Wrażenia z pola bitwy
Black Shadow - 2009-08-12, 13:12
" />AAR z CFOGa [11 VIII 2009]
gremdek - 2009-08-12, 13:49
" />co do prawa pascala.
misja moja pierwsza to zabugowana i w ogóle lipna. chyba intro jest tylko dobre:P
myślę że jakbyśmy użyli javelinów(były dwa) to spokojnie byśmy to przeszli, bo ten abrams nie miał szans z 2 pancernymi + piechota.
myślę że zrobię małą przeróbkę, czyli 2 abramsy, rozmiar z 2x mniejszy misji i coś z tym paliwem bo i tak można na stację podlecieć.
Algrab - 2009-08-12, 23:44
" />javeliny sa super, ale jakos namierzanie celu chyba nie teges
Maćko - 2009-08-13, 08:44
" />Wczoraj było zajedwabiście trzeba to powtórzyć
Gdyby tylko nie wyj*bało mi tego "out of memory"
Pepe - 2009-08-13, 08:57
" />Ehh było świetnie, zrobiłem ponad 60 screenów tylko przez przypadek robiłem je w rozdzielczości 480x640 i widac tylko 1/3 obrazu ;/
CMHQvonIzabelin - 2009-08-13, 09:49
" />To może dziś ponownie?
Black Shadow - 2009-08-13, 11:44
" />AAR z WGL'a [12 VIII 2009]
Algrab - 2009-08-13, 11:54
" />Dzieki za super AAR jak zwykle
">Ciekawa sytuacja wynikła na koniec - nie trafiłem z tego M82 a stojący za mną żołnierz wpakował idealnie kulkę z M16. Nie ma co.
Byłem za Tobą a mialem AK74 z PSO1. Też byłem zdziwiony że nie trafiles, może luneta zarysowana.
gremdek - 2009-08-13, 13:12
" />barret to lipa w ofp. najlepszy jest właśnie ak74 z pso, może nie zawsze pierwsza kula obala, ale łatwiutko jest poprawić.
CMHQManiak - 2009-08-13, 14:59
" />hmmm ja byłem tam z Algrabem i z wami miałem M4 z ACOGiem... też strzelałem, kto trafił nie wiem
co do Counter Strike... zaczynało się świetnie, niestety net zastrajkował w trakcie i dupa... nie było juz po co się łaczyć z serwerem po półgodzinnym braku neta.
Chciałbym nadmienić ze w czasie odprawy ktoś, nie wiem kto rzucił na TSie:
"spuśćmy się na tych spadochronach"
te słowa zapdaną w moja pamiec na długo
Maćko - 2009-08-13, 15:20
" />
">"spuśćmy się na tych spadochronach"
te słowa zapdaną w moja pamiec na długo
Oj tak Jeden z lepszych tekstów tego wieczoru
Drugi to był chyba: "Byłeś w kinie czy na filmie?"
Pepe - 2009-08-13, 15:29
" />Albo Bubu jak się żalił że pół kartki zmarnował bo co chwile resy są ktoś powiedział : poproś CFOG o refundacje.
potem były jeszcze ołówki z Ikei i pytanie czy Buby kupuje papier na kartki ;P
Maćko - 2009-08-13, 16:22
" />Usłyszeć to na własne uszy (lol) - bezcenne
chewie - 2010-05-01, 20:36
" />Dobrze odkopmy wątek.
Ja bym chciał się dowiedzieć coś o tym kto ostrzlem HMV Bravo na drodze? Coz to był za kontakt?
ufoman - 2010-05-01, 20:48
" />Dostalismy nagle od zachodu, pojedyncze kontakty w odleglosci 300m. Niestety w tym momencie dopadl mnie zwis gry, spowodowany przez padajacego TS'a. Po okolo 10sek wrocilem i natychmiast zerwalismy kontakt udajac sie na pozycje Alphy.
shelton - 2010-05-01, 20:59
" />Zerwaliśmy kontakt to nienajlepsze określenie. Raczej "straciliśmy" kontakt z przeciwnikiem (można założyć, że się wycofał lub schował pod ogniem) i w związku z tym kontynuowaliśmy przejazd na ustaloną pozycję.
W rzeczywistych warunkach przejeżdżającym konwojom pewnie zdarzają się takie rzeczy nierzadko.
ufoman - 2010-05-01, 21:05
" />Moze i nienajlepsze, ale przez ten "wyskok" w pulpit mialem marne pojecie o sytuacji w grze, stad po prostu dalismy po garach, nie ryzykujac.
ufoman - 2010-05-01, 21:50
" />Powstal watek AAR.
Komentarze prosze wypisywac tutaj, temat AAR dotyczy tylko AAR.
badi - 2010-05-01, 23:57
" />Ja tylko zwrócę uwagę, ile osób jest na liście AAR - to znaczy ile ostatecznie wzięło udział w misji, a ile jest na liście "zapisowej" tutaj http://cfog.pl/forum/viewtopic.php?t=1295&start=1540.
Aedrill - 2010-06-13, 23:58
" />HISTORIA PEWNEGO DEBIUTU
Młody jestem i ciągle szukam jakiegoś fajnego sposobu na życie. Próbowałem usiedzieć na studiach, ale nuda mnie zabijała. Niby ciekawych rzeczy uczyli, ale nie zniosłem wodolejstwa w specjalistycznych artykułach i na wykładach. Potem łapałem się różnych robót, ale nic nie było w stanie przytrzymać mnie na dłużej, niż 3 miesiące. W końcu poszedłem do wojska. Okazało się, że mam nawet sprawne oko i zaczęli mnie trenować na strzelca wyborowego. Podobało mi się, to zostałem. Zanim na dobre skończyłem trening wysłali mnie na misję, bo jakaś większa akcja się w Afganie szykowała i potrzebowali ludzi do ochrony baz podczas ofensywy. Nawet udało mi się na dwa czy trzy patrole pojechać, zanim mnie wywalili za niesubordynację. "Niesubordynacja" to bardzo ładne określenie na złamanie szczęki sierżantowi, który powiedział o mojej matce kilka słów za dużo. Jakim cudem nie wylądowałem w pace nie dowiem się chyba nigdy. Tak czy inaczej, żołnierzem już nie byłem, chociaż chciałem. Została tylko jedna opcja - prywatna firma ochroniarska.
Ledwo mnie zatrudnili, zaraz wysłali mnie na misję. Afryka, współpraca z wywiadem USA, takie tam. Chodziło o zdjęcie pewnego dyktatora w niewielkim państewku. Szczytna idea, zważywszy na wszystkie okropieństwa, których ten s... ten bydlak się dopuszczał. Oczywiście Wujek Sam nic bezinteresownie nie robi, kontrakty na wydobycie ropy, gazu i diamentów już leżały w odpowiednich szufladach czekając na podpisanie.
Zadaniem mojego oddziału było zorganizowanie ucieczki dwóch skrytobójców CIA. Wylądowaliśmy na terenie naszego sojusznika, czyli południowej Republiki Duala. Dość szybko i bezstresowo udało nam się dotrzeć na miejsce spotkania z oficerami wywiadu (wciąż chce mi się śmiać, kiedy przypomnę sobie te ich czarne garnitury i okulary przeciwsłoneczne od D&G... Jak dzieci, naprawdę). Powędrowaliśmy do rzekomo tajnej bazy CIA (przy okazji dowiadując się kilku pikantnych szczegółów na temat temperamentu tamtejszej komórki wywiadowczej) i Stary ustalił plan działania z cichociemnymi, podczas gdy ja filowałem z dachu na szczyt wzniesienia, na którym jankesi ustawili jakieś coś i przykryli siatką maskującą. Ci, którzy ufają CIA, nie są już wśród nas i nie mogą nam już opowiedzieć, jakie to cudowne uczucie wierzyć w ludzi tego pokroju.
Wyruszyliśmy wreszcie, początkowo na krótki rekonesans, sprawdzić pewien bród. Szczęśliwie okazało się, że jeden z nas jakimś cudem znał okolicę i co nieco o brodach wiedział (podobno był tu na wakacjach. Nie wnikałem w szczegóły, bo mógłbym żałować). Miejsce okazało się idealne, więc rozpoczęliśmy akcję. Zabójcy poszli w swoją stronę a my rozpoczęliśmy przeprawę. Po w sumie bezproblemowym przekroczeniu rzeki dojechaliśmy do granicy, gdzie napotkaliśmy pierwszy kontakt. Dwóch żołdaków na wzgórzu numer 41, kawał drogi od nas. Dobrze się złożyło, że dostrzegliśmy ich tak wcześnie, bo, jak się później okazało, goście szachowali spory kawał terenu, który mieliśmy w planach odwiedzić. Po bezczelnym staranowaniu ogrodzenia (pod okiem południowej straży granicznej, która na swoje szczęście ani drgnęła, bo bez przerwy trzymałem ich na muszce) ruszyliśmy w dalszą drogę.
Po dość krótkim czasie dojechaliśmy bez najmniejszych problemów (nie licząc jednego. Jeden z nas poczuł się jakoś niewyraźnie, wszedł na pakę ciężarówki i już z niej nie wyszedł. Po akcji zawieźliśmy go do lekarza, który stwierdził ostrą katatonię. A powtarzaliśmy mu tyle razy, żeby byle gówien nie chlał, to nie chciał słuchać) pod największe miasto w okolicy unikając kontaktu z patrolującym okolicę Hiluxem. Jeden z nas wszedł na wzgórze 131, dał nam znać, że okolica jest bezpieczna i oto byliśmy prawie na miejscu, jakiś kilometr, dwa od celu. Po krótkim skoordynowaniu planów działania z wywiadowcami postanowiliśmy podejść tak blisko, jak to tylko możliwe (co oznaczało naprawdę bardzo blisko - jakieś 300-500 metrów od miejsca przebywania celu) metodą żabich skoków. Tu znowu trochę się przydałem i osłaniałem przejście oddziału na kluczowe dla nas wzgórze 23. Kiedy dołączyłem do oddziału pozostało nam już tylko czekać na sygnał od garniaków. Sygnał przyszedł, ale nie do końca taki, jak się spodziewaliśmy. Okazało się, że tamtejsi policjanci coś zwęszyli (prawdopodobnie podczas wyżej wymienionego skoku oddziału. Zobaczyłem wtedy jednego cywila i oczywiście zameldowałem o tym dowódcy, ale wyglądało na to, że nic chłopak nie zauważył. Najwyraźniej źle wyglądało). Trochę się postresowaliśmy, opracowaliśmy szatański plan zdjęcia kaemisty, stacjonującego przy wejściu do budynku, w którym przebywał dyktator i... czekaliśmy na hasło "Bażant, bażant, bażant", po którym mieliśmy otworzyć ogień.
Zanim jednak do tego doszło, ktoś postanowił ostrzelać nas dla odmiany. Nie mieliśmy pojęcia czy to szpiedzy, czy wróg, więc postanowiliśmy poczekać na wyklarowanie się sytuacji. Długo nie czekaliśmy, bo tylko jakieś 10 sekund i bażanty pojawiły się w eterze. Kaemista padł trupem na dzień dobry (i ze wstydem przyznaję, że nie moja to była zasługa, a medyka. Ot, żółtodziub jestem), legło jeszcze kilku murzynków, a po jakichś 30 sekundach ostrej wymiany ognia przyjechali zjadacze fast foodów. Zapakowaliśmy ich do ciężarówki i sp... i zwialiśmy z pola walki.
Po przejechaniu wzgórza 131, zlokalizowaniu Hiluxa (wspaniałą łączność radiową mają chłopaki, nie ma co - ginie ich prezydent, a oni pojęcia o tym nie mają i dalej jeżdżą w kółko) i ominięciu go szerokim łukiem, zatrzymaliśmy się na chwilę pomiędzy zabudowaniami, które zwiedzaliśmy w drodze do celu, gdzie medyk opatrzył rannych (dwóch naszych i jeden szpion, o ile dobrze pamiętam. Wszystkie rany powierzchowne) i ruszyliśmy w dalszą drogę. W sumie nie ma za bardzo o czym opowiadać, bo jechaliśmy dokładnie tą samą drogą, którą przybyliśmy na miejsce, spotkaliśmy dokładnie tych samych znajomych, czyli panów ze wzgórza 41 i patrol graniczny nad rzeką, po czym zupełnie bezstresowo (nie licząc paplaniny tych nieszczęsnych lalusiów z CIA. Mają szczęście chłopaki, że wyczerpałem swój limit złamanych szczęk na ten rok) i bez zatrzymywania wróciliśmy do bazy CIA, gdzie podaliśmy sobie ręce, wypiliśmy strzemiennego i każdy poszedł w swoją stronę.
Tak wyglądał mój debiut w prawdziwej walce, mój chrzest ognia. Muszę przyznać, że mogło być gorzej, nawet dużo gorzej. Czy było tak gładko, bo Stary dobrze wybrał drogę, czy wywiad amerykański nie partaczy już aż tak bardzo jak kiedyś i tym razem przygotowali akcję porządnie, a może z jeszcze innego powodu? Nie wiem i nie wydaje mi się, żeby miało to jakiekolwiek znaczenie. Przeżyliśmy, a wyciągi z naszych kont nagle zaczęły bardzo dobrze wyglądać.
Pomogliśmy Amerykanom zabić kolejnego dyktatora. Dzięki nam Ameryka znów zdestabilizowała sytuację w newralgicznym dla siebie punkcie na mapie, zagrała na nosie Iranowi, którego sojusz z północną Dualą był tajemnicą poliszynela, oraz uzyskała kilka bardzo intratnych kontraktów na wydobycie różnych rzeczy i tanią produkcję innych rzeczy. Dzięki nam kilku polityków dostanie bardzo wysokie łapówki, a kilku prezesów jeszcze wyższe premie. A przy okazji ukróciliśmy festiwal ludobójstwa i pomogliśmy poprawić poziom życia kilkuset tysięcy ludzi. Aż cisną się na usta słowa klasyka:
"Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro"
PS. Jak Wam się podoba fabularyzowana relacja okiem żółtodzioba? Jeśli nudne/nieprecyzyjne/za długie/niepoprawne/cokolwiek, nie wahajcie się tego wywalić, nie obrażę się. Wielkie dzięki za miły wieczór i do zobaczenia na polu bitwy w piątek.
Szymanowski - 2010-06-14, 07:23
" />no i mamy kolejnego pismaka, brawo Aedrill
Sjerra - 2010-06-14, 08:26
" />Fajne Fajne...ale mogłeś bardziej pocisnąć lalusiów.....
Aedrill - 2010-06-14, 14:01
" />A nawet miałem zamiar, ale nie chciałem się za bardzo rozpisywać. W końcu to pierwsza tego typu moja relacja tutaj, więc podszedłem do sprawy ostrożnie:) Mam nadzieję, że w ten piątek też uda mi się zagrać (nie przewiduję większych problemów) i pożyję wystarczająco długo, żeby móc coś sklecić.
ufoman - 2010-06-14, 16:57
" />Bardzo fajnie napisane Aedrill.
badi - 2010-06-15, 01:35
" />Mi się podoba! Super napisane!
shelton - 2010-06-15, 10:57
" />Aedrill, angaż do niecoDziennika przy trzeciej kampanii masz już w kieszeni
Katatonia, no no no...
Aedrill - 2010-06-15, 21:12
" />
">Aedrill, angaż do niecoDziennika przy trzeciej kampanii masz już w kieszeni
Katatonia, no no no...
No super, cieszę się (o cokolwiek by nie chodziło z tym niecodziennikiem), ale Wy mi powiedzcie, co mam poprawić. Dzięki za pozytywny feedback, ale najwyższa pora na konstruktywną krytykę.
shelton - 2010-06-15, 21:21
" />
">o cokolwiek by nie chodziło z tym niecodziennikiem
No wiesz...?
http://www.kampania.cfog.pl
OK, możemy się umówić, że masz "minusa"...
chewie - 2010-06-17, 18:22
" />bsz swego czasu najpoczytniejsze wydawnictwo w coopowym świecie army
Aedrill - 2010-06-18, 00:46
" />Tyle ze ja swego czasu nie mialem nawet army. A skoro juz poczytny nie jest, to czy jest sens go utrzymywac jeszcze? Czy moze macie jakis plan powrotu do chwały?
shelton - 2010-06-18, 08:38
" />
">Tyle ze ja swego czasu nie mialem nawet army. A skoro juz poczytny nie jest, to czy jest sens go utrzymywac jeszcze? Czy moze macie jakis plan powrotu do chwały?
Oczywiście. Ponieważ wielkimi już krokami zbliża się wielki dzień, uchylam rąbka moich skrytych knowań...
Zacznę od informacji dla wszystkich niewtajemniczonych - trzecią kampanię CFOGową już kilka miesięcy temu zaplanowaliśmy na platformę Arrowhead! Dlatego jest tak duża przerwa w porównaniu do tej, która dzieliła Uhao i Dreide.
Kampania ruszy początkiem września. Trzeba dać czas wszystkim na dokonanie zakupu, poza tym wakacje nie są najlepszym okresem na tego typu przedsięwzięcia. A poza wszystkim innym nie ukrywam, iż liczę, że po premierze dołączy do nas kilka nowych osób - bo zawsze tak było.
Nie oznacza to jednak, że do września zupełnie nic w tym temacie nie będzie się działo - przeciwnie. Z mojej strony drobne przygotowania już ruszyły, pierwszy numer nowego niecoDziennika pojawi się wkrótce po premierze Arrowhead, a w okresie lipca/sierpnia rozgrywać będziemy misje stanowiące preludium do głównej kampanii - zgrywające, testujące i stanowiące fabularny prolog.
Więcej informacji wkrótce, stay tuned!
PS. A wszystkich, którzy nie wiedzą w ogóle osochozi, zapraszam raz jeszcze do przejrzenia niecoDziennika, zwłaszcza galerii zdjęć, bo jak wiadomo nie od dzisiaj, jeden obraz jest wart tysiąca słów Zdjęcia te powiedzą wam prawie wszystko o wydarzeniach, jakie rozgrywały się podczas owych kampanii w roku 2008 i 2009.
chewie - 2010-06-18, 14:32
" />cool!
Aedrill - 2010-06-19, 23:33
" />ODPIS SKRÓCONY PROTOKOŁU SPRAWY NR BGW/2314233/08/2009 SĄDU WOJSKOWEGO FEDERACJI ROSYJSKIEJ.
Prokuratura (reprezentowana przez por. Wiktora Andrijewicza Łurię) złożyła pozew zbiorowy o drastyczne zaniedbanie, oraz indywidualne przeciw:
- Generał Dywizji Aleksander Jurijewicz K. - o złamanie procedur akceptacji planu przeprowadzenia akcji bojowej;
- Major Igor Aleksandrowicz K. - o sprowokowanie zagrożenia dla zdrowia i życia podwładnych; o nieumyślne spowodowanie śmierci 8 żołnierzy; o dopuszczenie do pojmania żołnierza; o rażącą niekompetencję; o działanie na szkodę armii;
Podczas fazy przygotowawczej procesu prokuratura przedstawiła raport z przebiegu akcji skompletowany na podstawie komunikatów radiowych nadawanych przez oddział "Orzeł" z terenu nieprzyjaciela do Kwatery Głównej. Pełen raport znajduje się w załączniku A. Oto jego punkty główne:
">- Oddział "Orzeł" dokonał desantu na wschodniej stronie terenu wroga. W wyniku błędu pilota (ukaranego dyscyplinarnie po akcji) doszło do niebezpiecznego rozproszenia.
- Przegrupowanie nastąpiło w punkcie RV(134032), z którego oddział wyruszył w dalszą drogę w kierunku punktu Wilk (mapa znajduje się w załączniku A1), w którym dowódca postanowił zorganizować zasadzkę na ciężarówkę wroga, w której, według danych wywiadu (załącznik F, utajniony jeszcze przed rozprawą) miały się znajdować, niezbędne do wykonania zadania, ładunki wybuchowe.
- W wyniku kontaktu z wrogim pojazdem patrolowym zginął jeden z żołnierzy (sierż. SH). Zasadzka w ostateczności nie powiodła się ze względu na niepojawienie się oczekiwanej ciężarówki.
- Po podjęciu decyzji o zaatakowaniu punktu "Niedźwiedź", w którym znajdował się arsenał wroga, oddział zmienił pozycję.
- Podczas marszu, według komunikatów z pola walki, żołnierzom udało się uniknąć jakichkolwiek kontaktów, poza jednym przypadkiem, kiedy zmuszeni byli ukrywać się przed patrolującym okolice Krasnostawu pojazdem wroga.
- Po dotarciu na miejsce, oddział zameldował rozpoczęcie natarcia na arsenał. Ostatni otrzymany przez Kwaterę Główną komunikat to informacja o niepowodzeniu misji i śmierci niemal wszystkich członków oddziału nadana przez ciężko rannego, jedynego ocalałego kaprala WJ.
Prokuratura postawiła za cel wyjaśnienie w toku rozprawy następujących wątpliwości:
">- Dlaczego i na jakiej podstawie podjęto decyzję o niewyposażeniu oddziału w materiały wybuchowe, niezbędne do wykonania misji.
- Czemu oddział wyposażono w przenośną broń przeciwpancerną, a nie w znacznie istotniejsze ładunki wybuchowe. Prokurator podkreślił, że ten punkt jest ważny ze względu na argument "wagi" - jeśli żołnierz z bronią przeciwpancerną mógł bez przeszkód dokonać desantu, to tym bardziej mógłby tego dokonać żołnierz obciążony ładunkami burzącymi.
- Czemu dane wywiadu nie wspominały w żadnym miejscu o przejeżdżającym przez punkt "Wilk" uzbrojonym w kaem Hiluksie.
- Jaki był powód niepojawienia się w punkcie "Wilk" spodziewanej ciężarówki z uzbrojeniem.
- Czemu oddział "Orzeł" nie otrzymał szczegółowych danych na temat sił nieprzyjaciela w punkcie "Niedźwiedź".
- Jak to możliwe, że do misji o tak wielkim znaczeniu i stopniu ryzyka przydzielony został James Werner - bezkarnie infiltrujący Specnaz oficer amerykańskiego wywiadu, o pseudonimie operacyjnym "Mr. Brown".
- Jak to możliwe, że nikt nie zakwestionował jego fałszywej tożsamości (Wiktor J.), mimo, że jest on rasy czarnej.
- Czemu Armia Federacji Rosyjskiej wypuściła na wolność dziesięciu wysoce niebezpiecznych czeczeńskich terrorystów w zamian za wypuszczenie z niewoli amerykańskiego szpiega.
Prokuratura poprosiła sąd o wydanie nakazu odtajnienia rozkazu i planu przygotowania akcji (załącznik B, tylko dla upoważnionych. Załącznik ten nie został włączony do materiału dowodowego ze względu na "krytyczne znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego"). Pełnomocnicy oskarżonych w odpowiedzi oświadczyli, że w wyniku błędu administracyjnego wymagane dokumenty są chwilowo niedostępne i zostaną przekazane prokuraturze najszybciej, jak to tylko możliwe.
Z powodu braku kluczowego dla sprawy dowodu prokurator przystąpił do przesłuchiwania świadków. Jako pierwszy przesłuchany został kpt. Wasilij Jurijewicz M. - zbrojmistrz odpowiedzialny za wyposażenie żołnierzy oddziału "Orzeł" przed dyskutowaną akcją "Wilk i Zając". kpt. M. zeznał, że dostał ustny rozkaz od mjra K. aby nie dodawać do ekwipunku żadnego z żołnierzy jakichkolwiek ładunków wybuchowych.
kpt. M., zapytany przez obrońcę, nie był w stanie w żaden sposób udowodnić faktu wydania ani treści rzekomego rozkazu.
Z powodu braku kluczowych dowodów w sprawie, sąd odroczył rozprawę do czasu przysłania przez sztab armii wymaganych dokumentów.
Po wznowieniu rozprawy i przedstawieniu przez obronę planu akcji i kompletu rozkazów (załącznik C, dostępny w archiwum Sztabu Generalnego Federacji Rosyjskiej) wyciągnięte zostały następujące wnioski:
">- Zeznania kpt. M. są zupełnie niezgodne z obrazem sytuacji rysowanym przez przedstawione dokumenty.
- Zarówno plan akcji, jak i rozkazy wyraźnie zakładają wyposażenie trzech członków oddziału w burzące ładunki wybuchowe.
- kpt. M. własnoręcznie podpisał pisemny rozkaz wymieniający imiennie żołnierzy, których miał wyposażyć w ww. ładunki.
W świetle przedstawionych dowodów obrony sąd uwolnił Gen. i Mjra K. ze stawianych im zarzutów, oraz zlecił prokuraturze wszczęcie postępowania przeciwko kpt. M. w sprawie niewykonania rozkazu, rażącego zaniedbania obowiązków, nieumyślnego spowodowania śmierci ośmiu żołnierzy, działania na szkodę armii i składania fałszywych zeznań.
Po ogłoszeniu werdyktu prokurator złożył oświadczenie formalne, w którym oznajmił, że podpis kapitana widniejący na rozkazie różni się nieco od podpisu złożonego pod zeznaniami z rozprawy (prokuratura nie dysponowała analizą grafologiczną, tłumacząc się "niewystarczającą ilością czasu pomiędzy dostarczeniem dokumentów a rozpoczęciem rozprawy"), oraz że kpt. M. znajduje się obecnie w stanie głębokiej śpiączki z bardzo niskimi szansami na przeżycie, w którą zapadł po masywnym wylewie krwi do mózgu, do którego doszło na dzień przed dostarczeniem rozkazów i planów do prokuratury.
Sąd zaprotokołował oświadczenie prokuratora, uznał jednak, że informacje w nim zawarte nie wpływają w żaden sposób na werdykt. Sprawa została zamknięta.
Wszystkie dokumenty związane ze sprawą, włącznie z powyższym raportem, zostały objęte najwyższą klauzulą tajności.
[center]ŚCIŚLE TAJNE[/center]
Sjerra - 2010-06-20, 08:49
" />FAJNE.... !!!!
Mam rozumieć że ktoś nas tam specjalnie wysłał bez ładunków żeby misja sie nie powiodła...?
Czy jakiś id**ta nie wykonał do końca rozkazów?
Ale pomysł b.fajny 5/5 i +20 do respektu...
Szymanowski - 2010-06-20, 09:39
" />no to trzeba bardzo uważać jakie się wydaje rozkazy na polu bitwy, aby nie zapaść potem w śpiączkę.
Aedrill ta fabuła robi wrażenie!
Aedrill - 2010-06-20, 11:30
" />
">no to trzeba bardzo uważać jakie się wydaje rozkazy na polu bitwy, aby nie zapaść potem w śpiączkę.
Aedrill ta fabuła robi wrażenie!
Przyjrzyj się uważnie nazwiskom i stopniom. Kpt. M. nie wydawał rozkazów, tylko wykonywał. Jak wroce z pracy, to poprawie nieco ten tekst, żeby zyskał na przejrzystości. Poki co pamiętajcie, ze w nocy go pisałem po powrocie z 12-godzinnej zmiany.
Sadhu - 2010-06-20, 11:32
" />Świetny tekst!
Bardzo wiarygodny, rzeczowy i błyskotliwy. A do tego miejscami przezabawny!
Gratuluję talentu
ufoman - 2010-06-20, 13:09
" />Najs, wery najs
Aedrill - 2010-06-20, 15:57
" />Wprowadziłem drobne zmiany, które (mam nadzieję) zwiększą przejrzystość przekazu i ujednolicą historię. A poza tym wielkie dzięki dla wernera za niezmienianie awatara niezależnie od misji. Jak zaczynałem to pisać to nie spodziewałem się, że taka ładna klamra fabularna mi wyjdzie:)
Niestety na RealTac się nie pojawię, a żałuję okrutnie, ale mam nadzieję, że za dwa tygodnie znów stanę u Waszego boku na polu chwały:)
PS. Sadhu, wrzucisz ten filmik na YT?
Sadhu - 2010-06-20, 18:27
" />[center]ŚCIŚLE TAJNE[/center]
ODPIS SKRÓCONY RAPORTU ZWIADOWCZEGO PRZEPROWADZONEGO W TERENIE DZIAŁANIA ODDZIAŁU „ORZEŁ” NR NW/1993600/06/2010 – SŁUŻBA WYWIADU SIŁ ZBROJNYCH FEDERACJI ROSYJSKIEJ
Służba Wywiadu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w celu sporządzenia raportu sytuacyjnego po operacji „Wilk i Zając” i uzyskania aktualnych danych do ewentualnej kolejnej misji w tym regionie, przeprowadziła ponowny zwiad. Tym razem w celu uniknięcia braków informacyjnych wysłano w rejon działań, agentów polowych w towarzystwie zwerbowanego w miejscowości Krasnostav leśniczego (Ivana Sorokina). Leśniczy bezpiecznie przeprowadził agentów w okolice punktu „Niedźwiedź”. Agenci przeprowadzili całonocną obserwację ruin zamku.
Ich raport zawiera informacje o pięcioosobowej załodze umocnionej na tej pozycji, która dysponuje 1 pojazdem ciężarowym i 1 pojazdem terenowym UAZ. Potwierdzono lokalizację niewielkiego składu amunicyjnego. Pojazdy i piechota pozostawały nieaktywne przez całą noc. Agenci donoszą, że pojazdy mogą zostać wykorzystane do transportu większej liczby bojowników, z czym należy się liczyć przy ewentualnej ponownej próbie szturmowania wzgórza.
Obserwacja została przerwana o godz. 04:26 nad ranem, gdyż na drodze do miejscowości Krasnostav pojawił się uzbrojony patrol (Hiluks z kaemem).
W drodze powrotnej agenci natknęli się w lesie na zestrzeloną (prawdopodobnie przez czeczeńskich bojowników) sondę szpiegowską. Bezzałogowa sonda zwiadowcza została wywieziona wraz z wycofującymi się agentami. Po analizie w laboratorium wojskowym, okazało się, że to amerykański Micro Air Vehicle (MAV), którego zasięg działania to 3200 metrów. Oznacza to, że w niewielkiej odległości od miejsca prowadzonej przez nasze jednostki operacji znajdowali się żołnierze amerykańskiego zwiadu. Potwierdza to odzyskany ze zniszczonego urządzenia fragment nagrania, które kończy się dialogiem prowadzonym w języku angielskim. Nagranie zawiera przebieg szturmu na pozycję „Niedźwiedź” przeprowadzonego przez oddział „Orzeł”. Oprócz zapisu wideo, zawarta jest również przechwycona przez sondę komunikacja radiowa żołnierzy Specnazu. Nagranie to daje pełen obraz na końcowy etap misji „Wilk i zając”.
Cel wywiadowczy amerykańskiej jednostki jest nieznany, gdyż z całego zwiadu sondy, zachował się tylko fragment z zapisem szturmu oddziału „Orzeł”. Można przypuszczać, że Amerykanie od dłuższego czasu obserwowali czeczeńskie pozycje. Ich działania w tym regionie są nieoficjalne a ich intencje nie są znane. Służby Wywiadu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej starają się wyjaśnić tą sprawę.
Załącznik 1 – nagranie MAV (wideo)
Załącznik 2 – informacje techniczne o MAV (wideo)
Powyższy raport został objęty najwyższą klauzulą tajności.
Aedrill - 2010-06-20, 18:59
" />Fajne. Podejrzewam, że powtórka z tej misji da nam jeszcze więcej frajdy. Gratuluję dbałości o klimat. Teraz nic, tylko czekać na kolejne misje. Coś czuję, że najbliższe raporty będą głównie opowieścią o "Mr. Brownie";) werner, nie giń!
PS. Niech ktoś nagra to RealTac, bo strasznie jestem ciekaw, jak to wygląda. I na następne przeprowadzajcie werbunek w niedzielę, to będę wiedział, czy się stawię.
ufoman - 2010-06-21, 09:57
" />No to mamy przechlapane, dwoch pismakow bedzie nam na rece patrzylo.
Swietny klimat tych materialow
Aedrill - 2010-06-26, 12:49
" />Nie miałem pojęcia, gdzie wstawić tę informację, bo nie mam dostępu do działu ArmA 2. Dlatego daję znać tutaj. Pojawił się patch do Army. 1.07 - z jakiegoś powodu twórcy odpuścili sobie wersję 1.06. Ja już ściągam, patch znajdziecie tutaj.
chewie - 2010-06-27, 23:22
" />Good Job Sadhu.
Iceman - 2010-08-21, 12:36
" />Fajna misja ufo ale nie dałoby się czegoś zrobić z tym bugiem po skoku HALO? Strasznie głupio to wyglądało i o ile pamietam ustąpiło dopiero po wejściu/wyjściu z helki.
EDIT: a i może dorzucić jakiś element losowey bo nie bedziemy ciągle odbijać tego gościa z tego samego miejsca
ufoman - 2010-08-21, 12:38
" />Pokombinuje.
Sadhu - 2010-08-21, 13:41
" />Po nieudanej próbie odbicia pilota Armii Amerykańskiej, w mediach pojawiło się kilka publikacji, które bezpośrednio odnoszą się do tej akcji. Za szczególnie interesujące należy uznać dwie relacje, które spisane zostały przez naocznych świadków, lub osoby które były bardzo blisko całego wydarzenia. Pierwszy artykuł opublikowała agencja prasowa Associated Press (spora część największych amerykańskich gazet wielonakładowych, w tym "Washinton Post", "USA Today" czy "Los Angeles Times" przedrukowała tekst w całości); drugi został opublikowany na stronie internetowej telewizji Al-Jazyra i wydrukowany w afgańskiej prasie podziemnej. Teksty przedstawiają zdarzenie z dwóch skrajnie różnych stanowisk. Żołnierze koalicji biorący udział w misjach bojowych lub patrolowych na terenie Afganistanu powinni być zorientowani w nastrojach i postawach mieszkających tam ludzi, dlatego zaleca się zapoznanie z poniższymi tekstami.
Associated Press
autor: John Doe
"> Po raz kolejny wracamy do sprawy porwanego pilota amerykańskiego śmigłowca. Żołnierza, którego losem od prawie 20 dni interesuje się cała Ameryka. Sierżant Robert Frost został uprowadzony z miejsca katastrofy przez Talibów i przez trzy ostatnie tygodnie był więziony i ukrywany w nieznanej lokacji. Pikanterii i charakteru skandalu całej sprawie dodaje fatalny błąd armii, która początkowo uznała go za martwego i przez trzy dni nie podjęła akcji poszukiwawczej, co dało czas terrorystom na wywiezienie i ukrycie pilota.
Dziś znamy już finał jego dramatycznej historii. John Doe, jeden z naszych reporterów polowych przebywający w Afganistanie, donosi o śmierci Roberta Frosta. Reporter dostał pozwolenie na lot śmigłowcem ewakuującym grupę komandosów i odbitego jeńca z miejsca przetrzymywania. John będąc naocznym świadkiem ewakuacji, a także po przeprowadzeniu kilku rozmów z niechętnymi do zwierzeń komandosami, rzuca światło na wydarzenia, które miały miejsce w nocy 20/21.08.2010.
Wczoraj w nocy, na dwa dni przed upłynięciem ultimatum Talibów, grupa amerykańskich komandosów przeprowadziła brawurową akcję odbicia sierżanta Frosta z rąk porywaczy. Szczegóły przebiegu misji są nieznane, żaden z komandosów nie odpowiedział na stawiane im podczas lotu powrotnego pytania. Nastroje w oddziale były bardzo złe, gdyż misja nie zakończyła się tak, jak planowano. Ze szczątków informacji jakich udzielili naszemu reporterowi komandosi wynika, że Robert przetrzymywany był w miejscowości Shahbaz, niewielkiej osadzie leżącej na południe od Zargabadu. Akcja odbicia żywego pilota nie powiodła się, Robert Frost zginął prawdopodobnie podczas szturmu na budynek, w którym był przetrzymywany. Jeden z komandosów powiedział: "Ostatni Talib nawet nie próbował z nami walczyć, po prostu otworzył drzwi do celi i próbował go zastrzelić (Roberta Frosta przyp. red). Pilot odepchnął go i zaczął uciekać..." Rozmowę przerwał dowódca i nakazał ciszę swojemu podkomendnemu. Ciało pilota zostało przetransportowane śmigłowcem do bazy wojskowej, gdzie z pewnością zostanie zbadana bezpośrednia przyczyna śmierci. Reporter donosi o ranach postrzałowych na plecach i śladach bicia na twarzy ofiary. Powyższe fakty wystarczają by uznać Roberta Frosta prawdziwym bohaterem, który pomimo wielu dni w niewoli, nie stracił woli walki i podjął ostatnią heroiczną próbę wydostania się z rąk terrorystów. Ameryka nie zapomina o swoich bohaterach i ich męstwie, Robert Frost zajmie miejsce w panteonie synów i córek demokracji, którzy oddali życie walcząc z tyranią.
Armia Amerykańska nie wystosowała jeszcze oficjalnego oświadczenia w tej sprawie, jednak silny nacisk opinii publicznej, która mocno zaangażowała się w śledzenie sytuacji, zapewne wymusi na niej szybkie odniesienie się do powyższych informacji. Od kilku dni po krzyżem umieszczonym pod Białym Domem gromadzą się ludzie modlący się za bezpieczny powrót Roberta do domu. Nie wiadomo jak zareagują na wieść o jego śmierci i jak zmienią się nastroje społeczne w kraju. Policja zaostrzyła środki bezpieczeństwa w okolicy krzyża, gdyż wśród modlących się dochodziło do incydentów o charakterze religijnym. Niewielka grupa radykałów żąda nawet by w miejscu postawionego przez skautów krzyża powstał pomnik upamiętniający ofiary katastrofy lotniczej w Afganistanie.
Za wcześnie jeszcze by określić kiedy ciało Roberta wróci do kraju. Bez wątpienia zostanie tu przywitane z wszystkimi honorami, przez wielotysięczny tłum. Nie wiadomo również kto poniesie odpowiedzialność za zaniedbania, które doprowadziły do porwania pilota i jego śmierci.
Zdjęcie zrobione podczas ewakuacji oddziału komandosów i ciała pilota.
Al-Jazyra
autor: nieznany
">W nocy 20/21-08-2010 w miejscowości Shahnbaz doszło do kolejnego ataku sił amerykańskich na ludność cywilną Afganistanu i cały świat islamu. Po raz kolejny Stany Zjednoczone przejawiły akt agresji przeciwko niepodległemu państwu i pokazały swoje prawdziwe oblicze. Po raz kolejny amerykańska armia jednocześnie szerząc hasła o demokracji i wolności zaatakowała ludzi, którzy wyznają własne poglądy i własną wiarę. 15 mężczyzn oddało życie podczas haniebnego ataku na ich osadę. Osierocili liczne potomstwo i owdowili swoje żony. Dlaczego zabrania się nam wyznawania wiary naszych ojców w naszym własnym kraju? Jak długo będziemy się godzić na niszczenie naszej kultury i dziedzictwa? Dlaczego świat nie reaguje na tego typu akty terroru i pozwala na samowolę Amerykanów i ich koalicjantów w naszym kraju? Powyższe pytania powinien sobie zadawać każdy prawdziwy muzułmanin. Ci, którzy zginęli dziś w nocy nie byli regularnymi żołnierzami, tylko mężami Afganistanu, którzy mieli prawo bronić swoich domów. Prorok Mahomet, wysłannik jedynego Boga - Allaha sformułował nasze prawa i nakazał nam żyć według nich. Jednym z obowiązków muzułmanina jest obrona swojego domostwa. Allah miłuje i pochwala pokój, tylko bezbożnicy wywołują wojny. Jedynym usprawiedliwieniem dla wojny jest walka przeciwko siłom zła, a taką właśnie walkę prowadzimy:
Wolno walczyć tym, którzy doznali krzywdy â Zaprawdę, Bóg jest wszechwładny, by im udzielić pomocy â i tym, którzy zostali wypędzeni bezprawnie ze swoich domostw, jedynie za to, iż powiedzieli: "Pan nasz â to Bóg!" (22:39-40)
Zwalczajcie na drodze Boga tych, którzy was zwalczają, lecz nie bądźcie najeźdźcami. Zaprawdę; Bóg nie miłuje najeźdźców! I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich, skąd oni was wypędzili â Prześladowanie jest gorsze niż zabicie. â I nie zwalczajcie ich przy świętym Meczecie, dopóki oni nie będą was tam zwalczać. Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich! â Taka jest odpłata niewiernym! â Ale jeśli oni się powstrzymają... â zaprawdę, Bóg jest przebaczający, litościwy! I zwalczajcie ich, aż ustanie prześladowanie i religia będzie należeć do Boga. A jeśli oni się powstrzymają, to wyrzeknijcie się wrogości, oprócz wrogości przeciw niesprawiedliwym! Miesiąc święty za miesiąc święty. Rzeczy święte podlegają talionowi. A jeśli kto odnosi się wrogo do was, to i wy odnoście się wrogo do niego, podobnie jak on odnosi się wrogo do was. I bójcie się Boga! I wiedzcie, że Bóg jest z bogobojnymi! (2:140-149)
Niech te słowa zawarte w Koranie będą świadectwem słuszności naszej sprawy. Wczorajszej nocy stracony został Amerykanin przetrzymywany nieopodal Shahnbazu. Przed śmiercią błagał o życie i próbował uciekać jak tchórz. Taka jest wartość amerykanów, również dlatego należy im się pogarda. Jego los podzielą wszyscy jego rodacy, którzy postawią stopę na naszej ziemi. Niech bezbożny i pełen pychy świat zachodni wie, że my nigdy nie złożymy broni! Święta Wojna trwa!
Allah akbar!
Szymanowski - 2010-08-21, 18:05
" />świetne, brawo, - tylko ten artykuł w Associated Press wydaje mi się jakoś dziwnie znajomy ..., ale to chyba złudzenie!
werner - 2010-08-21, 18:08
" />Super relacja. Ci talibowie to są jednak nawiedzeni. Nie rozumieją że my pragniemy wyłącznie ich wolności...
ufoman - 2010-08-21, 20:37
" />Niesamowite, jak mozna rozwinac historie jednej operacji
Cos czuje Sadhu, ze bez problemu dostalbys prace w "Nieco-Dzienniku".
chewie - 2010-08-23, 11:28
" />Nic temu pier...nemu dziennikarzowi nie mowilismy. Wyssal sobie to z palca albo wyciągnął to od trupa. Swoją drogą o lądowaniu w Hot LZ nic nie wspomniał. Noob.
Sadhu - 2010-08-24, 07:47
" />Po wczorajszej akcji zaspałem do pracy, a w nocy śnił mi się dowodzący Werner, który kazał mi iść na pieszo do Bydgoszczy! Hmmm, co to może oznaczać?
Misja była świetna, wszystko poszło gładko, tylko pilot znowu dał się zastrzelić
chewie - 2010-08-24, 08:48
" />Mysle ze tego tybu bugi gry nie powinny byc brane pod uwage jako błędy wykonujących zadanie...
A co do marszu do Bydgoszczy - to moze i lepiej ze nie snilo ci sie ze Werner kaze ci isc na piechote do Czestochowy.
Sadhu - 2010-08-24, 09:00
" />Racja chewie, zarówno w pierwszym, jaki i drugim stwierdzeniu
chewie - 2010-09-25, 16:12
" />Moje wrażenia odnośnie misji bojowej określonej w: Rozkaz Bojowy 24/09/2010
Przede wszystkim:
Bardzo mi się ta misja podobała i to jest najważniejsze wrażenie jakie z niej wyniosłem.
Świetny pomysł, działania grupy rozpoznania "specjalnego" w warunkach frontowych to naprawdę ciekawa sprawa.
Bardzo, żałuję że "zginąłem" ale wiecie Teściowa to najlepsza broń jaką AI mogą przeciwko nam wystawić.
Krótki AAR z mojej sekcji do momentu mojego odejścia.
Guru obsłukuje KM na dachu
Styper kieruje
Czu dowodzi.
Pewnie i szybko osiągamy ZULU 1 gdzie dostajemy silny ogień od czoła. PRawdopodobnie strzelają pojedyńczy strzelcy ale za chwilę dołącza do nich coś cięższego, na słuch Brdm i jakaś 50siątka.
Wydaję rozkaz natychmiastowego odwrotu, Guru odpowiada skutecznie ogniem, bo ten na chwilę traci nasilenie. Osłony opancerzonego pojazdu spełniają swoją rolę.
Styper w ramach manewru odwrotu ląduje w małym zagajniku i jakimś nieugorze i na chwilę jesteśmy celem statycznym.
Po chwili jednak na wstecznym wydostajemy się z płapki i cofając się jakieś 15m znajdujemy osłonę za murem przydrożnego gospodarstwa.
Sprawdam stan. Guru ogłuszony, typer cały, ja mam odłamki szkła w ramieniu.
Kontakt z dow. drużyny, okazuje się, że są jakimś cudem przed nami 10 metrów w takiej samej sytuacji. Opatruję rękę przejmuję wyraźnie uszkodzone ale działające radio. Przezkaujemy drogę i wchodzimy na nie osłonione wzgórze, zaczynamy robić to co umiemy najlepiej, obserwować, rozpoznawać. Widzimy silne umocnienia, wrogią piechotę, która na szczęście tych umocnień nie obsadaza.
Za chwilę dowódca wzywa nas do siebie i daje mi misję, która wywołuje uśmiech na mojej twarzy a brzmi on tak: " Widzisz ten wysunięty bunkier, tam w kierunku linii wroga? Chcę go mieć!" "Przyjąłem, wykonuję" Spoworotem skok przez drogę, znowu na nie osłonięte zbocze. Przed nami jakieś 600 m "gołego" terenu. Styper się nie wacha, Guru jakby trochę. Komunikacja między nami jest słaba a wszystko dzieje się tak szybko, że nie mamy prawie wogóle czasu na opracowanie planu. Po 10 minutach jesteśmy pod bunkrem po drodze rozpoznając po lewej od nas pole minowe. Bunkier podchodziliśmy od strony wielkiego głazu, który z jednej strony czynił go "ślepym". Trzy oddechy i na "trzy" wchodzimy w bunkier, spodziewając się wszystkiego. "Czysto!" Uff. Wchodzimy do bunkra i teraz to my jesteśmy jego obsadą. Znwou do pracy, obserwujemy, rozpoznajemy, dwie drużyny piechoty, dwie pancerki. Jakiś bunkier jest chyba obsadzony. Dociera sekcja dowodzenia. Dowódca bierze się za wzywanie artylerii. Na szczeście Werner jest świetnie przeszkolonym specjalistą i wszystko po chwili zaczyna się układać. Dowódca zabiera mi bunkier jednocześnie rozkazując bronić perymetru od czoła i jeszcze prowadzić ostrzał na drużynę piechoty podczas akcji artylerii. Jednocześnie zabrania mi zejścia w dół aby ponownie przeskoczyć drodę i prowadzić stamtąd odpowiedni ogień. Aha i jeszcze zabiera mi Stypera bo ten z Javelinem ma polować na pancerki. No i w ten sposób znajduję się na przedpolu osłonięty zaporami przeciwpojazdom czyli, żadna z tego własciwie osłona. Zaczyna się napad ogniowy, przeciwinik związuje nas ogniem, tzn mnie i wysuniętego na beznadziejnej pozycji Guru. Strzelamy do celów na odległosć 300-500 m Guru na pewno wyjmuje kilku ja przynajmniej dwóch w tym jednego oficera. Wioska poniżej płonie. Ogień powoli zaczyna ucichać, wydaje się, że nasza pozycja nie została odkryta, a ci co o niej wiedzieli już nikomu niczego nie zameldują. Nagle na naszą pozycję spada ciężki ogień kalibru 50mm Powietrrze wokół gęstnieje a kurz przesłania widoczność. Celna seria trafia w pozycje Guru, nie jestem nawet w stanie dojrzeć czy żyje sam wycofuję się jak najszybciej potrafię. BMP nas znalazł i zaraz nas upiecze! W tym momencie nad nami przelatuje pocisk wystrzelony przez wyżutnię Javelin obsługiwaną przez Styper. Jak zahipnotyzowany patrzę i czas zwalnia, rakieta mknie ku celowi, który wydaje się być bezsilny. Wielkie bum, ogień i dym. Podmuch dociera do nas. Z tego wszystkiego wyłania się, żywy Guru. Z uśmiechem na twarzy - to już drugi raz dzisiaj Allah darowła mu życie. Wynosimy się z tej przekletej rubieży i wracamy do bunkra. Jest nowa misja. Tym razem juz głęboko w terytorium wroga. Zająć dogodne pozycje obserwacyjne , na wprost w kierunku natarcia. Czyli to co lubię najbardziej: rób co do ciebie należy, nie interesują mnie szczegóły.
Ruszamy, znowu otwarte pole. Zero osłony, szybko lustrujemy kolejne miejsca osłony, wydaje się pusto. Dobiegamy zmęczeni po jakiś 600 metrach sprintu do ruin jakiegoś zabudowania. Nie jest źle nikty chyba do nas nie strzelał. Albo strzelał a ja z powodu podwyższonej adrenaliny nawet nie zauważyłem... Chłopaki wypatrują trzech strzelców, 800 metrów, przód. Guru ma znowu świetny pomysł jak pod osłoną zająć bunier odległy od nas o jakieś kolejne 600 metrów na nie osłonietej grani. To może być idealne miejsce do prowadzenia dalszego rozpoznania.
Biegnę pierwszy. Jest pod górę, wejście jest już 50 metrów przedemą, ale jest już widoczne z drugiej stroni grani, czyli musżę wszkoczyć szybko. Niestety nie jestem tak szybki jak ci strzelcy i w momencie kiedy wybiegam do bunkra dostaję się pod cięzki ogień zaporowy. Ledwo szczupakiem ląduję na podłodze. Kule świszczą wszędzie do okoła, rykoszety brzęczą wewnątrz bunkra a ja jeszcze muszę sprawdzić czy on jest na pewno czysty. Jest ufff. Teraz gdzie reszta moich... Dobiegają i razem zaczynamy odpierać ogień. Udaje się, po chwili trzej nękający nas dranie zamiklają forever. Dobry pojedynek ogniowy na dobrą dległosc. 3:0 dla nas. Zanim zaczniemy prowadzić rozpoznanie słyszę że dowódca zgłasza do HQ wykonanie zadania i wprowadza do boju główne siły uderzeniowe, a my dostajemy natychmiastowy rozkaz odwrotu do "pierwszego bunkra". Wokół pojawiają się zaprzyjaźnione jednostki. Wybiegam z bunkra a tu bum bum bum ... dostaję ogień dokładnie w moją pozycję, wióry bunkra sypią się wszędzie do okoła. Mi robi się ciemno przed oczami i padam na twarz. Oto nagle w dolinie pod nami wśród zbombardowanych juz zabudowań pojawił się Brdm, w dodatku świetnie wstrzelany w moją pozycję. Leząc bandażuję krwaienie na nodze, jakiś kawałek czegoś mi ją uszkodził, dodatkowo ostro oberwałem po hełmie. Ledwo trzymam się nan nogach. Nagle słyszę złowieszcze słowa Stypera: "Cel namierzony, odpalam" i po chwili wielkie kabuum na dole. Teraz jest bezpiecznie a Styper zajmuje się bandażowaniem moich ran. Guru znowu znajduje sobie cele, tym razem dalego na dole widzi drużynę wroga, która jeszcze nie została zlikwidowana przez naszą artylerię. Zaczyna otwierać ogień pytając się przed tem o pozwolnie jak dziecko w sklepie z cukierkami. Po chwili otwiera ogień automatyczny opierając sie o framugę wejścia do bunkra. Wywala magazynek za magazynkiem. Ja opatrzony i wspomagany "chemią" wstaję i patrze przez optykę, której Guru przecież nie ma bo ma tylko zwykły kolimator... gdzie on wali jak szalony? ! Poniżej ledwo widoczne w moim przybliżeniu widzę stosik trupów na odległości ok 1000m Jedne żywy próbuje się odczołgiwać ale zmieniam jego plan szybkim strzałem w czoło. Jak on ich tak wyrżnął na takiej odległości?! Moi ludzie to dzisiaj mordercy. Wracamy tą samą drogą. wokół nas są już nasze bradleye.
Dobiegamy do bunkra melduję powrot z rozpoznania, które stało się zaiste rozpoznaniem ogniem...
Dla mnie misja kończy się tutaj. Jestem zbyt wycieńczony odniesionymi ranami żeby dlalej prowadzić ognien... zostaję odesłany na tyły, przedtem przekazuję dowodzenie Styperowi, oddaję mapę, radio, GPS...
UWAGI:
Opierdol od Ufomana za pisanie na czacie zupełnie zebrałem jak najbardziej słusznie, to jest CFOG nie ma lipy.,
Komunikacja siadła. VOIP jest do dupy. Jak używaliśmy pluginu do TSa było lepiej. Powiniśmy przjść na ACRE.
Siada szybka identyfikacja celów, niektórzy nie mają we krwi mówienia nie tylko: kontakt ale także szybko azymut, ilosc, rodzaj.
Nie mamy także w zwyczaju jednej bardzo ważnej rzeczy którą robi rozpoznanie, natychmiast zaczyna określać między sobą co widzi i nazywać to. Czyli zajmujemy bunkier i po prawej jest Mały Biały Domek, po lewej azymut 150 jest Zagajnik, Do przodu jest to i tamto. Wtedy przy naprowadzaniu siebie na wzajem jest o wiele łatwiej.
Styper - super zachowanie, pełen profesjonalizm no i gratuluje Zestrzelnia pancerki!.
Guru - szacun za cierpliwosc do problemów technicznych . No i za tak sprawne strzelanie!
To był zabójczy skład mistrzów zabijania.
Musimy tez lepiej opracować np pokonwywanie dużych otwartych terenów czyli skakanie na zakładkę, to powinno wejsc nam w krew... ale wyćwiczymy jeszcze.
i tyle odemnie na szybko
Sadhu - 2010-09-25, 19:47
" />Chewie, świetna relacja. Widzę, że było naprawdę ostro. See you next week!
Rafalski - 2010-10-23, 08:46
" />Witam.
odczucia na temat misji kampanii z dnia 22-10-2010 z pozycji strzelec Athena3.
dzialogi bohaterow, sceneria, baza, rozkazy, scenki rodzajowe, pogoda, bardzo fajne... generalnie klimat fajny ... i tak bym podsumowal misje: klimat fajny.. ale nie ma akcji.
To samo moze byc na plazy: wiaterek, woda, kamyczki, mewy, slonce .. klimat fajny... ale nie ma lasek ?
A przeciez wlasnie chodzi o te laski a dokladnie "ganianie za nimi". Tak samo w misji: nie musimy strzelac ale niech bedzie akcja. Nie mowie tutaj o "pustych rozkazach"/mustrze : sprawdz budynek, zabezpiecz lotnisko, 1km na lewo, 2 km na prawo, padnij, obserwuj .... kiedy nie czuc zagrozenia.
Jest tak ze czujki wjeżdżają do wioski jak taksowka do miasta, nikt nie sprawdza aut, nikt nie przeszukuje budynkow. TZ Rozkazy przeszukan byly, ale przeszukanie wygladalo jak wycieczka w Biskupinie: zagladalismy tu i tam, tak aby bylo widac ze cos robimy. Napiecie ? brak.
W realu tez na 100, 99 nic nie daje ...tylko 1 wykaze ze pod stolem byl kalach. Ale wlasnie przychodzac raz na 2 tygodnie zagrac, chcialbym aby prawdodpodobiensto, ze w danej misji/scenariuszu bedziemy odgrywac patrol ktory znalazl ten kalach jest 50/50 a nie 1/100.
I jezeli kalacha nie znajdziemy to Abdul Ahmat ostrzela nas przy wyjzdzie z wioski.. to daje akcje/napiecie.
Motyw kiedy.. (chyba Erto/Shelton) przeskakuje pomiedzy bohaterami wrogiej strony to jest wielki potecjal a jest bardzo mało wykorzystany.
jezeli potrzeba pomyslow "na akcje"... prosze o kontakt... na TSie przekaze.
Pozdrawiam
ufoman - 2010-10-23, 12:42
" />Nie kazdemu mozna dogodzic
Bawilem sie swietnie.
Dymion - 2010-10-23, 14:06
" />
">Nie kazdemu mozna dogodzic
Na pewno jest to trudne, ale nie niemożliwe, a już z całą pewnością należy się starać.
">Bawilem sie swietnie.
Dlatego dobrze jest dopuścić myśl, że inni mogli mniej.
Wczoraj usłyszałem, że jak ktoś szuka akcji jak w FPS-ach to nie tutaj. Bardzo bobrze, bo nie o to mi chodziło przychodząc tutaj. Bardzo sobie cenię tutejsze podejście do gry, gdzie nie kontakt z wrogiem ma kluczowe znaczenie, a bezpieczne poruszanie się po terenie, gdzie ten kontakt może wystąpić. Zeszłotygodniowa rozgrywka była tego świetnym przykładem.
Jak to wczoraj Werner ujął "Wojna to 90% czekania" (chyba tak to było), jednak moim zdaniem wystarczyło więcej razy wyciągnąć załogę z pojazdów, a z całą pewnością nie przysypialiby na pace.
Proszę, aby moja wypowiedź nie było potraktowana jak marudzenie, czy narzekanie, lecz jako impuls dla MM lub dowodzących misją do zapewnienia zwykłemu szeregowemu jakiegoś zajęcia w misjach podobnych do wczorajszej.
Peace
Iceman - 2010-10-23, 16:06
" />Jak zawsze top-notch job Shelton no i gdzie te AARki?
ufoman - 2010-10-23, 16:08
" />Dowodcy baluja, pewnie w przyszlym tygodniu.
Styper - 2010-10-23, 17:12
" />
">Dowodcy baluja
To tam uciekły te dolary od Sir Archibalda...
ufoman - 2010-10-23, 19:53
" />Tak jeszcze odnosnie wczorajszej misji:
Chewie, parokrotnie pobudziles moja wyobraznie
Kizior - 2010-10-23, 23:14
" />Czy tylko wyobraźnię ?
chewie - 2010-10-25, 12:23
" />Tak czy inaczej. Uważam, że ocenie należy poddać niektóre działania taktyczne naszych niebieskich hełmów.
Moje zauwazone braki.
1. W momencie kiedy oddział zabezpieczał miejsce podpisania kontraktu.
- nie została zauważona i zaraportowana do góry grupa ochroniarzy amerykańskich, która stała sobie i jarała szlugi nie przykładając się do pracy. można było ich opierdolić za lenistwo i lans. pewnie by nie zareagowali ale zawsze potem kiedy ich ciala byly pakowane w plastikowe worki - mozna byloby powiedziec "told ya, motherfucker..."
- nie zostały zabespieczone potencjalne miejsca skąd możnaby np. prowadzić ogień snajperski. stamtąd zresztą padły RPG - a broń jak później się okazało była ukryta w krzakach... mozna było lepiej to rozpoznać. wiadomo niebieskie berety przybyły już po tym jak siły takistańskie zabezpieczyły teren i fakam mozna zwalić na nich, ale nie do końca...
- w momencie kiedy pojawił się bojówkarz z RPG usłyszeć można było tylko:"RPG! RPG!" - brak podziału na sektory, czy perymetry skutkował tym, że nawet gdyby ten co zauważył zamachowaca umiał określić gdzie on się znajduje to i tak reszta by miała kłopot z przyjęciem jego koordynatów.
2. W momencie zasadzki na konwój z pomocą humanitarną. Tutaj właściwie nie ma co zarzucać, konwój zachował się prawidłowo, rozproszył się i przebił przez blokadę.
Zastanawiam się tylko czy nie byłoby lepiej, gdyby przed konwojem jakieś 500m nie jechała czujka. Może by zauważyła postawioną w poprzek drogi ciężarówkę... m113 też mogły sypnąć na lewo i prawo ogniem, tak na wszelki wypadek, chociaż byłoby to pewnie wbrew ROE...
No i ten samotny żołnierz co chyba wyskoczył, żeby dzielnie osłaniać oddalający się konwój... to chyba odbyło się poza jakąkolwiek procedurą...
Styper - 2010-10-25, 14:01
" />Mnie tylko bolało "tempo". Zwłaszcza na początku gdzie bardzo długo trwało uszykowanie konwoju M113.
Co do grupki amerykanów, przyjęliśmy że to ci najemnicy od tej korporacji co to była o nich mowa w rozkazie. Więc po co meldować "tym z góry" o tym co już wiedzieli. Opierdzielenie ich to nie nasza sprawa, ja ich klientem (na szczęście) nie byłem
A skrzynkę znaleźliśmy przed atakiem... tyle że z innej strony niż ten atak nastąpił. Po ataku znaleźliśmy drugą skrzynkę. Przy tak małej liczbie ludzi nie dało się ich zabezpieczyć, a bez ładunków wybuchowych - zniszczyć.
O ataku na konwój za bardzo nie wiem, po za tym ze po przybyciu i zameldowaniu przez Ufomana "Panie dowódco, jesteśmy!" usłyszeliśmy "Spierdalajcie stąd" No, potem jakiś wojownik przyjechał na rowerze ale szybko zakończył żywot.
Najbardziej co mi zapadło w pamięć to oczywiście dialogi delegacji Mistrzowska robota
BTW. Ktoś to nagrał?
Kizior - 2010-10-25, 15:03
" />
">No i ten samotny żołnierz co chyba wyskoczył, żeby dzielnie osłaniać oddalający się konwój... to chyba odbyło się poza jakąkolwiek procedurą...
To była procedura w ramach supertajnej operacji o kryptonimie "dorwać Shelbakę". Wyznaczony został do niej specjalnie wyszkolony zabójca. Tak właściwie to ten konwój był tylko na podpuchę a głównym celem całej operacji była likwidacja dwóch groźnych psychopatów działających w okolicy i kradnących morfinę z ciężarówek z pomocą humanitarną. Podobno akcja się udała ale nic nie wiadomo na pewno bo wszystko na ten temat jest ściśle tajne. Nawet ser Archibald o niczym nie wiedział.
ufoman - 2010-10-25, 15:52
" />Chewie, amerykanie itp. zostali zameldowani wyzszemu szczeblowi. Podobnie jak dokladna ilosc obecnych na miejscu, uzbrojonych towarzyszy itp.
Znalezlismy jedna skrzynke z bronia i ja zabezpieczylismy. Sytuacja niestety wymagala opuszczenia przez nas upatrzonej pozycji i utworzenia posterunku na drodze wylotowej, na SE(mowa o moim buddyteamie). Pozostale sekcje sam widzialem, byly ulokowane na wzgorzach.
chewie - 2010-10-26, 12:39
" />Zbój Shelbaka padł - wyszkolony zabójca spisał się na medal.
Sadhu - 2010-10-28, 16:11
" />Ja mam tylko jedną uwagę: w naszych M113 brakuje radia z dobrą muzą.
Znacznie przyjemniej cięło by się po pustyni przy akompaniamencie jakiejś heavy metalowej kapeli
Co do czasu, który był nam potrzebny do wyruszenia z bazy, to można znacznie go skrócić, przydzielając wszystkim żołnierzom konkretne zadania i funkcje jeszcze przed misją (np w barakach przy grze w karty). Corp Werner dokładnie nas poustawiał i "chodziliśmy jak zegarki".
ufoman - 2010-10-31, 13:55
" />Piatkowa rozgrywka:
http://www.youtube.com/watch?v=lMualNG1wJY
http://www.youtube.com/watch?v=MVH7yvl7rc0zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl ilemaszlat.htw.pl
Strona 7 z 7 • Zostało znalezionych 1580 wyników • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
Black Shadow - 2009-08-12, 13:12
" />AAR z CFOGa [11 VIII 2009]
- lBridge Crossing - pierwsza z misji na jaką przybyłem zasilając mocny skład zabijaków. Oddział US Army z wsparciem 160th SOAR miał za zadanie zająć most a następnie przeprowadzić atak na zajętą przez wroga wioskę oznaczoną jako obiekt Pandora a w niej zniszczyć składy amunicji & moździerze. Konwój w postaci trzech Hummerów staruje z bazy a dwa AH-6 (Gunship) [piloci - gremdek, ja] zapewniają osłonę z powietrza. Za pierwszy cel dowódca operacji, vonIzzy, obiera most na wschód od Pandory. Pojazdy zatrzymują się w pewnej odległości od celu zostawiając pojazdy przy skrzyżowaniu. Jako, że trzymałem osłonę czoła konwoju zbliżyłem się bardziej i stwierdziłem obecność dwóch biegających kontaktów a także jakiś bunkier. Serie z minigun'a błyskawicznie załatwiają sprawę - dorwały jeszcze trzeciego typa, który ulokował się obok wraku Urala. Wystrzeliwuję jednego FFAR na bunkier, ale chybiłem o dobrych parę metrów na dół. Chwilę potem odezwał się wraży karabin maszynowy, który całkiem nieźle poszatkował mi maszynę powodując też drobny wyciek paliwa (pomijam fakt, że Little Bird ogólnie żre paliwo jak diabli). W wyniku tego musiałem czym prędzej wracać do bazy i spróbować naprawić uszkodzenia. W międzyczasie oddział, pod osłoną drugiego AH-6, dobił do bunkra i zabezpieczył wschodni brzeg mostu. Poszukiwania w bazie nic nie dały. Kurna, logistyka i zaopatrzenie kuleje na całej linii... ani jednej ciężarówki lub skrzynki z amunicją. Heli nie nadawał się do użytku więc wpakowałem siebie wraz z AIkiem do jednego z Hummerów i ruszyłem czym prędzej na pozycję oddziału. Na miejscu zostawiłem pojazd i na piechotę, po drodze przezbrajając się w AKM, ruszyłem do bunkra. Nagle słyszę w radiu: "Kontakt na 80" a chwilę potem coś przeleciało mi koło ucha i sekundę dalej kolejnym pociskiem już oberwałem. Na szczęście szybko sytuacja została opanowana a ja uleczyłem się u medyka. Przez kolejnych kilka minut oddział próbuje wymiatać cele po drugiej stronie mostu, w większości z pozytywnym skutkiem. Kilka osób, w tym ja, wraca po zostawione Hummery i ustawiamy kolumnę na drodze gotując się do przejazdu na drugą stronę. Wszyscy wsiadają, kolumna rusza... okazuje się, że rozkazu nie było. Za to po drugiej stronie na spotkanie czekało kilku gości, którzy ostrzelali pierwszy pojazd zdejmując Izzy'ego, Markera oraz Dextera. Chwila podniesionej adrenaliny. Tłoczymy się przy pojeździe (jeden granat i by poszło...), drobny bałagan organizacyjny, nie wiadomo kto dowodzi... Zwijam się sprintem na pobliską górkę skąd wypatruję dalszych celów. Na razie nikogo żywego. Reszta oddziału podchodzi na moją pozycję. Nadal z osłoną heli przeskakujemy do kolejnego wzniesienia, który posłużyło jako punkt wypadkowy do ataku. Kiedy większości skończyła się amunicja pędem dopadliśmy do budynku poniżej a dalej grzejąc do zabudowań wiochy. Część waliła z M9, u mnie zostało trochę amunicji do SKS. Wbiegam między budynki zachowując się jak typowy ramboid i doliczając kilku wrogów do swojego konta. Szczęście mi dopisało - wypadam na ulicę, strzał, obrywam, robi się czerwono, padam odwracając się do gościa, który akurat musiał przeładować. Pure luck. Chwilę jeszcze biegałem po wiosce nim wbiegając na dach jednego z budynków zostałem ścięty kolejnym celnym strzałem. gremdek jeszcze trochę polatał po okolicy, ale ogólnie misja się skończyła.llBird is a Word - z kolei tutaj dosyć się wynudziłem Oddział armii amerykańskiej miał za zadanie zaatakować somalijskich piratów, którzy zadekowali się w starej fabryce na jakieś zapomnianej, małej wysepce. Dodatkowo ukradli rakiety Stinger i należało je im odebrać, najlepiej rozwalając je w drobny mak. Za transport służy jedna z odmian BlackHawk'a (chyba HH60 w pustynnym kamuflażu) a wsparcie miała zapewniać Kiowa. Miała, bo niestety po starcie pięknie wpadła do wody; widocznie pilot się narąbał albo coś. Tak czy inaczej, wylądowałem śmigłowcem na południu wyspy, wysadziłem resztę oddziału i odleciałem na południe czekając na dalsze rozkazy. W międzyczasie żołnierze posuwali się wgłąb wyspy eliminując napotkanych piratów. Po kilkunastu minutach bezczynności i pierwszych stratach podrywam maszynę. Robię kilka przelotów obok pozycji piratów i mają tam w cholerę piechoty [~40-50], która pruje do mnie z karabinów aż miło. Niestety, przez spory czas dostałem niezłego laga przez co zorientowałem się, że obrywamy dopiero później. O dziwo, helikopter całkiem nieźle wytrzymał czego nie można powiedzieć o strzelcu, który został nieźle poszatkowany. Ostatecznie, misja się nie udała a heli zrobiłem atak kamikadze.llScrap Metal - tutaj postanowiłem dowodzić. Ekipa nadal była liczna a misja jaka przed nami czekała dosyć trudna. Mieliśmy proste zadanie - zrobić wjazd do Tatu i rozwalić na kawałki cały sprzęt pancerny jaki mają rebelianci. Plan polega na szybkim wbiciu dwoma Hummerami do miasta ostatecznie zatrzymując się na skrzyżowaniu zaraz obok celu. Jako wsparcie służy nam BlackHawk [pilot - Izzy]. Kilka chwil na przydziały i ruszamy na pełnym gazie. Do momentu WP2 gdzie skręcaliśmy z polnej drogi wokół miasta na tą właściwą nie natrafiliśmy na żadne kontakty. Chwilę potem jednak z naprzeciwka wyjechała nam ciężarówka pełna wrogich żołnierzy, ale szybko dostała się pod ostrzał km-ów. Dobijamy do skrzyżowania, parkujemy pojazdy gdzieś z boku. Wszyscy poza strzelcami wyskakują na zewnątrz. Jednostki wroga wyskakują z kilku stron, ale chwilowo odpieramy ich ataki & wszystkich masakrujemy. Chaos. Znów w takim momencie dostałem laga, próbuję wydawać rozkazy i wyznaczać dozory. Ludzie z AT mieli przebić się dalej, do parku maszynowego rebeliantów gdzie dokończyli by dzieła zniszczenia, ale plany pokrzyżował nam T55. Nagle w radiu słyszę: "Czołg!" i było pozamiatane. Jeden pocisk rozwalił Hummera oraz połowę oddziału, w tym i mnie. Misja się nie udała, ale powiem, że hardkor był niezły llPrawo Pascala - do wykonania dosyć długiej i ciężkiej misji mieliśmy wsparcie M1A1 oraz AH1 [pilot - Algrab]. Nasz 5-osobowy oddział, wobec agresywnych działań Rosjan, dostał rozkaz zaatakowania rosyjskiej bazy a następnie dwóch pól naftowych. Na koniec mieliśmy rozwalić ich w wiosce. Plan był szatański - iść do przodu i rozp%@#$%&* wszystko po drodze. Częściowo to się udało. Najpierw konwój dwóch Hummerów ruszył z prowizorycznej bazy sił amerykańskich w okolice pierwszego celu. Rozstawiliśmy się gdzieś w okolicy czekając na przybycie wsparcia. Abrams pojawił się szybko i chociaż trochę zdołał nam pomóc. Rozwalił T55, ale jego bliższy pojazd do bazy (WP dla niego był gdzie indziej) skończył się płonącym wrakiem. Chwilę potem straciliśmy helikopter [Algraba wywaliło z serwera]. Mnie znów złapał masakryczny lag, ale wydałem rozkaz, żeby rozwalić wszystko co się rusza. Kiedy już odzyskałem sprawność bojową okazało się, że teren przed nami został usłany trupami rosyjskich żołnierzy a BMP3 zostało wspomnieniem. W tle, za bazą, stał jeszcze MT-LB, ale nie przejawiał większej aktywności. Snajper wraz z medykiem [Maćko i gremdek] zostali na osłonie a reszta nas [ja, Berna, Borsuk] ruszyła do bazy powoli sprawdzając teren. Po paru minutach zabezpieczania mogliśmy z sukcesem ogłosić dowództwu, że baza została zdobyta. Na tym jednak musieliśmy zakończyć operację, bo wobec czekających nas celów nie mieliśmy odpowiedniej siły ognia. Ale i tak było super.l
gremdek - 2009-08-12, 13:49
" />co do prawa pascala.
misja moja pierwsza to zabugowana i w ogóle lipna. chyba intro jest tylko dobre:P
myślę że jakbyśmy użyli javelinów(były dwa) to spokojnie byśmy to przeszli, bo ten abrams nie miał szans z 2 pancernymi + piechota.
myślę że zrobię małą przeróbkę, czyli 2 abramsy, rozmiar z 2x mniejszy misji i coś z tym paliwem bo i tak można na stację podlecieć.
Algrab - 2009-08-12, 23:44
" />javeliny sa super, ale jakos namierzanie celu chyba nie teges
Maćko - 2009-08-13, 08:44
" />Wczoraj było zajedwabiście trzeba to powtórzyć
Gdyby tylko nie wyj*bało mi tego "out of memory"
Pepe - 2009-08-13, 08:57
" />Ehh było świetnie, zrobiłem ponad 60 screenów tylko przez przypadek robiłem je w rozdzielczości 480x640 i widac tylko 1/3 obrazu ;/
CMHQvonIzabelin - 2009-08-13, 09:49
" />To może dziś ponownie?
Black Shadow - 2009-08-13, 11:44
" />AAR z WGL'a [12 VIII 2009]
- lArmA Demo Tribute - czyli o tym jak miało być pięknie a wyszło jak zwykle czy coś w ten deseń idąc za opisem misji. Do rzeczy jednak... Misja działa się na Nogovie, gdzie siły rosyjskie poczynają sobie bardzo śmiało m.in zajmując Lany (a stąd mieli dobrą pozycję na atak na Lipany) a my jako dzielni żołnierze US Army mieliśmy wykonać kontratak. W skrócie, wyrznąć w pień ostatniego komucha w wiosce i terenie wokół niej. Grupa Alfa [d-ca Buby] kierowała całą operacją również czynnie biorą udział w walce, grupa Zulu [d-ca Reyhard] w M1A2 Bradley służyła jako wsparcie a grupa Bravo [ja, Maćko] zajmowała się rekonesansem oraz zdejmowaniem ważnych celów. Ruszamy do akcji. Startuję ze spotterem niedaleko na wschód od naszego celu. Rozstawiamy się na wzniesieniu i obserwujemy wioskę meldując o sile oraz ruchach przeciwnika. Chwila obserwacji pozwoliła stwierdzić obecność BMP2 oraz oddziału piechoty a także z dwa stanowiska CKM w budynku. Spokojnie czekamy kilka minut aż nasze oddziały zajmą pozycję do ataku w międzyczasie obserwując szturm oddziału Delta [AI], który wcześniej - zanim został zmasakrowany - zdołał rozwalić ten transporter opancerzony. Mijają kolejne minuty i w końcu dostajemy pozwolenie na otwarcie ognia. Namierzam M82 strzelca w oknie i... co prawda musiałem oddać z cztery strzały biorąc ciągłe poprawki od spottera, ale zdołałem wyjąć gościa nim ten zdecydował by się nas skontrować. Chwilę potem pojawił się drugi, ale szybko został zdjęty (nie wiem czy zabity czy tylko raniony). Potem zdążyłem namierzyć jeszcze dwóch a resztę celów wymiatały już oddziały, które zaczęły wchodzić do wioski. Nasz Bradley został trochę uszkodzony, ale pomagał w czyszczeniu budynków. Akcja posuwała się sprawnie oraz z minimalnymi stratami, chyba w postaci jednej osoby. Wioska była czysta. Musieliśmy jeszcze tylko, z dodatkową osłoną dwóch ludzi z Alfa, zmienić pozycję, wypatrzeć niedobitki (a konkretnie to jednego) oraz wyjąć go. Ciekawa sytuacja wynikła na koniec - nie trafiłem z tego M82 a stojący za mną żołnierz wpakował idealnie kulkę z M16. Nie ma co. llCounter Strike - z cyklu zapomnianych bitew Cold War Crisis. Jeśli ktoś kojarzy podobną nazwę misji w kampanii to dobrze myśli... Siły amerykańskie dokonują desantu na Kolgujevie, głównej bazy Rosjan. Pierwszy pluton, w którym jest też Armstrong atakuje cele na południu wyspy, natomiast drugi (czyli my) oraz trzeci pluton (dwa M113) zabezpieczają prawą flankę ataku mając za zadanie zająć skrzyżowanie oraz dwie rosyjskie bazy. Nasza drużyna została podzielona na cztery fireteam'y a nad całością operacji czuwał Buby. Zaczynamy. Zaczynamy na spadochronach tuż po wyskoczeniu z BlackHawków. Ląduję próbując nie wpieprzyć się w żadne drzewo. Obyło się bez strat. Wszyscy po kilku minutach drobnego, organizacyjnego bałaganu dotarli do punktu zbiórki ustalonego w lesie nieopodal miejsca lądowania. Nasz fireteam, Delta, dostaje rozkaz wymarszu. Idziemy najpierw na pozycję M113, potem w kierunku plaży będąc na patelni, kiedy rozpoczęła się wymiana ogniowa z ruskami niedaleko skrzyżowania. My czekamy w miejscy bez jakiś bliższych osłon a potem grzejemy wzdłuż brzegu do wzniesienia skąd mieliśmy rozwalić BMP, które przyjechało, ale zostało wyjęte wcześniej przez kogoś z naszych. Mimo to, zajęliśmy tam pozycją kryjąc drogę do pierwszej bazy a także pobliski las. Znów kilka minut spokoju. Zwijamy się, zbieramy się w kolejnym rally poincie. FT dostają rozkazy zajęcia pozycji do ataku. Delta atakuje południowe wejście. Początkowa obserwacja bazy pozwala stwierdzić minimalną aktywność wroga na terenie celu oraz całkiem sporo zniszczonego sprzętu, zapewne wskutek nalotów naszych A-10. Z mojej perspektywy nie działo się właściwie nic. Jakieś kontakty latały w północnej części obiektu, od naszej strony - kompletne zero. Dym zaczął się dopiero gdy wrogi T-72 wparował do bazy niszcząc jedno z M113 a Jones powalczył sobie z oddziałem ruskich doliczając kolejnych do swojej listy. Szlag mnie trafił od tego cholernego AT4, którym chybiłem zostawiając aktywny czołg wroga. Wyglądało na to jednak, że nie spowodował zbyt wielu strat a potem zwyczajnie sobie pojechał w cholerę na południe. OK, pluton rusza dalej. Przez kilkanaście minut latamy sobie po lasach i w końcu widzimy mury wrogiej bazy. Dobijamy do muru, kilka kroków do przodu, krycie rogu, są kontakty! Wcześniej przezbrojony w M60 daję popalić tym sukinsynom. Tak przy okazji, gdyby jeden z nich zdołał rzucić celny granat to przynajmniej cztery osoby w pewnym momencie poszły by do piachu. Podczas wymiany ognia Borusk, d-ca FT Delta oberwał, ale szybko uleczył się u medyka. Dalej flankujemy z lewej strony i przez dziurę w murze włazimy na teren celu. Czyścimy teren, brak celów. Super, baza zajęta. Jakiś kontakt wałęsał się na górce obok, ale serie z M16 i M60 położyły go trupem. Misja została wykonana. Osobiste odczycia na koniec - było fajnie, gdyby nie zmęczenie wzmagające irytację i totalne wnerwienie mogło być jeszcze lepiej, ale walić to. Wykonaliśmy nasze zadanie.l
Algrab - 2009-08-13, 11:54
" />Dzieki za super AAR jak zwykle
">Ciekawa sytuacja wynikła na koniec - nie trafiłem z tego M82 a stojący za mną żołnierz wpakował idealnie kulkę z M16. Nie ma co.
Byłem za Tobą a mialem AK74 z PSO1. Też byłem zdziwiony że nie trafiles, może luneta zarysowana.
gremdek - 2009-08-13, 13:12
" />barret to lipa w ofp. najlepszy jest właśnie ak74 z pso, może nie zawsze pierwsza kula obala, ale łatwiutko jest poprawić.
CMHQManiak - 2009-08-13, 14:59
" />hmmm ja byłem tam z Algrabem i z wami miałem M4 z ACOGiem... też strzelałem, kto trafił nie wiem
co do Counter Strike... zaczynało się świetnie, niestety net zastrajkował w trakcie i dupa... nie było juz po co się łaczyć z serwerem po półgodzinnym braku neta.
Chciałbym nadmienić ze w czasie odprawy ktoś, nie wiem kto rzucił na TSie:
"spuśćmy się na tych spadochronach"
te słowa zapdaną w moja pamiec na długo
Maćko - 2009-08-13, 15:20
" />
">"spuśćmy się na tych spadochronach"
te słowa zapdaną w moja pamiec na długo
Oj tak Jeden z lepszych tekstów tego wieczoru
Drugi to był chyba: "Byłeś w kinie czy na filmie?"
Pepe - 2009-08-13, 15:29
" />Albo Bubu jak się żalił że pół kartki zmarnował bo co chwile resy są ktoś powiedział : poproś CFOG o refundacje.
potem były jeszcze ołówki z Ikei i pytanie czy Buby kupuje papier na kartki ;P
Maćko - 2009-08-13, 16:22
" />Usłyszeć to na własne uszy (lol) - bezcenne
chewie - 2010-05-01, 20:36
" />Dobrze odkopmy wątek.
Ja bym chciał się dowiedzieć coś o tym kto ostrzlem HMV Bravo na drodze? Coz to był za kontakt?
ufoman - 2010-05-01, 20:48
" />Dostalismy nagle od zachodu, pojedyncze kontakty w odleglosci 300m. Niestety w tym momencie dopadl mnie zwis gry, spowodowany przez padajacego TS'a. Po okolo 10sek wrocilem i natychmiast zerwalismy kontakt udajac sie na pozycje Alphy.
shelton - 2010-05-01, 20:59
" />Zerwaliśmy kontakt to nienajlepsze określenie. Raczej "straciliśmy" kontakt z przeciwnikiem (można założyć, że się wycofał lub schował pod ogniem) i w związku z tym kontynuowaliśmy przejazd na ustaloną pozycję.
W rzeczywistych warunkach przejeżdżającym konwojom pewnie zdarzają się takie rzeczy nierzadko.
ufoman - 2010-05-01, 21:05
" />Moze i nienajlepsze, ale przez ten "wyskok" w pulpit mialem marne pojecie o sytuacji w grze, stad po prostu dalismy po garach, nie ryzykujac.
ufoman - 2010-05-01, 21:50
" />Powstal watek AAR.
Komentarze prosze wypisywac tutaj, temat AAR dotyczy tylko AAR.
badi - 2010-05-01, 23:57
" />Ja tylko zwrócę uwagę, ile osób jest na liście AAR - to znaczy ile ostatecznie wzięło udział w misji, a ile jest na liście "zapisowej" tutaj http://cfog.pl/forum/viewtopic.php?t=1295&start=1540.
Aedrill - 2010-06-13, 23:58
" />HISTORIA PEWNEGO DEBIUTU
Młody jestem i ciągle szukam jakiegoś fajnego sposobu na życie. Próbowałem usiedzieć na studiach, ale nuda mnie zabijała. Niby ciekawych rzeczy uczyli, ale nie zniosłem wodolejstwa w specjalistycznych artykułach i na wykładach. Potem łapałem się różnych robót, ale nic nie było w stanie przytrzymać mnie na dłużej, niż 3 miesiące. W końcu poszedłem do wojska. Okazało się, że mam nawet sprawne oko i zaczęli mnie trenować na strzelca wyborowego. Podobało mi się, to zostałem. Zanim na dobre skończyłem trening wysłali mnie na misję, bo jakaś większa akcja się w Afganie szykowała i potrzebowali ludzi do ochrony baz podczas ofensywy. Nawet udało mi się na dwa czy trzy patrole pojechać, zanim mnie wywalili za niesubordynację. "Niesubordynacja" to bardzo ładne określenie na złamanie szczęki sierżantowi, który powiedział o mojej matce kilka słów za dużo. Jakim cudem nie wylądowałem w pace nie dowiem się chyba nigdy. Tak czy inaczej, żołnierzem już nie byłem, chociaż chciałem. Została tylko jedna opcja - prywatna firma ochroniarska.
Ledwo mnie zatrudnili, zaraz wysłali mnie na misję. Afryka, współpraca z wywiadem USA, takie tam. Chodziło o zdjęcie pewnego dyktatora w niewielkim państewku. Szczytna idea, zważywszy na wszystkie okropieństwa, których ten s... ten bydlak się dopuszczał. Oczywiście Wujek Sam nic bezinteresownie nie robi, kontrakty na wydobycie ropy, gazu i diamentów już leżały w odpowiednich szufladach czekając na podpisanie.
Zadaniem mojego oddziału było zorganizowanie ucieczki dwóch skrytobójców CIA. Wylądowaliśmy na terenie naszego sojusznika, czyli południowej Republiki Duala. Dość szybko i bezstresowo udało nam się dotrzeć na miejsce spotkania z oficerami wywiadu (wciąż chce mi się śmiać, kiedy przypomnę sobie te ich czarne garnitury i okulary przeciwsłoneczne od D&G... Jak dzieci, naprawdę). Powędrowaliśmy do rzekomo tajnej bazy CIA (przy okazji dowiadując się kilku pikantnych szczegółów na temat temperamentu tamtejszej komórki wywiadowczej) i Stary ustalił plan działania z cichociemnymi, podczas gdy ja filowałem z dachu na szczyt wzniesienia, na którym jankesi ustawili jakieś coś i przykryli siatką maskującą. Ci, którzy ufają CIA, nie są już wśród nas i nie mogą nam już opowiedzieć, jakie to cudowne uczucie wierzyć w ludzi tego pokroju.
Wyruszyliśmy wreszcie, początkowo na krótki rekonesans, sprawdzić pewien bród. Szczęśliwie okazało się, że jeden z nas jakimś cudem znał okolicę i co nieco o brodach wiedział (podobno był tu na wakacjach. Nie wnikałem w szczegóły, bo mógłbym żałować). Miejsce okazało się idealne, więc rozpoczęliśmy akcję. Zabójcy poszli w swoją stronę a my rozpoczęliśmy przeprawę. Po w sumie bezproblemowym przekroczeniu rzeki dojechaliśmy do granicy, gdzie napotkaliśmy pierwszy kontakt. Dwóch żołdaków na wzgórzu numer 41, kawał drogi od nas. Dobrze się złożyło, że dostrzegliśmy ich tak wcześnie, bo, jak się później okazało, goście szachowali spory kawał terenu, który mieliśmy w planach odwiedzić. Po bezczelnym staranowaniu ogrodzenia (pod okiem południowej straży granicznej, która na swoje szczęście ani drgnęła, bo bez przerwy trzymałem ich na muszce) ruszyliśmy w dalszą drogę.
Po dość krótkim czasie dojechaliśmy bez najmniejszych problemów (nie licząc jednego. Jeden z nas poczuł się jakoś niewyraźnie, wszedł na pakę ciężarówki i już z niej nie wyszedł. Po akcji zawieźliśmy go do lekarza, który stwierdził ostrą katatonię. A powtarzaliśmy mu tyle razy, żeby byle gówien nie chlał, to nie chciał słuchać) pod największe miasto w okolicy unikając kontaktu z patrolującym okolicę Hiluxem. Jeden z nas wszedł na wzgórze 131, dał nam znać, że okolica jest bezpieczna i oto byliśmy prawie na miejscu, jakiś kilometr, dwa od celu. Po krótkim skoordynowaniu planów działania z wywiadowcami postanowiliśmy podejść tak blisko, jak to tylko możliwe (co oznaczało naprawdę bardzo blisko - jakieś 300-500 metrów od miejsca przebywania celu) metodą żabich skoków. Tu znowu trochę się przydałem i osłaniałem przejście oddziału na kluczowe dla nas wzgórze 23. Kiedy dołączyłem do oddziału pozostało nam już tylko czekać na sygnał od garniaków. Sygnał przyszedł, ale nie do końca taki, jak się spodziewaliśmy. Okazało się, że tamtejsi policjanci coś zwęszyli (prawdopodobnie podczas wyżej wymienionego skoku oddziału. Zobaczyłem wtedy jednego cywila i oczywiście zameldowałem o tym dowódcy, ale wyglądało na to, że nic chłopak nie zauważył. Najwyraźniej źle wyglądało). Trochę się postresowaliśmy, opracowaliśmy szatański plan zdjęcia kaemisty, stacjonującego przy wejściu do budynku, w którym przebywał dyktator i... czekaliśmy na hasło "Bażant, bażant, bażant", po którym mieliśmy otworzyć ogień.
Zanim jednak do tego doszło, ktoś postanowił ostrzelać nas dla odmiany. Nie mieliśmy pojęcia czy to szpiedzy, czy wróg, więc postanowiliśmy poczekać na wyklarowanie się sytuacji. Długo nie czekaliśmy, bo tylko jakieś 10 sekund i bażanty pojawiły się w eterze. Kaemista padł trupem na dzień dobry (i ze wstydem przyznaję, że nie moja to była zasługa, a medyka. Ot, żółtodziub jestem), legło jeszcze kilku murzynków, a po jakichś 30 sekundach ostrej wymiany ognia przyjechali zjadacze fast foodów. Zapakowaliśmy ich do ciężarówki i sp... i zwialiśmy z pola walki.
Po przejechaniu wzgórza 131, zlokalizowaniu Hiluxa (wspaniałą łączność radiową mają chłopaki, nie ma co - ginie ich prezydent, a oni pojęcia o tym nie mają i dalej jeżdżą w kółko) i ominięciu go szerokim łukiem, zatrzymaliśmy się na chwilę pomiędzy zabudowaniami, które zwiedzaliśmy w drodze do celu, gdzie medyk opatrzył rannych (dwóch naszych i jeden szpion, o ile dobrze pamiętam. Wszystkie rany powierzchowne) i ruszyliśmy w dalszą drogę. W sumie nie ma za bardzo o czym opowiadać, bo jechaliśmy dokładnie tą samą drogą, którą przybyliśmy na miejsce, spotkaliśmy dokładnie tych samych znajomych, czyli panów ze wzgórza 41 i patrol graniczny nad rzeką, po czym zupełnie bezstresowo (nie licząc paplaniny tych nieszczęsnych lalusiów z CIA. Mają szczęście chłopaki, że wyczerpałem swój limit złamanych szczęk na ten rok) i bez zatrzymywania wróciliśmy do bazy CIA, gdzie podaliśmy sobie ręce, wypiliśmy strzemiennego i każdy poszedł w swoją stronę.
Tak wyglądał mój debiut w prawdziwej walce, mój chrzest ognia. Muszę przyznać, że mogło być gorzej, nawet dużo gorzej. Czy było tak gładko, bo Stary dobrze wybrał drogę, czy wywiad amerykański nie partaczy już aż tak bardzo jak kiedyś i tym razem przygotowali akcję porządnie, a może z jeszcze innego powodu? Nie wiem i nie wydaje mi się, żeby miało to jakiekolwiek znaczenie. Przeżyliśmy, a wyciągi z naszych kont nagle zaczęły bardzo dobrze wyglądać.
Pomogliśmy Amerykanom zabić kolejnego dyktatora. Dzięki nam Ameryka znów zdestabilizowała sytuację w newralgicznym dla siebie punkcie na mapie, zagrała na nosie Iranowi, którego sojusz z północną Dualą był tajemnicą poliszynela, oraz uzyskała kilka bardzo intratnych kontraktów na wydobycie różnych rzeczy i tanią produkcję innych rzeczy. Dzięki nam kilku polityków dostanie bardzo wysokie łapówki, a kilku prezesów jeszcze wyższe premie. A przy okazji ukróciliśmy festiwal ludobójstwa i pomogliśmy poprawić poziom życia kilkuset tysięcy ludzi. Aż cisną się na usta słowa klasyka:
"Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro"
PS. Jak Wam się podoba fabularyzowana relacja okiem żółtodzioba? Jeśli nudne/nieprecyzyjne/za długie/niepoprawne/cokolwiek, nie wahajcie się tego wywalić, nie obrażę się. Wielkie dzięki za miły wieczór i do zobaczenia na polu bitwy w piątek.
Szymanowski - 2010-06-14, 07:23
" />no i mamy kolejnego pismaka, brawo Aedrill
Sjerra - 2010-06-14, 08:26
" />Fajne Fajne...ale mogłeś bardziej pocisnąć lalusiów.....
Aedrill - 2010-06-14, 14:01
" />A nawet miałem zamiar, ale nie chciałem się za bardzo rozpisywać. W końcu to pierwsza tego typu moja relacja tutaj, więc podszedłem do sprawy ostrożnie:) Mam nadzieję, że w ten piątek też uda mi się zagrać (nie przewiduję większych problemów) i pożyję wystarczająco długo, żeby móc coś sklecić.
ufoman - 2010-06-14, 16:57
" />Bardzo fajnie napisane Aedrill.
badi - 2010-06-15, 01:35
" />Mi się podoba! Super napisane!
shelton - 2010-06-15, 10:57
" />Aedrill, angaż do niecoDziennika przy trzeciej kampanii masz już w kieszeni
Katatonia, no no no...
Aedrill - 2010-06-15, 21:12
" />
">Aedrill, angaż do niecoDziennika przy trzeciej kampanii masz już w kieszeni
Katatonia, no no no...
No super, cieszę się (o cokolwiek by nie chodziło z tym niecodziennikiem), ale Wy mi powiedzcie, co mam poprawić. Dzięki za pozytywny feedback, ale najwyższa pora na konstruktywną krytykę.
shelton - 2010-06-15, 21:21
" />
">o cokolwiek by nie chodziło z tym niecodziennikiem
No wiesz...?
http://www.kampania.cfog.pl
OK, możemy się umówić, że masz "minusa"...
chewie - 2010-06-17, 18:22
" />bsz swego czasu najpoczytniejsze wydawnictwo w coopowym świecie army
Aedrill - 2010-06-18, 00:46
" />Tyle ze ja swego czasu nie mialem nawet army. A skoro juz poczytny nie jest, to czy jest sens go utrzymywac jeszcze? Czy moze macie jakis plan powrotu do chwały?
shelton - 2010-06-18, 08:38
" />
">Tyle ze ja swego czasu nie mialem nawet army. A skoro juz poczytny nie jest, to czy jest sens go utrzymywac jeszcze? Czy moze macie jakis plan powrotu do chwały?
Oczywiście. Ponieważ wielkimi już krokami zbliża się wielki dzień, uchylam rąbka moich skrytych knowań...
Zacznę od informacji dla wszystkich niewtajemniczonych - trzecią kampanię CFOGową już kilka miesięcy temu zaplanowaliśmy na platformę Arrowhead! Dlatego jest tak duża przerwa w porównaniu do tej, która dzieliła Uhao i Dreide.
Kampania ruszy początkiem września. Trzeba dać czas wszystkim na dokonanie zakupu, poza tym wakacje nie są najlepszym okresem na tego typu przedsięwzięcia. A poza wszystkim innym nie ukrywam, iż liczę, że po premierze dołączy do nas kilka nowych osób - bo zawsze tak było.
Nie oznacza to jednak, że do września zupełnie nic w tym temacie nie będzie się działo - przeciwnie. Z mojej strony drobne przygotowania już ruszyły, pierwszy numer nowego niecoDziennika pojawi się wkrótce po premierze Arrowhead, a w okresie lipca/sierpnia rozgrywać będziemy misje stanowiące preludium do głównej kampanii - zgrywające, testujące i stanowiące fabularny prolog.
Więcej informacji wkrótce, stay tuned!
PS. A wszystkich, którzy nie wiedzą w ogóle osochozi, zapraszam raz jeszcze do przejrzenia niecoDziennika, zwłaszcza galerii zdjęć, bo jak wiadomo nie od dzisiaj, jeden obraz jest wart tysiąca słów Zdjęcia te powiedzą wam prawie wszystko o wydarzeniach, jakie rozgrywały się podczas owych kampanii w roku 2008 i 2009.
chewie - 2010-06-18, 14:32
" />cool!
Aedrill - 2010-06-19, 23:33
" />ODPIS SKRÓCONY PROTOKOŁU SPRAWY NR BGW/2314233/08/2009 SĄDU WOJSKOWEGO FEDERACJI ROSYJSKIEJ.
Prokuratura (reprezentowana przez por. Wiktora Andrijewicza Łurię) złożyła pozew zbiorowy o drastyczne zaniedbanie, oraz indywidualne przeciw:
- Generał Dywizji Aleksander Jurijewicz K. - o złamanie procedur akceptacji planu przeprowadzenia akcji bojowej;
- Major Igor Aleksandrowicz K. - o sprowokowanie zagrożenia dla zdrowia i życia podwładnych; o nieumyślne spowodowanie śmierci 8 żołnierzy; o dopuszczenie do pojmania żołnierza; o rażącą niekompetencję; o działanie na szkodę armii;
Podczas fazy przygotowawczej procesu prokuratura przedstawiła raport z przebiegu akcji skompletowany na podstawie komunikatów radiowych nadawanych przez oddział "Orzeł" z terenu nieprzyjaciela do Kwatery Głównej. Pełen raport znajduje się w załączniku A. Oto jego punkty główne:
">- Oddział "Orzeł" dokonał desantu na wschodniej stronie terenu wroga. W wyniku błędu pilota (ukaranego dyscyplinarnie po akcji) doszło do niebezpiecznego rozproszenia.
- Przegrupowanie nastąpiło w punkcie RV(134032), z którego oddział wyruszył w dalszą drogę w kierunku punktu Wilk (mapa znajduje się w załączniku A1), w którym dowódca postanowił zorganizować zasadzkę na ciężarówkę wroga, w której, według danych wywiadu (załącznik F, utajniony jeszcze przed rozprawą) miały się znajdować, niezbędne do wykonania zadania, ładunki wybuchowe.
- W wyniku kontaktu z wrogim pojazdem patrolowym zginął jeden z żołnierzy (sierż. SH). Zasadzka w ostateczności nie powiodła się ze względu na niepojawienie się oczekiwanej ciężarówki.
- Po podjęciu decyzji o zaatakowaniu punktu "Niedźwiedź", w którym znajdował się arsenał wroga, oddział zmienił pozycję.
- Podczas marszu, według komunikatów z pola walki, żołnierzom udało się uniknąć jakichkolwiek kontaktów, poza jednym przypadkiem, kiedy zmuszeni byli ukrywać się przed patrolującym okolice Krasnostawu pojazdem wroga.
- Po dotarciu na miejsce, oddział zameldował rozpoczęcie natarcia na arsenał. Ostatni otrzymany przez Kwaterę Główną komunikat to informacja o niepowodzeniu misji i śmierci niemal wszystkich członków oddziału nadana przez ciężko rannego, jedynego ocalałego kaprala WJ.
Prokuratura postawiła za cel wyjaśnienie w toku rozprawy następujących wątpliwości:
">- Dlaczego i na jakiej podstawie podjęto decyzję o niewyposażeniu oddziału w materiały wybuchowe, niezbędne do wykonania misji.
- Czemu oddział wyposażono w przenośną broń przeciwpancerną, a nie w znacznie istotniejsze ładunki wybuchowe. Prokurator podkreślił, że ten punkt jest ważny ze względu na argument "wagi" - jeśli żołnierz z bronią przeciwpancerną mógł bez przeszkód dokonać desantu, to tym bardziej mógłby tego dokonać żołnierz obciążony ładunkami burzącymi.
- Czemu dane wywiadu nie wspominały w żadnym miejscu o przejeżdżającym przez punkt "Wilk" uzbrojonym w kaem Hiluksie.
- Jaki był powód niepojawienia się w punkcie "Wilk" spodziewanej ciężarówki z uzbrojeniem.
- Czemu oddział "Orzeł" nie otrzymał szczegółowych danych na temat sił nieprzyjaciela w punkcie "Niedźwiedź".
- Jak to możliwe, że do misji o tak wielkim znaczeniu i stopniu ryzyka przydzielony został James Werner - bezkarnie infiltrujący Specnaz oficer amerykańskiego wywiadu, o pseudonimie operacyjnym "Mr. Brown".
- Jak to możliwe, że nikt nie zakwestionował jego fałszywej tożsamości (Wiktor J.), mimo, że jest on rasy czarnej.
- Czemu Armia Federacji Rosyjskiej wypuściła na wolność dziesięciu wysoce niebezpiecznych czeczeńskich terrorystów w zamian za wypuszczenie z niewoli amerykańskiego szpiega.
Prokuratura poprosiła sąd o wydanie nakazu odtajnienia rozkazu i planu przygotowania akcji (załącznik B, tylko dla upoważnionych. Załącznik ten nie został włączony do materiału dowodowego ze względu na "krytyczne znaczenie dla bezpieczeństwa narodowego"). Pełnomocnicy oskarżonych w odpowiedzi oświadczyli, że w wyniku błędu administracyjnego wymagane dokumenty są chwilowo niedostępne i zostaną przekazane prokuraturze najszybciej, jak to tylko możliwe.
Z powodu braku kluczowego dla sprawy dowodu prokurator przystąpił do przesłuchiwania świadków. Jako pierwszy przesłuchany został kpt. Wasilij Jurijewicz M. - zbrojmistrz odpowiedzialny za wyposażenie żołnierzy oddziału "Orzeł" przed dyskutowaną akcją "Wilk i Zając". kpt. M. zeznał, że dostał ustny rozkaz od mjra K. aby nie dodawać do ekwipunku żadnego z żołnierzy jakichkolwiek ładunków wybuchowych.
kpt. M., zapytany przez obrońcę, nie był w stanie w żaden sposób udowodnić faktu wydania ani treści rzekomego rozkazu.
Z powodu braku kluczowych dowodów w sprawie, sąd odroczył rozprawę do czasu przysłania przez sztab armii wymaganych dokumentów.
Po wznowieniu rozprawy i przedstawieniu przez obronę planu akcji i kompletu rozkazów (załącznik C, dostępny w archiwum Sztabu Generalnego Federacji Rosyjskiej) wyciągnięte zostały następujące wnioski:
">- Zeznania kpt. M. są zupełnie niezgodne z obrazem sytuacji rysowanym przez przedstawione dokumenty.
- Zarówno plan akcji, jak i rozkazy wyraźnie zakładają wyposażenie trzech członków oddziału w burzące ładunki wybuchowe.
- kpt. M. własnoręcznie podpisał pisemny rozkaz wymieniający imiennie żołnierzy, których miał wyposażyć w ww. ładunki.
W świetle przedstawionych dowodów obrony sąd uwolnił Gen. i Mjra K. ze stawianych im zarzutów, oraz zlecił prokuraturze wszczęcie postępowania przeciwko kpt. M. w sprawie niewykonania rozkazu, rażącego zaniedbania obowiązków, nieumyślnego spowodowania śmierci ośmiu żołnierzy, działania na szkodę armii i składania fałszywych zeznań.
Po ogłoszeniu werdyktu prokurator złożył oświadczenie formalne, w którym oznajmił, że podpis kapitana widniejący na rozkazie różni się nieco od podpisu złożonego pod zeznaniami z rozprawy (prokuratura nie dysponowała analizą grafologiczną, tłumacząc się "niewystarczającą ilością czasu pomiędzy dostarczeniem dokumentów a rozpoczęciem rozprawy"), oraz że kpt. M. znajduje się obecnie w stanie głębokiej śpiączki z bardzo niskimi szansami na przeżycie, w którą zapadł po masywnym wylewie krwi do mózgu, do którego doszło na dzień przed dostarczeniem rozkazów i planów do prokuratury.
Sąd zaprotokołował oświadczenie prokuratora, uznał jednak, że informacje w nim zawarte nie wpływają w żaden sposób na werdykt. Sprawa została zamknięta.
Wszystkie dokumenty związane ze sprawą, włącznie z powyższym raportem, zostały objęte najwyższą klauzulą tajności.
[center]ŚCIŚLE TAJNE[/center]
Sjerra - 2010-06-20, 08:49
" />FAJNE.... !!!!
Mam rozumieć że ktoś nas tam specjalnie wysłał bez ładunków żeby misja sie nie powiodła...?
Czy jakiś id**ta nie wykonał do końca rozkazów?
Ale pomysł b.fajny 5/5 i +20 do respektu...
Szymanowski - 2010-06-20, 09:39
" />no to trzeba bardzo uważać jakie się wydaje rozkazy na polu bitwy, aby nie zapaść potem w śpiączkę.
Aedrill ta fabuła robi wrażenie!
Aedrill - 2010-06-20, 11:30
" />
">no to trzeba bardzo uważać jakie się wydaje rozkazy na polu bitwy, aby nie zapaść potem w śpiączkę.
Aedrill ta fabuła robi wrażenie!
Przyjrzyj się uważnie nazwiskom i stopniom. Kpt. M. nie wydawał rozkazów, tylko wykonywał. Jak wroce z pracy, to poprawie nieco ten tekst, żeby zyskał na przejrzystości. Poki co pamiętajcie, ze w nocy go pisałem po powrocie z 12-godzinnej zmiany.
Sadhu - 2010-06-20, 11:32
" />Świetny tekst!
Bardzo wiarygodny, rzeczowy i błyskotliwy. A do tego miejscami przezabawny!
Gratuluję talentu
ufoman - 2010-06-20, 13:09
" />Najs, wery najs
Aedrill - 2010-06-20, 15:57
" />Wprowadziłem drobne zmiany, które (mam nadzieję) zwiększą przejrzystość przekazu i ujednolicą historię. A poza tym wielkie dzięki dla wernera za niezmienianie awatara niezależnie od misji. Jak zaczynałem to pisać to nie spodziewałem się, że taka ładna klamra fabularna mi wyjdzie:)
Niestety na RealTac się nie pojawię, a żałuję okrutnie, ale mam nadzieję, że za dwa tygodnie znów stanę u Waszego boku na polu chwały:)
PS. Sadhu, wrzucisz ten filmik na YT?
Sadhu - 2010-06-20, 18:27
" />[center]ŚCIŚLE TAJNE[/center]
ODPIS SKRÓCONY RAPORTU ZWIADOWCZEGO PRZEPROWADZONEGO W TERENIE DZIAŁANIA ODDZIAŁU „ORZEŁ” NR NW/1993600/06/2010 – SŁUŻBA WYWIADU SIŁ ZBROJNYCH FEDERACJI ROSYJSKIEJ
Służba Wywiadu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej w celu sporządzenia raportu sytuacyjnego po operacji „Wilk i Zając” i uzyskania aktualnych danych do ewentualnej kolejnej misji w tym regionie, przeprowadziła ponowny zwiad. Tym razem w celu uniknięcia braków informacyjnych wysłano w rejon działań, agentów polowych w towarzystwie zwerbowanego w miejscowości Krasnostav leśniczego (Ivana Sorokina). Leśniczy bezpiecznie przeprowadził agentów w okolice punktu „Niedźwiedź”. Agenci przeprowadzili całonocną obserwację ruin zamku.
Ich raport zawiera informacje o pięcioosobowej załodze umocnionej na tej pozycji, która dysponuje 1 pojazdem ciężarowym i 1 pojazdem terenowym UAZ. Potwierdzono lokalizację niewielkiego składu amunicyjnego. Pojazdy i piechota pozostawały nieaktywne przez całą noc. Agenci donoszą, że pojazdy mogą zostać wykorzystane do transportu większej liczby bojowników, z czym należy się liczyć przy ewentualnej ponownej próbie szturmowania wzgórza.
Obserwacja została przerwana o godz. 04:26 nad ranem, gdyż na drodze do miejscowości Krasnostav pojawił się uzbrojony patrol (Hiluks z kaemem).
W drodze powrotnej agenci natknęli się w lesie na zestrzeloną (prawdopodobnie przez czeczeńskich bojowników) sondę szpiegowską. Bezzałogowa sonda zwiadowcza została wywieziona wraz z wycofującymi się agentami. Po analizie w laboratorium wojskowym, okazało się, że to amerykański Micro Air Vehicle (MAV), którego zasięg działania to 3200 metrów. Oznacza to, że w niewielkiej odległości od miejsca prowadzonej przez nasze jednostki operacji znajdowali się żołnierze amerykańskiego zwiadu. Potwierdza to odzyskany ze zniszczonego urządzenia fragment nagrania, które kończy się dialogiem prowadzonym w języku angielskim. Nagranie zawiera przebieg szturmu na pozycję „Niedźwiedź” przeprowadzonego przez oddział „Orzeł”. Oprócz zapisu wideo, zawarta jest również przechwycona przez sondę komunikacja radiowa żołnierzy Specnazu. Nagranie to daje pełen obraz na końcowy etap misji „Wilk i zając”.
Cel wywiadowczy amerykańskiej jednostki jest nieznany, gdyż z całego zwiadu sondy, zachował się tylko fragment z zapisem szturmu oddziału „Orzeł”. Można przypuszczać, że Amerykanie od dłuższego czasu obserwowali czeczeńskie pozycje. Ich działania w tym regionie są nieoficjalne a ich intencje nie są znane. Służby Wywiadu Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej starają się wyjaśnić tą sprawę.
Załącznik 1 – nagranie MAV (wideo)
Załącznik 2 – informacje techniczne o MAV (wideo)
Powyższy raport został objęty najwyższą klauzulą tajności.
Aedrill - 2010-06-20, 18:59
" />Fajne. Podejrzewam, że powtórka z tej misji da nam jeszcze więcej frajdy. Gratuluję dbałości o klimat. Teraz nic, tylko czekać na kolejne misje. Coś czuję, że najbliższe raporty będą głównie opowieścią o "Mr. Brownie";) werner, nie giń!
PS. Niech ktoś nagra to RealTac, bo strasznie jestem ciekaw, jak to wygląda. I na następne przeprowadzajcie werbunek w niedzielę, to będę wiedział, czy się stawię.
ufoman - 2010-06-21, 09:57
" />No to mamy przechlapane, dwoch pismakow bedzie nam na rece patrzylo.
Swietny klimat tych materialow
Aedrill - 2010-06-26, 12:49
" />Nie miałem pojęcia, gdzie wstawić tę informację, bo nie mam dostępu do działu ArmA 2. Dlatego daję znać tutaj. Pojawił się patch do Army. 1.07 - z jakiegoś powodu twórcy odpuścili sobie wersję 1.06. Ja już ściągam, patch znajdziecie tutaj.
chewie - 2010-06-27, 23:22
" />Good Job Sadhu.
Iceman - 2010-08-21, 12:36
" />Fajna misja ufo ale nie dałoby się czegoś zrobić z tym bugiem po skoku HALO? Strasznie głupio to wyglądało i o ile pamietam ustąpiło dopiero po wejściu/wyjściu z helki.
EDIT: a i może dorzucić jakiś element losowey bo nie bedziemy ciągle odbijać tego gościa z tego samego miejsca
ufoman - 2010-08-21, 12:38
" />Pokombinuje.
Sadhu - 2010-08-21, 13:41
" />Po nieudanej próbie odbicia pilota Armii Amerykańskiej, w mediach pojawiło się kilka publikacji, które bezpośrednio odnoszą się do tej akcji. Za szczególnie interesujące należy uznać dwie relacje, które spisane zostały przez naocznych świadków, lub osoby które były bardzo blisko całego wydarzenia. Pierwszy artykuł opublikowała agencja prasowa Associated Press (spora część największych amerykańskich gazet wielonakładowych, w tym "Washinton Post", "USA Today" czy "Los Angeles Times" przedrukowała tekst w całości); drugi został opublikowany na stronie internetowej telewizji Al-Jazyra i wydrukowany w afgańskiej prasie podziemnej. Teksty przedstawiają zdarzenie z dwóch skrajnie różnych stanowisk. Żołnierze koalicji biorący udział w misjach bojowych lub patrolowych na terenie Afganistanu powinni być zorientowani w nastrojach i postawach mieszkających tam ludzi, dlatego zaleca się zapoznanie z poniższymi tekstami.
Associated Press
autor: John Doe
"> Po raz kolejny wracamy do sprawy porwanego pilota amerykańskiego śmigłowca. Żołnierza, którego losem od prawie 20 dni interesuje się cała Ameryka. Sierżant Robert Frost został uprowadzony z miejsca katastrofy przez Talibów i przez trzy ostatnie tygodnie był więziony i ukrywany w nieznanej lokacji. Pikanterii i charakteru skandalu całej sprawie dodaje fatalny błąd armii, która początkowo uznała go za martwego i przez trzy dni nie podjęła akcji poszukiwawczej, co dało czas terrorystom na wywiezienie i ukrycie pilota.
Dziś znamy już finał jego dramatycznej historii. John Doe, jeden z naszych reporterów polowych przebywający w Afganistanie, donosi o śmierci Roberta Frosta. Reporter dostał pozwolenie na lot śmigłowcem ewakuującym grupę komandosów i odbitego jeńca z miejsca przetrzymywania. John będąc naocznym świadkiem ewakuacji, a także po przeprowadzeniu kilku rozmów z niechętnymi do zwierzeń komandosami, rzuca światło na wydarzenia, które miały miejsce w nocy 20/21.08.2010.
Wczoraj w nocy, na dwa dni przed upłynięciem ultimatum Talibów, grupa amerykańskich komandosów przeprowadziła brawurową akcję odbicia sierżanta Frosta z rąk porywaczy. Szczegóły przebiegu misji są nieznane, żaden z komandosów nie odpowiedział na stawiane im podczas lotu powrotnego pytania. Nastroje w oddziale były bardzo złe, gdyż misja nie zakończyła się tak, jak planowano. Ze szczątków informacji jakich udzielili naszemu reporterowi komandosi wynika, że Robert przetrzymywany był w miejscowości Shahbaz, niewielkiej osadzie leżącej na południe od Zargabadu. Akcja odbicia żywego pilota nie powiodła się, Robert Frost zginął prawdopodobnie podczas szturmu na budynek, w którym był przetrzymywany. Jeden z komandosów powiedział: "Ostatni Talib nawet nie próbował z nami walczyć, po prostu otworzył drzwi do celi i próbował go zastrzelić (Roberta Frosta przyp. red). Pilot odepchnął go i zaczął uciekać..." Rozmowę przerwał dowódca i nakazał ciszę swojemu podkomendnemu. Ciało pilota zostało przetransportowane śmigłowcem do bazy wojskowej, gdzie z pewnością zostanie zbadana bezpośrednia przyczyna śmierci. Reporter donosi o ranach postrzałowych na plecach i śladach bicia na twarzy ofiary. Powyższe fakty wystarczają by uznać Roberta Frosta prawdziwym bohaterem, który pomimo wielu dni w niewoli, nie stracił woli walki i podjął ostatnią heroiczną próbę wydostania się z rąk terrorystów. Ameryka nie zapomina o swoich bohaterach i ich męstwie, Robert Frost zajmie miejsce w panteonie synów i córek demokracji, którzy oddali życie walcząc z tyranią.
Armia Amerykańska nie wystosowała jeszcze oficjalnego oświadczenia w tej sprawie, jednak silny nacisk opinii publicznej, która mocno zaangażowała się w śledzenie sytuacji, zapewne wymusi na niej szybkie odniesienie się do powyższych informacji. Od kilku dni po krzyżem umieszczonym pod Białym Domem gromadzą się ludzie modlący się za bezpieczny powrót Roberta do domu. Nie wiadomo jak zareagują na wieść o jego śmierci i jak zmienią się nastroje społeczne w kraju. Policja zaostrzyła środki bezpieczeństwa w okolicy krzyża, gdyż wśród modlących się dochodziło do incydentów o charakterze religijnym. Niewielka grupa radykałów żąda nawet by w miejscu postawionego przez skautów krzyża powstał pomnik upamiętniający ofiary katastrofy lotniczej w Afganistanie.
Za wcześnie jeszcze by określić kiedy ciało Roberta wróci do kraju. Bez wątpienia zostanie tu przywitane z wszystkimi honorami, przez wielotysięczny tłum. Nie wiadomo również kto poniesie odpowiedzialność za zaniedbania, które doprowadziły do porwania pilota i jego śmierci.
Zdjęcie zrobione podczas ewakuacji oddziału komandosów i ciała pilota.
Al-Jazyra
autor: nieznany
">W nocy 20/21-08-2010 w miejscowości Shahnbaz doszło do kolejnego ataku sił amerykańskich na ludność cywilną Afganistanu i cały świat islamu. Po raz kolejny Stany Zjednoczone przejawiły akt agresji przeciwko niepodległemu państwu i pokazały swoje prawdziwe oblicze. Po raz kolejny amerykańska armia jednocześnie szerząc hasła o demokracji i wolności zaatakowała ludzi, którzy wyznają własne poglądy i własną wiarę. 15 mężczyzn oddało życie podczas haniebnego ataku na ich osadę. Osierocili liczne potomstwo i owdowili swoje żony. Dlaczego zabrania się nam wyznawania wiary naszych ojców w naszym własnym kraju? Jak długo będziemy się godzić na niszczenie naszej kultury i dziedzictwa? Dlaczego świat nie reaguje na tego typu akty terroru i pozwala na samowolę Amerykanów i ich koalicjantów w naszym kraju? Powyższe pytania powinien sobie zadawać każdy prawdziwy muzułmanin. Ci, którzy zginęli dziś w nocy nie byli regularnymi żołnierzami, tylko mężami Afganistanu, którzy mieli prawo bronić swoich domów. Prorok Mahomet, wysłannik jedynego Boga - Allaha sformułował nasze prawa i nakazał nam żyć według nich. Jednym z obowiązków muzułmanina jest obrona swojego domostwa. Allah miłuje i pochwala pokój, tylko bezbożnicy wywołują wojny. Jedynym usprawiedliwieniem dla wojny jest walka przeciwko siłom zła, a taką właśnie walkę prowadzimy:
Wolno walczyć tym, którzy doznali krzywdy â Zaprawdę, Bóg jest wszechwładny, by im udzielić pomocy â i tym, którzy zostali wypędzeni bezprawnie ze swoich domostw, jedynie za to, iż powiedzieli: "Pan nasz â to Bóg!" (22:39-40)
Zwalczajcie na drodze Boga tych, którzy was zwalczają, lecz nie bądźcie najeźdźcami. Zaprawdę; Bóg nie miłuje najeźdźców! I zabijajcie ich, gdziekolwiek ich spotkacie, i wypędzajcie ich, skąd oni was wypędzili â Prześladowanie jest gorsze niż zabicie. â I nie zwalczajcie ich przy świętym Meczecie, dopóki oni nie będą was tam zwalczać. Gdziekolwiek oni będą walczyć przeciw wam, zabijajcie ich! â Taka jest odpłata niewiernym! â Ale jeśli oni się powstrzymają... â zaprawdę, Bóg jest przebaczający, litościwy! I zwalczajcie ich, aż ustanie prześladowanie i religia będzie należeć do Boga. A jeśli oni się powstrzymają, to wyrzeknijcie się wrogości, oprócz wrogości przeciw niesprawiedliwym! Miesiąc święty za miesiąc święty. Rzeczy święte podlegają talionowi. A jeśli kto odnosi się wrogo do was, to i wy odnoście się wrogo do niego, podobnie jak on odnosi się wrogo do was. I bójcie się Boga! I wiedzcie, że Bóg jest z bogobojnymi! (2:140-149)
Niech te słowa zawarte w Koranie będą świadectwem słuszności naszej sprawy. Wczorajszej nocy stracony został Amerykanin przetrzymywany nieopodal Shahnbazu. Przed śmiercią błagał o życie i próbował uciekać jak tchórz. Taka jest wartość amerykanów, również dlatego należy im się pogarda. Jego los podzielą wszyscy jego rodacy, którzy postawią stopę na naszej ziemi. Niech bezbożny i pełen pychy świat zachodni wie, że my nigdy nie złożymy broni! Święta Wojna trwa!
Allah akbar!
Szymanowski - 2010-08-21, 18:05
" />świetne, brawo, - tylko ten artykuł w Associated Press wydaje mi się jakoś dziwnie znajomy ..., ale to chyba złudzenie!
werner - 2010-08-21, 18:08
" />Super relacja. Ci talibowie to są jednak nawiedzeni. Nie rozumieją że my pragniemy wyłącznie ich wolności...
ufoman - 2010-08-21, 20:37
" />Niesamowite, jak mozna rozwinac historie jednej operacji
Cos czuje Sadhu, ze bez problemu dostalbys prace w "Nieco-Dzienniku".
chewie - 2010-08-23, 11:28
" />Nic temu pier...nemu dziennikarzowi nie mowilismy. Wyssal sobie to z palca albo wyciągnął to od trupa. Swoją drogą o lądowaniu w Hot LZ nic nie wspomniał. Noob.
Sadhu - 2010-08-24, 07:47
" />Po wczorajszej akcji zaspałem do pracy, a w nocy śnił mi się dowodzący Werner, który kazał mi iść na pieszo do Bydgoszczy! Hmmm, co to może oznaczać?
Misja była świetna, wszystko poszło gładko, tylko pilot znowu dał się zastrzelić
chewie - 2010-08-24, 08:48
" />Mysle ze tego tybu bugi gry nie powinny byc brane pod uwage jako błędy wykonujących zadanie...
A co do marszu do Bydgoszczy - to moze i lepiej ze nie snilo ci sie ze Werner kaze ci isc na piechote do Czestochowy.
Sadhu - 2010-08-24, 09:00
" />Racja chewie, zarówno w pierwszym, jaki i drugim stwierdzeniu
chewie - 2010-09-25, 16:12
" />Moje wrażenia odnośnie misji bojowej określonej w: Rozkaz Bojowy 24/09/2010
Przede wszystkim:
Bardzo mi się ta misja podobała i to jest najważniejsze wrażenie jakie z niej wyniosłem.
Świetny pomysł, działania grupy rozpoznania "specjalnego" w warunkach frontowych to naprawdę ciekawa sprawa.
Bardzo, żałuję że "zginąłem" ale wiecie Teściowa to najlepsza broń jaką AI mogą przeciwko nam wystawić.
Krótki AAR z mojej sekcji do momentu mojego odejścia.
Guru obsłukuje KM na dachu
Styper kieruje
Czu dowodzi.
Pewnie i szybko osiągamy ZULU 1 gdzie dostajemy silny ogień od czoła. PRawdopodobnie strzelają pojedyńczy strzelcy ale za chwilę dołącza do nich coś cięższego, na słuch Brdm i jakaś 50siątka.
Wydaję rozkaz natychmiastowego odwrotu, Guru odpowiada skutecznie ogniem, bo ten na chwilę traci nasilenie. Osłony opancerzonego pojazdu spełniają swoją rolę.
Styper w ramach manewru odwrotu ląduje w małym zagajniku i jakimś nieugorze i na chwilę jesteśmy celem statycznym.
Po chwili jednak na wstecznym wydostajemy się z płapki i cofając się jakieś 15m znajdujemy osłonę za murem przydrożnego gospodarstwa.
Sprawdam stan. Guru ogłuszony, typer cały, ja mam odłamki szkła w ramieniu.
Kontakt z dow. drużyny, okazuje się, że są jakimś cudem przed nami 10 metrów w takiej samej sytuacji. Opatruję rękę przejmuję wyraźnie uszkodzone ale działające radio. Przezkaujemy drogę i wchodzimy na nie osłonione wzgórze, zaczynamy robić to co umiemy najlepiej, obserwować, rozpoznawać. Widzimy silne umocnienia, wrogią piechotę, która na szczęście tych umocnień nie obsadaza.
Za chwilę dowódca wzywa nas do siebie i daje mi misję, która wywołuje uśmiech na mojej twarzy a brzmi on tak: " Widzisz ten wysunięty bunkier, tam w kierunku linii wroga? Chcę go mieć!" "Przyjąłem, wykonuję" Spoworotem skok przez drogę, znowu na nie osłonięte zbocze. Przed nami jakieś 600 m "gołego" terenu. Styper się nie wacha, Guru jakby trochę. Komunikacja między nami jest słaba a wszystko dzieje się tak szybko, że nie mamy prawie wogóle czasu na opracowanie planu. Po 10 minutach jesteśmy pod bunkrem po drodze rozpoznając po lewej od nas pole minowe. Bunkier podchodziliśmy od strony wielkiego głazu, który z jednej strony czynił go "ślepym". Trzy oddechy i na "trzy" wchodzimy w bunkier, spodziewając się wszystkiego. "Czysto!" Uff. Wchodzimy do bunkra i teraz to my jesteśmy jego obsadą. Znwou do pracy, obserwujemy, rozpoznajemy, dwie drużyny piechoty, dwie pancerki. Jakiś bunkier jest chyba obsadzony. Dociera sekcja dowodzenia. Dowódca bierze się za wzywanie artylerii. Na szczeście Werner jest świetnie przeszkolonym specjalistą i wszystko po chwili zaczyna się układać. Dowódca zabiera mi bunkier jednocześnie rozkazując bronić perymetru od czoła i jeszcze prowadzić ostrzał na drużynę piechoty podczas akcji artylerii. Jednocześnie zabrania mi zejścia w dół aby ponownie przeskoczyć drodę i prowadzić stamtąd odpowiedni ogień. Aha i jeszcze zabiera mi Stypera bo ten z Javelinem ma polować na pancerki. No i w ten sposób znajduję się na przedpolu osłonięty zaporami przeciwpojazdom czyli, żadna z tego własciwie osłona. Zaczyna się napad ogniowy, przeciwinik związuje nas ogniem, tzn mnie i wysuniętego na beznadziejnej pozycji Guru. Strzelamy do celów na odległosć 300-500 m Guru na pewno wyjmuje kilku ja przynajmniej dwóch w tym jednego oficera. Wioska poniżej płonie. Ogień powoli zaczyna ucichać, wydaje się, że nasza pozycja nie została odkryta, a ci co o niej wiedzieli już nikomu niczego nie zameldują. Nagle na naszą pozycję spada ciężki ogień kalibru 50mm Powietrrze wokół gęstnieje a kurz przesłania widoczność. Celna seria trafia w pozycje Guru, nie jestem nawet w stanie dojrzeć czy żyje sam wycofuję się jak najszybciej potrafię. BMP nas znalazł i zaraz nas upiecze! W tym momencie nad nami przelatuje pocisk wystrzelony przez wyżutnię Javelin obsługiwaną przez Styper. Jak zahipnotyzowany patrzę i czas zwalnia, rakieta mknie ku celowi, który wydaje się być bezsilny. Wielkie bum, ogień i dym. Podmuch dociera do nas. Z tego wszystkiego wyłania się, żywy Guru. Z uśmiechem na twarzy - to już drugi raz dzisiaj Allah darowła mu życie. Wynosimy się z tej przekletej rubieży i wracamy do bunkra. Jest nowa misja. Tym razem juz głęboko w terytorium wroga. Zająć dogodne pozycje obserwacyjne , na wprost w kierunku natarcia. Czyli to co lubię najbardziej: rób co do ciebie należy, nie interesują mnie szczegóły.
Ruszamy, znowu otwarte pole. Zero osłony, szybko lustrujemy kolejne miejsca osłony, wydaje się pusto. Dobiegamy zmęczeni po jakiś 600 metrach sprintu do ruin jakiegoś zabudowania. Nie jest źle nikty chyba do nas nie strzelał. Albo strzelał a ja z powodu podwyższonej adrenaliny nawet nie zauważyłem... Chłopaki wypatrują trzech strzelców, 800 metrów, przód. Guru ma znowu świetny pomysł jak pod osłoną zająć bunier odległy od nas o jakieś kolejne 600 metrów na nie osłonietej grani. To może być idealne miejsce do prowadzenia dalszego rozpoznania.
Biegnę pierwszy. Jest pod górę, wejście jest już 50 metrów przedemą, ale jest już widoczne z drugiej stroni grani, czyli musżę wszkoczyć szybko. Niestety nie jestem tak szybki jak ci strzelcy i w momencie kiedy wybiegam do bunkra dostaję się pod cięzki ogień zaporowy. Ledwo szczupakiem ląduję na podłodze. Kule świszczą wszędzie do okoła, rykoszety brzęczą wewnątrz bunkra a ja jeszcze muszę sprawdzić czy on jest na pewno czysty. Jest ufff. Teraz gdzie reszta moich... Dobiegają i razem zaczynamy odpierać ogień. Udaje się, po chwili trzej nękający nas dranie zamiklają forever. Dobry pojedynek ogniowy na dobrą dległosc. 3:0 dla nas. Zanim zaczniemy prowadzić rozpoznanie słyszę że dowódca zgłasza do HQ wykonanie zadania i wprowadza do boju główne siły uderzeniowe, a my dostajemy natychmiastowy rozkaz odwrotu do "pierwszego bunkra". Wokół pojawiają się zaprzyjaźnione jednostki. Wybiegam z bunkra a tu bum bum bum ... dostaję ogień dokładnie w moją pozycję, wióry bunkra sypią się wszędzie do okoła. Mi robi się ciemno przed oczami i padam na twarz. Oto nagle w dolinie pod nami wśród zbombardowanych juz zabudowań pojawił się Brdm, w dodatku świetnie wstrzelany w moją pozycję. Leząc bandażuję krwaienie na nodze, jakiś kawałek czegoś mi ją uszkodził, dodatkowo ostro oberwałem po hełmie. Ledwo trzymam się nan nogach. Nagle słyszę złowieszcze słowa Stypera: "Cel namierzony, odpalam" i po chwili wielkie kabuum na dole. Teraz jest bezpiecznie a Styper zajmuje się bandażowaniem moich ran. Guru znowu znajduje sobie cele, tym razem dalego na dole widzi drużynę wroga, która jeszcze nie została zlikwidowana przez naszą artylerię. Zaczyna otwierać ogień pytając się przed tem o pozwolnie jak dziecko w sklepie z cukierkami. Po chwili otwiera ogień automatyczny opierając sie o framugę wejścia do bunkra. Wywala magazynek za magazynkiem. Ja opatrzony i wspomagany "chemią" wstaję i patrze przez optykę, której Guru przecież nie ma bo ma tylko zwykły kolimator... gdzie on wali jak szalony? ! Poniżej ledwo widoczne w moim przybliżeniu widzę stosik trupów na odległości ok 1000m Jedne żywy próbuje się odczołgiwać ale zmieniam jego plan szybkim strzałem w czoło. Jak on ich tak wyrżnął na takiej odległości?! Moi ludzie to dzisiaj mordercy. Wracamy tą samą drogą. wokół nas są już nasze bradleye.
Dobiegamy do bunkra melduję powrot z rozpoznania, które stało się zaiste rozpoznaniem ogniem...
Dla mnie misja kończy się tutaj. Jestem zbyt wycieńczony odniesionymi ranami żeby dlalej prowadzić ognien... zostaję odesłany na tyły, przedtem przekazuję dowodzenie Styperowi, oddaję mapę, radio, GPS...
UWAGI:
Opierdol od Ufomana za pisanie na czacie zupełnie zebrałem jak najbardziej słusznie, to jest CFOG nie ma lipy.,
Komunikacja siadła. VOIP jest do dupy. Jak używaliśmy pluginu do TSa było lepiej. Powiniśmy przjść na ACRE.
Siada szybka identyfikacja celów, niektórzy nie mają we krwi mówienia nie tylko: kontakt ale także szybko azymut, ilosc, rodzaj.
Nie mamy także w zwyczaju jednej bardzo ważnej rzeczy którą robi rozpoznanie, natychmiast zaczyna określać między sobą co widzi i nazywać to. Czyli zajmujemy bunkier i po prawej jest Mały Biały Domek, po lewej azymut 150 jest Zagajnik, Do przodu jest to i tamto. Wtedy przy naprowadzaniu siebie na wzajem jest o wiele łatwiej.
Styper - super zachowanie, pełen profesjonalizm no i gratuluje Zestrzelnia pancerki!.
Guru - szacun za cierpliwosc do problemów technicznych . No i za tak sprawne strzelanie!
To był zabójczy skład mistrzów zabijania.
Musimy tez lepiej opracować np pokonwywanie dużych otwartych terenów czyli skakanie na zakładkę, to powinno wejsc nam w krew... ale wyćwiczymy jeszcze.
i tyle odemnie na szybko
Sadhu - 2010-09-25, 19:47
" />Chewie, świetna relacja. Widzę, że było naprawdę ostro. See you next week!
Rafalski - 2010-10-23, 08:46
" />Witam.
odczucia na temat misji kampanii z dnia 22-10-2010 z pozycji strzelec Athena3.
dzialogi bohaterow, sceneria, baza, rozkazy, scenki rodzajowe, pogoda, bardzo fajne... generalnie klimat fajny ... i tak bym podsumowal misje: klimat fajny.. ale nie ma akcji.
To samo moze byc na plazy: wiaterek, woda, kamyczki, mewy, slonce .. klimat fajny... ale nie ma lasek ?
A przeciez wlasnie chodzi o te laski a dokladnie "ganianie za nimi". Tak samo w misji: nie musimy strzelac ale niech bedzie akcja. Nie mowie tutaj o "pustych rozkazach"/mustrze : sprawdz budynek, zabezpiecz lotnisko, 1km na lewo, 2 km na prawo, padnij, obserwuj .... kiedy nie czuc zagrozenia.
Jest tak ze czujki wjeżdżają do wioski jak taksowka do miasta, nikt nie sprawdza aut, nikt nie przeszukuje budynkow. TZ Rozkazy przeszukan byly, ale przeszukanie wygladalo jak wycieczka w Biskupinie: zagladalismy tu i tam, tak aby bylo widac ze cos robimy. Napiecie ? brak.
W realu tez na 100, 99 nic nie daje ...tylko 1 wykaze ze pod stolem byl kalach. Ale wlasnie przychodzac raz na 2 tygodnie zagrac, chcialbym aby prawdodpodobiensto, ze w danej misji/scenariuszu bedziemy odgrywac patrol ktory znalazl ten kalach jest 50/50 a nie 1/100.
I jezeli kalacha nie znajdziemy to Abdul Ahmat ostrzela nas przy wyjzdzie z wioski.. to daje akcje/napiecie.
Motyw kiedy.. (chyba Erto/Shelton) przeskakuje pomiedzy bohaterami wrogiej strony to jest wielki potecjal a jest bardzo mało wykorzystany.
jezeli potrzeba pomyslow "na akcje"... prosze o kontakt... na TSie przekaze.
Pozdrawiam
ufoman - 2010-10-23, 12:42
" />Nie kazdemu mozna dogodzic
Bawilem sie swietnie.
Dymion - 2010-10-23, 14:06
" />
">Nie kazdemu mozna dogodzic
Na pewno jest to trudne, ale nie niemożliwe, a już z całą pewnością należy się starać.
">Bawilem sie swietnie.
Dlatego dobrze jest dopuścić myśl, że inni mogli mniej.
Wczoraj usłyszałem, że jak ktoś szuka akcji jak w FPS-ach to nie tutaj. Bardzo bobrze, bo nie o to mi chodziło przychodząc tutaj. Bardzo sobie cenię tutejsze podejście do gry, gdzie nie kontakt z wrogiem ma kluczowe znaczenie, a bezpieczne poruszanie się po terenie, gdzie ten kontakt może wystąpić. Zeszłotygodniowa rozgrywka była tego świetnym przykładem.
Jak to wczoraj Werner ujął "Wojna to 90% czekania" (chyba tak to było), jednak moim zdaniem wystarczyło więcej razy wyciągnąć załogę z pojazdów, a z całą pewnością nie przysypialiby na pace.
Proszę, aby moja wypowiedź nie było potraktowana jak marudzenie, czy narzekanie, lecz jako impuls dla MM lub dowodzących misją do zapewnienia zwykłemu szeregowemu jakiegoś zajęcia w misjach podobnych do wczorajszej.
Peace
Iceman - 2010-10-23, 16:06
" />Jak zawsze top-notch job Shelton no i gdzie te AARki?
ufoman - 2010-10-23, 16:08
" />Dowodcy baluja, pewnie w przyszlym tygodniu.
Styper - 2010-10-23, 17:12
" />
">Dowodcy baluja
To tam uciekły te dolary od Sir Archibalda...
ufoman - 2010-10-23, 19:53
" />Tak jeszcze odnosnie wczorajszej misji:
Chewie, parokrotnie pobudziles moja wyobraznie
Kizior - 2010-10-23, 23:14
" />Czy tylko wyobraźnię ?
chewie - 2010-10-25, 12:23
" />Tak czy inaczej. Uważam, że ocenie należy poddać niektóre działania taktyczne naszych niebieskich hełmów.
Moje zauwazone braki.
1. W momencie kiedy oddział zabezpieczał miejsce podpisania kontraktu.
- nie została zauważona i zaraportowana do góry grupa ochroniarzy amerykańskich, która stała sobie i jarała szlugi nie przykładając się do pracy. można było ich opierdolić za lenistwo i lans. pewnie by nie zareagowali ale zawsze potem kiedy ich ciala byly pakowane w plastikowe worki - mozna byloby powiedziec "told ya, motherfucker..."
- nie zostały zabespieczone potencjalne miejsca skąd możnaby np. prowadzić ogień snajperski. stamtąd zresztą padły RPG - a broń jak później się okazało była ukryta w krzakach... mozna było lepiej to rozpoznać. wiadomo niebieskie berety przybyły już po tym jak siły takistańskie zabezpieczyły teren i fakam mozna zwalić na nich, ale nie do końca...
- w momencie kiedy pojawił się bojówkarz z RPG usłyszeć można było tylko:"RPG! RPG!" - brak podziału na sektory, czy perymetry skutkował tym, że nawet gdyby ten co zauważył zamachowaca umiał określić gdzie on się znajduje to i tak reszta by miała kłopot z przyjęciem jego koordynatów.
2. W momencie zasadzki na konwój z pomocą humanitarną. Tutaj właściwie nie ma co zarzucać, konwój zachował się prawidłowo, rozproszył się i przebił przez blokadę.
Zastanawiam się tylko czy nie byłoby lepiej, gdyby przed konwojem jakieś 500m nie jechała czujka. Może by zauważyła postawioną w poprzek drogi ciężarówkę... m113 też mogły sypnąć na lewo i prawo ogniem, tak na wszelki wypadek, chociaż byłoby to pewnie wbrew ROE...
No i ten samotny żołnierz co chyba wyskoczył, żeby dzielnie osłaniać oddalający się konwój... to chyba odbyło się poza jakąkolwiek procedurą...
Styper - 2010-10-25, 14:01
" />Mnie tylko bolało "tempo". Zwłaszcza na początku gdzie bardzo długo trwało uszykowanie konwoju M113.
Co do grupki amerykanów, przyjęliśmy że to ci najemnicy od tej korporacji co to była o nich mowa w rozkazie. Więc po co meldować "tym z góry" o tym co już wiedzieli. Opierdzielenie ich to nie nasza sprawa, ja ich klientem (na szczęście) nie byłem
A skrzynkę znaleźliśmy przed atakiem... tyle że z innej strony niż ten atak nastąpił. Po ataku znaleźliśmy drugą skrzynkę. Przy tak małej liczbie ludzi nie dało się ich zabezpieczyć, a bez ładunków wybuchowych - zniszczyć.
O ataku na konwój za bardzo nie wiem, po za tym ze po przybyciu i zameldowaniu przez Ufomana "Panie dowódco, jesteśmy!" usłyszeliśmy "Spierdalajcie stąd" No, potem jakiś wojownik przyjechał na rowerze ale szybko zakończył żywot.
Najbardziej co mi zapadło w pamięć to oczywiście dialogi delegacji Mistrzowska robota
BTW. Ktoś to nagrał?
Kizior - 2010-10-25, 15:03
" />
">No i ten samotny żołnierz co chyba wyskoczył, żeby dzielnie osłaniać oddalający się konwój... to chyba odbyło się poza jakąkolwiek procedurą...
To była procedura w ramach supertajnej operacji o kryptonimie "dorwać Shelbakę". Wyznaczony został do niej specjalnie wyszkolony zabójca. Tak właściwie to ten konwój był tylko na podpuchę a głównym celem całej operacji była likwidacja dwóch groźnych psychopatów działających w okolicy i kradnących morfinę z ciężarówek z pomocą humanitarną. Podobno akcja się udała ale nic nie wiadomo na pewno bo wszystko na ten temat jest ściśle tajne. Nawet ser Archibald o niczym nie wiedział.
ufoman - 2010-10-25, 15:52
" />Chewie, amerykanie itp. zostali zameldowani wyzszemu szczeblowi. Podobnie jak dokladna ilosc obecnych na miejscu, uzbrojonych towarzyszy itp.
Znalezlismy jedna skrzynke z bronia i ja zabezpieczylismy. Sytuacja niestety wymagala opuszczenia przez nas upatrzonej pozycji i utworzenia posterunku na drodze wylotowej, na SE(mowa o moim buddyteamie). Pozostale sekcje sam widzialem, byly ulokowane na wzgorzach.
chewie - 2010-10-26, 12:39
" />Zbój Shelbaka padł - wyszkolony zabójca spisał się na medal.
Sadhu - 2010-10-28, 16:11
" />Ja mam tylko jedną uwagę: w naszych M113 brakuje radia z dobrą muzą.
Znacznie przyjemniej cięło by się po pustyni przy akompaniamencie jakiejś heavy metalowej kapeli
Co do czasu, który był nam potrzebny do wyruszenia z bazy, to można znacznie go skrócić, przydzielając wszystkim żołnierzom konkretne zadania i funkcje jeszcze przed misją (np w barakach przy grze w karty). Corp Werner dokładnie nas poustawiał i "chodziliśmy jak zegarki".
ufoman - 2010-10-31, 13:55
" />Piatkowa rozgrywka:
http://www.youtube.com/watch?v=lMualNG1wJY
http://www.youtube.com/watch?v=MVH7yvl7rc0
Strona 7 z 7 • Zostało znalezionych 1580 wyników • 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7