla mnie obojętne bo t był mój kuzyn. Tego trzeba było by wysłuchać na żywo żeby zrozumieć. Ale efekt jest taki że teraz mam 8 tyg do końca szkoły , nie ma prawie wyjazdów, nie ma kasy, mieszkam w akademiku, na szczęście sam ale miałem Słowaka który ukradł mi 2 telefony kom. Od pogrzebu w święta zastanawiam się ile osób przyszło by na mój pogrzeb, chce na wiosne kupić motor , [ treść niezgodna z pt. 13) REGULAMINU - sugeruje sposób popełnienia samobójstwa, niezgodna treść została usunięta przez gl_moderator ] Nie potrafił bym i nie chciał inaczej zginąć.




Smółka - 8 lut 2010, o 21:28
Wiesz. Gdybym miała wybierać pomiędzy śmiercią a brakiem rodziny wybrałabym to drugie. Bo zawsze możesz trafić na swoją prawdziwą, odwzajemnioną miłość i założyć własną rodzinę. Bo twoja rodzina niszczy cię.



tiferet - 9 lut 2010, o 12:45
Często życie widziane z innej perspektywy wydaje się być zupełnie inne. Gdy czytałam Twój tekst myślałam sobie ile ten chłopak miał szczęścia. Na każdym kroku cios, który coś ma pokazać i wzmocnić.
Pomimo wielu trudności umiesz odnaleźć w sobie samozaparcie i mobilizację i z tego co opisujesz jesteś wytrwały, stawiasz sobie cele i udaje Ci się je realizować. Nie radziłeś sobie z nauką, wziełeś swoje życie w swoje ręce zmieniłeś szkołę, nałożyłeś jeszcze do tego pracę, zdałeś! musisz być zdolny.
Udało Ci się znaleźć pracę to jedną to drugą, wielu ludziom przychodzi to z trudem. Piszesz że odkładałeś na inne auto, że chłopak Ci ukradł dwie komórki, niektórzy mogą sobie tylko pomarzyć. Być w młodym wieku takim przedsiębiorczym to jest coś. Mówisz że lubiłeś swoją pracę, więc jak widać życie potrafi dać Ci prezenty które Cię ucieszą. Wszystkie problemy, które Cię dołują zauważ pochodzą od otaczających Cię ludzi którzy podejmują złe decyzje. Twoi rodzice nie potrafili poradzić sobie z życiem, ułożyć relacji między sobą. Jak dziecko na to patrzy cierpi, coś o tym wiem. Potem zawody miłosne, piszesz że zachowała się jak gówniara...To wszystko są ludzie z którymi się stykasz, ale nie musisz być uzależniony od tych relacji. podejmują złe wybory, tak jak Twoja Matka. Jedyne co możesz z tym zrobić to wyciągnąć wnioski żeby samemu tak nie robić, ale na pewno nie warto się tym dołować, dawać temu siły. Ktoś Cię zranił, zabolało raz i nie warto tego nosić w sobie i pozwolić żeby dalej bolało, bo przez to dajesz tym osobom dalej moc sprawiać Ci przykrość. Moim zadaniem to wszystko zależy od tego jak na to spojrzymy. Więc proponuje Ci daj sobie czas. Życie potrafi zaskakiwać raz negatywnie, ale przyjdzie i czas na pozytywy. Chcesz na wiosnę kupić motor, a co jeśli ta Twoja jedyna ma się pojawić latem? Nigdy nie wiesz co Cię czeka dlatego lepiej się temu poddać i czekać, a masz w sobie bardzo dużo dobrych cech które Ci w tym pomogą. A akademik wcale nie jest taki zły



paciej - 9 lut 2010, o 20:33
Jest w waszych słowach bardzo dużo prawdy ale nie umiem sobie poradzić z tym wszystkim, nawet nie marze o tym żeby się skupić na nauce. Kiedyś nawet dość trudne problemu logiczne nie sprawiały mi problemu. Dziś nie zawsze umiem zapamiętać przeczytany tekst. Czasami zazdroszczę kumplom gdy opowiadają ze idą na imprezę a potem na siłownie itd. Kiedyś gdy byłem młodszy życie tak właśnie wyglądało i tęsknie do tego. A w dodatku teraz potrafi mnie coś mało istotnego kiedyś wyprowadzić z równowagi i zaczynam sie tym przejmować.




maciej_ - 10 lut 2010, o 21:20

Czasami zazdroszczę kumplom gdy opowiadają ze idą na imprezę a potem na siłownie itd.

poczekaj aż zakwitną jabłonie....



paciej - 11 lut 2010, o 06:44
To czekanie bywa irytujące a ja jestem osobą raczej nerwową i nie lubiejącą czekać.



maciej_ - 11 lut 2010, o 21:09
ucz się zatem cierpliwości, przyda Ci się. Poza tym nie zawsze to co człowiek chce dla siebie oznacza że jest to dobre dla niego. Cierpliwości...
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ilemaszlat.htw.pl
  • 0000_menu