ďťż

Wieczne cierpienie.



emix - 19 cze 2010, o 16:57
Witam wszystkich!

Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć. Moje życie jest nędzną namiaską tego co można nazwać vegetacją.
Wszystko zaczęło się dawno temu, mianowicie w 2003 roku kiedy zakochałem się bez pamięci w koleżance z klasy w liceum. Niestety moje życie nie było już wtedy usłane różami, więc nie mogłem żyć tak jak inni moi rówieśnicy. Miałem ogromne problemy w domu (ojciec pił, matka nie bardzo się mną interesowała). Dorzucając do tego inne problemy (finansow, itd) nie mogłem sobie pozwolić na wyjście choćby do baru na piwo. Wszystko to dzielnie dźwigałem, do momentu tego nieszczęsnego stanu zakochania. Z roku na rok popadałem w coraz głębszą depresję; sytuacja w domu się nie poprawiała, moja "ukochana" która nie wiedziała o moich uczuciach zachowywała się jak wywłoka. W 2005 r. przed maturą chciałem ze sobą skończyć. Nie wiem jakim cudem udało mi się przeżyć, poszedłem na studia, po roku wyjechałem do anglii, następnie wróciłem.

Przechodząc do sedna, moje życie jest koszmarem. Wszystkie moje starania o naprawę życia spełzły na niczym. Wszystko to przez nieszczęśliwą miłość która jest blisko, a jednocześnie bardzo daleko. Zdałem sobie sprawę, że dopuki tego problemu nie rozwiąże, moje życie będzie wieczną udręką. Kocham od 2003 roku tę samą osobę, ona pewnie o tym nie wie, a ja jak skazaniec czekam na ostateczny wyrok. Mam wrażenie że jestem przeklęty. Nie mam możliwości manewru. Wydażena z przeszłości mocno odbiły się na mojej psychice (np. sytuacja na studniówce gdy widząc ją w ramianach innego nie mogłem nic zrobić, czując tylko bezradność). Ostatnio myślę, że życie w wiecznej udręce nie ma sensu.




emix - 21 cze 2010, o 18:17
Oczywiście nie mam ochoty się zabijać, przeciwnie chcę żyć, życie jest piękne, Problem w tym, że ten problem mnie przerasta, więc piszę na tym forum by sięgnąć porady



maciej_ - 21 cze 2010, o 19:43

Oczywiście nie mam ochoty się zabijać, przeciwnie chcę żyć, życie jest piękne, Problem w tym, że ten problem mnie przerasta, więc piszę na tym forum by sięgnąć porady

Tylko to ? Wiem co Ci napisać jeśli chodzi o cierpienie z miłości ale z drugiej strony wiem że to do Ciebie nie dotrze więc... powiem krótko... cierpienie z miłości- litości ale oczywiście masz prawo jeśli chcesz być wolny daj znac



Artur - 22 cze 2010, o 08:31
Powinieneś się z nią spotkać i powiedzieć jej, że ją kochasz, albo znaleźć inną kobietę.




emix - 22 cze 2010, o 12:58
Łatwo powiedzieć. Pozatym wyszedłbym na skończonego frajera.



qube - 22 cze 2010, o 16:32
Często tak bywa, że nieszczęścia chodzą parami. Emix czytając Twój post przypominają mi się słowa piosenki "White Dove" Scorpions: "The chirdlen of the world,have to pay the price". Problemy w domu z pewnością dolały oliwy do ognia nieszczęśliwej miłości. Kasa to niestety dzisiejszy problem większości z nas... więc nie pękaj pod tym wzdlęgem. Jesteś młody, masz w życiu szansę na wszystko. Większość z nas przeżyło już kilka nieszczęśliwych miłości i jakoś żyjemy. Zapewne się powtórzę, pisząc "tego kwiatu jest pół światu", jednakże to zwyczajna prawda. Każda następna dziewczyna okazuje się lepsza. Jeżeli nie wychodzi z jedną, próbować z kolejną wtedy szybko podbudujesz swoją wartość i zobaczysz, że nie było warto dla jednej kobiety zmarnować tyle czasu swojej niepowtarzalnej młodości...



maciej_ - 22 cze 2010, o 20:21
Trzymaj się tego co mówi qube święta racja i podpisuję się pod tym absolutnie. Tak naprawdę to jest łatwe, trzeba stanowczo powiedzieć "nie" nie będę się już męczył nie chce mnie... jej strata.. zacznij w siebie wierzyć !



emix - 23 cze 2010, o 15:12
Zaraz zaraz, wydaje się wam, że to błacha sprawa, a w rzeczywistości tak nie jest. W pierwszym poscie napisałem wszystko w telegraficznym skrócie. Z problemów w domu wynikały problemy w szkole, Dodam, że zaliczyłem "kibla" w innym liceum. Problemy nie wzieły się z nikąd, i nie trwały rok czy dwa. Zakochałem się w niej napoczątku 2 klasy LO. Przez bite 2 lata wysłuchiwałem różnych historyjek o niej, widziałem jak się "gzii" się z różnymi typami. Wywołał to u mnie skrajną depresję. Znów nie chodziłem do szkoły, piłem dziadkowe wino. W końcu w marcu 2005, przed maturą byłem w takim stanie, że jak szedłem dosłownie ściągało mnie w bok. Chciałem się zabić, i tylko ja wiem jak byłem tego bliski.



maciej_ - 23 cze 2010, o 18:48

Zaraz zaraz, wydaje się wam, że to błaha sprawa, a w rzeczywistości tak nie jest

czekaj czekaj czy ktoś tak powiedział, wszyscy Ci dobrze radzą i nikt zapewne tak nie uważa. Moja rada jest taka : jeśli jesteś pewien tej osoby tego co do Niej czujesz poproś o spotkanie i powiedz jej w oczy co czujesz jeśli tego nie odwzajemnia nie zmusisz jej do miłości i tu się kłania rada Artura


Powinieneś się z nią spotkać i powiedzieć jej, że ją kochasz, albo znaleźć inną kobietę.

--------------- dokładnie tak. Może pragniesz czegoś co wydaje Ci się spełnieniem a prawdziwe szczęście czeka na wyciągnięcie ręki... czy masz oczy szeroko otwarte nasuwa się pytanie ? Czym jest dla Ciebie miłość ?



emix - 24 cze 2010, o 12:52
Myślałem o tym by do niej pójść. Problem w tym, że moje odczucia w stosunku do niej są skrajne. Gdy ją widzę nie panuje nad emocjami. Z jednej strony kocham, z drugiej nienawidzę, mam straszny uraz. Dodając do tego chorobliwą zazdrość, która nie pozwala racjonalnie myśleć. Mogę stwierdzić, że jestem w błędnym kole z którego nie ma ucieczki



maciej_ - 24 cze 2010, o 20:50
czyli wnioski wyciągnij sobie sam... skoro nie jesteś stały w uczuciu do niej... no cóż.



emix - 8 lip 2010, o 15:01
Wcale nie jestem niestały w uczuciach. Chodzi o to, że wszystkie "demony przeszłości" co jakiś czas mnie prześladują, nie radzę sobie z nimi. Gdybym nawet mógłbym być z nią, boje się że całując, miałbym przed oczami obrazy z przeszłości, które by mnie od niej odrzucały. Jest to problem bardzo skomplikowany, ale muszę walczyć, by ostatecznie wszestkie sprawy rozwiązać



sartre - 18 sie 2010, o 23:32
Więc walcz.
Jeśli Twoje uczucia są skrajne - postępuj skrajnie: spotkanie lub zaniechanie.
Tkwisz w tym jakby na własną prośbę a przecież nie o to chodzi.
Chcesz żyć.
Można wyjść z wszystkiego, nawet jeśli oznacza to odbijanie się od baaardzo głebokiego dna.



nie_chce_zyc - 19 sie 2010, o 01:17
Miałam rok temu identyczną sytuację.... Popadałam w coraz to nowe nałogi... Ale wzięłam się pewnego dnia na odwagę i szczerze porozmawiałam z tym kimś kogo tak bardzo kocham. Ten ktoś też mnie chyba kocha a nasz niby związek trwa już prawie 5 lat. Piszę chyba i niby bo tan ktoś to moja pani pedagog. Kocham ją jak matkę i nie jest dla mnie w żaden sposób obiektem seksualnym. Ona też mnie na pewno kocha ale nie powie mi tego bo wiem ze nie może tego zrobić. Jest dla mnie najważniejsza na świecie. I dlatego każdego dnia dziękuję sobie, że wtedy poprosiłam ją o rozmowę.
Dlatego uważam, że zdecydowanie powinieneś się spotkać z tą dziewczyną. Nawet jeśli nic do Ciebie nie czuje może zrozumie co czujesz....
Poza tym może będziesz miał już spokój. Może nie będzie Cię to męczyć. "Walcz walcz walcz... walcz i protestuj walcz manifestuj... nie stój w miejscu... " powodzenia



Artur - 22 sie 2010, o 10:31
Jeśli nie spotkasz się z tą dziewczyną, to ona uzna, że Ci na niej nie zależy i znajdzie sobie kogoś innego.



emix - 12 wrz 2010, o 17:22
Gdyby to było takie proste. sytuacja jest zabardzo skomplikowana, jak narazie żeby się z nią spotkać. Mam jeszcze nadzieję, że ona się zmieniła, i bedzie szczęśliwa. Jeśli się nie zmieni to zapłaci wysoką cenę za swoje postępowanie. Niestety życie jest bezlitosne.



Ania - 22 wrz 2010, o 02:33

Zaraz zaraz, wydaje się wam, że to błacha sprawa, a w rzeczywistości tak nie jest.

już dawno temu przekonałam się, że ludzie zazwyczaj mają skłonność, (zwłaszcza w internecie), do błyskawicznego szufladkowania innych i ich przeżyć. niby sami nie lubią, jak ktoś daje im banalne rady typu "trzymaj się, weź się w garść, będzie dobrze, tylko musisz się postarać", a w rzeczywistości sami udzielają takich rad, ale to tak na marginesie, nasunęło mi się. zresztą, pamiętam, że kiedyś, jak jeszcze nie byłam całkowicie opanowa przez obsesję samobójczą, usłyszałam w tv o dziewczynie/dziewczynach, które się zabiły. i potem wypowiedź ich rówieśniczki/znajomej: "pewnie nieszczęśliwa miłość, problemy w szkole albo w domu, a poza tym, to one nie mogły mieć poważnych problemów, bo jakie problemy mogą mieć nastolatki? dopiero dorośli mają poważne problemy". i koniec. kropka. jakby to było takie proste. i potem jeszcze więcej razy słyszałam podobne wypowiedzi po innych samobójstwach. tak, no jasne, to zawsze jest takie proste "pewnie dostała złą ocenę/pokłóciła się z rodzicami/chłopak ją rzucił... i dlatego się zabiła!". ręce opadają. jak łatwo jest kogoś zaszufladkować.



emix - 25 wrz 2010, o 22:04
Każdy inaczej odbiera inne problemy, dla każdego jego problem jest najcięższy, bo inaczej nie byłby problemem.
Ja naprzykład nie wiem co dalej robić, tyle sprzeczny myśli i emocji...
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ilemaszlat.htw.pl
  • 0000_menu