wstręt do swojego ciała.
bo-taki-mam-kaprys - 15 kwi 2010, o 14:52
Witam.
Może zabrzmi to jak jakieś błahe kompleksy, głupiej nastolatki, ale uwierzcie mi, że są tylko takie pozornie.
Przynajmniej dla mnie. Jestem brzydka. Nie mówię tu o krzywym nosie, dużym tyłku czy zwisających piersiach.
Lecz o ogólnym, permanentnym, przeszywającym uczuciu wstrętu do swojego ciała.
Mowa o zaparowywaniu lustra w łazience przed kąpielą. O nieumiejętności przyjmowania komplementów - wszystko wydaje się jakąś grą, kłamstwem. Psuję przez to mój związek - nie pozwalam się oglądać, dotykać. Wyobrażam sobie zawsze, że K. zbiera się na wymioty, że mnie nie pragnie, że się mnie brzydzi. Nie chcę całe życie kochać się przy wyłączonym świetle. Źyć w cieniu. Wydrapywać oczy każdej pięknej kobiecie.
Kiedy jestem nago, chciałabym zniknąć. Rozpuścić się jak w denaturacie. Móc stać się niewidzialna albo chociaż przestać czuć. Przez moment pozbyć się emocji, kapiącej ze mnie wściekłości, zamiast śluzu.
Dlaczego nie umiem się zatracić, zatracić w ekstazie, pożądaniu, a nie w użalaniu i obrzydzeniu?
Nie radzę sobie w życiu, w szkole, na ulicy. Robię obcym ludziom awantury, kiedy powiedzą mi coś miłego,
dotkną mnie przypadkiem. Zawsze mam ochotę uciec, wyparować. Każdy krok staje się dla mnie wielkim wyzwaniem. Nawet głupie zakupy, gdzie jest tyle witryn, szyb, luster są dla mnie istnym piekłem.
Chciałabym chociaż raz w życiu spojrzeć w lustro i poczuć się szczęśliwa. Piękna i szczęśliwa. Seksowna i powabna. Nie, w zasadzie wystarczyło by mi poczuć się chociaż przeciętna. Żeby łzy nie płynęły mi po twarzy za każdym razem, kiedy ktoś na mnie spogląda lub sama widzę się w lustrze. Nie chcę żyć cały czas pogrążona w poczuciu niższości i nieokiełznanej chęci ukrycia się przed światem.
----------------------------------------------------------------------------------------
Dodam jeszcze, że wychowywałam się w alkoholowej rodzinie,
gdzie od dzieciństwa wmawiano mi, że jestem nikim.
Ale dlaczego to wszystko skupiło się na moim ciele?
Pomocy, cholerka.
Już nie chcę tak żyć.
Chcę zniknąć.
Czasem wydaje mi się, ze nie zasługuję na powietrze.
ayahuasca - 16 kwi 2010, o 18:15
Coś mi się wydaję, że wmówiłaś sobie, iż nie zasługujesz po prostu na miłość, na podziw. SKoro powtarzano Ci, że jesteś nikim, to niby czemu miałoby być inaczej? I tak zapewne to się zaczęło. W dodatku, prawdopodobnie wygląd i tak będzie czubkiem góry lodowej, jeśli zaczniesz pracować nad tym wszystkim.
Ja bym Ci poleciła metode afirmacji. Gdzieś ostatnio nawet widziałam taki e-book, który mógłby okazać się pomocny....
Ray Sondra "Zasługuję na Miłość" : http://master.pl/~kamil201/Zasluguje%20 ... Sondra.pdf
czarna megusia - 16 kwi 2010, o 20:36
witaj, ja tez mam problem nieakceptuje swojego ciala, wygladu. ja ma 28l i wyobraz sobie ze kiedys bylam ladna i szczupla taka w sam raz dlugo mialam ladna fiure i dbalam o to ale jak mialam operacje trzy lata temu to jak wazylam 50klg. przy wzroscie 160cm, tak teraz 82 kl. okropnosc, moj organizm choruje, mam zaburzenia chormonalne i tyje wygladam okropnie, przytylam w ciagu 3 miesiecy z 50kl, do 80, a teraz juz 82, wiesz ja mam dzieci, mialam meza rozstalam sie z nim, teraz po\nownie wyszlam za maz, ale ja swojego ciala nienawidze i terz nierozbiore sie przy zapalonym swietle, nie chce wychodzic na miasto, nawet nie kupuje sobie ciuchow, tylko chodze w dresach , bluzie a didasy, bo wiem ze jestem gruba i nieladna. nienawidze patrzec w lustro, a moja twaz zmienila sie strasznie.
ayahuasca - 16 kwi 2010, o 21:13
Mogę spytać co to za choroba? Jestem ciekawa czy będziesz w stanie z tego wyjść. A nawet jeśli nie - 82 kg to jeszcze nie jest tak duża otyłość, byś nie wychodziła z domu.
Przecież nie trzeba być Miss Anoreksja, by czuć się dobrze. Gdybyś nie chodziła w dresach wyglądałabyś zapewne znacznie lepiej. Grunt to dbać o siebie, bo na chorobe nie masz znacznego wpływu.zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ilemaszlat.htw.pl
bo-taki-mam-kaprys - 15 kwi 2010, o 14:52
Witam.
Może zabrzmi to jak jakieś błahe kompleksy, głupiej nastolatki, ale uwierzcie mi, że są tylko takie pozornie.
Przynajmniej dla mnie. Jestem brzydka. Nie mówię tu o krzywym nosie, dużym tyłku czy zwisających piersiach.
Lecz o ogólnym, permanentnym, przeszywającym uczuciu wstrętu do swojego ciała.
Mowa o zaparowywaniu lustra w łazience przed kąpielą. O nieumiejętności przyjmowania komplementów - wszystko wydaje się jakąś grą, kłamstwem. Psuję przez to mój związek - nie pozwalam się oglądać, dotykać. Wyobrażam sobie zawsze, że K. zbiera się na wymioty, że mnie nie pragnie, że się mnie brzydzi. Nie chcę całe życie kochać się przy wyłączonym świetle. Źyć w cieniu. Wydrapywać oczy każdej pięknej kobiecie.
Kiedy jestem nago, chciałabym zniknąć. Rozpuścić się jak w denaturacie. Móc stać się niewidzialna albo chociaż przestać czuć. Przez moment pozbyć się emocji, kapiącej ze mnie wściekłości, zamiast śluzu.
Dlaczego nie umiem się zatracić, zatracić w ekstazie, pożądaniu, a nie w użalaniu i obrzydzeniu?
Nie radzę sobie w życiu, w szkole, na ulicy. Robię obcym ludziom awantury, kiedy powiedzą mi coś miłego,
dotkną mnie przypadkiem. Zawsze mam ochotę uciec, wyparować. Każdy krok staje się dla mnie wielkim wyzwaniem. Nawet głupie zakupy, gdzie jest tyle witryn, szyb, luster są dla mnie istnym piekłem.
Chciałabym chociaż raz w życiu spojrzeć w lustro i poczuć się szczęśliwa. Piękna i szczęśliwa. Seksowna i powabna. Nie, w zasadzie wystarczyło by mi poczuć się chociaż przeciętna. Żeby łzy nie płynęły mi po twarzy za każdym razem, kiedy ktoś na mnie spogląda lub sama widzę się w lustrze. Nie chcę żyć cały czas pogrążona w poczuciu niższości i nieokiełznanej chęci ukrycia się przed światem.
----------------------------------------------------------------------------------------
Dodam jeszcze, że wychowywałam się w alkoholowej rodzinie,
gdzie od dzieciństwa wmawiano mi, że jestem nikim.
Ale dlaczego to wszystko skupiło się na moim ciele?
Pomocy, cholerka.
Już nie chcę tak żyć.
Chcę zniknąć.
Czasem wydaje mi się, ze nie zasługuję na powietrze.
ayahuasca - 16 kwi 2010, o 18:15
Coś mi się wydaję, że wmówiłaś sobie, iż nie zasługujesz po prostu na miłość, na podziw. SKoro powtarzano Ci, że jesteś nikim, to niby czemu miałoby być inaczej? I tak zapewne to się zaczęło. W dodatku, prawdopodobnie wygląd i tak będzie czubkiem góry lodowej, jeśli zaczniesz pracować nad tym wszystkim.
Ja bym Ci poleciła metode afirmacji. Gdzieś ostatnio nawet widziałam taki e-book, który mógłby okazać się pomocny....
Ray Sondra "Zasługuję na Miłość" : http://master.pl/~kamil201/Zasluguje%20 ... Sondra.pdf
czarna megusia - 16 kwi 2010, o 20:36
witaj, ja tez mam problem nieakceptuje swojego ciala, wygladu. ja ma 28l i wyobraz sobie ze kiedys bylam ladna i szczupla taka w sam raz dlugo mialam ladna fiure i dbalam o to ale jak mialam operacje trzy lata temu to jak wazylam 50klg. przy wzroscie 160cm, tak teraz 82 kl. okropnosc, moj organizm choruje, mam zaburzenia chormonalne i tyje wygladam okropnie, przytylam w ciagu 3 miesiecy z 50kl, do 80, a teraz juz 82, wiesz ja mam dzieci, mialam meza rozstalam sie z nim, teraz po\nownie wyszlam za maz, ale ja swojego ciala nienawidze i terz nierozbiore sie przy zapalonym swietle, nie chce wychodzic na miasto, nawet nie kupuje sobie ciuchow, tylko chodze w dresach , bluzie a didasy, bo wiem ze jestem gruba i nieladna. nienawidze patrzec w lustro, a moja twaz zmienila sie strasznie.
ayahuasca - 16 kwi 2010, o 21:13
Mogę spytać co to za choroba? Jestem ciekawa czy będziesz w stanie z tego wyjść. A nawet jeśli nie - 82 kg to jeszcze nie jest tak duża otyłość, byś nie wychodziła z domu.
Przecież nie trzeba być Miss Anoreksja, by czuć się dobrze. Gdybyś nie chodziła w dresach wyglądałabyś zapewne znacznie lepiej. Grunt to dbać o siebie, bo na chorobe nie masz znacznego wpływu.