Od zera
maciej_ - 15 gru 2009, o 22:14
Spalili Ci dom ? Nie masz dokąd pójść ? A może zostałeś/aś sam/a jak palec z bagażem problemów i trosk... Zawsze się znajdzie paru ludzi i prę dobrych chwil dla których warto żyć ! Zacznij od zera !
nina - 16 gru 2009, o 13:42
Spaliłam się ja sama słysząc przez 10 lat jaka ja to jestem beznadziejna, jakim jestem leniem, ze ktoś musi na mnie łożyć pieniądze, że niczego nie potrafię dobrze zrobić, że zawsze wszystko sp..., że wszyscy mnie wykorzystują i ze po ślubie już nie można rozmawiać z innymi ludźmi. Dobrze komuś pisać; zacznij od zera. Ja niestety nie mam takiej możliwości. Trzeba mieć wyjątkowe szczęście aby spotkać osobę, która pomoże. No cóż, może rzeczywiście nie zasłużyłam sobie na kogoś takiego
maciej_ - 16 gru 2009, o 15:33
Jeśli sugerujesz a właściwie mówisz wprost że spotkałem taką osobę to się mylisz. Oczywiście psycholog pomógł. Jednak on nie wziął mnie za rękę i nie mówił "maćku skręć teraz w lewo to bezie słuszna droga" Nie ! Sam musiałem chcieć.... na początku łatwo nie było ale warto było się odważyć. Łatwo jest mówić zacznij od zera bo to jest łatwe faktycznie. Wystarczy się przełamać i działać. Dlatego ludzie żyją w beznadziejnej rzeczywistości, bo boją się tego co będzie dalej. Wybierają beznadziejną teraźniejszość a może tracą szansę na coś naprawdę pięknego ale to jednak niepewność. Żyją w tej szarości w której sie nie mogą odnaleźć i finalnie odbierają sobie życie... :/
nina - 16 gru 2009, o 17:10
Napisałeś Maćku ze musiałeś chcieć. Myślisz, że ja nie chcę?
maciej_ - 16 gru 2009, o 18:07
Sądzę że jak każdy w głębi głęboko w środku chcesz ? Powiedz więc co stoi na przeszkodzie, chcieć i obudzić w sobie chęć prawdziwego życia ?
nina - 16 gru 2009, o 18:36
Tak, tylko jak to zrobić? Jak poradzić sobie z problemami, które są nie do rozwiązania?
maciej_ - 16 gru 2009, o 19:38
Z każdej sytuacji jest wyjście a samobójstwo nie rozwiąże problemów... Właściwie pogorszy sprawę tak naprawdę.
nina - 17 gru 2009, o 15:48
Co by tutaj dzisiaj napisać? chyba nie tak źle ze mną , skoro mam ochotę na żarty
maciej_ - 17 gru 2009, o 23:59
Tak więc sama widzisz, po każdej burzy przychodzi słońce jak to mówią ... łatwo mówić ? nie tak jest trzeba wykrzesać tą siłę z siebie i żyć czasem komuś na złość a myśli samobójcze pogonić gdzieś... zawsze znajdzie się sens w życiu.
nina - 20 gru 2009, o 17:01
Czy decyzja o moim odejściu nie bedzie najlepszą decyzją, jaką podjełam w życiu? Może choć raz zrobię cos dobrego dla swiata. Zgrzeszyłam w momencie, kiedy sie urodziłam.
maciej_ - 20 gru 2009, o 18:45
Wiesz tego nie wiesz ale ja sądzę że to bedzie najgorsza decyzja. Właściwie wiem bo żyję z tym ciężarem że próbowałem.
Poza tym nie możesz powiedzieć że zgrzeszyłaś bo nie Ty dałaś sobie to życie i nie Ty je powinnaś odbierać. Jeśli jesteś wychowana w wierze katolickiej powinnaś wiedzieć że to grzech zresztą nie tylko w katolickiej samobójstwo jest właściwie potępiane. Na stronie napisana jest prawda.
Ja proponuje uciekać się do rozsądniejszych rozwiązań typu psycholog, nie proponuję w sumie tylko namawiam, Powtarzam samobójstwo to nie jest sposób !
Nikt - 24 gru 2009, o 23:07
Witajcie szczegolnie Ty maciej.
Piszesz ze to nie rozwiazanie?Hmmm moze i nie choc tego pewien nie jestem.Czesto mysle ze to najlepsze rozwiazanie.Uciac to wszystko i final.Nastepuje blogi spokoj.Chyba blogi co???Nina moze masz inne wyjscie?Poczekaj.Napisz do mnie do Nas.Z wlasnego doswiadczenia wiem ze rozmowa mozliwosc wygadania sie duzo daje.Maciej mnie wysluchal i bardzo mi to pomoglo.Nie zalatwilo moich problemow i tego co jest na tym swiecie zle i wielu innych spraw ale ulzylo mi bardzo.Wigilia a ja przy kompie.Wszyscy juz spia a ja pisze bo czuje ze wlasnie tu znajde takich ludzi jak ja.Ze wlasnie tu opisujac swoje problemy i uczucia spotkam sie ze zrozumieniem ze ktos tez tak czuje ze tez tak ma jak ja !!! Piszcie prosze duzo i gesto o sobie i swoich problemach bo to pomaga nie tylko Wam ale i mi i wielu innym.Czuje sie wtedy ze nie caly swiat stoi obok mnie jednego ale ze sa ze mna inni.Moze wtedy nie bedziemy sie czuli tak bardzo samotni odrzuceni i odsunieci na bok przez innych.
maciej_ - 25 gru 2009, o 01:55
Witajcie szczegolnie Ty maciej.
Piszesz ze to nie rozwiazanie?Hmmm moze i nie choc tego pewien nie jestem.Czesto mysle ze to najlepsze rozwiazanie.Uciac to wszystko i final.Nastepuje blogi spokoj.Chyba blogi co???Nina moze masz inne wyjscie?Poczekaj.Napisz do mnie do Nas.Z wlasnego doswiadczenia wiem ze rozmowa mozliwosc wygadania sie duzo daje.Maciej mnie wysluchal i bardzo mi to pomoglo.Nie zalatwilo moich problemow i tego co jest na tym swiecie zle i wielu innych spraw ale ulzylo mi bardzo.Wigilia a ja przy kompie.Wszyscy juz spia a ja pisze bo czuje ze wlasnie tu znajde takich ludzi jak ja.Ze wlasnie tu opisujac swoje problemy i uczucia spotkam sie ze zrozumieniem ze ktos tez tak czuje ze tez tak ma jak ja !!! Piszcie prosze duzo i gesto o sobie i swoich problemach bo to pomaga nie tylko Wam ale i mi i wielu innym.Czuje sie wtedy ze nie caly swiat stoi obok mnie jednego ale ze sa ze mna inni.Moze wtedy nie bedziemy sie czuli tak bardzo samotni odrzuceni i odsunieci na bok przez innych.
Dziękuję Ci "Nikt" za wypowiedź i za Twoją opinię. Masz wiele racji ale pomyśl logicznie: masz dane życie tak ? Nie wnikam w wyznanie jakiego jesteś bo nie o to chodzi. Możesz byc ateistą, chrześcijaninem a może Muzułmaninem. Nie łączę teraz wiary z tą tematyką. To co chce powiedzieć to to że skoro zyjesz to masz nadzieję i możesz chwilowo mieć problemy ale to wszystko mija. Jest nowy dzien nowe myślenie i nowe pomysły na rozwiązywanie problemów, życie to cągła walka. Jestem stosunkowo młoda osobą ale wbrew pozorom trochę przeszedłem w życiu. Nie wysaałem tego co pisze z palca.
Autobus życia dalej jedzie, masz kłopoty załóżmy ale skoro żyjesz to masz też siłę żeby je pokonywać i dosłownie deptać. Jeśli nie widzisz tego, nie widzisz że szary to szary a kawa nie ma smaku to znak że musisz iść do specjalisty. Są tacy z powołania, na którego ja miałem szczęście trafić.
Powiem Wam tak. Ja popełniłem ten straszny błąd, naprawdę chciałem się zabić odebrać sobie życie i przez to wielu ludzi zraniłem zawiodłem. Planowałem wszystko dokładnie a jednak mi nie wyszło. Próbowałem rozmawiać ale nikt mnie nie rozumiał. Tak jak bym mówił to słupa. Tylko słyszałem "bierz się w garść co cie nie zabije to wzmocni" Kiedy mnie prawie zabiło ludzie otworzyli oczy, że naprawdę mam problem. Ja nie miałem takiej możliwości na wsparcie wygadanie sie osobom które miały podobny problem, czy były w podobnej sytuacji. Ta strona powstała po to żeby przestrzec przed popełnieniem tego samego błędu którego ja sie dopuściłem, co za tym idzie udusiłem sie nim i duszę do tej pory. Kiedy powstawała był duży sprzeciw z rodziny ale ja mówiłem nie " jeśli uratuję choć jedną osobę to warto ją skończyć " Ludzie piszą i dziękują, czy nie warto więc żyć dla podobnych chwil ? każdy z Was może sie odnaleźć.
Ciągle mam przed oczami, te osoby które zawiodłem, moją siostrę, rodziców i jedną osobę której zrobiłem przez to wszystko straszna krzywdę dużo wcześniej. Tyko dlatego że nikt nie zauważył na jaką skalę mam problem. To straszne i bardzo trudne zyć z takim ciężarem, zatem nie zgodzę się dalej z przekonaniem że to może być sposób... A co na to rodzina, znajomi ?
Ja straciłem znajomego, pogodny człowiek życzliwy, zawsze uśmiechnięty stałem nad grobem, zasypywali go... zapaliłem znicz...
nina - 25 gru 2009, o 08:10
Cieszę się, że "Nikt" do nas dołączył. Wiem, że macie rację i nie chcę abyście się o mnie martwili. Moim pierwszym postanowieniem na nowy rok jest to, że udam się do specjalisty, bo jest naprawdę kiepsko Choć tak naprawdę w małym miasteczku o dobrego lekarza trudno. Z doświadczenia wiem, że wizyta trwa 3 minutki a pacjent to zło konieczne.
Nikt - 26 gru 2009, o 19:37
Witajcie.
Nina super ze walczysz i to postanowienie tez super.Ciesze sie bardzo z tego.Macieju masz wieke racji.Bardzo wiele i warto zyc dla takich chwil gdy ktos mowi szczerze dziekuje.Moje dziekuje bylo bardzo szczere.
maciej_ - 26 gru 2009, o 21:02
Jak to w życiu bywa, łatwo tez nie jest. Codzienne walczysz a potem tracisz sens, po co to dlaczego tak. Ta więc jest różnie ale można sobie radzić.
Ania - 27 gru 2009, o 17:15
Witam.
W sumie weszłam na tę stronę, bo moją uwagę przyciągnęła jej nazwa. Tak, chcę odejść, nie przestaję o tym myśleć od jakichś 5-8 lat. a właściwie, to chyba zawsze chciałam tylko umrzeć. od dziecka nie rozumiałam, po co tu jestem, totalnie nie obchodziło mnie życie, więc żyłam głównie w swojej wyobraźni. w dzieciństwie bardzo często waliłam głową w ścianę albo próbowałam się udusić. teraz już nie raczej nie robię krzywdy swojemu ciału, bo wiem, że to nie sprawi, że będę mogła stąd odejść.
Mimo, że mam 20 lat, tymczasowo nie uczę się i nie pracuję. Zwykle wstydzę się o tym mówić i omijam ten temat, ale tak naprawdę to jestem na utrzymaniu rodziców, a sama nie robię nic. Wiem, że bardzo obciążam rodziców, że mogłabym iść do pracy, żeby chociaż mieć na swoje potrzeby, ale nie jestem w stanie. Byłam w wakacje przez jeden miesiąc w pracy w Holandii i wróciłam totalnie rozsypana. Więc teraz na samą myśl o pracy robi mi się słabo.
Próbuję, na ile tylko jestem w stanie, odsuwać od siebie myśli o samobójstwie. Próbuję się czymś zajmować (mimo, że totalnie nic nie ma dla mnie sensu) oglądam wszystkie filmy jak leci, śpię jak najwięcej, od jakiegoś czasu, po długim okresie izolacji, zaczęlam pisać do znajomych i prosić o spotkanie. Kiedy spotykam się z ludźmi przynajmniej na jakiś czas przestaję się zastanawiać nad wszystkim, analizować, w kółko wałkować ciągle te same tematy. ale rzadko kiedy ktoś ma czas, ludzie mają swoje sprawy, zresztą większość moich znajomych chyba dała sobie ze mną spokój po tym w jaki sposób ich traktowałam (po prostu olewałąm ich, nie odzywałam się po kilka tygodni, miesięcy).
Na codzień niczego bardziej nie pragnę od opuszczenia tego świata, ale z drugiej strony wiem, że już tak długo z tym wytrzymałam, że mimo wszystko jestem silna, że już tyle razy się załamałam, leżałam całymi dniami w poczuciu beznadziejności i bezsensu wszystkiego, marząc tylko że jakimś cudem umrę. i dlatego wiem, że jestem w stanie sobie z tym poradzić i wyjść z tego.
Tylko, że... bardzo brakuje mi wsparcia, brakuje mi innych ludzi, chciałabym otworzyć się na innych, móc porozmawiać z kimś o byle czym, pośmiać się, czuć bliskość innych... w moim domu nigdy nie mówiło się o uczuciach, nigdy nie czułam się kochana, wręcz do pewnego czasu czułam się jak niepotrzebny śmieć, rodzice rzadko mnie przytulali, wręcz nawet nie pamiętam żeby kiedykolwiek to robili. Czuję, że to bardzo się odbiło na całym moim życiu. Ten chłód emocjonalny, obojętność, jaka zawsze panowała w moim domu, czuję, że to wszystko przenikło mnie całą, że nie jestem w stanie już nic czuć, że jestem pusta w środku i niezdolna do otwarcia się na miłość. I nie wiem, co mam zrobić. Naprawdę nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem. Przełamałam się i mówię otwarcie o tym, że potrzebuję pomocy, ale zwykle słyszę tylko "nie przesadzaj i weź się w garść, jesteś jeszcze młoda i nic nie wiesz o życiu". (Być może nie wiem, ale to nie zmienia faktu, że mam prawo sobie nie radzić). Więc żyję sobie w takim zawieszeniu, właściwie prawie wegetuję. żyję, ale mam wrażenie, jakbym była w połowie martwa. Raczej nie odbiorę sobie życia, nie mam tyle odwagi, żeby to zrobić, co najwyżej je zmarnuję wegetując tak jak teraz.
Macie jakiś pomysł? Chcę przestać się użalać nad sobą i w końcu znaleźć pomoc, ale nie wiem co w takiej sytuacji mogłabym zrobić. szczerze mówiąc nie wierzę, że cokolwiek mogłoby mi pomóc, tym bardziej, że w liceum jeździłam do psychiatrów i psychogów, brałam psychotropy, ale przez to tylko mi się pogorszyło. Na sam dźwięk słowa "psychiatra" ciarki mi przechodzą po całym ciele.
Nikt - 27 gru 2009, o 21:27
Witaj Aniu.
Widocznie treafilas na zlych lekarzy.Niestety znakomita wiekszosc z nich traktuje pacjentow jako lo konieczne.Ja tez czuje sie jakbym byl zawieszony gdzies w niebycie.Wisze tak sobie juz ponad 30 lat kolo ludzi i patrze jak przechodza sobie kolo mnie.Mam zone ale sam nie wiem jak to ujac tez chyba sobie zyje Ona wlasnym zyciem emocjonalnym.Nie moge ani jej ani nikomu oprocz Was powiedziec co tak naprawde czuje.Tu mozemy sie wygadac i przynajmniej wiemy ze nie tylko My tak mamy ze sa inni tacy jak my.Pisz co Cie boli i o czym myslisz.
maciej_ - 28 gru 2009, o 17:28
Ja powiem tak, bądź pewna Ania ze sama sobie nie poradzisz. Nie możesz tez nastawiać sie negatywnie, psychologa czy psychiatry. Jeśli otworzysz się na pomoc, na ludzi którzy widzą Twój problem, na pewno dasz radę. Oczywiście to będzie wracać ale będziesz już o tyle silniejsza o przekonanie i świadomości- wiedzę jak stanąć do walki ze złym nastrojem, depresją itd. to jest możliwe i wiem że można sobie poradzić. Jednak wszystko musi wynikać z Ciebie, jesteś zamknięta nikt nie pomoże... !
"Nikt" ma wiele racji zgodzę sie z Nim bardzo, trzeba trafić na odpowiedniego specjalistę. Ja czekałem na dzień kiedy będę mógł spotkać sie z moim psychologiem o to chodzi.
Z tego co piszesz brakuje Ci naturalnego wsparcia możliwe że i pasji hobby co jest bardzo istotne do normalnego funkcjonowania. tak jesteśmy stworzeni, jeśli zrozumiesz siebie zaczniesz od nowa bez problemu. Napisz coś o sobie a pomożemy Ci odkryć pasję..
Ania - 28 gru 2009, o 21:40
dziękuję za odpowiedzi.
jeśli chodzi o lekarzy,to do psychiatry nie mam zamiaru iść choćby nie wiem co. po prostu nie chcę brać leków.
do tej pory myślałam, że potrafię sama się z tego wygrzebać, ale po kilku latach samodzielnych prób wyjścia z tego, dostrzegam, że jednak potrzebuję fachowej pomocy.
no a jeśli chodzi o to czy mam jakieś pasje... myślę, że mam wiele, i z tym raczej nie mam problemu... lubię rysować, czasami robić zdjęcia, chciałabym też malować. generalnie wszystko co związane ze sztuką, tworzeniem. kiedyś rysowałam całymi dniami, z aparatem sie prawie nie rozstawałam.
Wiecie, ja jakoś nie mam zaufania do lekarzy, zwłaszcza psychiatrów, psychlogów. mam wrażenie, że oni chcą wyciągnąć tylko ode mnie kasę, że wcale nie chcą mi pomóc, tak z głębi serca, jak człowiekowi, że traktują pacjentów jak słabych ludzi. ale może po prostu, tak jak piszecie, nie trafiłam na odpowiednich.
maciej_ - 29 gru 2009, o 10:44
Jak sama widzisz nie dasz rady sama, ja wiem co mówię. To wszystko wraca ale wiesz jak sobie radzić mówiłem o tym wcześniej. Psycholog raczej nie będzie Ci nic przepisywał będzie raczej chciał rozmawiać i pomóc rozmowa, trikami [ jeśli mogę tak powiedzieć ] psychologicznymi. Mówię oczywiście o psychologu z powołania... Namawiam Cię, nic nie tracisz możesz tylko zyskać tak naprawdę.
Anonim - 29 gru 2009, o 17:41
Witam! Właściwie nie wiem co tu robię... Czytając problemy innych mój staje się tak błahy, że aż wstyd o nim pisać... Mój problem zaczął się odkąd rodzice podjęli nagłą decyzję przeprowadzce z jednego końca polski na drugi. Załamałem się, mniejsze miasteczko do tego brak znajomych i kontaktu. Przez ponad rok kursowałem szkoła dom.
Później znalazłem znajomych i polepszyło się. Właściwie przełomowym momentem była sytuacja, kiedy miałem wszystkiego dość, otworzyłem okno i stanąłem w nim... po krótkiej kalkulacji stwierdziłem iż nie mam 100% pewności na zabicie się skacząc z 3 piętra, a nie chcę być roślinką... tylko to mnie powstrzymało... znalazłem sposób na życie... wykreowałem sobie postać wesołego optymistę z głupkowatymi żartami, chętny do pomagania innym, charyzmatyczny... ludzie mówią mi, że nigdy nie widzieli mnie smutnego, albo, że nie potrafię się złościć, nie wszyscy biorą mnie na poważnie... Gdy wracałem do domu znowu byłem sobą, nie odzywałem sie do nikogo, byłem bardziej nerwowy, zamykałem sie w pokoju sam... rodzice też mi nie pomagali... zawsze robię wszystko źle, albo nie jestem najlepszy za mało sie staram.... jeśli zrobię cos dla nich i angażuję się w to słyszę łaski nam nie robisz, nigdy nie słyszę słowa dziękuję... lubię pogasić wszystkie światła w pokoju i w ciszy siedzieć, wtedy czuje sie bezpiecznie... Takie moje dwie twarze... sam nie wiem jak do tego doszło, po prostu jakoś tak automatycznie zachowuję się gdy jestem w towarzystwie, uśmiech na gębie i mogę rozmawiać... nie radze sobie ze sobą... a najgorsze jest to, że mam coś takiego w sobie, że ludzie mówią mi o swoich problemach,a ja zawsze chętnie słucham... ale jest tego już za dużo... nie mogę już się uśmiechać i mówić komuś wszystko będzie dobrze, albo zastanawiać się nad rozwiązaniem czyjiś problemów... czuję taka pustkę i cholerny brak sensu w tym wszystkim... najgorsze jest to, że inni nie postrzegają mnie takim jaki jestem na prawdę, przez co mówienie o swoich problemach staje się trudniejsze...
maciej_ - 29 gru 2009, o 22:25
Mamy nowego użytkownika forum, to dobra wiadomość. Witaj Anonim.
Niewątpliwie masz problem, możliwe że nie odnalazłeś się w nowym miejscu, zresztą to pewnie. Nie możesz być sobą wiec się męczysz. Brakuje Ci ludzi którzy rozumieją Twoje problemy, chcą Ci pomóc.
Mylę się ?
czuję taka pustkę i cholerny brak sensu w tym wszystkim... najgorsze jest to, że inni nie postrzegają mnie takim jaki jestem na prawdę, przez co mówienie o swoich problemach staje się trudniejsze...
musisz mówić o tym co Cie boli i co czujesz inaczej udławisz się problemami i jeśli masz problem natury psychicznej np. depresja, możesz skończyć źle co nie jest warte, naprawdę.
rodzice też mi nie pomagali... zawsze robię wszystko źle, albo nie jestem najlepszy za mało sie staram.... jeśli zrobię cos dla nich i angażuję się w to słyszę łaski nam nie robisz, nigdy nie słyszę słowa dziękuję...
... no i właśnie o to chodzi że najbliżsi zazwyczaj nie rozumieją problemu a co najgorsza go nie widzą, dlatego piszcie o tym co Was boli. My wysłuchamy czasem rozmowa pomaga i motywuje do działania. Anonim co myślisz powiedz o tym wszystkim ?
Anonim - 30 gru 2009, o 09:43
Dziękuję za odpowiedź.
Również witam wszystkich.
Zaakceptowałem swoje nowe otoczenie po jakimś czasie. Znalazłem nowych kolegów, dziewczynę już od dłuższego czasu... Nie wiem tylko dlaczego nie czuję, życia i nie widzę celu mojego egzystowania... interesuję się śmiercią, nie boję sie jej. Wręcz przeciwnie kojarzę ją sobie z czymś przyjemnym, z ucieczką od wszelkich trosk, z wiecznym spokojem... Ale wiem już dlaczego nie potrafię się zabić. Nienawidzę uciekać, zawsze staję naprzeciw problemom i wierzę, że prędzej czy później znajdzie się rozwiązanie. A moim największym problem jest życie, które muszę sobie poukładać, a mam na to jeszcze dużo czasu. Gdybym popełnił samobójstwo okazałbym się zwykłym tchórzem.
Irytuje mnie tylko ta pustka, ten brak konkretnego celu... nie wiem jak to nazwać...
Podsumowując nie zabiję się skacząc z mostu, przedawkowując leki, podcinając sobie żyły. Nie chcę umierać bez celu, ciągle czekam na chwilę, w której będę mógł umrzeć za jakąś idee, pomagając innym lub w obronie kogoś. To byłaby śmierć, która by mi odpowiadała... Wiedziałbym, że mimo zrezygnowania z życia, moja śmierć nie poszła na marne.
Nikt - 30 gru 2009, o 10:36
Witaj Anonim.
Skad ja to znam?Robie cos robie zrobilem ale cuje sie nijak.Jakbym tego nie zrobil tez dobrze.Kompletne zawieszenie.Totalny bezsens.Jestesmy wegetujemy bo inaczej trudno to nazwac i co? I nic.Jestesmy czy Nas nie ma co za roznica??!Zadna.Anonim tez chcialbym zeby moja smierc miala jakies znaczenie.Zeby ja zauwazono ze jadnak byl ktos taki i umarl za cos lub kogos bo inaczej bedzie jak zwykle.Nikt nie zauwazy ze bylem istnialem zylem.Po co zylem nie wiem!!!Czy to ma jakis sens?Nie sadze aby mialo.Masz jeszcze zycie przed soba walcz o siebie.Znajdz sens ktorego mi sie nie udalo znalezc.DO MNIE TEZ LUDZIE PRZYCHODZA ZE SWOIMI PROBLEMAMI PODOBNO POTRAFIE SLUCHAC ALE JUZ NIE POTRAFIE MOWIC O SWOIM PROBLEMIE.Przezylem juz pare lat na tym padole i zbyt czesto mnie zbywano i bagatelizowano moj problem.Czasami chcialbym krzyknac -LUDZIE CO Z WAMI K...JEST??? JESTEM TU !!! POPATRZCIE NA MNIE ZAUWAZCIE MNIE !!!! Nie nie bede juz krzyczal!Grzecznie usunalem sie na bok bo swoje w zyciu juz wykrzyczalem.
nina - 30 gru 2009, o 15:21
Hej!
A ja chciałabym aby moja śmierć była niezauważona i żeby nikt nie wiedział, że to samobójstwo, np: wypadek samochodowy. Nie chciałabym, aby córka myślała, że jej mama była wariatką. Najczęściej mam takie myśli jadąc samochodem i widząc TIR-a z przeciwnej strony. Mnie też śmierć kojarzy się z czymś przyjemnym, jakąś ulgą i końcem wszystkich kłopotów. Kiedyś miałam nadzieję, że gdyby coś się stało np. dowiedziałabym się, ze jestem ciężko chora, to może wtedy potrafiłabym docenić to co mam i może wtedy coś by się we mnie zmieniło. Niestety, kiedy lekarz powiedział mi, że wyniki są złe to poczułam ulgę i chyba czekam na moment, kiedy nie będę miała już odwrotu.
Nikt - 30 gru 2009, o 15:57
Ja nie chcialbym umierac dlugo i w bolach.Szybko i po sprawie,ale zeby jednak ktos cos na tym zyskal.Ja juz zyskam konczac meki na tym swiecie ,ale ktos kto tu zostaje niech cos z tej smierci ma.Chetnie oddm organy do przeszczepu jak sie komus przydadza i yratuja jakies zycie i ten ktos bedzie zyl szczesliwy niech biora.Chociaz z watroby nikt sie nie bedzie cieszyl oooooooooo żarcik hmmm dlugo tak nie mialem.Lubie tu sobie z Wami popisac przynajmniej ktos to czyta i "slucha".Nie to co w zyciu codziennym.Nina buziaki trzymaj sie.
nina - 30 gru 2009, o 19:11
Dziękuję bardzo!
Tutaj możemy być sobą. Ktoś to czyta, rozumie i nami nie gardzi za to jacy jesteśmy a myślę, że to bardzo ważne.
maciej_ - 30 gru 2009, o 20:36
wiesz Nina na pewno są i tacy co się śmieją i na pewno nie rozumieją tego o czym rozmawiamy. Niech mają swoją filozofię życia ważne że tworzymy grupę ludzi którzy potrafią mówić o tym co boli i potrafimy wspierać się rozmową chociażby. Takie moje zdanie.
Nikt - 30 gru 2009, o 20:45
Nasikac na tych co sie smieja z Nas.Maja male rozumki.Nina jestem z Toba !!!!
maciej_ - 30 gru 2009, o 21:25
ja powiem więcej jestem z Wami wszystkimi po to jest ta strona, żeby być sobą kurcze brakowało takiego miejsca w necie co ?
Anonim - 31 gru 2009, o 09:20
Hmmm... jakoś tak uśmiech na buzię mi wskoczył jak czytałem poprzednie posty Ciesze się, że jest grupa osób, która mnie wysłucha i zrozumie. Dziękuję Wam! I oczywiście jestem z Wami
nina - 31 gru 2009, o 10:19
a ja powiem, ze jeszcze jestem z Wami ale boję się, że Was zawiodę
maciej_ - 31 gru 2009, o 12:57
No co Ty Nina.. :/ Depresja wraca co ? Musisz iść do specjalisty, właściwie to obiecałaś w jednym z maili do mnie, pamiętasz ? Takie noworoczne postanowienie. PO co masz nas zawodzić, tam nas ale siebie pomyśl...
Nikt - 31 gru 2009, o 20:28
Nina - zabraniam
Nawet tak nie mysl.
maciej_ - 1 sty 2010, o 18:40
ja swoje zdanie powiedziałem i uważam że Nina powinnaś iść do psychologa, to nic złego przecież. hm ?
Anonim - 1 sty 2010, o 20:29
Nina zmień strach w swoją siłę. My wierzymy, że nas nie zawiedziesz, a nawet jak zrobisz jakieś głupstwo, chciałbym wiedzieć, że zrobiłaś naprawdę wszystko, aby temu zapobiec. Ja w Ciebie wierzę.
maciej_ - 1 sty 2010, o 20:32
nie wiem czy zauważyłaś Nina, wyrażamy się tu wszyscy jako "MY" to już chyba coś znaczy... hm ?
nina - 1 sty 2010, o 23:59
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za wsparcie. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Bardzo dziwnie się czuję slysząc a raczej czytając słowa: jesteś silna, dasz radę, wierzę w ciebie. To tak jakbym pierwszy raz to słyszała, albo jakbym zapomniała jak to jest. Czy naprawdę jest jeszcze ktoś, kto we mnie wierzy?
Obiecałam, że po nowym roku wezmę się za siebie i tak będzie ale dopiero od wtorku bo teraz cały czas mam dużo pracy. Powiem szczerze, że koniec starego roku był dla mnie bardzo ciężki i byly momenty, że myślałam, że nie dotrzymam. Chciałabym zebrać tyle sił aby uporządkować swoje życie i siebie. Wiem, ze przede mną wiele pracy nad sobą. Nie wiem, czy dam radę ale wlasciwie to nie mam wyjścia i nic do stracenia. Cieszę sie, że mam Was bo tak naprawdę to brakuje mi kogoś, kto zrozumie.Obiecuję Wam, ze bedę sie starała z całych sił a nie puszczam słow na wiatr. Łatwiej mi obiecać Wam niż samej sobie. Bedę na bieżąco pisała o tym co się dzieje i mam nadzieje, że to będą kroki w przód a nie w tył. Czasami chciałabym być malutką myszką, która może sie schronic w swojej przytulnej, cieplutkiej, bezpiecznej norce. Pozdrawiam Wszystkich tu obecnych i dziękuję, że jestescie!
maciej_ - 3 sty 2010, o 21:38
jesteśmy z Tobą nie daj się ! pisz koniecznie o postępach
Anonim - 10 sty 2010, o 10:45
Jesteście? Żyjecie? Wchodzę na forum codziennie, lecz nie potrafię nic napisać... Chciałem tylko wiedzieć czy nic wam nie jest.
maciej_ - 10 sty 2010, o 12:04
ja żyje.. to co będziemy powoli zamykać wątek ? myślę że powoli pora zacząć zastanawiać się nad programem SAS, może o tym porozmawiamy ? Razem coś ustalimy.
nina - 10 sty 2010, o 16:00
Ja też żyje a co najważniejsze to działam. Małymi kroczkami ale do przodu. Pozdrawiam!
tiferet - 15 sty 2010, o 00:55
...
Ania - 15 sty 2010, o 03:58
Witaj, tiferet
Wiesz, mimo wielu wspólnych objawów, każdy inaczej przechodzi depresję, tak jak i każdy inaczej doświadcza świata. mimo, że możemy opisywać swoje doświadczenia tymi samymi słowami - doświadczenia i tak będą się różnić. właściwie to jest tylko pojęcie, ono tylko ogólnie opisuje pewien stan, a każdy człowiek, w zależności od osobowości, doświadczeń może przechodzić to inaczej. Kluczowe objawy będą podobne, ale nie jesteśmy identyczni, więc i nie będziemy doświadczać identycznie. Albo może to ja mam jakąś dziwną odmianę depresji
Z twojego wpisu wnioskuję, że chcesz powiedzieć, że trwając w tym swoim przygnębieniu, bezsensie, braku sił, nie zauważamy ludzi wokół siebie. Jeśli o mnie chodzi, to nie jest tak, że mam wszystkich ludzi wokół siebie totalnie gdzieś, nic mnie nie obchodzi i zajmuję się tylko sobą. Zajmuję się głównie sobą, ponieważ totalnie sobie ze sobą nie radzę, nie jestem w stanie myśleć o tym, czy ktoś z mojego otoczenia potrzebuje pomocy (co nie znaczy że jestem egoistą i mam gdzieś wszystkich ludzi), jeśli przez większość czasu mam jakieś durne myśli, lęki, kiedy wydaje mi się że zaraz zeświruję i mnie gdzieś zamkną. wtedy moja pomoc nikomu się nie przyda. Cały czas zżera mnie ogromne poczucie winy, że nic nie robię, że nie pracuję, że utrzymują mnie rodzice, a ja sobie żyję (wg opinii innych oczywiście) jak pączek w maśle. Wcale nie zatraciłam w sobie wrażliwości na świat i ludzi, ale powiem szczerze, że nie sądzę, żeby moja pomoc czy nawet towarzystwo komuś pomogło. Ani nie umiałabym teraz nikomu skutecznie pomóc, a prędzej raczej tylko bym kogoś zdołowała tylko swoim wyrazem twarzy i zachowaniem. Chodzi mi o to, że zeby pomagać innym ludziom, żeby się na nich otworzyć, otworzyć się na przeżywanie radości z innymi ludźmi, trzeba najpierw sobie pomóc. W przeciwnym razie to jest samooszukiwanie się, że wszystko jest w porządku. zaburzenia psychiczne nie są kwestią wyboru. chyba że ktoś symuluje. To nie jest tak, że nagle wpadam na pomysł, myślę sobie "mam was wszystkich gdzieś, chce umrzeć, bo moje życie nie ma sensu". To trochę tak, jakby ktoś zdecydował, że chce mieć schizofrenię. Może wyolbrzymiam, no ale tak samo jak nikt świadomie nie decyduje się być schizofrenikiem, tak samo nikt świadomie nie decyduje się na to, że będzie miał depresję. Sama mam od dzieciństwa silną nerwicę natręctw i próbowałam z tym walczyć i wmawiać sobie, że potrafię z tym wygrać, ale tak samo jak nie jestem w stanie powiedzieć sobie "stop" i po prostu skończyć z tym (chociaż próbowałam), tak samo nie jestem w stanie tak po prostu zdecydować i wyjść z tego całego przygnębienia i bezsensu. Na powstanie zaburzeń psychicznych wpływają różne doświadczenia,indywidualne predyspozycje(charakter),przeżycia z dzieciństwa, traumatyczne wydarzenia, czy nawet zmiany w mózgu.
Nie zaprzeczam temu, że są ludzie, którzy mają gorzej niż ja, ale nie pomogę im, jeśli nie pomogę najpierw sama sobie.
Mimo wszystko to co napisałaś jest motywujące i inspirujące, masz rację, że powinniśmy otworzyć się na piękno świata, na innych ludzi. Ale najpierw trzeba dojść do ładu ze sobą, po prostu wyleczyć się, pomóc sobie.
a jeśli chodzi o oobe... też kiedyś praktykowałam,miałam może z 12 lat. mimo wszystko myślę, że oobe w depresji nie jest dobrym pomysłem, bo przez to jeszcze bardziej odrywasz się od rzeczywistości i chcesz żyć gdzie indziej, uciekasz od życia. Chyba że jesteś zrównoważoną osobą, potrafisz powiedzieć sobie stop, no to wtedy spoko.
Ja zawsze miałam skłonności do uciekania od rzeczywistości i tego typu praktyki tylko jeszcze bardziej oddalały mnie od "prawdziwego życia". no ale jeśli tobie to pomogło, to fajnie. Chociaż z tego co słyszałam wiele osób "zajmujących się" rozwojem duchowym wypowiada się niepochlebnie na temat oobe, no ale to już inna sprawa
Aha, i co masz na myśli mówiąc "wyrażać swoje pragnienia?"
gl_moderator - 31 sty 2010, o 01:28
[ wątek zamknięty na polecenie Administratora | gl_moderator ]zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ilemaszlat.htw.pl
maciej_ - 15 gru 2009, o 22:14
Spalili Ci dom ? Nie masz dokąd pójść ? A może zostałeś/aś sam/a jak palec z bagażem problemów i trosk... Zawsze się znajdzie paru ludzi i prę dobrych chwil dla których warto żyć ! Zacznij od zera !
nina - 16 gru 2009, o 13:42
Spaliłam się ja sama słysząc przez 10 lat jaka ja to jestem beznadziejna, jakim jestem leniem, ze ktoś musi na mnie łożyć pieniądze, że niczego nie potrafię dobrze zrobić, że zawsze wszystko sp..., że wszyscy mnie wykorzystują i ze po ślubie już nie można rozmawiać z innymi ludźmi. Dobrze komuś pisać; zacznij od zera. Ja niestety nie mam takiej możliwości. Trzeba mieć wyjątkowe szczęście aby spotkać osobę, która pomoże. No cóż, może rzeczywiście nie zasłużyłam sobie na kogoś takiego
maciej_ - 16 gru 2009, o 15:33
Jeśli sugerujesz a właściwie mówisz wprost że spotkałem taką osobę to się mylisz. Oczywiście psycholog pomógł. Jednak on nie wziął mnie za rękę i nie mówił "maćku skręć teraz w lewo to bezie słuszna droga" Nie ! Sam musiałem chcieć.... na początku łatwo nie było ale warto było się odważyć. Łatwo jest mówić zacznij od zera bo to jest łatwe faktycznie. Wystarczy się przełamać i działać. Dlatego ludzie żyją w beznadziejnej rzeczywistości, bo boją się tego co będzie dalej. Wybierają beznadziejną teraźniejszość a może tracą szansę na coś naprawdę pięknego ale to jednak niepewność. Żyją w tej szarości w której sie nie mogą odnaleźć i finalnie odbierają sobie życie... :/
nina - 16 gru 2009, o 17:10
Napisałeś Maćku ze musiałeś chcieć. Myślisz, że ja nie chcę?
maciej_ - 16 gru 2009, o 18:07
Sądzę że jak każdy w głębi głęboko w środku chcesz ? Powiedz więc co stoi na przeszkodzie, chcieć i obudzić w sobie chęć prawdziwego życia ?
nina - 16 gru 2009, o 18:36
Tak, tylko jak to zrobić? Jak poradzić sobie z problemami, które są nie do rozwiązania?
maciej_ - 16 gru 2009, o 19:38
Z każdej sytuacji jest wyjście a samobójstwo nie rozwiąże problemów... Właściwie pogorszy sprawę tak naprawdę.
nina - 17 gru 2009, o 15:48
Co by tutaj dzisiaj napisać? chyba nie tak źle ze mną , skoro mam ochotę na żarty
maciej_ - 17 gru 2009, o 23:59
Tak więc sama widzisz, po każdej burzy przychodzi słońce jak to mówią ... łatwo mówić ? nie tak jest trzeba wykrzesać tą siłę z siebie i żyć czasem komuś na złość a myśli samobójcze pogonić gdzieś... zawsze znajdzie się sens w życiu.
nina - 20 gru 2009, o 17:01
Czy decyzja o moim odejściu nie bedzie najlepszą decyzją, jaką podjełam w życiu? Może choć raz zrobię cos dobrego dla swiata. Zgrzeszyłam w momencie, kiedy sie urodziłam.
maciej_ - 20 gru 2009, o 18:45
Wiesz tego nie wiesz ale ja sądzę że to bedzie najgorsza decyzja. Właściwie wiem bo żyję z tym ciężarem że próbowałem.
Poza tym nie możesz powiedzieć że zgrzeszyłaś bo nie Ty dałaś sobie to życie i nie Ty je powinnaś odbierać. Jeśli jesteś wychowana w wierze katolickiej powinnaś wiedzieć że to grzech zresztą nie tylko w katolickiej samobójstwo jest właściwie potępiane. Na stronie napisana jest prawda.
Ja proponuje uciekać się do rozsądniejszych rozwiązań typu psycholog, nie proponuję w sumie tylko namawiam, Powtarzam samobójstwo to nie jest sposób !
Nikt - 24 gru 2009, o 23:07
Witajcie szczegolnie Ty maciej.
Piszesz ze to nie rozwiazanie?Hmmm moze i nie choc tego pewien nie jestem.Czesto mysle ze to najlepsze rozwiazanie.Uciac to wszystko i final.Nastepuje blogi spokoj.Chyba blogi co???Nina moze masz inne wyjscie?Poczekaj.Napisz do mnie do Nas.Z wlasnego doswiadczenia wiem ze rozmowa mozliwosc wygadania sie duzo daje.Maciej mnie wysluchal i bardzo mi to pomoglo.Nie zalatwilo moich problemow i tego co jest na tym swiecie zle i wielu innych spraw ale ulzylo mi bardzo.Wigilia a ja przy kompie.Wszyscy juz spia a ja pisze bo czuje ze wlasnie tu znajde takich ludzi jak ja.Ze wlasnie tu opisujac swoje problemy i uczucia spotkam sie ze zrozumieniem ze ktos tez tak czuje ze tez tak ma jak ja !!! Piszcie prosze duzo i gesto o sobie i swoich problemach bo to pomaga nie tylko Wam ale i mi i wielu innym.Czuje sie wtedy ze nie caly swiat stoi obok mnie jednego ale ze sa ze mna inni.Moze wtedy nie bedziemy sie czuli tak bardzo samotni odrzuceni i odsunieci na bok przez innych.
maciej_ - 25 gru 2009, o 01:55
Witajcie szczegolnie Ty maciej.
Piszesz ze to nie rozwiazanie?Hmmm moze i nie choc tego pewien nie jestem.Czesto mysle ze to najlepsze rozwiazanie.Uciac to wszystko i final.Nastepuje blogi spokoj.Chyba blogi co???Nina moze masz inne wyjscie?Poczekaj.Napisz do mnie do Nas.Z wlasnego doswiadczenia wiem ze rozmowa mozliwosc wygadania sie duzo daje.Maciej mnie wysluchal i bardzo mi to pomoglo.Nie zalatwilo moich problemow i tego co jest na tym swiecie zle i wielu innych spraw ale ulzylo mi bardzo.Wigilia a ja przy kompie.Wszyscy juz spia a ja pisze bo czuje ze wlasnie tu znajde takich ludzi jak ja.Ze wlasnie tu opisujac swoje problemy i uczucia spotkam sie ze zrozumieniem ze ktos tez tak czuje ze tez tak ma jak ja !!! Piszcie prosze duzo i gesto o sobie i swoich problemach bo to pomaga nie tylko Wam ale i mi i wielu innym.Czuje sie wtedy ze nie caly swiat stoi obok mnie jednego ale ze sa ze mna inni.Moze wtedy nie bedziemy sie czuli tak bardzo samotni odrzuceni i odsunieci na bok przez innych.
Dziękuję Ci "Nikt" za wypowiedź i za Twoją opinię. Masz wiele racji ale pomyśl logicznie: masz dane życie tak ? Nie wnikam w wyznanie jakiego jesteś bo nie o to chodzi. Możesz byc ateistą, chrześcijaninem a może Muzułmaninem. Nie łączę teraz wiary z tą tematyką. To co chce powiedzieć to to że skoro zyjesz to masz nadzieję i możesz chwilowo mieć problemy ale to wszystko mija. Jest nowy dzien nowe myślenie i nowe pomysły na rozwiązywanie problemów, życie to cągła walka. Jestem stosunkowo młoda osobą ale wbrew pozorom trochę przeszedłem w życiu. Nie wysaałem tego co pisze z palca.
Autobus życia dalej jedzie, masz kłopoty załóżmy ale skoro żyjesz to masz też siłę żeby je pokonywać i dosłownie deptać. Jeśli nie widzisz tego, nie widzisz że szary to szary a kawa nie ma smaku to znak że musisz iść do specjalisty. Są tacy z powołania, na którego ja miałem szczęście trafić.
Powiem Wam tak. Ja popełniłem ten straszny błąd, naprawdę chciałem się zabić odebrać sobie życie i przez to wielu ludzi zraniłem zawiodłem. Planowałem wszystko dokładnie a jednak mi nie wyszło. Próbowałem rozmawiać ale nikt mnie nie rozumiał. Tak jak bym mówił to słupa. Tylko słyszałem "bierz się w garść co cie nie zabije to wzmocni" Kiedy mnie prawie zabiło ludzie otworzyli oczy, że naprawdę mam problem. Ja nie miałem takiej możliwości na wsparcie wygadanie sie osobom które miały podobny problem, czy były w podobnej sytuacji. Ta strona powstała po to żeby przestrzec przed popełnieniem tego samego błędu którego ja sie dopuściłem, co za tym idzie udusiłem sie nim i duszę do tej pory. Kiedy powstawała był duży sprzeciw z rodziny ale ja mówiłem nie " jeśli uratuję choć jedną osobę to warto ją skończyć " Ludzie piszą i dziękują, czy nie warto więc żyć dla podobnych chwil ? każdy z Was może sie odnaleźć.
Ciągle mam przed oczami, te osoby które zawiodłem, moją siostrę, rodziców i jedną osobę której zrobiłem przez to wszystko straszna krzywdę dużo wcześniej. Tyko dlatego że nikt nie zauważył na jaką skalę mam problem. To straszne i bardzo trudne zyć z takim ciężarem, zatem nie zgodzę się dalej z przekonaniem że to może być sposób... A co na to rodzina, znajomi ?
Ja straciłem znajomego, pogodny człowiek życzliwy, zawsze uśmiechnięty stałem nad grobem, zasypywali go... zapaliłem znicz...
nina - 25 gru 2009, o 08:10
Cieszę się, że "Nikt" do nas dołączył. Wiem, że macie rację i nie chcę abyście się o mnie martwili. Moim pierwszym postanowieniem na nowy rok jest to, że udam się do specjalisty, bo jest naprawdę kiepsko Choć tak naprawdę w małym miasteczku o dobrego lekarza trudno. Z doświadczenia wiem, że wizyta trwa 3 minutki a pacjent to zło konieczne.
Nikt - 26 gru 2009, o 19:37
Witajcie.
Nina super ze walczysz i to postanowienie tez super.Ciesze sie bardzo z tego.Macieju masz wieke racji.Bardzo wiele i warto zyc dla takich chwil gdy ktos mowi szczerze dziekuje.Moje dziekuje bylo bardzo szczere.
maciej_ - 26 gru 2009, o 21:02
Jak to w życiu bywa, łatwo tez nie jest. Codzienne walczysz a potem tracisz sens, po co to dlaczego tak. Ta więc jest różnie ale można sobie radzić.
Ania - 27 gru 2009, o 17:15
Witam.
W sumie weszłam na tę stronę, bo moją uwagę przyciągnęła jej nazwa. Tak, chcę odejść, nie przestaję o tym myśleć od jakichś 5-8 lat. a właściwie, to chyba zawsze chciałam tylko umrzeć. od dziecka nie rozumiałam, po co tu jestem, totalnie nie obchodziło mnie życie, więc żyłam głównie w swojej wyobraźni. w dzieciństwie bardzo często waliłam głową w ścianę albo próbowałam się udusić. teraz już nie raczej nie robię krzywdy swojemu ciału, bo wiem, że to nie sprawi, że będę mogła stąd odejść.
Mimo, że mam 20 lat, tymczasowo nie uczę się i nie pracuję. Zwykle wstydzę się o tym mówić i omijam ten temat, ale tak naprawdę to jestem na utrzymaniu rodziców, a sama nie robię nic. Wiem, że bardzo obciążam rodziców, że mogłabym iść do pracy, żeby chociaż mieć na swoje potrzeby, ale nie jestem w stanie. Byłam w wakacje przez jeden miesiąc w pracy w Holandii i wróciłam totalnie rozsypana. Więc teraz na samą myśl o pracy robi mi się słabo.
Próbuję, na ile tylko jestem w stanie, odsuwać od siebie myśli o samobójstwie. Próbuję się czymś zajmować (mimo, że totalnie nic nie ma dla mnie sensu) oglądam wszystkie filmy jak leci, śpię jak najwięcej, od jakiegoś czasu, po długim okresie izolacji, zaczęlam pisać do znajomych i prosić o spotkanie. Kiedy spotykam się z ludźmi przynajmniej na jakiś czas przestaję się zastanawiać nad wszystkim, analizować, w kółko wałkować ciągle te same tematy. ale rzadko kiedy ktoś ma czas, ludzie mają swoje sprawy, zresztą większość moich znajomych chyba dała sobie ze mną spokój po tym w jaki sposób ich traktowałam (po prostu olewałąm ich, nie odzywałam się po kilka tygodni, miesięcy).
Na codzień niczego bardziej nie pragnę od opuszczenia tego świata, ale z drugiej strony wiem, że już tak długo z tym wytrzymałam, że mimo wszystko jestem silna, że już tyle razy się załamałam, leżałam całymi dniami w poczuciu beznadziejności i bezsensu wszystkiego, marząc tylko że jakimś cudem umrę. i dlatego wiem, że jestem w stanie sobie z tym poradzić i wyjść z tego.
Tylko, że... bardzo brakuje mi wsparcia, brakuje mi innych ludzi, chciałabym otworzyć się na innych, móc porozmawiać z kimś o byle czym, pośmiać się, czuć bliskość innych... w moim domu nigdy nie mówiło się o uczuciach, nigdy nie czułam się kochana, wręcz do pewnego czasu czułam się jak niepotrzebny śmieć, rodzice rzadko mnie przytulali, wręcz nawet nie pamiętam żeby kiedykolwiek to robili. Czuję, że to bardzo się odbiło na całym moim życiu. Ten chłód emocjonalny, obojętność, jaka zawsze panowała w moim domu, czuję, że to wszystko przenikło mnie całą, że nie jestem w stanie już nic czuć, że jestem pusta w środku i niezdolna do otwarcia się na miłość. I nie wiem, co mam zrobić. Naprawdę nie wiem co mam zrobić ze swoim życiem. Przełamałam się i mówię otwarcie o tym, że potrzebuję pomocy, ale zwykle słyszę tylko "nie przesadzaj i weź się w garść, jesteś jeszcze młoda i nic nie wiesz o życiu". (Być może nie wiem, ale to nie zmienia faktu, że mam prawo sobie nie radzić). Więc żyję sobie w takim zawieszeniu, właściwie prawie wegetuję. żyję, ale mam wrażenie, jakbym była w połowie martwa. Raczej nie odbiorę sobie życia, nie mam tyle odwagi, żeby to zrobić, co najwyżej je zmarnuję wegetując tak jak teraz.
Macie jakiś pomysł? Chcę przestać się użalać nad sobą i w końcu znaleźć pomoc, ale nie wiem co w takiej sytuacji mogłabym zrobić. szczerze mówiąc nie wierzę, że cokolwiek mogłoby mi pomóc, tym bardziej, że w liceum jeździłam do psychiatrów i psychogów, brałam psychotropy, ale przez to tylko mi się pogorszyło. Na sam dźwięk słowa "psychiatra" ciarki mi przechodzą po całym ciele.
Nikt - 27 gru 2009, o 21:27
Witaj Aniu.
Widocznie treafilas na zlych lekarzy.Niestety znakomita wiekszosc z nich traktuje pacjentow jako lo konieczne.Ja tez czuje sie jakbym byl zawieszony gdzies w niebycie.Wisze tak sobie juz ponad 30 lat kolo ludzi i patrze jak przechodza sobie kolo mnie.Mam zone ale sam nie wiem jak to ujac tez chyba sobie zyje Ona wlasnym zyciem emocjonalnym.Nie moge ani jej ani nikomu oprocz Was powiedziec co tak naprawde czuje.Tu mozemy sie wygadac i przynajmniej wiemy ze nie tylko My tak mamy ze sa inni tacy jak my.Pisz co Cie boli i o czym myslisz.
maciej_ - 28 gru 2009, o 17:28
Ja powiem tak, bądź pewna Ania ze sama sobie nie poradzisz. Nie możesz tez nastawiać sie negatywnie, psychologa czy psychiatry. Jeśli otworzysz się na pomoc, na ludzi którzy widzą Twój problem, na pewno dasz radę. Oczywiście to będzie wracać ale będziesz już o tyle silniejsza o przekonanie i świadomości- wiedzę jak stanąć do walki ze złym nastrojem, depresją itd. to jest możliwe i wiem że można sobie poradzić. Jednak wszystko musi wynikać z Ciebie, jesteś zamknięta nikt nie pomoże... !
"Nikt" ma wiele racji zgodzę sie z Nim bardzo, trzeba trafić na odpowiedniego specjalistę. Ja czekałem na dzień kiedy będę mógł spotkać sie z moim psychologiem o to chodzi.
Z tego co piszesz brakuje Ci naturalnego wsparcia możliwe że i pasji hobby co jest bardzo istotne do normalnego funkcjonowania. tak jesteśmy stworzeni, jeśli zrozumiesz siebie zaczniesz od nowa bez problemu. Napisz coś o sobie a pomożemy Ci odkryć pasję..
Ania - 28 gru 2009, o 21:40
dziękuję za odpowiedzi.
jeśli chodzi o lekarzy,to do psychiatry nie mam zamiaru iść choćby nie wiem co. po prostu nie chcę brać leków.
do tej pory myślałam, że potrafię sama się z tego wygrzebać, ale po kilku latach samodzielnych prób wyjścia z tego, dostrzegam, że jednak potrzebuję fachowej pomocy.
no a jeśli chodzi o to czy mam jakieś pasje... myślę, że mam wiele, i z tym raczej nie mam problemu... lubię rysować, czasami robić zdjęcia, chciałabym też malować. generalnie wszystko co związane ze sztuką, tworzeniem. kiedyś rysowałam całymi dniami, z aparatem sie prawie nie rozstawałam.
Wiecie, ja jakoś nie mam zaufania do lekarzy, zwłaszcza psychiatrów, psychlogów. mam wrażenie, że oni chcą wyciągnąć tylko ode mnie kasę, że wcale nie chcą mi pomóc, tak z głębi serca, jak człowiekowi, że traktują pacjentów jak słabych ludzi. ale może po prostu, tak jak piszecie, nie trafiłam na odpowiednich.
maciej_ - 29 gru 2009, o 10:44
Jak sama widzisz nie dasz rady sama, ja wiem co mówię. To wszystko wraca ale wiesz jak sobie radzić mówiłem o tym wcześniej. Psycholog raczej nie będzie Ci nic przepisywał będzie raczej chciał rozmawiać i pomóc rozmowa, trikami [ jeśli mogę tak powiedzieć ] psychologicznymi. Mówię oczywiście o psychologu z powołania... Namawiam Cię, nic nie tracisz możesz tylko zyskać tak naprawdę.
Anonim - 29 gru 2009, o 17:41
Witam! Właściwie nie wiem co tu robię... Czytając problemy innych mój staje się tak błahy, że aż wstyd o nim pisać... Mój problem zaczął się odkąd rodzice podjęli nagłą decyzję przeprowadzce z jednego końca polski na drugi. Załamałem się, mniejsze miasteczko do tego brak znajomych i kontaktu. Przez ponad rok kursowałem szkoła dom.
Później znalazłem znajomych i polepszyło się. Właściwie przełomowym momentem była sytuacja, kiedy miałem wszystkiego dość, otworzyłem okno i stanąłem w nim... po krótkiej kalkulacji stwierdziłem iż nie mam 100% pewności na zabicie się skacząc z 3 piętra, a nie chcę być roślinką... tylko to mnie powstrzymało... znalazłem sposób na życie... wykreowałem sobie postać wesołego optymistę z głupkowatymi żartami, chętny do pomagania innym, charyzmatyczny... ludzie mówią mi, że nigdy nie widzieli mnie smutnego, albo, że nie potrafię się złościć, nie wszyscy biorą mnie na poważnie... Gdy wracałem do domu znowu byłem sobą, nie odzywałem sie do nikogo, byłem bardziej nerwowy, zamykałem sie w pokoju sam... rodzice też mi nie pomagali... zawsze robię wszystko źle, albo nie jestem najlepszy za mało sie staram.... jeśli zrobię cos dla nich i angażuję się w to słyszę łaski nam nie robisz, nigdy nie słyszę słowa dziękuję... lubię pogasić wszystkie światła w pokoju i w ciszy siedzieć, wtedy czuje sie bezpiecznie... Takie moje dwie twarze... sam nie wiem jak do tego doszło, po prostu jakoś tak automatycznie zachowuję się gdy jestem w towarzystwie, uśmiech na gębie i mogę rozmawiać... nie radze sobie ze sobą... a najgorsze jest to, że mam coś takiego w sobie, że ludzie mówią mi o swoich problemach,a ja zawsze chętnie słucham... ale jest tego już za dużo... nie mogę już się uśmiechać i mówić komuś wszystko będzie dobrze, albo zastanawiać się nad rozwiązaniem czyjiś problemów... czuję taka pustkę i cholerny brak sensu w tym wszystkim... najgorsze jest to, że inni nie postrzegają mnie takim jaki jestem na prawdę, przez co mówienie o swoich problemach staje się trudniejsze...
maciej_ - 29 gru 2009, o 22:25
Mamy nowego użytkownika forum, to dobra wiadomość. Witaj Anonim.
Niewątpliwie masz problem, możliwe że nie odnalazłeś się w nowym miejscu, zresztą to pewnie. Nie możesz być sobą wiec się męczysz. Brakuje Ci ludzi którzy rozumieją Twoje problemy, chcą Ci pomóc.
Mylę się ?
czuję taka pustkę i cholerny brak sensu w tym wszystkim... najgorsze jest to, że inni nie postrzegają mnie takim jaki jestem na prawdę, przez co mówienie o swoich problemach staje się trudniejsze...
musisz mówić o tym co Cie boli i co czujesz inaczej udławisz się problemami i jeśli masz problem natury psychicznej np. depresja, możesz skończyć źle co nie jest warte, naprawdę.
rodzice też mi nie pomagali... zawsze robię wszystko źle, albo nie jestem najlepszy za mało sie staram.... jeśli zrobię cos dla nich i angażuję się w to słyszę łaski nam nie robisz, nigdy nie słyszę słowa dziękuję...
... no i właśnie o to chodzi że najbliżsi zazwyczaj nie rozumieją problemu a co najgorsza go nie widzą, dlatego piszcie o tym co Was boli. My wysłuchamy czasem rozmowa pomaga i motywuje do działania. Anonim co myślisz powiedz o tym wszystkim ?
Anonim - 30 gru 2009, o 09:43
Dziękuję za odpowiedź.
Również witam wszystkich.
Zaakceptowałem swoje nowe otoczenie po jakimś czasie. Znalazłem nowych kolegów, dziewczynę już od dłuższego czasu... Nie wiem tylko dlaczego nie czuję, życia i nie widzę celu mojego egzystowania... interesuję się śmiercią, nie boję sie jej. Wręcz przeciwnie kojarzę ją sobie z czymś przyjemnym, z ucieczką od wszelkich trosk, z wiecznym spokojem... Ale wiem już dlaczego nie potrafię się zabić. Nienawidzę uciekać, zawsze staję naprzeciw problemom i wierzę, że prędzej czy później znajdzie się rozwiązanie. A moim największym problem jest życie, które muszę sobie poukładać, a mam na to jeszcze dużo czasu. Gdybym popełnił samobójstwo okazałbym się zwykłym tchórzem.
Irytuje mnie tylko ta pustka, ten brak konkretnego celu... nie wiem jak to nazwać...
Podsumowując nie zabiję się skacząc z mostu, przedawkowując leki, podcinając sobie żyły. Nie chcę umierać bez celu, ciągle czekam na chwilę, w której będę mógł umrzeć za jakąś idee, pomagając innym lub w obronie kogoś. To byłaby śmierć, która by mi odpowiadała... Wiedziałbym, że mimo zrezygnowania z życia, moja śmierć nie poszła na marne.
Nikt - 30 gru 2009, o 10:36
Witaj Anonim.
Skad ja to znam?Robie cos robie zrobilem ale cuje sie nijak.Jakbym tego nie zrobil tez dobrze.Kompletne zawieszenie.Totalny bezsens.Jestesmy wegetujemy bo inaczej trudno to nazwac i co? I nic.Jestesmy czy Nas nie ma co za roznica??!Zadna.Anonim tez chcialbym zeby moja smierc miala jakies znaczenie.Zeby ja zauwazono ze jadnak byl ktos taki i umarl za cos lub kogos bo inaczej bedzie jak zwykle.Nikt nie zauwazy ze bylem istnialem zylem.Po co zylem nie wiem!!!Czy to ma jakis sens?Nie sadze aby mialo.Masz jeszcze zycie przed soba walcz o siebie.Znajdz sens ktorego mi sie nie udalo znalezc.DO MNIE TEZ LUDZIE PRZYCHODZA ZE SWOIMI PROBLEMAMI PODOBNO POTRAFIE SLUCHAC ALE JUZ NIE POTRAFIE MOWIC O SWOIM PROBLEMIE.Przezylem juz pare lat na tym padole i zbyt czesto mnie zbywano i bagatelizowano moj problem.Czasami chcialbym krzyknac -LUDZIE CO Z WAMI K...JEST??? JESTEM TU !!! POPATRZCIE NA MNIE ZAUWAZCIE MNIE !!!! Nie nie bede juz krzyczal!Grzecznie usunalem sie na bok bo swoje w zyciu juz wykrzyczalem.
nina - 30 gru 2009, o 15:21
Hej!
A ja chciałabym aby moja śmierć była niezauważona i żeby nikt nie wiedział, że to samobójstwo, np: wypadek samochodowy. Nie chciałabym, aby córka myślała, że jej mama była wariatką. Najczęściej mam takie myśli jadąc samochodem i widząc TIR-a z przeciwnej strony. Mnie też śmierć kojarzy się z czymś przyjemnym, jakąś ulgą i końcem wszystkich kłopotów. Kiedyś miałam nadzieję, że gdyby coś się stało np. dowiedziałabym się, ze jestem ciężko chora, to może wtedy potrafiłabym docenić to co mam i może wtedy coś by się we mnie zmieniło. Niestety, kiedy lekarz powiedział mi, że wyniki są złe to poczułam ulgę i chyba czekam na moment, kiedy nie będę miała już odwrotu.
Nikt - 30 gru 2009, o 15:57
Ja nie chcialbym umierac dlugo i w bolach.Szybko i po sprawie,ale zeby jednak ktos cos na tym zyskal.Ja juz zyskam konczac meki na tym swiecie ,ale ktos kto tu zostaje niech cos z tej smierci ma.Chetnie oddm organy do przeszczepu jak sie komus przydadza i yratuja jakies zycie i ten ktos bedzie zyl szczesliwy niech biora.Chociaz z watroby nikt sie nie bedzie cieszyl oooooooooo żarcik hmmm dlugo tak nie mialem.Lubie tu sobie z Wami popisac przynajmniej ktos to czyta i "slucha".Nie to co w zyciu codziennym.Nina buziaki trzymaj sie.
nina - 30 gru 2009, o 19:11
Dziękuję bardzo!
Tutaj możemy być sobą. Ktoś to czyta, rozumie i nami nie gardzi za to jacy jesteśmy a myślę, że to bardzo ważne.
maciej_ - 30 gru 2009, o 20:36
wiesz Nina na pewno są i tacy co się śmieją i na pewno nie rozumieją tego o czym rozmawiamy. Niech mają swoją filozofię życia ważne że tworzymy grupę ludzi którzy potrafią mówić o tym co boli i potrafimy wspierać się rozmową chociażby. Takie moje zdanie.
Nikt - 30 gru 2009, o 20:45
Nasikac na tych co sie smieja z Nas.Maja male rozumki.Nina jestem z Toba !!!!
maciej_ - 30 gru 2009, o 21:25
ja powiem więcej jestem z Wami wszystkimi po to jest ta strona, żeby być sobą kurcze brakowało takiego miejsca w necie co ?
Anonim - 31 gru 2009, o 09:20
Hmmm... jakoś tak uśmiech na buzię mi wskoczył jak czytałem poprzednie posty Ciesze się, że jest grupa osób, która mnie wysłucha i zrozumie. Dziękuję Wam! I oczywiście jestem z Wami
nina - 31 gru 2009, o 10:19
a ja powiem, ze jeszcze jestem z Wami ale boję się, że Was zawiodę
maciej_ - 31 gru 2009, o 12:57
No co Ty Nina.. :/ Depresja wraca co ? Musisz iść do specjalisty, właściwie to obiecałaś w jednym z maili do mnie, pamiętasz ? Takie noworoczne postanowienie. PO co masz nas zawodzić, tam nas ale siebie pomyśl...
Nikt - 31 gru 2009, o 20:28
Nina - zabraniam
Nawet tak nie mysl.
maciej_ - 1 sty 2010, o 18:40
ja swoje zdanie powiedziałem i uważam że Nina powinnaś iść do psychologa, to nic złego przecież. hm ?
Anonim - 1 sty 2010, o 20:29
Nina zmień strach w swoją siłę. My wierzymy, że nas nie zawiedziesz, a nawet jak zrobisz jakieś głupstwo, chciałbym wiedzieć, że zrobiłaś naprawdę wszystko, aby temu zapobiec. Ja w Ciebie wierzę.
maciej_ - 1 sty 2010, o 20:32
nie wiem czy zauważyłaś Nina, wyrażamy się tu wszyscy jako "MY" to już chyba coś znaczy... hm ?
nina - 1 sty 2010, o 23:59
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za wsparcie. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Bardzo dziwnie się czuję slysząc a raczej czytając słowa: jesteś silna, dasz radę, wierzę w ciebie. To tak jakbym pierwszy raz to słyszała, albo jakbym zapomniała jak to jest. Czy naprawdę jest jeszcze ktoś, kto we mnie wierzy?
Obiecałam, że po nowym roku wezmę się za siebie i tak będzie ale dopiero od wtorku bo teraz cały czas mam dużo pracy. Powiem szczerze, że koniec starego roku był dla mnie bardzo ciężki i byly momenty, że myślałam, że nie dotrzymam. Chciałabym zebrać tyle sił aby uporządkować swoje życie i siebie. Wiem, ze przede mną wiele pracy nad sobą. Nie wiem, czy dam radę ale wlasciwie to nie mam wyjścia i nic do stracenia. Cieszę sie, że mam Was bo tak naprawdę to brakuje mi kogoś, kto zrozumie.Obiecuję Wam, ze bedę sie starała z całych sił a nie puszczam słow na wiatr. Łatwiej mi obiecać Wam niż samej sobie. Bedę na bieżąco pisała o tym co się dzieje i mam nadzieje, że to będą kroki w przód a nie w tył. Czasami chciałabym być malutką myszką, która może sie schronic w swojej przytulnej, cieplutkiej, bezpiecznej norce. Pozdrawiam Wszystkich tu obecnych i dziękuję, że jestescie!
maciej_ - 3 sty 2010, o 21:38
jesteśmy z Tobą nie daj się ! pisz koniecznie o postępach
Anonim - 10 sty 2010, o 10:45
Jesteście? Żyjecie? Wchodzę na forum codziennie, lecz nie potrafię nic napisać... Chciałem tylko wiedzieć czy nic wam nie jest.
maciej_ - 10 sty 2010, o 12:04
ja żyje.. to co będziemy powoli zamykać wątek ? myślę że powoli pora zacząć zastanawiać się nad programem SAS, może o tym porozmawiamy ? Razem coś ustalimy.
nina - 10 sty 2010, o 16:00
Ja też żyje a co najważniejsze to działam. Małymi kroczkami ale do przodu. Pozdrawiam!
tiferet - 15 sty 2010, o 00:55
...
Ania - 15 sty 2010, o 03:58
Witaj, tiferet
Wiesz, mimo wielu wspólnych objawów, każdy inaczej przechodzi depresję, tak jak i każdy inaczej doświadcza świata. mimo, że możemy opisywać swoje doświadczenia tymi samymi słowami - doświadczenia i tak będą się różnić. właściwie to jest tylko pojęcie, ono tylko ogólnie opisuje pewien stan, a każdy człowiek, w zależności od osobowości, doświadczeń może przechodzić to inaczej. Kluczowe objawy będą podobne, ale nie jesteśmy identyczni, więc i nie będziemy doświadczać identycznie. Albo może to ja mam jakąś dziwną odmianę depresji
Z twojego wpisu wnioskuję, że chcesz powiedzieć, że trwając w tym swoim przygnębieniu, bezsensie, braku sił, nie zauważamy ludzi wokół siebie. Jeśli o mnie chodzi, to nie jest tak, że mam wszystkich ludzi wokół siebie totalnie gdzieś, nic mnie nie obchodzi i zajmuję się tylko sobą. Zajmuję się głównie sobą, ponieważ totalnie sobie ze sobą nie radzę, nie jestem w stanie myśleć o tym, czy ktoś z mojego otoczenia potrzebuje pomocy (co nie znaczy że jestem egoistą i mam gdzieś wszystkich ludzi), jeśli przez większość czasu mam jakieś durne myśli, lęki, kiedy wydaje mi się że zaraz zeświruję i mnie gdzieś zamkną. wtedy moja pomoc nikomu się nie przyda. Cały czas zżera mnie ogromne poczucie winy, że nic nie robię, że nie pracuję, że utrzymują mnie rodzice, a ja sobie żyję (wg opinii innych oczywiście) jak pączek w maśle. Wcale nie zatraciłam w sobie wrażliwości na świat i ludzi, ale powiem szczerze, że nie sądzę, żeby moja pomoc czy nawet towarzystwo komuś pomogło. Ani nie umiałabym teraz nikomu skutecznie pomóc, a prędzej raczej tylko bym kogoś zdołowała tylko swoim wyrazem twarzy i zachowaniem. Chodzi mi o to, że zeby pomagać innym ludziom, żeby się na nich otworzyć, otworzyć się na przeżywanie radości z innymi ludźmi, trzeba najpierw sobie pomóc. W przeciwnym razie to jest samooszukiwanie się, że wszystko jest w porządku. zaburzenia psychiczne nie są kwestią wyboru. chyba że ktoś symuluje. To nie jest tak, że nagle wpadam na pomysł, myślę sobie "mam was wszystkich gdzieś, chce umrzeć, bo moje życie nie ma sensu". To trochę tak, jakby ktoś zdecydował, że chce mieć schizofrenię. Może wyolbrzymiam, no ale tak samo jak nikt świadomie nie decyduje się być schizofrenikiem, tak samo nikt świadomie nie decyduje się na to, że będzie miał depresję. Sama mam od dzieciństwa silną nerwicę natręctw i próbowałam z tym walczyć i wmawiać sobie, że potrafię z tym wygrać, ale tak samo jak nie jestem w stanie powiedzieć sobie "stop" i po prostu skończyć z tym (chociaż próbowałam), tak samo nie jestem w stanie tak po prostu zdecydować i wyjść z tego całego przygnębienia i bezsensu. Na powstanie zaburzeń psychicznych wpływają różne doświadczenia,indywidualne predyspozycje(charakter),przeżycia z dzieciństwa, traumatyczne wydarzenia, czy nawet zmiany w mózgu.
Nie zaprzeczam temu, że są ludzie, którzy mają gorzej niż ja, ale nie pomogę im, jeśli nie pomogę najpierw sama sobie.
Mimo wszystko to co napisałaś jest motywujące i inspirujące, masz rację, że powinniśmy otworzyć się na piękno świata, na innych ludzi. Ale najpierw trzeba dojść do ładu ze sobą, po prostu wyleczyć się, pomóc sobie.
a jeśli chodzi o oobe... też kiedyś praktykowałam,miałam może z 12 lat. mimo wszystko myślę, że oobe w depresji nie jest dobrym pomysłem, bo przez to jeszcze bardziej odrywasz się od rzeczywistości i chcesz żyć gdzie indziej, uciekasz od życia. Chyba że jesteś zrównoważoną osobą, potrafisz powiedzieć sobie stop, no to wtedy spoko.
Ja zawsze miałam skłonności do uciekania od rzeczywistości i tego typu praktyki tylko jeszcze bardziej oddalały mnie od "prawdziwego życia". no ale jeśli tobie to pomogło, to fajnie. Chociaż z tego co słyszałam wiele osób "zajmujących się" rozwojem duchowym wypowiada się niepochlebnie na temat oobe, no ale to już inna sprawa
Aha, i co masz na myśli mówiąc "wyrażać swoje pragnienia?"
gl_moderator - 31 sty 2010, o 01:28
[ wątek zamknięty na polecenie Administratora | gl_moderator ]