ďťż

"Rejs w nieznane"



Leeloo - 07 Sie 2008 14:11
" />***

[size=9px]Obłoki, co z ziemi wstają
I płyną w słońca blask złoty,
Ach, one mi się być zdają
Skrzydłami mojej tęsknoty.

Te białe skrzydła powiewne
Często nad ziemią obwisną,
Łzy po nich spływają rzewne,
Czasem i tęczą zabłysną(...)[/size]

Nie tak to miało wyglądać. Nie tego spodziewał się ojciec wysyłając mnie tutaj. Zniszczenie, płacz, brak nadziei.
Czy tak już zostanie ? Czy jest szansa na lepsze jutro ? Kiedy łzy obeschną a szata ma zalśni kolorami słońca i tylko serce będzie skrywało żałobę, którą do końca dni swoich w nim będę nosić ?
Któż zna odpowiedź choćby jedną ...
Pani, pokornie proszę wejrzyj na smutek rozlany niczym jad w moim sercu. Ukoi rozedrgane w płaczu usta ściągnięte tęsknotą. Dodaj sił w tych trudnych chwilach.

Pomimo nieszczęścia jakie spadło na mieszkańców tego niegdyś wspaniałego miasta zostałam ciepło przyjęta.
Ojcze ... tyle chciałabym Ci napisać. Tyle wyznać... Może los łaskawy jeszcze nasze drogi połączy kiedyś...

[size=9px]Nathe - Pani nasza jedyna...
Brat nasz Kalbert
Stanął w obronie praw Twych
Praw wolnej miłości
I śmierci w chwale zaznał.
W dobroci swej niezmierzona
Bądź Światłem Nadziei dla duszy wiernego sługi Twego[/size]

***

[size=9px][ Dodano: 2008-08-07, 11:25 ][/size]
***

[size=9px]A tylko jestem kamieniem
I jako niemowlę tu,
Objęta matki ramieniem,
Cichego używam snu.

Ledwie świt ducha półsenny
Mnie z łona martwości zwie
I w mojej piersi kamiennej
Poczuciem istnienia tchnie.

Jeszczem związana łańcuchem
W szeregu bezwiednych brył
Z ogólnym natury duchem,
Z kolebką bezwiednych sił.

Jednak przeczuwam powoli,
Że zacznie pierś moja bić,
I marzę o ludzkiej doli,
Chcę kochać, cierpieć i żyć!(...) [/size]

Jakże się wygłupiłam. Jakże pomyśleć mogłam, że to spojrzenie będzie mu miłe.
Z pierwszym okrętem jeśli natura pozwoli ku świątyni się udam. Tam myśli w ciszy zbiorę...byle dalej od niego.

... nie mógłbym ulec porywom serca ...

Jakim prawem nakazać można sercu by nie biło?

***




Leeloo - 08 Sie 2008 11:15
" />***

[size=9px]Pod podszewkę wczorajszego dnia
Schowała niekłamaną rozkosz
Dotykiem niewidzialnym jak mgła
Zwilżyła spierzchnięte usta

Szeptem nakarmiła spragniony kielich
Pieszczotę wzięła w swe ramiona
Pożądania czuły dreszcz poczuła
Zatraciła się cała w marzeniach

Węża w alkowie obłaskawiła
Nadgryzła jabłko pokuszenia
Pokochała ot tak zwyczajnie
Odlatując w objęcia kołyski[/size]

Podróż do świątyni nie trwała długo. Oddalam się modlitwie błagając Panią o błogosławieństwo dla ojca mego i dla mężczyzny, który rozniecił żar w sercu moim, o sprawiedliwość dla tych, którzy zbrodni się dopuszczają...

Wróciłam.

Obudziłam się w Jego ramionach.

***



Leeloo - 09 Sie 2008 20:36
" />***

ZABAWA ZE SMOKIEM

[size=10px]
    ONA:* chwyciła swój wisiorek i obróciła w palcach* przypominasz mi jego ... * pokazała Ci wisiorek w kształcie smoka*
    ON: smoczka... hmm.. chyba nie mam skrzydeł panienko?*mrugnął do niej*
    ONA:ale wszystko co ucieleśnia ów piękny stwór owszem ... byłbyś niezłym smokiem * zaśmiała się*
    ON: wrauuu*mruknął gardłowo po czym sam uśmiechnął się blado*
    ONA: uważaj bo się wystraszę * odsunęła się od Ciebie sunąc po ławce * smok to smok i zapewne nawet jakby był najbardziej złoty to trwogą moje serce by się zajęło * odsuwa się od Ciebie z uśmiechem*
    ON: *chwyta ją delikatnie* och jednego mam na piersi, więc chyba pozbyć się bym zbroicy musiał by cię nie straszyć
    ONA: * odsuwa się dalej nieco pospieszniej * proszę mnie nie straszyć bo znowu zacznę śpiewać * mówi śmiejąc się, ale stara się by zabrzmiało to groźnie* i obiecuję, że nie wydam żadnego czystego dźwięku * cały czas próbuje się odsunąć jak najdalej*
    ON:chyba straszyć powinienem skoro śpiew tak piękny i serce kojący.... *przesuwa się za nią* a panienkę tak urokliwą aż żal schrupać by było by świata niej nie pozbawiać
    ONA: o nie nie * kiwa paluszkiem cały czas się odsuwając * mówię że żadnego dźwięku czystego nie wydam ... to będzie okropne i smoczysku skrzydła zwiędną ... * cały czas się cofa gdy Ty się do niej przybliżasz*
    ON: skraj ławy pani,uciec nie masz dokąd chyba iż w me ramiona na łaskę licząc....
    ONA: niedoczekanie twe smoku ... lęk we mnie wzbudzasz ... wolę z ławki zlecieć niż się tobie poddać * mówiąc to cały czas się posuwa szukając dłonią skraju ławeczki*
    ON: *przesuwa się nieprzerwanie z miną jakby co najmniej pożreć chciał niewiastę*
    ONA:* gdy dłonie wreszcie natrafiły na ów skraj drewna polerowanego zbliżyła się do niego jak najbardziej ( do skraju oczywiście ) * odejdź bo swe groźby w życie wcielę ... * mówi wyciągając rękę przed siebie jakby chciała go zatrzymać*
    ON: *sam sięgnął ku kobiecej tali chcąc chwycić i do się przyciągnąć oparty na jej dłoniach*
    ONA: * gdy naparłeś na jej wyciągniętą dłoń zachwiała się i zaczęła spadać z ławki na swą śliczna pupę*
    ON: *sięgnął dłońmi chcąc ją chwycić lecz jeno skraj sukni w ręce mu wpadł*
    ONA: * roześmiała się lądując na pośladkach i na soczystej trawie zaczęła się od Ciebie oddalać a uśmiech z jej lica nie chce zejść mimo starań by wyglądać poważnie *
    ON: *poderwał się ruszając za nią na ugiętych nogach chcąc dopaść do niej jak najrychlej*
    ONA: * machnęła nogą chcąc uwolnić suknie od twego uścisku* nigdy mnie nie dostaniesz ... nie dla Ciebie jestem ... * pisnęła widząc jak się poderwałeś i odwróciła się na brzuch tuląc głowę w trawie *
    ON: *pochyla się i chwyta kobietę w tali starając się podnieść i unieść pod ramię*
    ONA: * stara się obrócić na plecy spowrotem i pociągnąć Cię do siebie posyłając w jasne niebo radosny śmiech*
    ON: *uśmiechnął się szerzej rozstawiwszy nieco nogi wciąż chcąc kobietę podnieść i pod ramieniem w tali chwycić* ktoś mi tu uciekać chce i opór jeszcze stawia....*głos zdradzający wesołość*
    ONA: * podnosi się broniąc się nieudolnie drobnymi pięściami uderzając delikatnie w twój korpus* puszczaj olbrzymie .. nie dla Cię ja przeznaczona * oczy jej się śmieją*
    ON: *chwyta ją prawą dłonią w tali i niesie powoli wiszącą mu pod ramieniem głowa do przodu, niczym jaki worek kartofli*
    ONA: * macha rączkami i nogami * puszczaj okrutniku* puszczaj bo CI mój luby kości porachuje mówię Ci po dobroci
    ON: jak rozkażesz piękna*ostrożnie kładzie ją na trawie za drzewem samemu przyklękając obok*
    ONA: * otrzepuje sukienkę * widzę żeś rozumu nabrał ... i słusznie bowiem miły mój nie z takimi poczwarami do czynienie już miał * mówi z powagą ale oczy jej się śmieją radośnie*
    ON: bez okupu nie wypuszczę*nachyla się nad leżącą przechyliwszy głowę na naramiennik*

    ONA: okupu Ci się zachciewa ? * sięga dłonią ku trawie i zaciskając pieść rwie kępkę trawy i ciska w Ciebie wąskimi jej źdźbłami *
    ON: och, nadal opór pani stawiacie*sięgnął własnymi dłońmi do jej nadgarstków by chwycić najdelikatniej jak może jedno kolano nad ciałem dziewczęcia przenosząc by z kolei niższą część tułowia przygwoździć* i cóż teraz..?
    ONA: siłą jeno zdołasz cokolwiek wydrzeć ode mnie , sama niczego Ci nie dam * oczywiście teatralnie pisnąwszy wcześniej dziewczęcym głosem*
    ON: bez okupu się nie ruszę*upewniwszy się iż klęcząc nad kobieta dość swobody jej zostawił zaczął zbliżać twarz do jej lica*
    ONA: krzyczeć będę ... * uśmiechnęła się delikatnie i po chwili przybrała surowa no może trochę przestraszona teatralnie minę*
    ON: nie jeśli twój krzyk pani pocałunkiem uciszę*szepnął nachyliwszy się niżej jeszcze by groźbę w czyn wprowadzić*
    ONA: * otworzyła usta jakby chciała krzyknąć lecz tylko przymknęła oczy czekając aż owy okup odebrany zostanie *
    ON: *złożył najbardziej namiętny jak tylko mógł pocałunek na jej ustach, puścił i tak tylko z pozoru trzymane dłonie kobiety na trawie ręce opierając*
    ONA: * odwzajemniła namiętny pocałunek wołając podczas krótkich wdechów * na bogów ... * ponownie całuje * jakbym wiedzia... * oddech i ponownie pocałunek * ...ła że smok tak całuje* oddech * to bym nie uciekała z tej * pocałunek ponownie namiętny* ławki jeno ..* ponownie łączy z Tobą usta* lgnęła ku niemu * oddała się bez reszty pocałunkowi, opadła na trawę pozwalając włosom wmieszać się w źdźbła trawy*
    ON: *nieco głowę opuścił przy okazji ją do mchu bądź trawy lekko dociskając, po dłuższej chwili oderwał się od niej i wpatrzył z wysokości możne 5 centymetrów w oczy*
    ONA:* odwzajemniła spojrzenie i zapytała cicho * czy coś się stało ?
    ON: nie... jeno hamować się muszę w twej panienko obecności...
    ONA: hamuj się smoku bo jak mnie przygnieciesz swą łuską żelazną to już nigdy okupu nie otrzymasz
    ON: *ponownie kolano przez ciało przełożył uwalniając dziewczę z niewoli* twa suknia i włosy w trawie nieco pomięte pani... pozwól więc ze mną bym zabrał cię do się i ocalił....
    ONA: teraz chcesz mnie ratować wielki jaszczurze ?
    ON: *wstaje z klęczek podpierając się ręką, po chwili dłoń pomocną dziewczynie podając* tak, czyny swe wynagrodzić ci muszę...
[/size]
***



Leeloo - 12 Sie 2008 12:00
" />***

[size=9px]Starym szlakiem powrotnych łabędzi
wiosna wróci jak balon wzdęty białym ciepłem
na ramionach drzew ogorzałych od słońca
skwar południa rozwiesi płachty nieba skrzepłe

Skwarne zwierzyńce miast
odklejone od stóp oPadną w dół kotlin
zasianych piołunem gęstym i miętą
w ciecz topniejący skwar
obłoki w błękit przekropli
spłynie w wonne pola trawą świeżo zżętą
jak rzeką...

natura - otchłań
zieleniejąca na krańcach błękitu[/size]

Coisaira - Miasto Elfów. Jakże piękne i spokojne. Pełne dumy, majestatu i chwały, w nim świątynia Sprawiedliwej Pani. Przypłynęliśmy razem.
Serce moje raduje się gdy mogę być z nim - moim zlotym smokiem.

~*~*~*~

Wyjechał na dzień, może dwa. Chodzę po mieście, podziwiem, zwiedzam okolice. Zieleń drzew, tęcze kwiatów, światła latarni i nocnych ogników. Podczas spaceru poza mury spotkałam kogoś. Potrzebował pomocy ale bał się zbliżyć i o nią poprosić. Noc już była wiec wróciłam do miasta przepełniona powinnością pomocy potzrebującemu. Następnego popołudnia zostawiłam list "smokowi" informujący dokąd i w jakim celu się wybrałam. Zabralam kosz z ziołami jadłem i piciem. Czekałam ...

Pani Moja! "Smoku"!
wołałam w duszy a łzy splywały po policzkach jak wodospady gdy zabrał mnie wgłąb lasu wymuszajac posłuszne milczenie.
To już koniec! Dokąd mnie prowadzi!? Dlaczego ja!? Chciałam mu pomóc! NIkt się o nim nie dowie tylko niech mnie puści...

Ból... Strach... chłód... i ciemność, której tak się boję. Jaskinia...
Nikt mnei tutaj nie znajdzie - głos paniki zajął mój umysł...

Milczć! Nie płakać! Nie ruszać się!
Chciałam do Niego ... Chciałam znaleźć się w Jego ramionach... bezpieczna...

Ciemna twarz pochyliła się nade mną gdy syczał jedno z poleceń złowrogo i tak cicho że nawet noc zdawała się go nie słyszeć...

Drow... serce mi zamarło.

Szeptałam do niego o wszystkim. Sił nawet nie miałam by płakać bo i po co? Zagroził wszak że gdy tylko zacznę zbije mnie.

Noc zdawała się nie mieć końca ...

Nagle usłyszałam głosy. Następni! - pojawiła się pierwsza myśl i miałam ochotę w tej samej chwili umrzeć. Jednak nie... to nie byli oni ... Słowa które niosły się po ukrytej jaskini zaczęły rozniecać w mym sercu płomień nadziei... może nie umrę ... może to On - "Smok" - szuka mnie...
Ciepłe krople karminowej posoki kapnęły na mą twarz i sukienkę ...
Już dobrze Pani ... już wszystko dobrze ...

***




Leeloo - 16 Sie 2008 12:50
" />***

Przechadzała się ścieżkami miasta. Słuchała opowieści ludzi i elfów. Wiele z tych opowieści opowiadała o wojnie inne o chorobach o cudach i skarbach. Jeszcze inne o drobnych miłostkach, rozterkach serc i wielkich pragnieniach. O mężach i niewiastach, których los niechybnie rozdzielił o próbach ucieczki od niejednokrotnie smutnej rzeczywistości...
Słuchała a jej serce napawała wielka tęsknota. Przezywała wraz z nieznanymi bohaterami ich rozterki ich bóle i nadzieje...
Dla nich też ... zarówno dla tych którzy mają szansę jak i ją utracili niechybnie, wieczorem, gdy słońce miało się już ku zachodowi, gdy nocne ptaki i zwierz ruszał na swoje łowy ona... weszła na niewielkie samotne wzniesienie spoglądając jak słońce składa swój ostatni gorący pocałunek ziemi i zaśpiewała wznosząc ręce ku niebu jakby chciała by wszyscy ją usłyszeli. Śmiertelni i bogowie z którymi nie raz przyszło walczyć wielkim uczuciom ... każdy miał ją usłyszeć.
Dziewczęcy donośny aczkolwiek kojący i dający wszelką nadzieję głos rozniósł się echem po dolinach, rzekach, lasach ...

Dla tych wszystkich którzy kiedyś pragnęli i dla tych, którzy mieli dopiero poznać czym jest walka o miłość ...

Śpiewała...

[size=11px]Świat przygląda się nam

Lecz nie spuszcza nas z oczu, a zatem

Czy nie miałabyś nic przeciw temu

by schować się przed światem?

Starczy znaleźć zaklęcie

Cienką strunę dotykiem obudzić

a zrobimy się tacy maleńcy

Niewidzialni dla świata i ludzi

Nie nie nie

nie znajdą nas

od zmierzchu aż po brzask

wiele znam

tajemnych przejść

do całkiem innych miejsc

W pustyni się zdołamy schronić

tej z ziaren piasku w Twojej dłoni

Schronimy się za oceanem

we wnętrzu muszli rozbujanym

Od zmierzchu aż po brzask

Nikt nie odnajdzie nas

Od zmierzchu aż po brzask

Nikt nie odnajdzie nas

W Twoich oczach zdumienie

Skąd ta myśl o ucieczce w nieznane?

Może niezbyt mam czyste sumienie,

gdy patrzę na Ciebie kochanie.

Tuż za progiem są cuda -

mikroświatów zmysłowe obszary

Powiedz "tak", a na pewno się uda

Bo to właśnie - kochanie - są czary.

Nie nie nie

nie znajdą nas

od zmierzchu aż po brzask

wiele znam

tajemnych przejść

do całkiem innych miejsc

W pustyni się zdołamy schronić

tej z ziaren piasku w Twojej dłoni

Schronimy się za oceanem

we wnętrzu muszli rozbujanym

Od zmierzchu aż po brzask

Nikt nie odnajdzie nas

Od zmierzchu aż po brzask

Nikt nie odnajdzie nas

Ja znam się na tym

Są małe i wielkie światy

A nasz świat

jest akurat ...[/size]

[size=9px]M.BAJOR[/size]

***
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ilemaszlat.htw.pl
  • 0000_menu